Stworzyli kamerę, łódź podwodną i zmieniali losy świata. 7 nieznanych, ale genialnych polskich wynalazców
Stworzyli kamerę, łódź podwodną i zmieniali losy świata. 7 nieznanych, ale genialnych polskich wynalazców Fot. Domena Publiczna
Polacy byli innowacyjni zanim to słowo było modne, czy w ogóle istniało w codziennym języku. Od wieków tworzyliśmy wynalazki w wielu dziedzinach, modernizowaliśmy wiele przemysłów, a niektóre nawet tworzyliśmy od podstaw. Rodzimi wynalazcy tworzyli rozwiązania, które wręcz odmieniły losy świata i jego wygląd.
 Wielu z was mogło słyszeć o Ignacym Łukasiewiczu, który był wynalazcą lampy naftowej, pionierem przemysłu naftowego. Będąc farmaceutą z wykształcenia, a z zamiłowania chemikiem i fizykiem, zbudował w 1856 r. pierwszą na świecie rafinerię ropy. Jego dokonania dały podwaliny dla całego biznesu naftowego.

Chociaż niektórym Łukasiewicz wydaje się być zapomniany, to jednak trzeba powiedzieć, że w Polsce stoi kilkanaście pomników i tablic go upamiętniających, poświęcono mu muzeum, a Politechnika Rzeszowska nosi jego imię.

Wielu innych badaczy, nie mniej wybitnych, nie miało tyle szczęścia. Chociaż mają pomniki, czasem ich imieniem nazywa się szkoły, czy instytuty, to częściej pamiętają o nich tylko historycy lub naukowcy z dziedzin, w których odnosili oni sukcesy. O naszych najlepszych wynalazcach warto przypomnieć, bo ich życiowe losy mogą inspirować współczesne innowacje w Polsce to nie tylko kwestia ostatnich lat.























Wielu z was mogło słyszeć o Ignacym Łukasiewiczu, który był wynalazcą lampy naftowej, pionierem przemysłu naftowego. Będąc farmaceutą z wykształcenia, a z zamiłowania chemikiem i fizykiem, zbudował w 1856 r. pierwszą na świecie rafinerię ropy. Jego dokonania dały podwaliny dla całego biznesu naftowego. Chociaż niektórym Łukasiewicz wydaje się być zapomniany, to jednak trzeba powiedzieć, że w Polsce stoi kilkanaście pomników i tablic go upamiętniających, poświęcono mu muzeum, a Politechnika Rzeszowska nosi jego imię.Wielu innych badaczy, nie mniej wybitnych, nie miało tyle szczęścia. Chociaż mają pomniki, czasem ich imieniem nazywa się szkoły, czy instytuty, to częściej pamiętają o nich tylko historycy lub naukowcy z dziedzin, w których odnosili oni sukcesy. O naszych najlepszych wynalazcach warto przypomnieć, bo ich życiowe losy mogą inspirować współczesne innowacje w Polsce to nie tylko kwestia ostatnich lat.

1. Józef Kosacki - inżynier, który przyczynił się do zwycięstwa Aliantów w II WŚ

Gdyby nie on, to II Wojna Światowa pochłonęłaby o wiele więcej ofiar, a tysiące ludzi wróciłoby do domu jako inwalidzi. Co więcej, wynalazek Kosackiego przyczynił się do szybszego zwycięstwa przez Aliantów. Nasz rodak stworzył bowiem pierwszy ręczny wykrywacz min.

Kiedy w 1939 roku wybuchła wojna, ten absolwent Politechniki Warszawskiej zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Po przegranej kampanii wrześniowej uciekł za granicę i ostatecznie jak wielu polskich żołnierzy wylądował w Wielkiej Brytanii.

Tam w 1941 r. wydarzył się wypadek, który bardzo poruszył por. Kosackiego. Na szkockiej plaży polski patrol wpadł na miny przeciwdesantowe, co spowodowało, że inżynier na nowo zajął się pomysłem, na który wpadł przed wojną w Polsce - wykorzystywanie fal radiowych do wykrywania metali pod ziemią. Po trzech miesiącach pracy powstał prototyp wykrywacza min. W tym samym czasie brytyjskie Ministerstwo Zaopatrzenia ogłosiło konkurs na urządzenie, które będzie wskazywało obecność śmiercionośnych pułapek.

Projekt Kosackiego wygrał z brytyjskimi propozycjami i bardzo szybko znalazł zastosowanie na polu bitwy. Pierwszy raz został użyty w 1942 r. w trakcie drugiej bitwy pod El-Alamein, która była jednym z punktów zwrotnych walk w trakcie całego konfliktu. Kosacki dobrowolnie zrzekł się praw patentowych do swojego wynalazku, za co dostał podziękowania od króla Jerzego VI. Po pewnych modyfikacjach wykrywacz był używany na polach walki aż do 1991 roku w Zatoce Perskiej i Iraku.

Inżynierowi udało się wrócić do kraju w 1947 roku, na zajmowane wcześniej stanowisko Kierownika Działu Wzmacniaków w Państwowym Instytucie Telekomunikacji. Od 1956 r. pracował w Instytucie Badań Jądrowych, jako Kierownik Działu Elektroniki. Przewodził nowatorskimi pracami nad wielokanałowymi analizatorami amplitudy i czasu. Zmarł w kraju w 1990 r. i został pochowany z pełnymi honorami wojskowymi na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

2. Kazimierz Prószyński – wynalazca kamery filmowej


Z początkami przemysłu filmowego kojarzeni są francuscy bracia Lumiere. Jednak nie oni byli pierwsi, o czym często sami przypominali. "Panowie, stoi przed wami pierwszy człowiek w kinematografii, ja jestem dopiero drugi" - powiedział o Prószyńskim Ludwik Lumiere podczas posiedzenia Francuskiej Akademii Nauk.

Prószyński był prekursorem nie tylko polskiej, ale także światowej kinematografii. Konstruował pionierskie aparaty kinematograficzne i kamery filmowe. W 1894 roku stworzył pleograf - jedno z pierwszych urządzeń na świecie do wykonywania zdjęć i projekcji filmowych. Miał pecha, że Francuzi mieli więcej pieniędzy.

To jednak nie wszystko, w 1909 r. opatentował we Francji aeroskop - pierwszą mobilną kamerę do wykonywania zdjęć bez statywu. Już po roku była produkowana na skalę masową w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Jego kamera miała niebagatelne znaczenie dla rozwoju przemysłu kinematografii. Zanim powstała, zdjęcia można było wykonywać tylko z jednego miejsca, a ewentualne przeniesienie całej aparatury wymagało pomocy asystentów.

Tymczasem aeroskop Prószyńskiego ważył znacznie mniej, bo tylko kilka kilogramów. Operator mógł robić zdjęcia w dowolnym miejscu i czasie, za jego pomocą wykonano pierwsze zdjęcia lotnicze i konne! To spowodowało, że urządzenie było wykorzystywane przez Brytyjczyków podczas I WŚ.

Prószyński na swoim koncie ma znacznie więcej wynalazków w dziedzinie kinematografii, na pełną listę nie starczyłoby miejsca. Kazimierz Prószyński został zamordowany przez Niemców w końcowym okresie II WŚ - 13 marca 1945 roku w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. W wieku 70 lat stał się ofiarą niemieckiego programu eliminacji polskiej inteligencji.

3. Jan Szczepanik – „polski da Vinci”

Takimi przydomkami określano Szczepanika, który urodził się w 1872 roku i na początku pracował jako wiejski nauczyciel. Fascynował Marka Twaina, który napisał o nim dwa artykuły i specjalnie przyjechał do Polski po to by zobaczyć jego laboratorium.

Polak był technicznym samoukiem, a jednocześnie autorem ponad 50 wynalazków i kilkuset opatentowanych pomysłów w dziedzinie tkactwa, fotografii barwnej i... telewizji. Pierwsze innowacje wprowadzał w przemyśle włókienniczym. W dużym uproszczeniu, jego pomysły znacząco skracały i upraszczały proces produkcji tkanin i obniżały ich koszt. Cieszył się ogromnym zainteresowaniem producentów z Niemiec, Austrii, Anglii i Stanów Zjednoczonych.

Przydomek "polski da Vinci" nie był bezzasadny. Szczepanik był bowiem bardzo wszechstronnym wynalazcą. Opatentował telektroskop, urządzenie służące do przesyłania na odległość ruchomego obrazu kolorowego wraz z dźwiękiem. To był 1897 rok. Amerykański uczony Albert Abramson uznał Szczepaniaka z jedną z trzech osób, które w istotny sposób przyczyniły się do powstania telewizji.

Na tym jednak nie spoczął. Stworzył system kolorowej fotografii i światłoczuły papier barwny, metodę, którą później wykorzystywały takie przedsiębiorstwa jak Kodak czy Agfa. Do tego m.in. film dźwiękowy i silnik elektryczno-chemiczny. Pełna lista jego osiągnięć, podobnie jak w przypadku Prószyńskiego, jest znacznie dłuższa.

Równocześnie razem z innym Polakiem, Kazimierzem Żegleniem, wpadł na pomysł kamizelki kuloodpornej. Żegleń przetestował swój projekt na samym sobie, ale Szczepanik zyskał większą sławę po tym jak kamizelka jego projektu uchroniła przed śmiercią w zamachu Alfonsa XII - hiszpańskiego króla. Dostał nawet za to państwowe odznaczenie od władcy. Kiedy to samo chciał uczynić car Mikołaj II odmówił odebrania orderu z pobudek patriotycznych. Car i tak chciał go wynagrodzić, więc podarował mu złoty zegarek wysadzany brylantami.

4. Stefan Drzewiecki – wynalazki pod wodą i w powietrzu

Drzewiecki urodził się w 1844 r. i był inżynierem, wynalazcą, pionierem żeglugi podwodnej i lotnictwa. Brał udział w powstaniu styczniowym. Swoje pierwsze wynalazki zaprezentował na Wystawie Wiedeńskiej w 1872 r. Dwa z nich nagrodzono, były to regulator silników parowych i hydraulicznych oraz cyrkiel do przekrojów stożkowych.

Wiedeń był punktem zwrotnym w jego karierze z powodu innego wynalazku - dromografu służącego do automatycznego kreślenia kursu płynącego statku. Zwrócił on uwagę rosyjskiego Wielkiego Księcia Konstantego. Miał on podejść do polskiego uczonego i powiedzieć: „Mianuję pana członkiem i doradcą Komitetu Technicznego Marynarki Rosyjskiej z uposażeniem 500 rubli miesięcznie. Proszę też złożyć kosztorys na wykonanie dromografu, odpowiednia kwota zostanie panu wypłacona po przyjeździe do Petersburga". Drzewiecki przystał na propozycję i wyjechał do Rosji.

W swoim czasie Drzewiecki najbardziej zasłynął jednak jako konstruktor łodzi podwodnych. W 1877 r. zaprezentował pierwszą jednoosobową łódź napędzaną siłą ludzkich mięśni. Pracując przez kolejne 15 lat dla rosyjskiej marynarki wojennej, niemal co roku prezentował coraz to nowsze rozwiązania i modele o większej wyporności. M.in. stworzył pierwszy okręt czteroosobowy, a w 1888 r. jednostkę o napędzie elektrycznym. Jako pierwszy wykorzystał peryskop, a w roku 1883 zbudował pierwszą w dziejach łódź podwodną z napędem elektrycznym, wykorzystującą akumulatory. Pomiędzy 1877 r. a 1892 r. pod jego kierownictwem zbudowano 50 czteroosobowych okrętów podwodnych.


Drzewiecki zdecydował się jednak na opuszczenie posady, bo Rosja nie mogła pozwolić sobie na sfinansowanie wszystkich jego projektów. W 1892 r. powrócił do Paryża, w którym przebywał krótko po klęsce powstania. Tam stworzył projekt wyrzutni torped na sprężone powietrze, które zostały wprowadzone przez marynarki Rosji i Francji w 1901 r.

To nie wszystko, bo pod koniec XIX wieku Drzewiecki skierował swoje zainteresowania ku powietrzu i zaczął zajmować się aeronautyką, czyli nauką o lotnictwie. Na tym polu miał równie szerokie osiągnięcia. Był prekursorem teorii napędów śmigłowych, jego prace spotykały się z uznaniem uczonych, a za dzieło o tytule "Ogólna teoria śmigła" został nagrodzony przez francuską Akademię Nauki w 1920 r. Nie był tylko teoretykiem, ale konstruował także praktyczne rozwiązania. W 1913 r. powstał aeroplan "Drzewiecki", który był dowodem na prawdziwość jego teorii. Pierwszy tunel aerodynamiczny we Francji został zbudowany na skutek jego działań.

5. Józef Hoffmann – wynalazca czerpiący inspiracje z muzyki

Z zawodu pianista i kompozytor, pierwsze koncerty dla warszawskiej publiczności dawał już w wieku ośmiu lat. Firma Steinway uznała go z jednego z najwybitniejszych muzyków grających na ich instrumentach, zresztą specjalnie dla niego zbudowano fortepian o węższej klawiaturze dostosowanej do drobnych dłoni muzyka.

Tytuł wybitnego, a czasem i najwybitniejszego, przyznawali mu także krytycy i koledzy po fachu. Rachmaninow zadedykował mu jeden ze swoich koncertów, ale Hoffmannowi nie przypadł do gustu i nigdy go nie zagrał.

Z zamiłowania Hoffman był wynalazcą, stworzył około 100 urządzeń, z czego ponad 70 opatentował. Sporo z nich dotyczyło jego zawodowego życia i wynikało z codziennych potrzeb. To on wpadł na pomysł podwyższanego stołka do fortepianu, czy kilku rozwiązań technicznych.
Czasem słychać o nim dlatego, że był twórcą wycieraczek do samochodowych szyb, które zostały zainspirowane pracą metronomu. Do tego stworzył amortyzatory pneumatyczne dla samochodów i samolotów. Jakby tego było mało miał patent na piec na ropę naftową, wpadł na pomysł zegara elektrycznego, spiralnej grzałki, a także… spinacza biurowego.

6. Jan Czochralski – bez niego nie byłoby współczesnej elektroniki

Jego nazwisko pada najczęściej w światowej literaturze. Profesor Jan Czochralski był autorem lub współautorem ponad 120 publikacji naukowych, wielu wynalazków i patentów. Największy rozgłos przyniosło mu opracowanie technologii wytwarzania monokryształów. Na początku była tylko ciekawostką, zaś dziś bez niej świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Czochralski to człowiek, któremu zawdzięczamy praktycznie całą elektronikę. Bez niego nie byłoby komputerów, smartfonów, kuchenek mikrofalowych, zegarków kwarcowych, telewizorów.
Chociaż jego odkrycie spowodowało rewolucję na całym świecie, a jego dokonania były omawiane w wielu publikacjach, to przez długie lata w Polsce miał status persona non grata. Nawet po śmierci w 1953 r. Jego nazwiska nie wymieniano w encyklopediach, a środowisko naukowe wykluczyło go z ze swojego grona. Powodem była rzekoma współpraca z niemieckim okupantem w czasie II WŚ.

Chociaż w czasie wojny prowadził za zgodą niemieckich władz zakład badań materiałów, co mu później tak gorliwie zarzucano, to dawał on ochronę wielu pracownikom uczelni. Było w nim zatrudnionych także wielu żołnierzy Armii Krajowej, wykonywano prace dla podziemia, a sam Czochralski sabotował produkcję dla Wermachtu i składał meldunki AK.

Dzięki niemu ludzie unikali śmierci w obozach koncentracyjnych, z rąk gestapo wyciągnął około 30-50 osób. Jednak nie mógł odeprzeć za życia oskarżenia o współpracy z okupantem, bo jednocześnie oznaczałoby to ujawnienie działań konspiracyjnych w Armii Krajowej. To z kolei groziło poważnymi konsekwencjami ze strony UB. W ostatnich latach poczyniono starania, by przywrócić jego dobre imię, był nawet patronem 2013 roku, jednak naszym zdaniem wciąż jest o nim zbyt cicho.

7. Jacek Karpiński – geniusz, który pasł świnie

W naszym subiektywnym zestawieniu jest wielu ludzi, którzy mieli w swoich życiach poważne epizody, jak wojenna zawierucha czy powstania - ale i tak wszyscy mogli realizować swoje pomysły. Dlatego chyba najtragiczniejszy z tej perspektywy wydaje się los Jacka Karpińskiego, któremu przypadło pracować w PRL-u.

Po wojnie był prześladowany za działalność w Armii Krajowej i udział w powstaniu warszawskim, ale mimo wszystko udało mu się zdobyć tytuł magistra inżyniera. Na polu inżynierii odnosił wiele sukcesów, ale największe dokonania miał w dziedzinie konstrukcji komputerów.

W 1970 r. zbudował K-202, pierwszy polski mikrokomputer, urządzenie to miało dostęp do 8MB pamięci, co było nieosiągalne dla ówczesnych modeli. K-202 pracował z szybkością miliona operacji na sekundę - tego rekordu nie udało się pobić innym maszynom przez 10 lat. Mówiąc wprost, komputer Karpińskiego był lepszy niż pierwsze amerykańskie pecety produkowane dekadę później. Jego komputer był naprawdę przełomowy, ponieważ dało się do niego podłączyć kamerę, ekran, drukarkę, dalekopis, radar.
To wszystko powodowało, że nadawał się do prac biurowych i inżynierskich zastosowań. Władze początkowo były zainteresowane projektem, ale potem go odrzucono. Spowodowało to, że finansowania Karpiński wraz z zespołem szukał w Wielkiej Brytanii.

Gdyby Karpiński urodził się na zachodzie, jego historia mogłaby wyglądać zupełnie inaczej - może nawet podobnie do tej Billa Gates'a czy Steve'a Jobsa. Polak miał jednak pecha, zmuszony przez szykany administracji w 1978 roku zajął się hodowlą drobiu i świń pod Olsztynem. Kilka lat później udało mu się wyemigrować do Szwajcarii, gdzie stworzył robota sterowanego głosem, czy Pen-Readera - skaner z oprogramowaniem, który umożliwiał wczytywanie i czytanie tekstu linijka po linijce. Po zmianie ustrojowej wrócił do kraju, jednak nie udało mu się odnieść komercyjnego sukcesu. Zmarł w 2010 roku w wieku 83 lat.