Radość w czasach zawieruchy, cz. IV
[Głos
Marilyn Harper] Ach! Ponownie dzień dobry wszystkim! Witamy się z wami
ostatni raz z Indianapolis, ukochane istoty światła. Jesteśmy w was
zakochani! Widzimy was, widzimy was cały dzień i widzieliśmy was
wczoraj, może nawet zobaczymy się jutro, albo wieczorem na
[ceremonii]despacho albo wczoraj wieczorem na spotkaniu Kręgu Sióstr
Lemuryjskich. Czujemy jak usiłujecie dosięgnąć czegoś, co się wydaje
poza waszym zasięgiem. Podczas naszych spotkań otrzymujecie wiele
podpowiedzi i kodów, które przywodzą was do osiągnięcia następnej
wymiarowej częstotliwości, zresztą tożsamej z wami.
Wcześniej
mówiliśmy, że Walt Disney spotkał się z odmową w 300 bankach, zanim
ktoś przyjął do wiadomości jego wizję i udzielił mu pożyczki! Ukochane
istoty światła, widzimy wizję każdego z was, widzimy, że każdy z was
stara się wznieść ponad błoto wszystkiego, co widać w telewizji, co
dochodzi do was ze świata polityki i całą tę energię obecnej sytuacji.
Widzimy jak staracie się utrzymać wysokie wibracje trzymając się waszych
ideałów. Pytanie więc, jak to robić, aby otaczające błotko niczego nie
zbrudziło? To dobre pytanie, nieprawdaż?
Robi
się to poprzez powrót do podstaw, ku temu, co w sercu, poprzez powrót
do samego siebie. Zadajcie sobie pytanie: Kim jestem? Nasz dobry znajomy
Gregg Braden ma na ten temat cały wykład! Czy potraficie określić
samych siebie? Pragniemy, abyście po zakończeniu naszego spotkania
bliżej zastanowili się nad odpowiedzią na to pytanie. Usiądźcie sobie i
sporządźcie listę wszystkich przymiotów i funkcji, które was określają.
Jesteście matką, ojcem, znajomym, przyjacielem, kochankiem,
pracownikiem, robotnikiem, pracujecie w służbie zdrowia – tak, wy się
tym wszystkim zajmujecie, to należy do waszych zadań, ale to nie to, kim
jesteście. Kim zatem jesteście? Czy jesteście agentem zmiany? Czy
pracujecie nad zmianą obowiązującego stanu rzeczy? Czy należycie do
tych, którzy wyszukują nowych szlaków? Czy należycie do tych, którzy
poszukują twórczych rozwiązań? Czy należycie do tych, którzy siedzą na
kanapie? Czy należycie do tych, którzy podejmują jakieś działanie? Czy
swym życiem i zachowaniem stanowicie natchnienie dla innych? Oto, z
jakich punktów powinna się składać wasza lista.
Tutaj
chodzi o to, jak postrzegacie samych siebie, oraz o to, kim jesteście.
Do wzięcia pod uwagę macie tutaj tysiące, jeśli nie miliony lat rodowodu
Przodków. Każdy z tych przodków, każdy poziom spuścizny, ofiaruje wam
jakiś dar. A jeśli włączyć w to spuściznę galaktyczną, zasób darów staje
się większy. Wszystko to składa się na waszą teraźniejszą tożsamość i
jest to doprawdy zjawiskowa tożsamość! Zdajemy sobie sprawę, że obecnie
borykacie się z wieloma rzeczami, co zresztą nie ogranicza się do
Indianapolis, lecz dzieje się na całym świecie. Jednak, aby się w tym
wszystkim odnaleźć, wydaje się nam, że najlepiej rozpocząć od
samopoznania, od roli jaką w tym wszystkim sami odgrywacie, aby
następnie stać się przemianą, którą pragniecie na świecie zobaczyć.
Nasze
Medium Marilyn rozmawiała z pewnym czterdziestolatkiem, który czuł się
zdołowany, zły i nieswój, nie wiedział, co ze sobą zrobić i gdzie się
zwrócić. Marilyn zapytała go – „A co kochasz?” – na co jej odpowiedział –
„Nie wiem, niczego nie kocham!” Odpowiedzieliśmy mu na to: „I tu
właśnie tkwi cały problem!” Doszukujcie się dobra w każdej sytuacji,
wtedy miłość tego, kim jesteście, przybliży się do was. Wyłapcie u
siebie pozytywne nastawienia. Co się stanie, jeśli o czymś pomyślicie:
„O! To było fajne! To mi się spodobało, rozciągnę tę chwilę na cały
dzień! A następnie cały jeden dzień pełen fajnych chwil, rozciągnę na
cały tydzień!” potem rozciągnijcie to na cały miesiąc i rok! Na tym
polega energia, którą właśnie teraz stwarzacie.
Wiemy,
że czasem wam się wydaje, że grzęźniecie w błocie, ale przecież
jesteście wtedy gotowi do szybkiego obrotu na pięcie i ruszenia w
dowolnym kierunku, nie wiedząc, który okaże się najlepszym. Tak, każdy
kierunek dla was, to ten najlepszy. Widzicie, dzieje się tak, gdyż jeśli
wrócić do podstaw - usiąść w ciszy i bezruchu, nawet na parę minut i
poprosić o wskazówki wyzbywszy się ego, to je otrzymacie. Nasze Medium
postępuje tak od ponad 30 lat! Kiedy prosi o wskazówki, przychodzą do
niej metodą pisma automatycznego. Tak, ona to do dziś stosuje, jest to
dobry sposób na uruchomienie boskiego łącza.
Kiedy
o coś prosicie Źródło, czy Wszechświat, Boga, czy Ducha, jakkolwiek tę
energię nazywacie, a które tkwi w każdej komórce waszego ciała tak samo
jak w każdym punkcie poza ciałem, kiedy prosicie o pokazanie drogi, to
wtedy wam się ją pokazuje. Jeśli nie jesteście tej drogi pewni, to
zacznijcie śpiewać piosenkę Peter’a Framptona „Show me the way” [„pokaż mi drogę”] gdyż sami wtedy tę drogę sobie stwarzacie.
Wielu
pyta się wtedy: „Po co sobie stwarzać chorobę?” - albo trudności z
oddychaniem, czy złamaną kość, czy cokolwiek innego. Nie wiemy, dlaczego
to sobie stwarzacie, gdyż tego nie wie nikt, prócz was samych. I
dlatego prosimy was, abyście powrócili do podstaw: posiedzieli w ciszy i
bezruchu, abyście docenili siebie, docenili samych siebie. Jak inaczej
możecie docenić innych, okazać im empatyczne zrozumienie i miłosierdzie,
jeśli najpierw nie potraficie tego osiągnąć wobec siebie samych? To
samo przecież powiedział wam Mistrz: najpierw pokochaj siebie, a potem
innych. To jest kluczowe: zauważenie dobra we własnym wnętrzu, dojrzenie
drzemiącej w wewnątrz mocy. Następnie tę moc ożywcie własnym oddechem i
w każdej chwili bądźcie gotowi obrócić się na pięcie obierając nowy
kierunek. Takie jest życie. Powtarzajcie sobie: tak, jestem
wystarczający; tak, jestem wspaniały; tak, żyję tu i teraz i sprawiam
różnicę. Tak, jestem ____ i sami dopiszcie resztę. Poćwiczcie to sobie.
Zróbcie listę i stańcie się miłością, którą jesteście w ten sposób
urzeczywistniając wasz czysty potencjał.
Głęboko was kochamy, widzimy was, znamy was i żegnając się mówimy Namaste! Namaste!
[Głos
Lee Carroll] Witam was kochani! Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
Dużo z was nie rozumie, że zanim dojdziemy do naszego przekazu, ktoś
jeszcze przed nami przekazuje. Energia Adironndy jest piękna, jej słowa
ociekają miłością i prawdą. Kochani, kiedy dwoje mediów przekazuje
razem, treść przekazu jest podobna.
Pragnę
teraz ciągnąć dalej na temat radości, czyli przekazać wam czwartą część
serii na temat „Radości w czasach zawieruchy.” Będzie mniej wskazówek.
Będzie to przekaz bardziej energii, niż informacji, gdyż pragnę wam
przekazać prawdę radości, rzeczywistą prawdę radości o tym jak sam Duch
ją widzi; jak sama Ludzkość instynktownie postrzega radość.
Rozpocznę
od tego, czego się nie spodziewacie. Jak powtarzam wam od lat, cała
planeta wciąż wala się w starej energii, oraz że przyczyna dlaczego
tutaj przybywam tkwi w tym, że ten stan rzeczy się zmieni. Często
przypominam wam, że od wieków Ludzkość trwała na niskim poziomie
świadomości, że na dobrą sprawę nigdy jak dotąd nie zdołaliście się z
tego podnieść. Co prawda istniały czasy wydłużonego pokoju, ale
nieodmiennie po nich zawsze następowała kolejna wojna. Nigdy nie udało
się wam jako Ludzkości osiągnąć stanu koherencji, zawsze darzyliście się
brakiem zaufania, zwłaszcza pod względem stosunków międzynarodowych; a
nawet, gdy obywatele pewnych państw byli do siebie nastawieni
przychylnie, to przywódcy nie pozwalali na nawiązanie bardziej
przyjaznych stosunków. Zatem, Ziemia od dawna była planetą niskiego
poziomu świadomości, ale ostatnio dokonuje się na niej przeskok
świadomości.
Porozmawiajmy
o radości, zadowoleniu, o byciu szczęśliwym, o intuicyjnej postawie z
uśmiechem na twarzy. Podczas swych licznych podróży po całym świecie,
mój partner wiele się nauczył. Nic jednak nie przygotowało go do
przyjęcia, jakie go spotkało w dwóch krajach, których tutaj nie
wymienię. Powiedziano mu tam, że za często się uśmiecha! Lee był tym
bardzo zaskoczony, więc zapytał się, co to znaczy? W odpowiedzi
usłyszał, że w tamtych krajach nie należy się zbyt często uśmiechać,
gdyż jest to oznaka, że się coś ukrywa. Jak mu o tym doniesiono,
uśmiechniętego człowieka poczytuje się tam za nieuczciwego. Lee nie
posłuchał rady, aby się nie uśmiechać i robił to nawet częściej, gdyż
właśnie tak zareagował na to, co mu powiedziano.
W
jednym z tych krajów usiadł sobie w restauracji i od razu pochyliła się
nad nim młoda kelnerka. Nie mogła mieć więcej niż 18 lat. Szeptem
oznajmiła mu: „Często przeglądam Internet i widzę, że Amerykanie są
chyba zawsze uśmiechnięci. Proszę pana, czy tak jest naprawdę? Przecież
wiem, że jest pan Amerykaninem, gdyż to widać.” – na co Lee powiedział
jej tak: „Nie śmiejemy się cały czas, ale robimy to często.” Mój partner
nigdy nie zapomni, co mu na to odpowiedziała: „Chciałabym, żeby i u nas
tak było!”
Hmm...
młodzież! Śledząc internet widzą wiele spraw, których dotychczas nigdy
nie widzieli i uczą się z niego nowych rzeczy. Jak to jest, że warunkiem
kontroli nad społeczeństwem jest tłumienie oznak radości? Dzieje się
tak, gdyż radość, to jedna z głównych energii boskich Źródła Stwórczego,
o ile nie główna. [na przykład buddyzm uważa, iż jest to podstawowa
wibracja całego Wszechświata]
A
mieszkańcom tamtych krajów, zwłaszcza matkom, pragnę powiedzieć to:
Kiedy rodzi się wam dziecko, i przynosicie je do domu, to co z nim
robicie najpierw? Staracie się je rozśmieszyć! Jest to zupełnie
automatyczne, instynktowne zachowanie. Chyba nikt się nie schyla nad
noworodkiem, aby nauczyć go jak robić niezadowoloną minę! Ha ha!
Odpowiedź: Nie! Noworodki się łaskocze i szczypie w policzki, żeby się
śmiały. Nieprawdaż? Jest to całkowicie instynktowne zachowanie i każda
matka dobrze to wie. Dziecka nigdy nie uczy się jak być niezadowolonym.
Ono samo się tego nauczy przyglądając się wam! Jeśli tak wybierzecie.
Jednak pierwsze co matka robi, to stara się aby się śmiało. Dobrze o tym
wiecie, że kiedy dziecko się śmieje, to cały świat staje się
jaśniejszy. Kochani, radość pochodzi z drugiej strony zasłony.
Pragnę
przytoczyć wam pewien przykład. Ludzie są liniowi, prócz siebie samych,
nie macie żadnego innego punktu odniesienia. W tym miejscu was nie
krytykuję, stwierdzam tylko jak jest, a inaczej być po prostu nie może.
Jedyny dostępny punkt odniesienia to to co widzicie oraz to, kim
jesteście. Gdybyście mogli jednocześnie żyć w jeszcze innej
rzeczywistości, to mielibyście jakiś inny punkt odniesienia, coś do
porównania z tym, jak się życie toczy tutaj, ale wy tego nie macie.
Wasza
rzeczywistość to wy, jako pojedyncza jednostka. Jesteście
przyzwyczajeni doświadczać siebie jako istoty o jednym imieniu, jednej
twarzy, utożsamiacie się ze swym odbiciem w lustrze i na co dzień nie
myślicie o sobie jako grupie, choć z wielowymiarowego punktu widzenia
tak właśnie jest. Patrząc w lustro zwykle nie widzicie tam duszy,
chociaż każdy z was ją posiada. Patrząc na siebie, nie widzicie Stwórcy,
choć każdy z was stanowi część tej energii. Cała wasza rzeczywistość
składa się z tego co widzicie, dotykacie, czy odczuwacie.
Mówi
się wam, że po śmierci ta dusza sobie gdzieś idzie i coś się z nią
dzieje, w zależności od tego, w co wierzycie. Ale zastanówmy się teraz,
jak w tej wieczności postrzegacie siebie samych? Idziecie albo na sąd,
albo na bankiet, w zależności od wiary. Niezależnie od tego, zawsze
wyobrażacie sobie siebie w zaświatach jako takich samych ludzi, jak za
życia. To ciekawe, jakie pojęcie ludzie mają o niebie, o co się
niektórzy pytają, zastanawiając się, jak tam może być? Pytają się: Czy w
niebie widzi się tak samo, jak na Ziemi? Albo: Jak w ogóle będzie można
coś widzieć, jeśli nie będzie już oczu?! Jednym z moich i mojego
partnera ulubionych pytań jest to: Czy w niebie są fotele na biegunach?
Ha ha ha! Pytanie oczywiście pochodzi od kogoś, kto bardzo lubi się w
takim fotelu bujać.
Widzicie
więc, że z punktu widzenia życia na Ziemi, patrzycie nawet na rzeczy
ezoteryczne, które są o wiele wspanialsze. To samo dotyczy miejsca, do
którego odchodzicie po śmierci. Wy jednakże na tę wspaniałość naklejacie
realia życia ziemskiego i stąd pytacie, jak się tam patrzy, bez oczu?
Pragnę przekazać wam metaforę, którą na pewno zrozumiecie. Załóżmy, że
jesteście gąsienicą. Załóżmy, że w naszej przenośni posiada ona podobną
wam świadomość, więc myśli tymi samymi kategoriami, co wy i zastanawia
się teraz nad tymi samymi zagadnieniami, co wy o tym, co się dzieje,
kiedy zapada w wielki sen. Chyba już wiecie dokąd z tym zmierzam?
Na
Ziemi gąsienica ma bardzo słaby wzrok i niemalże nie widzi nic.
Odróżnia dzień od nocy, widzi kształty, ale na tym koniec. Jej to
zupełnie wystarcza, gdyż nie ma żadnego porównania. Zatem, gąsienica
zadaje pytanie: „Kiedy zapadnę w wielki sen i znajdę się w zaświatach,
czy wciąż będę miała taki dobry wzrok, jak teraz? Mówi się, że tam będę
latała jak ptaszek, ale czy będę miała tak samo dobry wzrok? Och, mam
nadzieję, że tak!” Wy przecież zadajecie takie samo pytanie: „Jak w
niebie można widzieć bez oczu? Jak to będzie, kiedy nie będę mieć ciała?
Co wtedy będę czuł i jak będę widział?” Gąsienica też coraz bardziej
się nad tym wszystkim zaczyna zastanawiać, może nawet się trochę
denerwuje. A potem zapada w wielki sen, owija się w kokon i dzieje się z
nią coś magicznego.
Nieczęsto
dane jest wam oglądać metamorfozę gąsienicy w motyla, ale jest to
niemal cud. Kiedy z kokona gąsienica wychodzi zmieniona w motyla i
rozpościera swe skrzydła, aby rzeczywiście latać jak ptaszek, to przejrzyjmy się jak teraz wyglądają jej oczy. Zanim zapadła w sen,
gąsienica martwiła się o swe oczy. Motyl widzi tysiące bardzo czystych
obrazów, on dostrzega nawet promienie ultrafioletowe, oraz światło
spolaryzowane. Motyl widzi wszystkie kolory, postrzeganie których jest
konieczne przy zapładnianiu kwiatów. Zatem, motyl widzi sto, albo tysiąc
razy lepiej od gąsienicy. Jego postrzeganie jest zupełnie inne.
Gąsienica nawet nie miała pojęcia, na czym jeszcze może polegać wzrok!
Kiedy
już zaczerpniecie ostatni oddech, po pewnej chwili wasza dusza także
podlega metamorfozie i zaczyna latać. Wtedy nie macie już oczu, ale
macie wzrok. Macie wzrok, uczucia, wiedzę i rodzaj u ważności, którego na
razie nawet się nie domyślacie. Na Ziemi nie macie kategorii i pojęć,
według których można-by opisać rodzaj zmysłów, które posiada wasza dusza.
Bycie Człowiekiem na Ziemi, aż tak bardzo różni się od tego, kim
jesteście kiedy wracacie do Domu. Życie na Ziemi więc, to tymczasowo
upośledzony stan. Tak wielu z was znosi ten stan, nie doświadczając przy
tym żadnej radości, nigdy nie rozumiejąc, że radość jest święta, radość
pochodzi prosto od Stwórcy. Oto, co jest w niebie. Radość.
Tam
latacie jak ptak, a wasz wzrok widzi to, czego za życia nigdy nie było
wam dane zobaczyć; widzicie światło, jakiego nigdy nie oglądaliście,
wszystkie spektra, my sami przecież światłem śpiewamy imiona każdego z
was! Kim się stajecie, kim jesteście naprawdę nie da się opisać ludzkim
językiem. Och, kochany Człowieku tymczasowo upośledzonej formie,
pozwól, że ci powiem co od razu czujecie po śmierci, co czujecie idąc po
schodach do nieba, stając u bramy do raju. Oczywiście wszystko to jest
metaforą opuszczenia ciała i pierwszego spotkania z istotą z drugiej
strony. Jak to jest? Zaraz wam powiem, jak to jest! Powiem wam, gdyż
wiem, że dobrze to sobie zapamiętacie! Pierwsze, co spotkacie i
poczujecie to RADOŚĆ! Oto, co wam pragnąłem dzisiaj powiedzieć!
To,
co powyżej, to prawdopodobnie jedna z największych i najbardziej
głębokich prawd, którymi mogę się z wami podzielić. Jak jest po drugiej
stronie? Radośnie! Taka właśnie jest esencja Źródła Stwórczego
Wszechświata, każdego z was, waszej galaktyki. Dlatego tak bardzo staram
się wam przekazać, iż kiedy odnajdujecie radość, odnajdujecie wszystko
inne! Zdrowie, przedłużenie życia, piękno, cel własnego życia, spokój
wewnętrzny.
Kiedy
ta planeta zacznie się stawać taką, jaką ma się stać, spojrzycie się
wstecz i zadacie pytanie: Co się do tego przyczyniło? Powiem wam wtedy,
iż to się zaczęło od tego, kiedy wszyscy mogli się do siebie wzajemnie
uśmiechać bez obawy, że wtedy tracicie na wiarygodności. Kochani,
wszystko co wam powiedziałem, to prawda. Właśnie dlatego tak często
wspominamy wszystko, o czym tak wiele wam mówimy! Motywem przewodnim
mych przekazów jest wniesienie na Ziemię tego, co się znajduje po
drugiej stronie zasłony. Dzieje się tak, gdyż zasłona staje się coraz
cieńsza, coraz bardziej przezroczysta i stąd sami się przekonacie, że
wiąże się to nie tylko ze wzrostem integralności ale także ze wzrostem
zadowolenia, radości z życia i śmiechem, z byciem szczęśliwym i z
radością.
Nie
mówiłbym wam o tych sprawach, gdyby to nie była prawda. Poczujcie to w
samej esencji waszego bytu. Tu i teraz posiadacie umiejętność
rozeznania, czy to, co mówię to prawda, czy nie. Rozeznanie to jest w
was wbudowane, stanowi waszą część. Stara Duszo, rodowód tego, dlaczego
teraz tutaj jesteś – czyli dlaczego żyjesz po roku 2012 – jest taki:
żyjecie po to, aby obnażyć starą energię i uciec w radość!
Jam jest zakochany w Ludzkości Kryon i mam ku temu dobry powód!
I tak jest.
Kryon
Tłumaczyła: Julita Gonera
Korekta:Jadwiga Fedynkiewicz
Obraz: Pamela Weeden
Nota
od tłumacza: Niniejszą transkrypcję dedykuję wszystkim członkom naszej
gurpy Kryon Polska, którzy ostatnio potracili bliskich członków rodziny
wraz z wyrazem z serca płynącego współczucia.
Namaste! Julita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz