Poziom gazów cieplarnianych osiągnął maksimum
Koncentracja dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu w atmosferze
Ziemi osiągnęła historyczne maksimum - podano w kolejnym raporcie
Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2013 roku. Eksperci
ostrzegają, że jeśli w przyszłości nie zostaną podjęte niezbędne środki
ograniczające emisję dwutlenku węgla, to ocieplenie klimatu będzie
postępować, a pod koniec XXI wieku może to doprowadzić do pojawienia się
„poważnych i nieodwracalnych konsekwencji’. W raporcie stwierdzono
również, że w okresie od 1880 roku do 2012 zimą średnia temperatura
powierzchni wzrosła o 0,85 stopnia Celsjusza. Średni poziom morza w
okresie od 1901 roku do 2010 podniósł się o 19 centymetrów.
W roku 2013 emisja gazów cieplarnianych pobiła wszelkie dotychczasowe
rekordy: ich poziom przewyższył normę o 61%, przy czym ponad 40% emisji
przypadło na węgiel. O tym była mowa w raporcie brytyjskich naukowców z
Centrum Tindalla zaprezentowanym w Warszawie na szczycie klimatycznym
ONZ w listopadzie 2013 roku. Autorzy badania przedstawili mroczny obraz:
temperatura na planecie rośnie, lody topią się, w oceanach wzrasta
kwasowość.
Najbardziej zanieczyszczają atmosferę Chiny, których industrializacja
kosztuje ludzkość bardzo wiele. W udziale Chin jest 27% emisji gazów
powstających przy spalaniu kopalnych rodzajów paliwa. I choć państwo
rozwija energetykę atomową, najmniej związaną z emisją gazów
cieplarnianych, a także zwiększa produkcję sprzężonego gazu i jego
import z innych państw, to jest tego wyraźnie za mało, zauważa dyrektor
Fundacji Rozwoju Energetycznego Siergiej Pikin. Chiny najbardziej
zanieczyszczają z tego powodu, że wciąż zużywają kolosalne ilości węgla,
który wydobywany jest na terytorium państwa. Tempo budowy elektrowni
atomowych oraz innych źródeł energii jest nieproporcjonalne do tempa
budowy elektrowni węglowych. Chiny potrzebują energii, bardzo dużo
taniej energii. Od tego nie da się uciec w najbliższych latach.
Około 10% szkodliwych dla planety Ziemia gazów cieplarnianych przypada
na Unię Europejską, w tym Polskę. Państwa wchodzące w jej skład
podkreślają, że są w awangardzie nowej polityki ekologicznej i obrały
kurs na dekarbonizację europejskiej energetyki, czyli obniżenie roli
węgla w energetyce. Jednak w Unii Europejskiej import węgla wzrasta, a
elektrownie węglowe są obciążone w 100%. W Unii Europejskiej
rzeczywiście doszło do paradoksalnej sytuacji, z „zielonych” oświadczeń
wynika nie całkiem „zielony” obraz całości, opowiada Siergiej Pikin. Po
tym, jak Niemcy podjęły decyzję o zamknięciu elektrowni atomowych, a
odnawialne źródła energii zbliżają się do 10%, to konieczne stało się
zagwarantowanie bazowych mocy. To są właśnie elektrownie węglowe.
„Zielona” energetyka jest droga, dotychczasowa energetyka atomowa
przemija z powodu działań nieodpowiedzialnych pseudo ekologów. Toteż
konieczne jest otrzymanie źródła energii elektrycznej dla europejskiego
przemysłu po przystępnej cenie. Właśnie dlatego wybierany jest tańszy
amerykański węgiel. Ameryka już w większym stopniu korzysta z gazu
łupkowego, który jednak także jest rujnujący dla przyrody w obszarze
jego wydobycia.
W ten sposób działania Europy sprzeczne są z tą polityką, którą Europa
deklaruje, uważa ekspert. W raporcie brytyjskich naukowców podkreśla
się, że z powodu gazów cieplarnianych średnia temperatura roczna na
planecie może podnieść się nawet o 4,5 stopnia i Ziemię czeka globalne
ocieplenie. Jednak to zbyt pesymistyczna prognoza, uważa uczestnik forum
klimatycznego ONZ w Warszawie, kierownik programu „Klimat i energetyka”
WWF Aleksiej Kokorin. Gospodarka będzie się raczej rozwijać zgodnie z
„zielonym” scenariuszem, ale 2 albo 2,5-3 stopnie są zagwarantowane. 4,5
stopnia to być może przesada. Inna sprawa, jeśli mowa o temperaturze
warstwy powierzchniowej powietrza. A 90% energii cieplnej i
klimatycznego systemu Ziemi skoncentrowane jest w oceanie. W takiej
sytuacji należy obserwować nie temperaturę powietrza, ale temperaturę
oceanu, podkreśla ekspert. Jeśli nie podwyższałaby się, nie byłoby mowy o
globalnym ociepleniu. Jednak ona wzrasta, choć nie tak szybko, jak
temperatura powietrza.
Rosyjskie MSN, bez względu na anomalnie chłodny marzec roku 2013 i
sceptyczne podejście do teorii o ocieplaniu się klimatu, opublikowało
niepokojący raport. Zgodnie z nim temperatura w Arktyce pod koniec XXI
wieku może podnieść się aż o 7 stopni Celsjusza. Oznacza to, że zaczną
topnieć lodowce, podniesie się poziom wody w oceanach i zatopione
zostaną liczne wyspy i przybrzeżne terytoria wielu państw, ale ludzkości
grozi nie tylko potop, bowiem zmiany klimatyczne pociągną za sobą także
wzrost liczby technogennych i naturalnych katastrof. Katastrofalnymi
skutkami zmian klimatycznych Ziemi specjaliści straszą nie od dziś.
Niestety, część ich prognoz potwierdziła się. Anomalnych zjawisk
przyrodniczych jest coraz więcej, mówi koordynator programu „Klimat i
energetyka” WWF Rosja Aleksiej Kokorin.
MSN i analogiczne resorty innych państw zawsze straszą, ale to, że o 7
stopni zmieni się temperatura w Arktyce pod koniec wieku to średnia,
zrównoważona prognoza. Zmiany klimatu będą miały miejsce i będą polegać
zarówno na zmianie średniej temperatury, jak i innych parametrów, w
dodatku będą to zmiany o wiele silniejsze niż w tropikach. Problem
podwyższenia temperatury będzie dotyczył właśnie zimy. Wydawałoby się,
że to niewielka różnica: -45 i -30 stopni Celsjusza. Jednak chodzi nie o
temperaturę, a o ilość anomalnych zjawisk meteorologicznych. Problemy
spowodowane podniesieniem poziomu wody w oceanie oczekują państwa
wyspiarskie. Jednak kataklizmy mogą dotknąć każdego. Już pojawiają się
przypuszczenia naukowców, że ich częstotliwość będzie rosła w miarę
oddalania się od równika w stronę biegunów. To oznacza, że w Rosji
takich anomalii będzie coraz więcej, ale mówić o tym, że Rosja i cały
świat znajdą się na krawędzi przetrwania jest za wcześnie, uważa wiodąca
specjalistka centrum „Fobos” Jelena Wołosiuk.
Nie jest tak źle, szczególnie, jeśli mowa o wiośnie 2013 roku, to
przeciągająca się w Rosji zima będzie miała jedynie ten negatywny
skutek, że może dojść do wiosennych powodzi. Mogą one być dość
intensywne i odbywać się na krótkiej przestrzeni czasu, ze wszystkimi
negatywnymi następstwami. Rozchwianie klimatu i podniesienie temperatury
mogą mieć skutek nie tylko w postaci zwiększenia ilości anomalii
przyrodniczych. Zmienią się areały występowania zwierząt i roślin, mówi
specjalista WWF Rosja Aleksiej Kokorin. Nie warto zastanawiać się, czy
lwy z Afryki przywędrują do nas. Przywędruje jednak kleszcz wywołujący
zapalenie opon mózgowych, który teraz lepiej zimuje, albo zjadliwy
kornik. Tych szkodników robi się w Rosji coraz więcej, a roślina
barszcz, do której już się przyzwyczaili mieszkańcy w Moskwie, i która
już przemieszcza się do Karelii i obwodu murmańskiego. Sytuacja z
kornikiem w okolicach Moskwy jest opłakana. Według niektórych ocen
większość podmoskiewskich lasów jest zagrożona zniszczeniem.
Jednak problemy pojawią się nie tylko na lądzie, ale i w wodzie,
twierdzi Wiaczesław Dubynin, profesor wydziału biologicznego MGU.
Problemy dotykają także morskiej fauny, np. meduz, które wędrują na
północ za planktonem. Pojawiają się problemy z żerem dla ryb, wymierają
niektóre autochtoniczne gatunki, a zastępują je przybysze z wód
południowych. A oto jeden z ostatnich niepokojących przykładów, który
zaalarmował naukowców: w Morzu Adriatyckim wyłowiono jedną z najbardziej
trujących ryb na świecie, fugu. A przecież jej areał występowania to
ciepłe wody Pacyfiku. Fugu zawiera w sobie śmiertelną dozę
tetrodotoksyny. Jedna ryba ma w sobie tyle trucizny, ile wystarcza do
uśmiercenia 50 osób.
Ludzkość może stracić wyspy takie jak Malediwy. W wyniku ocieplenia
klimatu podnosi się poziomu oceanu światowego. W raporcie Światowego
Funduszu na rzecz Przyrody WWF w grudniu 2013 roku stwierdzono, że w XXI
wieku poziom wody przeciętnie podniesie się o metr. Liczne tereny
zostaną zatopione, a jeśli nie przedsięwziąć odpowiednich kroków, to
proces podnoszenia się poziomu oceanu światowego będzie trwać dalej. Pod
wodą znajdą się Hongkong, Kalkuta, Wenecja i rosyjski Petersburg. W
trzecim tysiącleciu poziom oceanu światowego może podnieść się o 5, a
nawet o 10 metrów. Wiadomo, że prognozy na tak odległy okres czasu można
podawać jedynie w dużym przybliżeniu. Natomiast najbliższa perspektywa
jest bardziej wyrazista. Przed upływem XXI wieku poziom wody na pewno
podniesie się o jeden metr i nic nie da się z tym zrobić, chociaż proces
można opóźnić przechodząc na mniejszą emisję szkodliwych dla klimatu
gazów cieplarnianych. Jednak, jeśli tendencja ocieplenia klimatu nie
zostanie zatrzymana, to przed upływem XXII wieku będą to już trzy metry.
To poważne zagrożenie dla lądów i małych wysp. Zależy ono całkowicie od
działalności człowieka, podkreśla szef programu klimatycznego
Światowego Funduszu na rzecz Przyrody Rosji Aleksiej Kokorin.
Dla ludzkości jako takiej powolne podnoszenie się poziomu oceanu
światowego nawet o 10 metrów nie stwarza specjalnego zagrożenia. Jednak
na Ziemi są tereny, miasta, małe wyspy, atole koralowe, dla których
jeden metr oznacza całkowitą zagładę. Malediwy już nie ocaleją,
niezależnie od tego, co zrobimy. Duża liczba znajdujących się na
nizinach miast, przeważnie w Azji Południowo-Wschodniej, na przykład,
Kalkuta, Bangkok, Szanghaj, Hongkong, są nader wrażliwe na podnoszenie
się poziomu wody. Jeden metr to dla nich bardzo zły wskaźnik, natomiast
trzy metry to już potop i totalna katastrofa. Już trzeba myśleć i
budowie bardzo kosztownych falochronów lub o likwidacji nadbrzeżnych
dzielnic miast. Dla Petersburga podniesienie się poziomu wody o jeden
metr nie jest groźne, natomiast trzy metry wymagać będą bardzo dużych
nakładów finansowych na budowę instalacji ochronnych.
Pracownicy Światowego Funduszu na rzecz Przyrody są przekonani, że można
uniknąć większych strat, jeśli już dziś cały świat przestawi się na
„zieloną” energetykę, zmniejszy emisję szkodliwych substancji do
atmosfery i za pomocą innych środków powstrzyma globalne ocieplenie
klimatu. Atmosfera ziemska nie jest przystosowana do pochłaniania
toksycznych, szkodliwych emisji wielu substancji jakimi ludzkość zaczęła
cuchnąć od momentu budowy pierwszej elektrowni węglowej czy od czasu
budowy pierwszego samochodu na ropę lub benzynę. Motoryzacja i
energetyka to główni zatruwacze atmosfery, niszczyciele planety i
przyrody. Jednakże, nie wszyscy specjaliści są tak bezwzględnie
przekonani, że przyczyną ocieplenia klimatu na Ziemi jest działalność
człowieka. Do wyciągania takich wniosków brakuje czasem należytych
danych, uważa czołowy specjalista centrum pogody „FObos” Jelena
Wołosiuk, który uchodzi za głos nieco uspokajający, ale wiadomo także,
że takie głosy w przeszłości doprowadzały do katastrof, którym można
było zapobiec, gdyby słuchano tych, którzy bili na alarm.
Wyciąganie wniosków na temat podnoszenia się temperatury w skali
planetarnej na podstawie danych tylko z ostatnich 50 lat nie jest
całkiem właściwe. Ogólne temperatury wahają się w każdym odstępie czasu –
zarówno w okresie doby, jak też w ramach cyklu rocznego i tak dalej.
Jeśli tendencja podnoszenia się temperatury, notowana w ostatnich
dziesięcioleciach, będzie utrzymywać się dalej, spowoduje to pewną
zmianę usytuowania stref klimatycznych i podniesienie się poziomu oceanu
światowego. Jednak sytuacja wcale nie jest tak jednoznaczna.
Podnoszeniu temperatury powietrza może towarzyszyć topienie się
lodowców. W pierwszej kolejności zmieni to zawartość soli w wodzie,
czyli wskutek tego zmieni się temperatura zamarzania wody w oceanie
światowym. Z tym zjawiskiem znów związana jest temperatura powierzchni
Ziemi na skalą planetarną. Zbijaniem argumentów o nadchodzącym globalnym
ociepleniu zajmują się głównie płatki trolle na usługach trucicielskich
koncernów energetycznych, motoryzacyjnych i naftowych.
Wcześniej sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon, przemawiając w Warszawie
podczas obrad konferencji klimatycznej, podkreślił, że obecnie ludzie
oddychają powietrzem z rekordową zawartością dwutlenku węgla w
atmosferze i że odnotowano najszybsze tempo topienia się lodowców.
Podwyższona zawartość dwutlenku węgla w atmosferze to dla setek milionów
ludzi problemy z oddychaniem, duszności, przedwczesna śmierć z
niedotlenienia oraz setki rozmaitych dziwnych chorób. Wezwał on kraje do
zwrócenia większej uwagi na ochronę środowiska naturalnego, aby nie
dopuścić do podnoszenia się temperatury powietrza o wielkości
przekraczające dwa stopnie Celsjusza w porównaniu do przedprzemysłowego
poziomu rozwoju.
W stolicy Kataru Ad-Dauha w listopadzie 2012 roku zaczęły się negocjacje
w sprawie globalnej zmiany klimatu. W dniach od 26 listopada do 7
grudnia 2012 roku sprecyzowane zostały warunki obowiązywania drugiego
okresu Protokołu z Kioto. Wypracowane miało być porozumienie w sprawie
przeznaczenia środków dla krajów rozwijających się. Te pieniądze wydane
mają być na ich przystosowanie się do nadchodzących zmian klimatycznych.
W ciągu całego 2012 roku eksperci głowili się nad tym, jakie stanowisko
zajmie podczas konferencji Rosja i do jakich wniosków potrafią dojść
kraje, uczestniczące w obradach. Dosłownie na kilka dni przed
rozpoczęciem spotkania stało się jasne, że wszystkie zagadnienia
rozstrzygane będą bezpośrednio w Ad-Dauha. Pierwszy etap realizacji
Protokołu z Kioto zakończył się pod koniec 2012 roku. Celem projektu
było zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych.
W charakterze czynnika stymulującego uwzględniono tak zwane przydziały
na wytwarzanie gazów cieplarnianych. Olbrzymy przemysłowe mogły kupować
je od krajów rozwijających się, czy też od państw zajmujących większe
terytoria. Na początku lat 2000-nych pojawił się zakrojony na globalną
skalę plan. Przewidywał on, że w ciągu pięciu lat sygnatariusze
porozumienia mieliby zmniejszyć ilości emisji o 5%. Obecnie klimatolodzy
ONZ sugerują, że jest to już nie wystarczające. Zgodnie z
zapowiedziami, za 7 lat, w roku 2019 zawartość dwutlenku węgla w
atmosferze zostanie przekroczona o ponad 10% ponad normę, czyli walka z
zanieczyszczeniami wymagać będzie o wiele większych nakładów. Gospodarki
światowe raczej nie dadzą sobie rady z tym zadaniem, jeśli mentalność
trucicielskich firm kapitalistycznych i ich pracowników nie ulegnie
zmianie. Ponadto porozumienia dotychczas nie podpisały Stany
Zjednoczone, natomiast Kanada, Japonia i Rosja wstępnie zapowiedziały,
że nie będą uczestniczyć w drugim etapie realizacji Protokołu z Kioto,
stając się tym samym najbardziej szkodliwymi niszczycielami planety na
planecie Ziemia.
Eksperci zakładają, że przyczyn należy szukać w tym, że pod względem
gospodarczym projekt okazał się niezbyt korzystny, a jego wyniki
ekologiczne są nader wątpliwe. Dyrektor spółki „Metaprocess” Kiriłł Lats
powiedział w związku z tym. Wielu specjalistów opłacanych przez
trucicielskie koncerny kapitalistyczne twierdzi, że historia związana z
efektem cieplarnianym jest po prostu oszustwem. Ktoś w swoim czasie
potrafił opanować ten pomysł i uczynić z niego narzędzie komercyjne, co
pomogło co poniektórym wzbogacić się. Zakładamy jednak, że biorąc,
między innymi, pod uwagę stanowisko zajęte przez Stany Zjednoczone,
można udawać, że wielu absolutnie nierealistycznie ocenia ten proces i
nie chce uczestniczyć w podobnych rozgrywkach z powodu łapówek od
globalnych trucicielskich koncernów.
Rosja mogłaby nieźle zarobić dzięki Protokołowi z Kioto, w drodze
odsprzedaży nie wykorzystanych przez nią przydziałów innym krajom. W
praktyce wszystko przebiegało inaczej. Tylko Rosnieft i Gazprom zgodziły
się na udział w projekcie – trudno więc powiedzieć, ile udało się w
wyniku tego zarobić – przyznaje się szef zespołu roboczego do spraw
klimatu w składzie komitetu ekologicznego Rosyjskiego Związku
Przemysłowców i Przedsiębiorców Michaił Jułkin. Nie mogę ujawniać
komercyjnej informacji, zresztą, sam nią nie dysponuję. Warunki
transakcji w zakresie przekazywania przydziałów na wytwarzanie dwutlenku
węgla stanowią tajemnicę. Mówiąc umownie, tylko trzy strony orientują
się w wielkości tych liczb: ci, którzy sprzedali, ci, którzy nabyli oraz
Sbierbank, na którego konta wpłynęły pieniądze. Wszyscy pozostali nie
mają żadnej możliwości przeanalizowania sytuacji. Można tylko pośrednio
wnioskować na podstawie takich wskaźników, na przykład, jak notowania
giełdowe cen na jednolite wpłaty socjalne.
W ostatnim czasie przed 2012 rokiem projekt „Kioto” uznawali za
niekorzystny pod względem gospodarczym zarówno prezydent Rosji, jak też
jej premier. To, że stanowisko Moskwy zostanie zrewidowane przed upływem
2012 roku, było znane zawczasu - przypomina dyrektor Instytutu
Globalnego Klimatu i Ekologii Jurij Izrael. Kiedy przed realizacją
pierwszego etapu podejmowano decyzję w sprawie Protokołu z Kioto i
odbywała się jego ratyfikacja, to Władimir Putin oświadczył, że udział w
drugim etapie będzie specjalnie omawiany, ponieważ zgody na pierwszy
etap udzielono ze względów natury międzynarodowej i politycznej,
natomiast dalej należy działać na podstawie zaistniałej sytuacji. Przed
konferencją w Ad-Dauha odbywały się liczne wstępne dyskusje w sprawie
nowej strategii klimatycznej we wszystkich krajach, będących
sygnatariuszami ramowej konwencji. Jednak wszyscy udawali się do Kataru
mając wrażenie, że decyzje o kluczowym znaczeniu podejmowane będą już
bezpośrednio na miejscu i pewnie jak zwykle ostatniej nocy – żartowali
specjaliści.
W niedzielę 2 listopada 2014 roku zaprezentowany zostanie w Kopenhadze
ostateczny raport, będący kompilacją trzech wcześniejszych, cząstkowych
dokumentów, na temat globalnego ocieplenia. Międzynarodowy Zespół ds.
Zmian Klimatu (IPCC) posiada "decydujące dowody" potwierdzające wpływ
człowieka na klimat. IPCC jest pewne na 95 procent, że podwyższona
emisja gazów cieplarnianych powstaje przez spalanie paliw i wylesianie -
to główne przyczyny, obserwowane od połowy XX wieku. W dokumencie są
zarysowane scenariusze ukazujące, w jaki sposób proces ocieplania może
zostać powstrzymany, jeśli systemy energetyczne przestawią się na
"czystą" energię, czyli odnawialną - jak słoneczną czy wiatrową oraz
nuklearną. Raport przedstawi również propozycje technologii mającej
odzyskiwać gaz z atmosfery. Według decyzji podjętych na ostatnim
szczycie klimatycznym w Brukseli, do 2030 roku w Unii Europejskiej
powinna nastąpić 40-procentowa redukcja emisji szkodliwego dla ludzkości
i całej przyrody CO2.
Rabunkowe cięcie lasów, z powodu dzikiej prywatyzacji nadchodzące także
do Polski, większe szkody przynosi przyrodzie niż sama emisja tego CO2 z
kopalin, gdyż to drzewa, rośliny absorbują CO2. Jeden krzak ligustru
może związać prawie jeden kilogram CO2 rocznie, jeśli po obcięciu
gałązek się nie spali a pozostawi do przegnicia, a my mamy tysiące
hektarów lichych trawników i nieużytków, na których jeno chwasty. Masowe
zalesianie wszystkich nieużytków oraz terenów pustynnych jest jednym z
podstawowych warunków powstrzymania procesu ocieplenia klimatu i w
efekcie końcowym samouduszenia się ludzkości z powodu zbyt dużej ilości
CO2 w składzie atmosfery.
W naszym rejonie kontynentu wzrośnie zagrożenie m.in. tzw. stuletnimi
powodziami - ostrzega opublikowany na początku kwietnia 2014 roku
najnowszy raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
Upubliczniony na początku tygodnia w Jokohamie w Japonii raport jest
drugim rozdziałem wielkiego dokumentu nt. globalnego ocieplenia, który w
tym roku opublikuje związany z ONZ Międzyrządowy Panel ds. Zmian
Klimatu (IPCC). We wrześniu ubiegłego roku pierwsza grupa robocza Panelu
podała nam "liczby zmian klimatycznych", a więc najnowsze obserwacje i
prognozy dotyczące globalnego ocieplenia. Za tydzień trzecia grupa
przedstawi ludzkości sposoby na walkę ze zmianami klimatu. W latach
2002-11 średnia temperatura w Europie była o 1,3 stopnia C wyższa od
średniej z lat 1850-99. Najmocniej ociepla się północna część naszego
kontynentu, szczególnie Półwysep Skandynawski. Od połowy XX wieku rośnie
liczba fal upałów, najgorętszych dni i nocy, a fale zimna stają się
coraz rzadsze (tego trendu nie zmienia kilka bardzo chłodnych zim z
ostatnich lat).
W tym samym okresie rosła roczna suma opadów w Europie Północnej (do
której IPCC zalicza północno-wschodnie krańce Polski), a także w
niektórych rejonach Europy Południowej padało mniej. Poziom morza rośnie
w prawie wszystkich akwenach otaczających nasz kontynent, Europę.
Wyjątkiem jest północna część Bałtyku - tam poziom morza się obniża, bo
cały czas po ustąpieniu lodowca tysiące lat temu wypiętrza się
Skandynawia (stąd Bałtyk coraz bardziej przelewa się na polskie
wybrzeże). Według raportu nawet 240 tysięcy ludzi mieszkających na
polskim wybrzeżu będzie zagrożonych większymi powodziami sztormowymi.
IPCC prognozuje też, że zimą w Europie Północnej wzrośnie maksymalna
siła wiatru, co będzie się wiązać z groźniejszymi sztormami. Naukowcy
uważają, że w związku ze wzrostem poziomu morza północnemu wybrzeżu
Europy będą bardziej zagrażać fale. Potencjalne koszty związane z
niedostosowaniem się do tych zagrożeń w samej Unii Europejskiej autorzy
raportu szacują nawet na 17 mld euro rocznie (do 2100 roku).
W naszym rejonie kontynentu wzrośnie też zagrożenie tzw. stuletnimi
powodziami spowodowanymi przez wylewające rzeki. Według raportu po 2050
roku latem osłabnie napływ turystów do trawionej suszami Europy
Południowej. Zamiast na wybrzeżu Morza Śródziemnego będą oni wypoczywać w
Europie Północnej i Środkowej, na Bałkanach i nad Morzem Czarnym.
Naukowcy prognozują także, że z powodu zmian klimatu w Europie
Południowej spadną plony zbóż. Większe będą za to zbiory w Europie
Północnej. Tamtejsi rolnicy jednocześnie będą jednak musieli zmagać się
ze wzmożonym działaniem szkodników. Z powodu globalnego ocieplenia
ucierpią także uprawy winorośli w tradycyjnie winiarskich rejonach
naszego kontynentu.
Pomimo tego, że populacja USA stanowi zaledwie 4% całej populacji na
Ziemi, produkuje ona aż 25% wszystkich zanieczyszczeń powstających
podczas spalania paliw kopalnych (węgla, ropy naftowej, gazu). Co
ciekawe, Stany Zjednoczone zanieczyszczają w ten sposób środowisko
bardziej niż Chiny, Indie oraz Japonia razem wzięte. Podstawą polityki
europejskiej powinno być zmuszenie USA do zaprzestania swojej
trucicielskiej działalności, unowocześnienia przemysłu i wdrożenia wielu
ekologicznych technologii.
W ciągu ostatnich 100 lat średnia temperatura przy powierzchni Ziemi
wzrosła o prawie 0,8 C. Druga połowa XX wieku była na półkuli północnej
najcieplejszym okresem od 1300 lat. Naukowcy twierdza, że zmiany będą
zachodzić coraz szybciej. Do końca XXI wieku temperatura wrośnie
1,4–5,8 C. Taki scenariusz oznacza nasilenie ekstremalnych zjawisk
pogodowych. Częściej będą występowały, fale upałów, susze, huragany,
ulewy i powodzie. Temperatura wzrasta na skutek koncentracji gazów
cieplarnianych w atmosferze. Od czasu rewolucji przemysłowej nastąpił
wzrost stężenia CO2 w atmosferze od około 280 ppm w połowie XVIII wieku
do 379 ppm w 2005 roku. Naukowcy dowiedli, że tempo wzrostu
koncentracji CO2 jest najwyższe od co najmniej 20 tysięcy lat.
Zmiany klimatu niosą ze sobą coraz większą częstotliwość występowania
fal upałów. W 2003 roku wysokie temperatury w Europie przyczyniły się do
śmierci 35 tysięcy osób, a w kolejnych gorących latach media publiczne i
prywatne miały zakaz nagłaśniania ilości dodatkowych zgonów. Ucierpiała
gospodarka – straty w rolnictwie wyniosły 15 mld euro. Wysokie
temperatury spowodowały wzrost zagrożenia pożarami. Globalne ocieplenie
spowodowało zwiększenie zasięgu chorób zakaźnych przenoszonych przez
owady, w tym przez kleszcze. W Arktyce, w ciągu ostatnich 100 lat,
temperatura wzrastała dwukrotnie szybciej niż temperatura średnia na
ziemi. Od początku XX wieku zasięg lodu morskiego zmniejsza się z
szybkością 2,7% na dekadę. Takie tempo zmian zakłóca funkcjonowanie
łańcucha pokarmowego, co może spowodować wyginięcie wielu gatunków
roślin i zwierząt. Kurczą się lody polarne i lodowce. W ciągu
najbliższych dziesięcioleci wiele z nich może po prostu zniknąć.
Niestabilne jeziora, które powstają u czoła lodowców w Himalajach grożą
falami powodziowymi.
Nastąpił gwałtowny wzrost poziomu mórz. W okresie 1961–2003 poziom morza
wzrastał średnio o 1,8 mm na rok, a w latach 1993–2003 o 3,1 mm
rocznie. Do końca stulecia poziom oceanów może się podnieść o
kilkadziesiąt centymetrów. Ocieplenie klimatu powoduje obumieranie raf
koralowych. Wzrost temperatury wód spowodował zanik 20% raf i
uszkodzenie kolejnych 20%. Ma to ogromne znaczenie ponieważ rafy są
siedliskiem 25% światowych gatunków morskich. Rafy chronią wybrzeża
przed falami sztormowymi, warunkują rozwój rybołówstwa i turystyki.
Energia słońca nagrzewa powierzchnię Ziemi. Ziemia oddaje ciepło, które
wraca do atmosfery w postaci promieniowania podczerwonego. Część tej
energii zostaje pochłonięta w atmosferze przez tzw. gazy cieplarniane.
Temperatura powierzchni Ziemi pozbawionej atmosfery utrzymywałaby się w
okolicy -17°C. Obecnie średnia temperatura na Ziemi wynosi +15°C. Tempo
wzrostu ilości gazów cieplarnianych (szczególnie dwutlenku węgla,
metanu i podtlenku azotu) w atmosferze powoduje jednak nadmierny wzrost
temperatury. Większość naukowców badających klimat uważa, że wpływ
człowieka na zmiany klimatu jest wysoce prawdopodobny. W 2007 roku
organizacja IPCC, dokonując syntezy wyników badań, opublikowała
kompleksowy raport w tej sprawie. W świetle dotychczasowych badań nie ma
innego wytłumaczenia wzrostu temperatury i koncentracji gazów
cieplarnianych w atmosferze. Z taką opinią panelu IPCC zgadzają się
m.in. naukowcy z NASA, chociaż to USA mają największą emisję szkodliwych
gazów cieplarnianych.
Cząsteczką, która ma największy wpływ na globalne zmiany klimatu jest
para wodna! Jej wpływ na globalne ocieplenie ocenia się na 37 - 70%.
Najbardziej znany jest jednak inny gaz - dwutlenek węgla (CO2). Chociaż
wpływa na efekt cieplarniany w mniejszym stopniu (9-26%), to zauważono
zwiększenie stężenia tego gazu w atmosferze począwszy od XVIII wieku - o
36% w stosunku do roku 1750. Jeszcze bardziej zwiększyło się stężenie
innego gazu cieplarnianego - metanu - aż o 149%. Jego wpływ na efekt
cieplarniany to 4-9%. Inne gazy cieplarniane to: ozon i tlenek azotu
(N2O). Na temat zmian klimatu istnieje wiele fałszywych przekonań, a
jednym z nich jest to, że skoro para wodna ma największy wkład w
globalne ocieplenie i jest jej najwięcej, to dlaczego by nie kontrolować
właśnie jej, a nie dwutlenku węgla.
Faktem jest, że dwutlenek węgla jest emitowany do atmosfery przez
spalanie węgla, gazu, wycinkę drzew i wiele innych procesów zależnych od
działalności człowieka. Nie jesteśmy w stanie kontrolować poziomu
stężenia pary wodnej, gdyż jest ona zależna przede wszystkim od
temperatury - im wyższa temperatura, tym więcej pary wodnej może się w
niej gromadzić. To z kolei powoduje samo napędzanie się procesu
globalnego ocieplenia, bo im więcej CO2, tym wyższa temperatura, czyli
także więcej cząsteczek wody w atmosferze, które znów zwiększają
temperaturę. Inaczej mówiąc, najlepszym sposobem na zmniejszenie ilości
pary wodnej w atmosferze jest zmniejszenie ilości dwutlenku węgla w niej
oraz innych gazów cieplarnianych emitowanych przez działalność
przemysłową, energetyczną i motoryzacyjną.
Najnowsze badania NASA z marca 20014 roku pokazują, że globalne
ocieplenie wciąż postępuje, pomimo małego spowolnienia procesu. Według
Drew Shindella z amerykańskiej agencji kosmicznej, Ziemia jest narażona
na około 20 procent większe ocieplenie, niż szacowane to było do tej
pory na podstawie obserwacji temperatury na powierzchni Ziemi w ciągu
ostatnich 150 lat. Dnia 9 marca 2014 Shindell opublikował w naukowym
czasopiśmie "Nautre Climate Change" badania, z których wynika, że
globalne ocieplenie postępuje. Jego wartość będzie o 20 procent większa,
niż szacowano to do tej pory. Poprzednich wyliczeń dokonano na
podstawie obserwacji temperatury na Ziemi w ciągu ostatnich 150 lat.
Teraz amerykańska agencja kosmiczna rozpoczyna pięć nowych projektów,
które mają poszerzyć wiedzę na temat zmian klimatu i środowiska na
Ziemi.
Drew Shindell podkreśla również wielkie znaczenie zawieszonych w
powietrzu cząstek, tzw. aerozoli, które przyczyniają się do globalnego
ocieplenia. Aerozole są produkowane zarówno przez źródła naturalne -
takie jak wybuchy wulkanów, pożary, aerozole morskie - i źródła związane
z działalnością człowieka: produkcja, transport samochodowy, energia,
rolnictwo. Stanowią jedno ze źródeł jąder kondensacji chmur.
Aerozole przyczyniają się do globalnego ocieplenia oraz efektu
chłodzenia. Te, które zawierają związki siarki, mogą rozpraszać światło
słoneczne w kosmos, powodując obniżenie temperatur. Naukowcy
podkreślają, że aby zrozumieć rolę emisji dwutlenku węgla w globalnym
ociepleniu, konieczne jest uwzględnienie wpływu aerozoli
atmosferycznych. Wiele badań wykazało, że półkula północna odgrywa
większą rolę w zmianie temperatury na Ziemi. Jednak ten fakt nie został
uwzględniony we wcześniejszych obliczeniach wpływu aerozoli
atmosferycznych na wrażliwość klimatu.
Na półkuli północnej aerozole są w większości wytwarzane przez
człowieka, ponieważ ta część naszej planety jest bardziej
uprzemysłowiona. Ponadto zdecydowana większość lądów znajduje się nad
równikiem. Ziemia, śnieg i lód są w stanie lepiej dostosowywać się do
zmian atmosferycznych niż oceany świata. Wiemy, że zanieczyszczenia
atmosferyczne są nierównomiernie rozłożone i istnieją dysproporcje
pomiędzy półkulami naszej planety. Nie braliśmy jednak wcześniej tego
pod uwagę. Naukowiec sugeruje, by w krajach na całym świecie powinny
zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, w obawie przed szkodliwymi
skutkami zmian klimatycznych.
Pamiętajmy, że jak ktoś wypisuje, że globalne ocieplenie to mit i
nieprawda, to ma za takie pisanie i trollowanie w internecie rzekomymi
opiniami dobrze płacone od koncernów, które najbardziej przyczyniają się
do powstania globalnego ocieplenia i duszenia ludzkości nadmiarem CO2.
Zaprzeczanie globalnemu ociepleniu to szwindel złośliwych i szkodliwych
koncernów (ich płatnych pachołków), które w pogoni za zyskiem zdolne są
do zniszczenia całej planety i ludzkości. Globalne ocieplenie jest
naukowo stwierdzalnym faktem, a dyskusyjnym jest jaka dokładnie jest
jego skala, jak szybko będzie efekt narastał i jak bardzo tragiczne
skutki spowoduje. Innym tematem do dyskusji jest jakie środki najlepiej
podjąć aby globalne ocieplenie powstrzymać czy przynajmniej ograniczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz