Kulminacją duchowego egoizmu jest duchowy narcyzm. Jest to
już bardzo solidne ego, tak utrwalone, że już patologiczne…
a to, że narcyzm jest zaburzeniem patologicznym, wie każdy
psychiatra.
Niestety, ten sam problem dotyczy nie tylko ludzi świeckich,
ale w naszych czasach również duchowych narcyzów. Mają tą
już swoją niezachwianą wiarę we własne perspektywy, wiedzę,
doświadczenia, że już wszystko wiedzą, wszystko potrafią i
nie zdają sobie nawet sprawy, że bywają wielkim zagrożeniem
dla innych ludzi. Przede wszystkim narcyzm zaczyna się od
materializmu, mam tu na myśli biznesy duchowe, które nie są
tak naprawdę duchowe… to pułapka do służenia własnemu ego… i
taki człowiek jest bardzo szybko sprowadzony na boczny tor.
Wykorzystuje swoje ego na ścieżce duchowej, aby być
niezniszczalnym, a to jest już duchowy narcyzm.
Wielu takich ludzi uzurpuje sobie dostęp do duchowych
przewodników… aniołów czy jeszcze innych z górnej półki
mistrzów i o dziwo zdarza się tak, że szybko ich dostają,
bynajmniej tak to przedstawiają w celu samo wywyższenia się,
co czyni ich duchowe praktyki bardziej wiarygodne… i
rejestrują swoje biznesy i umieszczają w internecie i w
gazetach swoje propozycje, aby naprawiać cudze życie,
prowadzić innych swoją drogą.
Nie chcę okazywać tym osobom pogardy, bo wiem, że jeszcze
nie dorośli do wyższych poziomów. Przede wszystkim brak im
współczucia, a tak nadmuchane ego może prowadzić do nadużyć.
Inna sprawa, że takie jednostki przychodzą z 4 wymiaru i to
jest ich głównym celem życia.
Ja też wiem, że dla wielu ludzi jest to łatwy kawałek
chleba, szczególnie jak zapoznaję się z ich cennikami. I tak
właśnie ukuł się nam obecnie duchowy biznes i duchowy
materializm. I tak mamy szerokie i różnorodne przypadki
duchowych specjalistów... i teraz ty człowieku spróbuj
zgadnąć, który z nich jest właściwym, a który fałszywym
prorokiem?
Niestety rzeczywistość jest taka, że my ludzie nie jesteśmy
doskonali, jesteśmy tutaj, aby nadal praktykować, ćwiczyć
szczerość wobec siebie, chronić się przed duchowym egoizmem,
narcyzmem… a przede wszystkim uczyć się pokory.
A już najbardziej mnie przeraża, kiedy ludzie i to mający
się za “bardziej wzniesionych duchowo” nazywają się bogami…
ubierają się w boskie insygnia jeszcze za swojego życia i
obwieszczają światu własne moce… ale czy naprawdę posiadają
już w sobie te wszystkie dary i talenty? A może tylko
ubierają swoje fałszywe szaty i tak zwodzą ludzi?
Im bardziej opieramy się na ego, tym dalej jesteśmy od
świadomości światła, która wychodzi poza Jaźń… przebywając w
ego równocześnie oddzielamy się od Prawdziwej Boskości, od
tego, co próbujemy tu na Ziemi zaprezentować, to jest
egocentryczny kompleks boga… a to jest już jeden krok do
utopienia się w całkowitej ciemności.
I taką sytuację my obecnie przerabiamy na świecie… żyjemy w
ziemskim piekle, właśnie jesteśmy skrzywdzeni przez takie
osoby. To jest droga do pozbawienia się całkowicie światła w
sobie… nie chcemy cierpieć, więc robimy wszystko, aby żyć w
radości, miłości, dobrobycie, a jaki mamy dzisiaj tego
rezultat? Co mamy dzisiaj na świecie? Mocno nieszczęśliwych
i skrzywionych wokoło nas ludzi.
A Prawda
jest taka, Istoty Świetliste nawet nie próbują nawiązać
kontaktu z osobami, które mają o sobie aż tak wysokie
mniemanie. Nie chcą, aby człowiek na Ziemi przejawiał
kompleks boga. Takiej osobie brak pokory, co nie pomaga
takiemu człowiekowi w jego dalszym wzniesieniu, a przecież
po to jesteśmy na tej Ziemi. A człowiek na tej drodze musi
cały czas rozwijać cechy pokory. Bez pokory nasze wybujałe
ego nie pozwala nam skupić się na własnym wnętrzu, dlatego
trudno też znaleźć wzloty i wewnętrzną mądrość.
A bez wewnętrznej mądrości nie można wyraźnie czuć,
rozeznawać, jasno myśleć… jak już z góry uważamy się za
Boga. Jak można pracować z własnym cieniem… a podróż duchowa
to nie tylko droga do światła pełnego blasku i chwały, skoro
jesteś na Ziemi, to przede wszystkim podróż do
najciemniejszych zakamarków swojej własnej psychiki.
Przede wszystkim musimy ujeździć swoje wewnętrzne demony, a
to jest głęboka i potężna ziemska robota. I trzeba zdać
sobie sprawę, aby zapobiec takiemu duchowemu egoizmowi i
narcyzmowi… i dowiedzieć się więcej jak dotrzeć do własnych
cieni…
… a dzisiaj co widzę? Właśnie ci “bogowie” zajmują się tylko
duchowymi wyżynami, a gdzie widzą opór ze strony innych,
mówią wyniośle “zostawiamy ich na pastwę losu, niech sobie
czynią, co chcą, my jesteśmy lepsi od nich”. Czy tak
naprawdę postępował Jezus Chrystus i po to na ten świat się
fatygował? I pytanie, w czym są lepsi, kiedy zostawiasz w
potrzebie członków własnej rodziny, przyjaciół i innych
zagubionych ludzi, którzy właśnie wpadają w takie duchowe
pułapki?
A ja ci mówię człowieku, ty jeszcze się nie nadajesz na
duchowego przewodnika dusz.
Vancouver
26 Apr. 2021
WIESŁAWA
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz