czwartek, 21 grudnia 2017

Łazariew, koniec świata, tzw. „wzniesienie”


 

 


W tym bardzo krótkim filmiku Łazariew mówi o tak bardzo popularnym „wzniesieniu”, co powszechnie jest uważane za przeniesienie do innego świata, a tak jak myślałem jest to wzniesienie energetyczne, czyli nigdzie nie uciekamy, nigdzie się nie transportujemy, żyjemy tutaj i zaczynamy czuć miłość do całego istnienia jednocześnie nie przywiązując się do niego. Można powiedzieć, że jest to miłość Chrystusowa, czyli dążę do miłości cokolwiek się wydarzy.
Rudolf Steiner mówił dokładnie o tym samym, tylko on, dzięki „prawidłowemu jasnowidzeniu” wchodził głęboko w poziom ducha i stamtąd opisywał co widzi. Gdy obserwowałem ich obydwu, to wydawało mi się jakby Łazariew kroczył ścieżką, którą Steiner już dawno przeszedł, czyli że Łazariew pokonywał drogę od „ludzkiego ja” do „Boskiego Ja”, podczas gdy Steiner wydaje się jakby już dawno to przeszedł i przyzwyczaił się do tego „Boskiego Ja”.
Z tego, co mi wiadomo, to Steiner nie mówił o żadnym „wzniesieniu”, o jakichś wymiarach, o jakimś DNA i tych innych rzeczach o których się dzisiaj mówi w tej „duchowości”. Mówił on, że musimy przejść od miłości egoistycznej do miłości bezinteresownej, czyli to, o czym mówił Łazariew i to, co objawił Chrystus. Nie jest to mój fanatyzm, staram się opierać na faktach, które często są zbyt subtelne żeby wielu to zauważyło.
Niewielu potrafi głęboko wyczuć jakąś kwestię, nawet dla mnie jest to trudne, mimo, że uważałem że czuję więcej. Jednak jedno jest pewne – dotarłem do sedna i tutaj was zostawiam, tutaj musicie wziąć życie w swoje ręce. Tak bardzo chce mi się powiedzieć, że już nic nam nie pomoże, nie pomoże nam rozdmuchiwanie różnych prawd i ślepe za nimi podążanie. Największą prawdą, do której powinniśmy się zwrócić jest prawdziwa miłość w naszym sercu, bez względu na to, jak to brzmi, jest to prawda do której powinniśmy dążyć, którą powinniśmy poczuć i którą powinniśmy żyć. Odczuwanie miłości bez ślepego rozmarzenia i fanatyzmu, a z rozsądnym umysłem. Czyli umysł z miłością na czele, a inaczej po prostu „myśleć sercem”.
Gdy mówi się: Miłość, to łatwo jest to odebrać powierzchownie, jednak jest to głębsze niż nam się wydaje. Np. agresja wobec czasu, przejawia się ona jako śpieszenie się, chęć szybkiego zrealizowania pragnienia, chęć przyciągnięcia świetlanej przyszłości – co jest wyrzeczeniem się teraźniejszości dla naszej idei, dla naszego modelu świata ułożonego w głowie. Nawet na tym (wydawałoby się błahym) poziomie nie powinniśmy czuć agresji. Jak zatem czuć miłość wobec czasu? Nie spieszyć się ze zrealizowaniem celu, pragnienia – nie tyle zewnętrznie, co wewnętrznie, jednak jedno wpływa na drugie, więc lepiej nie spieszyć się także zewnętrznie, powolne ruchy ciała nas uspokajają a szybkie tworzą stres. Żyć w teraźniejszości (mówił o tym np. Eckhart Tolle), nie żałować przeszłości, nie bać się przyszłości, nie wybiegać daleko w przyszłość i nie układać dalekosiężnych planów. Nie przywiązywać się do czasu i żyć w teraźniejszości. Zająć się swoim „podwórkiem” i ogarnąć siebie, zmieniać coś w tej rzeczywistości, zamiast rozpuszczać się w marzeniu o idealnym świecie.
W poszukiwaniu wiedzy odsyłam do Siergieja Łazariewa (Diagnostyka Karmy) i Rudolfa Steinera.

https://poszukiwaniaduszy.wordpress.com/2016/05/10/lazariew-koniec-swiata-tzw-wzniesienie/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz