Nasza Galaktyka jest pierwotną świadomością, ma swoją osobowość, swoją inteligencję i jest żyjącą - jak wszystko - istotą. To koncept, z którym nie wszyscy się jeszcze oswoili, ale nawet na poziomie dziś dostępnych danych naukowych można taki stan rzeczy potwierdzić. Świadomość pierwotna - Stwórca - Jedność - pozwolił swoim cząstkom - galaktykom - na doświadczenie separacji, by móc się tą drogą doświadczać. Stąd możemy mówić o osobowości i inteligencji galaktyki, albowiem są to atrybuty czasowego oddzielenia od Jedności.
Nasze obecne zdolności "paranormalne" osiągają szczyt swoich możliwości. Jeden z badaczy na których Wilcock się powołuje, który badał przez 25 lat tzw. ludzkie "zdolności paranormalne" poczynił takie spostrzeżenie, że w momencie, gdy znajdujemy się na powierzchni naszej planety w miejscu, które w danym momencie jest niejako "w opozycji" do centrum naszej Galaktyki (domyślam się, że chodzi o zrównanie miejsca obserwatora, środka Ziemi oraz środka Galaktyki) wówczas nasze zdolności paranormalne zwiększają się o około 400%. Wilcock zauważa, że zamykający się właśnie cykl precesji Ziemi ustawia całą naszą planetę w podobnej "opozycji" do centrum Galaktyki, co może skutkować masowym wzrostem zdolności parapsychologicznych jej mieszkańców - w skali globalnej. Co zresztą ma miejsce, jeśli się rozejrzeć dookoła.
Nasze życie jest determinowane różnymi cyklami - także cyklami makrokosmicznymi. Różne badania przywołują cykl 62 milionów lat, ale też i cykl 25 - 26 milionów lat oraz inne okresy czasu, które w jakiś ciekawy sposób korespondują z szacowanym przez współczesną naukę okresem 250 milionów lat obiegu naszej Galaktyki wokół jej Centralnego Słońca. Oczywiście wszelkie próby określenia tych cykli bazują na zapisach kopalnych. Rzecz w tym, że te zapisy pokazują, że na granicy tych wielkich cykli WSZYSTKO ulegało totalnej i gwałtownej przemianie. I dotyczy to zarówno warunków fizycznych, które kształtowały się na powierzchni naszej planety, jak i gwałtownej przemiany form życia, która na granicach owych cykli następowała.
Innymi słowy wydaje się, że przemiany przypisane do końca wielkich kosmicznych cykli nie są - z naszego punktu wiedzenia - ewolucyjnymi, lecz gwałtownymi. I wcale nie musi to zaskakiwać, biorąc pod uwagę chociażby spopularyzowany mocno w sieci eksperyment przekształcenia DNA żaby w DNA salamandry, którego dokonali rosyjscy naukowcy za pomocą laserowej projekcji DNA salamandry na zapładniane jajeczko żaby. Przemiana DNA dokonała się natychmiastowo, w ramach jednego pokolenia z jajeczka żaby zrodziła się salamandra, która nie wykazywała żadnych cech genetycznych swojego żabiego pierwowzoru.
Wiemy już, że strukturą opisującą podstawowe prawa kierujące życiem całego kosmosu jest geometria, a właściwie święta geometria. Ta sama geometria obowiązuje na poziomie małych organizmów oraz całego Uniwersum. Więc jeśli możliwe są kwantowe, skokowe przemiany na poziomie dla nas dostrzegalnym, to są też możliwe na poziomie kosmicznym.
Wiemy też, że nasze DNA przechodzi gwałtowną przemianę. Badacze tematu zwracają uwagę na to, że DNA człowieka z przed 5 000 lat jest dużo bliższe w swej budowie DNA człowieka pierwotnego, niż naszemu DNA współczesnemu. To ukazuje pewną rewolucyjną koleinę, w które się znajdujemy TERAZ. Dotyczy to także naszej świadomości - nie tylko globalnego wzrostu inteligencji, ale przede wszystkim zdolności do abstrakcyjnego myślenia.
Jak czytasz The Law of One to odnajdujesz tam informacje o 12 podstawowych archetypach ewolucji, poprzez doświadczenie których musimy przejść. Nasza Galaktyka ma swoją świadomość zaś ekspresją tej świadomości jest życie, w tym ludzkie ciało. Podróż przez owe archetypy jest doświadczeniem nie do pominięcia i my teraz także jesteśmy w takiej archetypowej podróży.
Jak popatrzysz na filmy Hollywood, to tak naprawdę one wszystkie się rozgrywają wokół takich archetypowych sytuacji. Bez względu na to, czy jest to komedia, czy kino akcji.
Archetypem czasów obecnych jest Hero - Bohater. Typowy zestaw to Hero, który musi się skonfrontować ze swoim wrogiem - archetypowym Nemezis - które zresztą jest formą ekspresji jego ego. Ważnymi elementami tej konstrukcji jest z jednej strony - potrzeba zaspokojenia przez Bohatera głęboko satysfakcjonujących go potrzeb, z drugiej zaś konieczność przekroczenia swoich ograniczeń w konfrontacji z Nemezis - emanacją cienia. Towarzyszy temu jakaś forma inicjacji oraz konieczność odpowiedzenia sobie na pytane, czy na pewno taką drogą chcę podążać?
W pokonywaniu tej drogi pomaga nam nasze Wyższe Ja. Nasze Wyższe Ja tak naprawdę jest niczym innym, jak nami samymi z przyszłości. Ponieważ czas jest linearna ułudą tylko dla nas, to nasze Wyższe Ja, które już wie, jak się potoczą nasze losy (bo jest nami z przyszłości) stara się nami sterować tak, byśmy z jednej strony jak najpełniej przeżyli nasze życie, a z drugiej, byśmy spełnili nasz zamiar przeżycia odpowiedniego zestawu doświadczeń, które są nam potrzebne na drodze naszej kosmicznej ewolucji samopoznania. Musisz pamiętać, że Wyższe Ja bezwzględnie używa Twojego ciała jako wehikułu doświadczenia, więc nie dziw się, że w koszyku tych doświadczeń są także urazy, wypadki, czy śmierć.
Pojawiły się też ciekawe badania nad reinkarnacją. Dr. Ian Stevenson oraz inni badacze dokonali badań porównawczych zawartości informacyjnej wspomnień karmicznych 4 000 przebadanych osób - z możliwymi do odtworzenia danymi historycznymi. Korelacje były szokujące - potwierdzały się osoby, imiona, daty, miejsca i okoliczności. Ciekawym eksperymentem było też zastosowanie policyjnej techniki odtwarzania wyglądu twarzy w 3D na podstawie komputerowej analizy czaszki - ukazała one szokujące podobieństwa pomiędzy wyglądem obecnego i poprzednich wcieleń tej samej duszy.
DISCLOUSURE nadchodzi
Temat Disclousure (czyli ujawnienia obecności ET na Ziemi i poza nią) jest już poza kontrolą sił, które starają się do niego nie dopuścić. Barack Obama mówi o eksploracji Marsa i jego księżyców. Buzz Aldrin potwierdza konsekwentnie, że na Phobosie znajduje się MONOLIT (2001 Odyseja Kosmiczna…). Phobos to jeden z księżyców Marsa - tajemniczy obiekt na temat którego Richard Hoagland napisał ostatnio wiele ciekawych wiadomości. Przede wszystkim Hoagland uzyskał dostęp do informacji, którymi dysponuje ESA (European Space Agency), które pochodzą z ostatnio dokonanego przelotu jednej z sond w bezpośredniej bliskości Phobosa. A te informacje są rewelacją. Phobos już samym swoim wyglądem daje dużo do myślenia i wzbudza wątpliwości, czy aby jest naturalnego pochodzenia. Natomiast pomiary dokonane w czasie ostatniego przelotu wskazują na to, że jest on całkowicie sztucznym tworem. I ma w swoim wnętrzu sześcienną "komnatę" szacowaną na około pół mili średnicy. Czy jest obiektem porzuconym, czy działającym, tego nie wiemy. Wiemy, że w 1989. Rosjanie wysłali sondę, która miała go zbadać i ta sonda została stracona. Nie wiadomo, czy za sprawą usterki, czy aktywności Phobosa, czy też za sprawą "obcych". Rosjanie twierdzą, że na chwilę przed utratą łączności z sondą uzyskali dane wskazujące na obecność niezidentyfikowanego obiektu w bezpośrednim sąsiedztwie sondy i Phobosa.
W każdym bądź razie konkluzja ESA jest taka, że Phobos nie jest obiektem naturalnym. Istnieje silna rywalizacja między NASA i ESA. NASA jest całkowicie zależna od frakcji Rockefellerów w USA. ESA nie. ESA zamierza ogłosić swoje wyniki już w niedługiej przyszłości - jeszcze w bieżącym roku. NASA jest ostatnim bastionem uniemożliwiającym pełne UJAWNIENIE.
Barack Obama jest główną postacią dramatu, która właśnie przechodzi przez taki archetypowy proces rozpoznania swojego Nemezis i konfrontacji z nim. Z całego środowiska alternatywnie myślących i publikujących ludzi (z kręgu tych, których publikujemy na "Schodach") niewiele osób publicznie wsparło Obamę w jego działaniach, ale są wśród nich David Wilcock i Richard Hoagland. Wilcock potwierdza swoją wiarę w Obamę. Zwraca uwagę na to, że w skutek jego działań dziś już świadomość roli Wall Street, Federal Reserve i całego kartelu bankowego w obecnym światowym kryzysie jest powszechnie znana. I nikt normalny nie będzie płakać nad ich likwidacja. Zwraca też uwagę na fakt rozprawy z Goldman Sachs, która się toczy w ostatnich dniach i tygodniach. Twierdzi, że Goldman Sachs jest głową hydry, która wykreowała całą tę chorą otaczającą nas kryzysową rzeczywistość. Odnosi się też do śmierci Kennedy'ego oraz do zamachów 9/11 twierdząc, że to były przykłady dwóch kategorycznych komunikatów ze strony sił cienia, by nie wnikać za kurtynę. I twierdzi, że Obama musi prowadzić swoją być może wieloznaczną politykę, by poradzić sobie z siłami cienia….
Wilcock potwierdza też świadome działanie ciemnych sił którego skutkiem są ostatnio nagminne kataklizmy - od trzęsień ziemi, poprzez tsunami aż po wulkany i sugeruje, że w tych wydarzeniach istotną odgrywa rolę HAARP oraz inne satelitarne technologie, do których mają dostęp tzw. Illuminati, jeśli już zgodzić się na skrót myślowy utożsamiający ich z siłami ciania. Ale dysponują nimi także - w kategoriach państwowych - Rosja, Chiny, Japonia i USA - i to pomiędzy nimi odbywa się rozgrywka, której nie jesteśmy świadomi.
Przewidywania
David kończy swoją nową książkę. Wśród rozlicznych tematów, które mają się w niej zawrzeć ma tam też być kompilacja różnego rodzaju przepowiedni i przewidywań dotyczących przyszłości naszego świata. Wilcock twierdzi, że ogromna większość znanych mu tekstów odnosi się w ten czy inny sposób do końca cyklu precesji i przez to także - mniej lub bardziej bezpośrednio - do roku 2012. Stawia tezę, że większość znanych nam przepowiedni jest odbiciem przekazów Zoroastrianizmu (Zaratusztrianizmu), gdzie jest zapowiedź ognia, który ma dokonać oczyszczenia naszej cywilizacji u progu nowej epoki i na końcu starej. Ten ogień ma inaczej potraktować sprawiedliwych, a inaczej nieprawych… David stawia jednak tezę, że wszelkie interpretacje apokaliptyczne mają swoje źródła w tym, że prorocy w swoich wizjach dochodzili do "ściany ognia" i nie umieli przeniknąć wizją DALEJ, poza tę ścianę. A interpretowanie jej w kategoriach apokaliptycznych jest tylko jedną z możliwych interpretacji. Wszak jest też wiele zapowiedzi Złotej Ery, która ma nastąpić po owym oczyszczeniu, które nas czeka na końcu dni Starego Świata…
Wilcock mówi o różnych ujęciach kwestii "ciągu dalszego". Jedną z nich jest doktryna "trzech dróg"
1. dla spolaryzowanych negatywnie (STS - Service To Self - Służyć Sobie)
2. dla spolaryzowanych pozytywnie (STO - Service To Others - Służyć Innym)
3. droga środka (bez przewagi STS ani STO)
Wszystkie ona prowadzą do tzw. czwartej gęstości (obecnie doświadczamy trzeciej gęstości), także dla tych, którzy są negatywnie spolaryzowani. Docelowo, zdaniem Davida, dążymy do szóstej gęstości, gdzie już nie ma miejsca na negatywną polaryzację, ale do tego szóstego poziomu - jest. I kwestia wyboru pomiędzy każdą z tych trzech dróg jest kwestią indywidualną. Przychyla się też do koncepcji równoległych rzeczywistości (Ziem), na których odnajdą się ci, którzy wybiorą daną drogę. Innymi słowy skłania się ku koncepcji, że po prostu w zależności od naszego poziomu świadomości i rozwoju własnego znajdziemy się na tej Ziemi, która będzie temu odpowiadać, zaś ludzie, którzy się odnajdą na "innej Ziemi" po prostu znikną z naszego planu widzenia.
Istoty z szóstej gęstości zasadniczo mają się tak opiekować Ziemią, byśmy jej nie zniszczyli i to jest granica ich nieinterwencji w naszą czasoprzestrzeń. Wszelako, zauważa Wilcock, istoty owe dopuściły do zniszczenia atmosfery na Marsie, gdzie uprzednio toczyło się życie zakończone katastrofą wojenną i dopuściły do zniszczenia planety, po której pozostał nam znany pas asteroidów (Madruk…). Więc nie jest tak, że możemy spocząć na laurach i założyć, że oni wszystko za nas załatwią.
Pytany o koncepcje Zachariasza Sitchina zwraca uwagę, że jego zdaniem poza Annunaki i Reptylianami w rozwój wydarzeń na Ziemi włączyła się jeszcze jakaś inna siła, która dokonała czegoś, co Wilcock nazywa "major upgrade", czyli "wymiana systemu operacyjnego na lepszy", której istotą było aktywowanie szyszynki w naszym mózgu. Szyszynka, czyli stargete każdego z nas jest obecnie cywilizacyjnie stłumionym gruczołem, który przejawia szczątkową aktywność, ale ma się aktywować właśnie w tych czasach przełomu, w których żyjemy. By opisać jej możliwości David przywołuje cytat z jednego z badaczy szyszynki, który ponoć powiedział, że gdybyśmy umieli wykorzystać choć 1/4 możliwości i potencjału naszej szyszynki, to "moglibyśmy zoomować wszechświat w dowolnym jego fragmencie naszą świadomością". Aktywacja szyszynki ma w nas uruchomić takie możliwości, że nasi iluzoryczni "władcy i stworzyciele" - reptylianie - nie będą mogli się wydostać poza kontinuum czasowo-przestrzenne, poza którym my się znajdziemy z naszą aktywowaną szyszynką.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć rozwoju wydarzeń, które nastąpią PO - jakkolwiek symbolicznie rozumianej - dacie 2012. Rzecz w tym, że do tego momentu wszelkie możliwości wglądu - zarówno naszego jak i istot wyższych - są ograniczone. Albowiem nasza dotychczasowa rzeczywistość jawi się w postaci nieskończonej ilości warstw czasu, które są przypisane do różnych wariantów możliwych zdarzeń. Znane słowo SINGULARITY (OSOBLIWOŚĆ) używane przez wielu w odniesieniu do tego, co ma się zdarzyć na końcu czasów oznacza ten moment, w którym wszystkie te warstwy czasu ulegną scaleniu. I dopiero wtedy się skrystalizuj przyszłość ale…. i przeszłość! Innymi słowy to właśnie SUMA owych świadomości i czynów, która dotąd była rozbita na owe nieskończone warstwy czasowe ukonstytuuje nową rzeczywistość, która określi WSZYSTKO. A ponieważ linearność czasu jest tylko nam daną iluzją, to owo WSZYSTKO dotyczy tak samo przyszłości, jak i … przeszłości! Tak więc w momencie owej OSOBLIWOŚCI może się okazać, że Atlantyda nie zatonęła, że atmosfera na Marsie nie spłonęła, że Madruk się nie rozpadł… i że wszystkie te dramaty historyczne, do których mamy jakiś cząstkowy dostęp świadomością - one się NIE WYDARZĄ… Smile
David Wilcock - jedna z barwniejszych postaci w nurcie tych, którzy postanowili swoje życie podporządkować badaniom i praktyce kształtowania rozwoju naszej świadomości. Obok Drunvalo Melchizedeka, Projektu Camelot, Grahama Hancocka, Richarda Hoaglanda, Alexa Colliera i plejady wielu innych nie wymienionych tutaj nazwisk jego postać, a właściwie jego dociekania wraz z jego stroną internetową Divine Cosmos (Boski Kosmos) wpisują się w panteon najbardziej kontrowersyjnych i zarazem otwierających świadomość treści publikowanych w sieci czy w postaci książek i filmów.
Wilcock jest "posądzany" o bycie reinkarnacją Edgara Cayce'go. Aczkolwiek sam ma do tego zdrowy stosunek i poza współautorstwem książki, w której jego co-autor analizuje podobieństwa pomiędzy nim - Wilcockiem a Cayce'm - nie obnosi się z tym pomysłem i nie identyfikuje się z tą tezą.
Wilcock obecnie kończy swój sztandarowy film pt. Convergence oraz swoją flagową książkę, która ma się ukazać jesienią bieżącego roku.
Jeśli chcesz się dowiedziec więcej odwiedź jego stronę Divine Kosmos.
Rozmowa, której luźny transkrypt znajduje się powyżej miała miejsce 18 kwietnia 2010 w CO-CREATOR RADIO NETWORK
Transkrypt popełnił: Andreas
Zdjęcie: David Wilcock
Całego wywiadu (po angielsku) możesz posłuchać w naszym KINIE (anglojęzycznym).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz