środa, 26 czerwca 2019

Seria Przejawienia SHOUD 10 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe


Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi, dziecko, paski, noc, zbliżenie i w budynku        
MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria Przejawienia
SHOUD 10 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
1 czerwca 2019 r.
Jestem Tym, Kim Jestem, Adamus Saint-Germain.
Weźmy razem głęboki oddech na rozpoczęcie tego dnia. Mm.
Otóż wiem, że wielu z was, tych, którzy nas  słuchają, i wielu z was tutaj, w Centrum Połączenia, uważa, że nie potrafi nic poczuć. Ale ja myślę, że jednak coś poczuliście. Myślę, że coś poczuliście. W tej chwili nie ma znaczenia, co to takiego, a ja błagam was, żebyście nie starali się tego wyrazić słowami, nie próbowali tego rozgryźć. Po prostu przez chwilę skupcie się na wrażeniu, że jednak coś poczuliście.
Weźmy z tym głęboki oddech.
Tak, coś się dzieje, a wy na swój ludzki sposób jesteście zaniepokojeni. Możecie nie wiedzieć o co dokładnie chodzi. Człowiek może nalegać: „Adamus, proszę, powiedz dokładnie, co się dzieje.” Ach, po prostu wczujcie się w to. Wiecie, co się dzieje. Człowiek może nie być w stanie ująć tego w słowa, ale wy wiecie, co się dzieje. Mm.
 
Nawiasem mówiąc, nieco wcześniej byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów. (śmiech) Wygłosiłem tam wykład. No tak, Cauldre w swoim ludzkim umyśle nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że mogę robić wiele rzeczy równocześnie. Mogę wygłaszać wykład (więcej śmiechu), mogę spać, mogę jeść smaczne danie w Paryżu i mogę być tutaj, słuchając waszych rozmów (więcej śmiechu, Adamus odnosi się do komentarzy Geoffa i Lindy z części informacyjnej poprzedzającej Shoud) I to jest dobra rada dla was wszystkich – przestańcie być tak cholernie liniowi! Jesteście w I. Możecie robić wiele rzeczy naraz.
 
A zatem dziś rano wygłaszałem wykład na życzenie innych Wzniesionych Mistrzów, którzy pracują z grupami ludzi. Potrzeba wynikła nagle, w związku z czym oświadczyłem: „Jestem zajęty w dniu 1 czerwca 2019 roku. To jest mój dzień Shoudu. To jest ten jeden, wielki dzień w miesiącu, kiedy mogę błyszczeć i być niegrzeczny.” (więcej chichotów) Powiedziałem: „Po to żyję. Taki właśnie jestem.” Na co oni: „Nie, nie, nie, Adamus, musimy się czegoś dowiedzieć. Zanim tam zejdziesz, musimy wiedzieć, jak ty to robisz. Przyznajemy, że jesteśmy daleko w tyle. Przyznajemy, że wciąż zmagamy się z naszymi… jak ty to robisz? My wciąż zmagamy się z naszymi grupami, a tymczasem ty odlatujesz poza umysł z Shaumbrą z całego świata. Co ty takiego robisz?"
 
Trochę się wahałem. Nie, żebyśmy ze sobą konkurowali, ale… (śmiech) Wiecie jak to jest, wszyscy kiedyś byliśmy ludźmi, więc gdzieś tam istnieje ta zabawna cecha – być pierwszym, być na szczycie. Zwlekałem chwilę z odpowiedzią, ale w końcu powiedziałem: „Nie wiem. Nie wiem, czy dam radę wcisnąć to w mój napięty harmonogram. Wiecie, muszę tam zejść, przemówić do Cauldre'a i przekonać go, żeby się tak nie denerwował, muszę też iść do Lindy i uspokoić ją, żeby nie martwiła się na zapas, co powiem. A wiecie, to zajmuje trochę czasu. Nie jest tak, że ja tam po prostu sobie wpadam.” I dorzuciłem: „Schodzę tam całe godziny wcześniej, a czasem dni.” Ale nalegali.
No więc wyjaśniłem im: „To bardzo proste. To bardzo, bardzo proste. Oto istota sprawy. Macie duchowych nauczycieli, z których większość jest pełna makyo. Macie duchowe istoty, ludzi, którzy są trochę zagubieni i próbują się odnaleźć. Próbują być bardziej duchowi. Próbują być oświeceni lub wznieść się, a właściwie większość z nich chce być trochę bogatsza i trochę zdrowsza. Ale – powiedziałem – problem polega na tym, że robicie to ze swoimi uczniami – i oni to robią – z poziomu umysłu. Próbujecie wyjść poza to coś, o czym tak wiele się uczyliśmy od czasów Atlantydy do teraz i próbujecie to zrobić z poziomu umysłu, a to nie działa. Nie działa. Umysł stworzy labirynt, układankę. Umysł wykreuje wielką grę stwarzającą pozory, że to go dokądś prowadzi, a to ułuda. Tak więc musicie wyjść poza umysł. Musicie z niego wyjść.”
Zapadła głucha cisza, jak tutaj w tej chwili. (Adamus chichocze) „Hę?” Wreszcie zapytali: „Jak wychodzicie poza umysł? Jak to robicie spoza umysłu, skoro wszystko u człowieka dzieje się w umyśle? Jak to robicie? ”
Odparłem: „Cóż, to nie jest łatwe. To było moje największe wyzwanie, kiedy przyszedłem do pracy z Shaumbrą. Jak wyjść poza umysł? Jak mamy działać z zewnątrz, żeby zmienić to, co jest wewnątrz, skoro wszystko jest tutaj zamknięte?” Powiedziałem: „To kwestia odwracania uwagi. Wymaga to wielu dystrakcji. Wymaga to ogromnego zaangażowania każdego Shaumbry, który podlega tej transformacji. Potrzeba dużo śmiechu i pewnych mechanizmów, które zamierzamy dziś tu przebadać i które pozwolą nam wydostać się na zewnątrz po to, żeby można było poradzić sobie z tym, co wewnątrz.”
 
I powiedziałem: „Ale mnie jest o wiele trudniej niż komukolwiek z was świętych tu, w górze. Jest mi trudniej, ponieważ mam do czynienia z tą samą grupą, która nas w nim umieściła.  Z tą samą grupą, która umieściła nas w umyśle. Mam z nimi do czynienia, możecie więc sobie wyobrazić, jakie to trudne. Mnóstwo poczucia winy, które smok pomaga nam teraz wydobyć na powierzchnię. Mnóstwo zaprzeczania. Mnóstwo zaprzeczania: „Och, to nie byłem ja. Nie, ja tego wszystkiego nie zrobiłem.” Tak, tak było. (trochę śmiechu) „Mnóstwo zaprzeczania. Dużo aktywności umysłowej”, ponieważ skoro byliście jednymi z tych, którzy pomogli założyć stare opaski, to doświadczać będziecie mnóstwa związanych z tym problemów. Powiedziałem więc: „Jest to szczególnie trudne, ale zamierzamy wykorzystać tę energię, to znaczy zamierzamy wziąć na warsztat ten sposób myślenia i korzystając z niego wydostać się na zewnątrz.” 
Znów zapadła cisza, aż w końcu ktoś zapytał: „Ale czy od tego nie można zwariować?” (więcej chichotów) Odpowiedziałem: „Absolutnie” i dalej wyjaśniałem: „Moja Shaumbra…” Moja Shaumbra (publiczność woła: „Oooch! Oooch!”) jest… (Adamus chichocze) Powinniśmy to wykorzystać do ścieżki dźwiękowej, „Oooch! Oooch!”
„Moja Shaumbra właśnie teraz przez to przechodzi.” Powiedziałem: „Obarczyłem ich tym w zeszłym mie… – złożyłem na ich barkach duży ciężar w zeszłym miesiącu… – Obciążyłem ich tym w zeszłym miesiącu. Przyjdzie im doświadczyć czegoś w ciągu 45 do 60 dni. Och, jakże oni panikowali! Jakże panikowali! Wielu z nich pytało: ‘Czy umrę? Co się ze mną stanie? Może nie powinienem tego robić?’” I powiedziałem: „Właśnie dokładnie to robimy teraz, to właśnie będą czuć i tego doświadczać, każdy na swój sposób. W tym miesiącu nie będzie wiele o fizyczności. Jakaś resztka, ale głównie będzie o tym, co się tu dzieje.
„Wszystko będą zapominać. Nie będą w stanie poskładać niczego do kupy, jak to robili w przeszłości. Ich logika już tak dobrze nie będzie działała – powiedziałem. – I to właśnie robimy”. I dorzuciłem: „Wiecie, podsumuję to wszystko.” Linda, gdybyś zechciała to zapisać, bo to było naprawdę mistrzowskie. „Zamierzam to podsumować dla was wszystkich, moi drodzy Wzniesieni Mistrzowie słuchający mojego wykładu, zamierzam to podsumować, a jest to całkiem proste, chociaż sprawi, że długo będziecie się nad tym zastanawiać: ‘Co on miał na myśli?’ Zamierzam to podsumować, a brzmi to tak: Jesteście szaleni dotąd, dopóki nie zrozumiecie, że nie jesteście.
 
 
Nie jesteście szaleni
Jesteście szaleni dotąd, aż pojmiecie, że nie jesteście. To jest to! I właśnie przez to teraz przechodzicie. Pozostajecie szaleni do chwili, gdy uznajecie, że już nie jesteście. Znaczy to, że tak długo, jak długo uważacie, że jesteście szaleni, OK, będziecie szaleni. Tak długo, jak długo uważacie się za szalonych porównując się z innymi ludźmi, szalonych w porównaniu z własną przeszłością, szalonych z powodu myśli, które są odmienne, trudne do zdefiniowania, które sprzeciwiają się temu, co głosi nauka i obowiązująca logika, cóż, jesteście szaleni. Dopóki myślicie, że wasze marzenia są po prostu wymyślone, a nie prawdziwe, dopóki myślicie, że niektóre z waszych prawdziwych pragnień są po prostu szalonymi marzeniami, to jesteście szaleni. Aż stwierdzicie, że już nie jesteście.
 
Nie będziecie, kiedy zaakceptujecie, że nie jesteście szaleni. Kiedy zaakceptujecie to, czego doświadczacie i co odczuwacie, waszą wewnętrzną wiedzę, której nie potraficie opisać, te niesamowite doznania w waszym wnętrzu. Wszyscy ich doświadczają, tych przełomowych chwil, które pojawiają się co jakiś czas, ale wy wtedy, rzecz jasna, zamykacie się i myślicie: „Och, to jakiś nonsens, po prostu coś zmyślam.” Otóż nie. Jesteście szaleni dotąd, dopóki nie uznacie, że nie jesteście. Jesteście szaleni, dopóki nie uświadomicie sobie: „To nie jest szalone. To nie jest szalone. To jest naturalne. To jest prawdziwe. To wyjście z ograniczeń.” Szalone jest dopiero wtedy, kiedy próbujecie wrócić do tego ograniczonego świata, błękitnego świata. To jest szalone.
Jesteście wówczas z powrotem wśród wielu innych błękitnych ludzi, z całą tą błękitną rzeczywistością, a wtedy wasz umysł się uspokaja i mówi: „Och, widzisz, wróciłem do siebie. To chyba nie jestem szalony.” Ale, no cóż, wiecie jak to jest, ciągle coś w waszym umyśle wam mówi: „Ależ jesteś szalony. Jesteś stuknięty. Dlaczego nie mogę prowadzić normalnego, zwykłego... Dlaczego muszę słyszeć głosy? Dlaczego muszę doznawać tych przytłaczających uczuć? Dlaczego tak bardzo pragnę być czymś innym? Och, coś musi być ze mną nie tak. Mówią mi, że mam po prostu zaakceptować, kim jestem, czym jestem.” Nie. Nie. Nie o to chodzi. Nie chodzi o powrót do szalonej krainy.
Chodzi o to, żeby się teraz uwolnić, przejawić. Wynurzyć się z tego. Jesteście szaleni, dopóki nie uznacie, że nie jesteście, co oznacza, że ​​ jak weźmiecie głęboki oddech i uświadomicie sobie: „Hej, to nie jest szaleństwo. To wręcz bardziej realne, bardziej naturalne; to daje więcej wolności niż cokolwiek innego”, już nie jesteście szaleńcami. I przestajecie umieszczać tę etykietkę na sobie. Przestajecie chodzić i mówić jak szalona osoba. Przestajecie mieć szalone sny. Dzisiaj porozmawiamy trochę więcej o snach. Przestajecie być szalonym człowiekiem, który śni, a stajecie się prawdziwi. Teraz jesteście prawdziwi.
W ciągu całej historii ludzkości wielu wielkich uznano za szalonych. Leonardo da Vinci był w swoich czasach uważany za kompletnego świra. Nie umawiał się na spotkania. Nie kończył obrazów. Nie nawiązywał bliskich relacji z innymi ludźmi. Był ekscentryczny, zawsze coś bazgrał i szkicował. Był szalony, dopóki nie stwierdził, że nie jest, bo nagle uświadomił sobie, że można kontaktować się z otoczeniem, otwierać się na rzeczy wokół, które są, ale których nie można zobaczyć ludzkim okiem ani postrzegać ludzkimi zmysłami, ale one są i wy o tym wiecie.
 
Smutne jest widzieć, jak wasz umysł neguje rzeczy, które naprawdę są. Zaprzecza im, gdy mówicie: „Nie chcę być takim szalonym facetem czy taką szaloną dziewczyną. Po prostu się dostosuję.” Nie można już dłużej się dostosowywać. Wystarczy. Zaszliście za daleko. Nie możecie się dostosowywać. Nie jesteście szaleni. Nie jesteście szaleni. Jesteście wręcz  bardziej realni. Jesteście bardziej sensualni. Jesteście bardziej wielowymiarowi. Jesteście bardziej autentyczni niż którykolwiek z tych, którzy nazwali was szalonymi. I pewnego dnia oni wrócą i zdadzą sobie z tego sprawę przyznając: „Nie, nie byłeś szalony” i będą was przepraszać za to, że was tak nazywali, jak również pojawią się jakieś wielkie aspekty przepraszające – wasze własne aspekty – za nazwanie was szalonymi. Nie jesteście szaleni. Będziecie szaleni dotąd, dopóki nie uznacie, że nie jesteście, co oznacza, że przestaniecie tak o sobie myśleć.
I tak oto nagle przestajecie być szaleni. Nagle stajecie się genialni. (kilka chichotów) Naprawdę. Jesteście fantastyczni! Jesteście geniuszami! To właśnie powiedzą lub przynajmniej wy powiecie: „Jestem cholernym geniuszem”. (śmiech) Jesteście niewiarygodnie kreatywni. Jesteście istotami wielu wymiarów. Będziecie szaleni, dopóki nie stwierdzicie, że nie jesteście, zakończmy już zatem tę szaloną część.
 
Weźmy głęboki oddech. Nie jesteście szaleni. Znam szalonych i wy nimi nie jesteście.  Szaleni, właściwie, gdybyśmy mieli ich zdefiniować, to nie są ci, którzy wzlatują i wznoszą się na wyżyny, o których to wyżynach nic nie wiedzą, ale czują, że coś tam jest. Nie są szaleni ci, którzy się wznoszą. Szaleni to ci, którzy zanurzają się coraz głębiej i głębiej w bardzo ograniczoną rzeczywistość, szukając odpowiedzi. To jest szalone. Szalone jest powtarzanie tych samych wzorców życie po życiu mając nadzieję na inny wynik. To jest szalone.
Szalone jest przyjmowanie tych wszystkich leków, tych psychotropów, które coraz głębiej osadzają w błękicie, w nicości. To jest szalone. To naprawdę jest szalone. Szalone jest dopasowywanie się, które sprawia, że przestajecie być sobą. Stajecie się jak wszyscy. To jest szalone.
Nie jesteście szaleni. Nie, jesteście pionierami. Jesteście ryzykantami, którzy wybrali się w inne wymiary. Jesteście tymi, którzy chcą zmierzyć się z nowym. Wrócę do tego w dalszej części tej dyskusji, ale wiecie, że od dawna mówię o Ja Jestem, czyli świadomości, samoświadomości – „Ja Jestem, Ja Istnieję”. Mistrz jest tym, który przekształca wszystkie doświadczenia w mądrość, oczyszcza je, jest tym z tyłu parady słoni, kto sprząta nieczystości, zamienia je w kompost i sprowadza je na powrót do materiałów bazowych. (Adamus chichocze) To jest Mistrz.
Człowiek jest tym, który doświadcza nowego. Szalony jest ten, kto nie robi nic nowego, kiedy wy, człowiek, powstrzymujecie się przed ruszeniem naprzód. Nie sięgacie po nowe. Powtarzacie stare wzorce. To doprowadzi was do szaleństwa.
Człowiek jest stworzony dla nowego, a jednak z wielu powodów od dawna się nim nie zajmuje. Powtarza wciąż te same stare wzorce. Wy wchodzicie w nowe, ale jakaś wasza część ciągle myśli: „To szalone. Dlaczego miałbym chcieć wchodzić w nowe, skoro nie wiem, co to jest, ani gdzie jest i co ze mną zrobi? Dlaczego miałbym chcieć nowego w moim życiu? Do licha, ze starym sobie nie poradziłem, to po co mi jeszcze nowe?” (kilka chichotów)
Szaleństwem jest nie wchodzić w nowe, ponieważ takie jest zadanie stojące przed człowiekiem – coś nowego, doświadczenie – a kiedy nie wchodzicie w doświadczenie, kiedy nie wchodzicie w nowe, jesteście szaleni. Negujecie wtedy powód, dla którego ludzki aspekt jest tutaj przede wszystkim. Wtedy się dusicie. Dusicie swoją duszę, nieomal dosłownie, ponieważ nie otrzymuje ona swojej dziennej porcji czegoś nowego. A kiedy nie jesteście w nowym, kiedy nie doświadczacie, czyli nie robicie tego, do czego jako człowiek jesteście powołani, wówczas nie ma owej kupy, którą Mistrz mógłby sprzątnąć idąc z tyłu, bo są to po prostu ciągle te same stare bzdury. (więcej chichotów)
Wchodzimy w nowe na wiele sposobów i, tak, człowiek od czasu do czasu się martwi: „Co się wydarzy? Ku czemu to zmierza?” Ale ja was proszę, rzucam wam wyzwanie, byście się w to wczuli. Jakaś część człowieka mówi: „Nie jestem tego taki pewien”, ale wy już wiecie. To znaczy, już wiecie. Wiem to. Już wiecie, dokąd zmierzamy. Może nie da się tego ująć w słowa, ani nawet w myśli, ale wasz gnost wie. Niech dzisiaj to się ujawni.
Weźmy głęboki oddech w nowe. Taak, nie będziemy powtarzać starych wzorców. Na pewno.
W każdym razie bardzo mi się to podoba. Bardzo mi się podoba to, co powiedziałem Wzniesionym Mistrzom. A powiedziałem im: „Jeśli chodzi o człowieka, to jest on szalony dotąd, dopóki nie uzna, że nie jest.” Chwilę potrwało, zanim pojęli – tak, wydawałoby się, że są wystarczająco bystrzy i mądrzy, ale byli kiedyś ludźmi, więc od czasu do czasu coś im się zacina – zapadła cisza w Klubie Wzniesionych Mistrzów i w końcu dotarło do nich – „Jesteś szalony dopóki nie uznasz, że nie jesteś” – a potem jeden po drugim, ponad 9000 Wzniesionych Mistrzów wstało i zaczęło bić brawo. (śmiech i oklaski) Cóż mogę powiedzieć? (Adamus chichocze) Zauważyłem, że wy nie wstaliście, ale niech będzie, nie… (więcej chichotów) To był naprawdę decydujący moment i dotyczy on was. Dotyczy was. Dotyczy pracy, którą wykonujemy, a ona stanowi wyzwanie. Jest czasami trudna. Jest czasami ciężka. A szczególnie to, co robimy teraz, dosłownie wykraczając poza granice umysłu. Nie da się zrobić tego z poziomu umysłu, ale kiedy się z niego wychodzi, można mieć wrażenie, że się wariuje.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech i zanim pójdziemy dalej, włączmy trochę muzyki, a ja zrobię bardzo krótką… ech, tak naprawdę to nie będzie meraba. To będzie doświadczenie. Ooch, dziś przynieśli mi coś do jedzenia. Puśćmy trochę muzyki i przygaśmy światło. Przepraszam. (Adamus podnosi do ust napełnioną łyżkę) Mm.
Dom Shaumbry
Dobrze. Zanim przejdziemy dalej, chciałbym, żebyśmy wszyscy odwiedzili pewne miejsce – miejsce, które nie istnieje na fizycznej planecie.
(zaczyna płynąć muzyka)
Nie musi. Miejsce, które nie zajmuje przestrzeni ani czasu. Jest ponadczasowe, ale to miejsce, które jest głęboko osobiste dla was wszystkich. Głęboko osobiste.
Chciałbym, żebyśmy dzisiaj odwiedzili Dom Shaumbry. To dom, który zbudowaliście, zaczynając jego budowę ponad 2000 lat temu.
Wiecie, po prostu z nicości, z powietrza, jak zwykliście mówić, można stworzyć Dom. Dom niektórzy nazwaliby wymiarem. Ja nazywam go punktem świadomości. Dom może być jedną osobą, jedną istotą, jednym aniołem. Może też być całą grupą, taką jak Dom Shaumbry.
Mamy Dom Kihaku, w którym spotykamy się dwa razy w miesiącu. Chciałbym, żebyście weszli dziś do tego Domu Shaumbry, punktu świadomości, punktu  zgromadzeń. Nie próbując niczego opisywać w takich kategoriach, w jakich zrobiłby to ludzki umysł, który określiłby coś jako kolor, kształt, rozmiar, zachęcam was, żebyście poczuli jego energie.
 
To wasz dom.
(pauza)    
Poczujcie, jak się zmienił od czasów Jeszuy do teraz, ale szczególnie w ciągu tych ostatnich 20 lat, jak zmienił się Dom Shaumbry.
(pauza)
To przestrzeń, którą stworzyliście. Zawiera w sobie ogromną mądrość. To swego rodzaju energetyczna biblioteka. Tak naprawdę nie ma tam książek, ale są wszystkie doświadczenia i spostrzeżenia, jakie kiedykolwiek mieliście, kiedykolwiek poczyniliście, wraz z innymi Shaumbra, nawet tymi, którzy odeszli, także z tymi, którzy przeszli na tamtą stronę.
Najlepszy rodzaj analogii, jaką mogę zastosować, to porównanie do niewiarygodnie pięknego kryształu, ale nie twardego, fizycznego kryształu. Po prostu do wspaniałego kryształu. Nasycony jest waszą esencją, waszą wewnętrzną wiedzą, waszą mądrością, wszystkim.
(pauza)
 
Wczujcie się w ten Dom Shaumbry. Jesteście jego częścią.
 
Nieustannie wzrasta każdego dnia, kiedy uczestniczycie w życiu, kiedy żyjecie.
 
(pauza)
Rozwija się wciąż bardziej i bardziej za każdym razem, gdy mamy spotkanie.
Powodem, dla którego poprosiłem was dzisiaj o przybycie tutaj, do Domu Shaumbry, jest to, że to miejsce nie-mentalne. Nie ma tu logiki, nie jest potrzebna. Nie ma hierarchii, ani ustalonego porządku. Nie są potrzebne.
Wczujcie się w niego przez chwilę i poczujcie, że jesteście częścią tego Domu Shaumbry.
(pauza)
Oto dar, który pozostawicie po sobie. Nadejdzie czas, kiedy wyruszycie dalej, już nigdy nie wracając na Ziemię, nie łącząc się z Ziemią nawet w niefizyczny sposób. Ale ta piękna krystaliczna energia to dar, który pozostawicie Ziemi. To zwieńczenie wszystkich waszych wcieleń. Tak naprawdę tym jest właśnie dojście do wcielonego Urzeczywistnienia.
Wiecie jak bardzo szalone mogłoby się to wszystko wydawać, ale w gruncie rzeczy nic już nie jest szalone. Nic nie jest szalone. To znaczy… ech, szalone. Przyglądacie się światu – polityce, biznesowi – wiele z tego jest szalone. Nic już jednak nie jest aż tak szalone. Pozostawicie ten dar i wiedzcie, że jądro Ziemi, jak dalece szaleńczo by to zabrzmiało, to nie jest masa roztopionej lawy. Naukowcy lubią tak myśleć, ale nie znam jak dotąd naukowca, który by tam był na dole. Tak więc, nie, w samym rdzeniu planety Ziemia znajduje się kryształ, ogromny kryształ. Niektórzy powiedzieliby, że może on być fizyczny. Nie wiem. Może nie jest, ale ma  krystaliczną strukturę. Musi taką mieć, inaczej nie byłoby planety. W samym jądrze Ziemi znajduje się krystaliczna struktura.
W ciągu następnych kilku lat, które spędzimy razem, będziemy sięgać po tę krystaliczną energię Shaumbry, energię Domu Shaumbry i łączyć ją… nie teraz, trochę za wcześnie, żeby to robić w tej chwili, ale połączymy ten Dom Shaumbry z samym rdzeniem Ziemi, aby każdy, kto przyjdzie po was, mógł z niego korzystać w swoim codziennym życiu. To dar, który zostawicie, piękny dar.
(pauza)
Dom Shaumbry. I duża jego część w tym darze się wyrwie – wyrwie się z ograniczeń, wyrwie się z Krainy Błękitu – i będzie to rodzaj czegoś zakodowanego, objętego kodem dla tych, którzy będą na to gotowi. I usłyszycie: „Nie jesteście szaleni. Nie jesteście szaleni. Nie, tak naprawdę jesteście w bliższym kontakcie ze sobą niż jakakolwiek inna grupa ludzi. A wy oczywiście wątpicie w siebie. Walczycie ze sobą. To, co pochodzi z waszego serca, z waszych marzeń, z waszej wewnętrznej wiedzy próbujecie podporządkować logice. To nie działa zbyt dobrze. Ale nie jesteście szaleni.”
A gdy w pewnym momencie dokonamy tego przyłączenia Domu Shaumbry do jądra Ziemi, prawdopodobnie będzie to jedna z najważniejszych rzeczy dla tych, którzy będą gotowi to rozpoznać.
Będziecie szaleni dotąd, dopóki będziecie tak uznawać. Dopóki będziecie tak uznawać,  dopóki nie uświadomicie sobie: „Och, nie. Naprawdę nie jestem. Właściwie to byłem… – słowo nie jest adekwatne – … właściwie to przez cały czas miałem rację. Po prostu nie zdawałem sobie z tego sprawy.”
Weźmy głęboki oddech tutaj, w Domu Shaumbry.
Ach! Już słyszę wszystkie te pytania: „Kiedy zrobimy to przyłączenie?” Najpierw zrobimy kilka innych rzeczy…
(muzyka cichnie)
… jak choćby moje pierwsze pytanie dnia. Najpierw jednak chcę porozmawiać trochę o naszym spotkaniu z ubiegłego miesiąca, zrobić małe podsumowanie.
Powtórzę jeszcze raz: żeby naprawdę stać się wolnym, wcielonym Mistrzem na tej planecie, musicie być w stanie wyjść poza umysł. Umysł będzie was zatrzymywał w Krainie Błękitu. Będzie was wciąż ograniczał. Nakaże wam trzymać się logiki. Będzie stosował rodzaj kontroli. A to uniemożliwi wam zobaczenie wszystkich energii, które teraz są obecne na tej sali, zobaczenie istot, które tu są obecne. Są wszędzie wokół, a jeśli je zobaczycie lub poczujecie nie będzie to oznaczać, że jesteście szaleni. Nie musicie ich widzieć oczami, ale możecie je poczuć, są wokół was, ale umysł blokuje wam do nich dostęp. Blokuje dostęp przy pomocy atlantydzkich opasek, o których mówiliśmy przed miesiącem.
Otóż niektórzy się zastanawiali: „Czy to jest jakaś przypowieść? Czy to metafora, czy też zdarzyło się naprawdę? Czy rzeczywiście istniały takie opaski na Atlantydzie?” To nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia. Wczujcie się w to. Przyzwólcie na to, na co chcecie przyzwolić. Te opaski na głowę mogły być. Mogły zostać zastosowane intensywne energie do oddziałania na umysł, by uruchomić w nim zdolności dostosowawcze, by umożliwić powszechność wspólnego doświadczania, lepszą komunikację między ludźmi, stworzyć rodzaj jedności w społeczeństwie. Tak więc emitowana była intensywna energia kryształów, odpowiednio dostrojona i właściwie ukierunkowana, a wy otrzymywaliście jej uderzenia – i znów powtarzam, że nie w złowrogim celu – otrzymywaliście jej uderzenia w imię dostosowania się, jedności, standaryzacji. Taak.
Albo może to być po prostu metafora, jeśli wolicie tak to postrzegać, mówiąca o tym, że z biegiem czasu ludzie coraz bardziej wchodzili w umysł, coraz bardziej stawali się mentalni. Zaczęli uprawiać kult inteligencji. Zapomnieli o czymś takim, jak wewnętrzna wiedza. Zapomnieli, co to takiego gnost. Ta postawa została wzmocniona między innymi przez kościół, edukację, a teraz stosowanie leków, których zdecydowanie nie lubię, psychotropów. Tak przy okazji, jest to nowa opaska – nowa opaska na głowę – te właśnie leki. I pojawi się kilka grup, które za 100, 200 lat będą siedzieć tutaj i będą mówiły jak my teraz: „Taak, byliście naukowcami, którzy te leki wymyślili. Byliście dyrektorami firm farmaceutycznych, którzy je wprowadzili na rynek. Byliście farmaceutami, którzy oferowali je jak cukierki, lekarzem, który przepisywał je nie zważając na to, z czym ktoś do niego przyszedł, choćby tylko ze skaleczonym palcem. I jemu też ów lekarz proponował: „Weź kilka tych tabletek. Poczujesz się lepiej.” Może za jakieś 150 lat siedzieć tu będzie grupa, która powie: „OK, jesteście tymi, którzy rozprowadzali te leki, teraz musimy z tego wyjść”. Ale wracając do tematu. Opaski na głowę? Taak. I o ile faktycznie nie da się stwierdzić, że to coś przyjemnego, to popatrzcie jednakże, jak bardzo rozwinął się umysł przez ten cały długi czas.
A więc w ubiegłym miesiącu rozmawialiśmy o tych opaskach na głowę, o tym dudniącym dźwięku. Ilu słyszało go już po Shoudzie? To bang! bang! w umyśle. Zawsze tam jest. Przy okazji, zawsze tam jest, bez względu na to, czy tak uważacie, czy nie. Jest tam, po prostu nie jesteście z nim zestrojeni. Zawsze tam jest, jednakże już na krótko. Skończymy z tym.
Mieliśmy zatem miesiąc temu całkiem interesującą, ważną rozmowę i powiedzieliśmy: „OK, byliście tymi, którzy zaczęli tę całą opaskową akcję, modę tamtych czasów: ‘Dostosujmy się wzajemnie do siebie. Ubierajmy się w to’, a w związku z tym jesteście tymi, którzy muszą się tego pozbyć pierwsi.” To wywarło na was duże wrażenie w zeszłym miesiącu, duże wrażenie, ale widzę, że wracacie po więcej. (kilka chichotów) Proszę bardzo.
OK, a teraz pytanie dnia, Mądrość Shaumbry, pytanie dnia. Dużo mówiliśmy o umyśle i mózgu. Zrobimy tu małe rozróżnienie. Mózg jest pojemnikiem umieszczonym w waszej głowie. To elektromagnetyczne, chemiczne urządzenie, mózg, który znajduje się w waszej głowie. Kiedy używam słowa „umysł”, mam na myśli coś, co tak naprawdę jest psychiką. To w pewnym sensie rodzaj ludzkiego ducha, ludzkiej inteligencji. W rzeczywistości nie znajduje się w waszym mózgu, wierzcie lub nie. Używam słowa „umysł”, a dla niektórych z was, zwłaszcza z krajów niemieckojęzycznych, jest to czasem trudne, ponieważ pojęcie umysłu jest u nich podobne do pojęcia zjawy czy ducha. Ale tutaj duch ma ludzką mentalność.
Mózg jest po prostu procesorem. Mózg jest niesamowitym procesorem i tylko tym jest. Mózg jest tak dobry, że wie, jak wykorzystać szerokie spektrum energii i świadomości, i uprościć je. Mózg może podnieść rangę wydarzenia i umniejszyć ją. Jest w tym naprawdę dobry. Jest to zatem procesor, który siedzi w waszej głowie.
Umysł to coś, co stanowi rezultat przemiany w to, co można by nazwać ograniczoną lub niższą świadomością. Tym właśnie jest umysł i to właśnie robi. Bardziej szczegółowo zajmiemy się tym za chwilę. Ale teraz pytanie, które mam dzisiaj dla was i poproszę Lindę z mikrofonem. Gotowa?
Pytanie pierwsze
LINDA: Zależy od pytania. (śmiech)
ADAMUS: (chichocze) Czy ktoś jeszcze może dziś obsłużyć mikrofon? (więcej chichotów) Pytanie i chodzi o umysł, ludzką mentalną psychikę. Śmiało.
LINDA: Śmiało co?!
ADAMUS: Znajdź kogoś. (ktoś woła: „Hej-hej!”, reagując na popędzanie Lindy przez Adamusa; kilka chichotów).
Gotowi? Ach! I chcę was prosić, żebyście o nim nie myśleli, a raczej się w nie wczuli, zagłębili w wewnętrzną wiedzę. Jakie są słabe punkty umysłu?
Umysł jest bardzo zamknięty, bardzo ograniczony i teraz mówimy o trudnościach  wydostania się z umysłu. Jak to zrobić bez myślenia, jako że myślenie tylko was głębiej w nim pogrąży… jednakże, jak to się mówi, w skorupie jajka bywają pęknięcia. W umyśle jest kilka tylnych wyjść. Jak myślicie, co nimi jest?
SHAUMBRA 1 (kobieta): Pierwsze, co przychodzi mi na myśl… (śmiech)
ADAMUS: Taak! Taak! Widzisz, to jest właśnie ta trudność. Nawet słownictwo wspiera umysł.
SHAUMBRA 1: Tak jak ja to czuję lub też najlepszy sposób, w jaki mogę wydostać się z mojego umysłu, to wejść w nicość.
ADAMUS: Wejść w nicość, OK.
SHAUMBRA 1: Myślę więc, że nicość może być tym czymś, co okaże się być słabym punktem umysłu.
ADAMUS: OK. Czy udaje ci się wejść w nicość?
SHAUMBRA 1: Tak. Natomiast nie udaje mi się w niej pozostać.
ADAMUS: Pozostać w niej, OK.
SHAUMBRA 1: Tak.
ADAMUS: Co się dzieje, gdy jesteś w nicości? Dlaczego nie możesz tam po prostu zostać?
SHAUMBRA 1: Zaczynam myśleć o różnych sprawach.
ADAMUS: Jasne.
SHAUMBRA 1: Nieświadomie, a potem się złoszczę, że mi się nie udało zostać. (chichocze)
ADAMUS: Taak. Umysł musi wypełnić pustkę.
SHAUMBRA 1: Tak.
ADAMUS: To właśnie robi umysł. Musi wypełnić pustkę. Nie znosi nicości.
SHAUMBRA 1: Właśnie.
ADAMUS: Umysł nie rozumie, że nicość nie istnieje i że po prostu są rzeczy poza nim, których on nie pojmuje. A więc kiedy wchodzisz w nicość, to nie jest to nic. Tam jest to, czego umysł nie może pojąć. Stąd też otworzy on śluzy i wypełni tę nicość czym tylko się da.
SHAUMBRA 1: Tak.
ADAMUS: Wypełni tę przestrzeń z trzykrotnie większym nasileniem, niż normalnie. Co więc się dzieje? Jesteś w nicości i nagle zalewają cię myśli, co wtedy robisz?
SHAUMBRA 1: Zdaję sobie sprawę, że myślę, wściekam się, a potem wracam do nicości. (chichocze)
ADAMUS: Tak. A potem, kiedy wracasz do nicości, co się dzieje?
SHAUMBRA 1: Myśli znowu wracają.
ADAMUS: Znowu wracają. (kobieta chichocze) A jak się kończy ten pojedynek z nicością?
SHAUMBRA 1: Może zakończyć się na dwa sposoby. Najlepiej jest, gdy mogę tam zostać przez chwilę i to mi przynosi absolutną ulgę. To jedyne miejsce, w którym naprawdę dobrze się teraz czuję. Albo wstaję i robię to, co mi każe umysł. (chichocze)
ADAMUS: Jasne. Jasne.
SHAUMBRA 1: To on kreuje problemy, a potem próbuje je rozwiązać.
ADAMUS: Taak. Jaki był najdłuższy odcinek czasu jaki spędziłaś w nicości?
SHAUMBRA 1: Prawdopodobnie tylko kilka godzin.
ADAMUS: Kilka godzin, OK, a to pytanie było podchwytliwe, ponieważ gdy jesteś w nicości, nie masz poczucia czasu i nie ma on znaczenia. Tak, to jest bardzo, bardzo trudne i będziesz, owszem, miała krótkie chwile poczucia piękna nicości, której tak naprawdę nie ma, ale umysł zaraz ją wypełni. I będzie z tobą pogrywał przez chwilę, stwierdzając: „Dobra, pobądź sobie tutaj w nicości – właściwie to udajesz, że jesteś w nicości – ale zauważ, co się stanie za jakieś 47 minut.”
SHAUMBRA 1: (chichocze) Tak.
ADAMUS: Taak.
SHAUMBRA 1: Tak.
ADAMUS: I znowu tę nicość wypełnia. W efekcie czujesz się cholernie rozczarowana i pytasz: „Co zrobiłam źle? Czy mam się udać do Indii, żeby tam usiąść na szczycie góry i nauczyć się to robić?” Nie, ponieważ ich umysły są wypełnione tymi samymi bzdetami. Po prostu siedzą na szczycie góry. (kobieta chichocze) Taak. Taak. Dobrze. Dziękuję ci. Kto następny?
LINDA: Jeszcze ktoś?
ADAMUS: Jakie są słabe punkty umysłu, szczeliny, pęknięcia? Co to takiego?
LINDA: Ulli błagała o mikrofon.
ADAMUS: O tak. Zauważyłem to, Linda.
ULLI: Pierwszą rzeczą, którą bym wymieniła, są energie innych ludzi, ale nie wiem, czy dobrze zrozumiałam pytanie…
ADAMUS: Taak. A zatem jesteś uwięziona w umyśle, w umyśle jest więzienie i umysł chciałby, żebyś uwierzyła, że nigdy się z niego nie wydostaniesz.
ULLI: OK.OK.
ADAMUS: Jesteś tam uwięziona. Jesteś niewolnikiem umysłu.
ULLI: Taak.
ADAMUS: Ale ja mogę cię zapewnić, że jest sposób, żeby z niego wyjść. Co to za sposób? Jaka jest luka w mentalnym systemie? „Jaka jest usterka w matriksie?” – podpowiada mi Cauldre.
ULLI: (milczy przez chwilę) Och, trudne pytanie.
ADAMUS: Doznać wstrząsu mózgu? (Adamus chichocze)
ULLI: Mmm... (milknie)
ADAMUS: Pogubiłaś się. Zbyt dużo nad tym myślisz.
ULLI: Taak.
ADAMUS: : Odpowiadać trzeba spontanicznie. Po prostu mówisz, a potem jakaś część ciebie powie: „Och, to czyste szaleństwo.” Ech, jesteś szalona, dopóki nie przestaniesz nią być.
ULLI: Taak.
ADAMUS: Taak.
ULLI: Pierwsze moje skojarzenie jest takie, że coś z zewnątrz rozbija to, co wewnątrz.
ADAMUS: W porządku. Coś z zewnątrz rozbija. W porządku. Czy chcesz tego?
ULLI: Taak, dlaczego by nie?
ADAMUS: Dlaczego by nie, OK.
ULLI: Mogę to przeżyć, przejść przez to. Taak.
ADAMUS: Czyli miałoby to być coś z zewnątrz. Coś w tym rodzaju. Chodzi mi o to, że dobrze ci idzie. Jesteś na dobrej drodze. Widzisz, trzeba tylko zacząć od tej pierwszej szalonej myśli. (śmieje się) Taak, taak. Dobrze. Dziękuję ci. Jeszcze kilka osób. Jaki jest ten słaby punkt?
LINDA: Zapytajmy szalonego psychologa Shaumbry.
ADAMUS: Och, dobrze, dobrze. Co to za pęknięcie skorupki w jajku, usterka w matriksie?
JULIE: Wiedza. Po prostu wiedza, że się wie. Przy czym nie wiesz, co wiesz. Po prostu w tym tkwisz.
ADAMUS: Dobrze, oto siedzisz w tym zoo swojego umysłu i wiesz, że wiesz. OK, ale jak teraz się z niego wydostaniesz, wyjdziesz poza umysł?
JULIE: Pytanie dnia.
ADAMUS: Taak. (chichoczą) Co powiesz swojemu klientowi?
JULIE: Zdecydowanie bym mówiła o odczuciu… to zwyczajne „tak” lub po prostu wyczuwanie, że wiesz, a tylko nie potrafisz tego wyjaśnić.
ADAMUS: Słusznie. Słusznie.
JULIE: Tak więc to jest…
ADAMUS: Niewiele twój szalony klient będzie miał z tego pożytku. (śmieją się)
JULIE: Nie, nie!
ADAMUS: Zdziwi się: „O czym ona mówi?”
JULIE: Wiem, bo kiedy się mówi o sercu albo… to może się okazać bardzo mentalne.
ADAMUS: Jasne, umysł zamieni serce w... tak, umysł jest w tym świetny.
JULIE: No więc to jest mądrość, czyli nasz gnost.
ADAMUS: Słusznie.
JULIE: I z pewnością wielu ludzi miało doświadczenie, że coś wie i podążyło za tym oraz doświadczenie, że wie, ale za tym nie poszło.
ADAMUS: Tak.
JULIE: I zdecydowanie można porównać, na ile dobrze te dwa doświadczenia przebiegały.
ADAMUS: Mhm. Tak, jednakże choć wiele razy odkrywasz tę wewnętrzną wiedzę i podążasz za nią, to umysł się wtrąca śmiejąc się i mówiąc: „OK, pozwolę, żeby myślała, że za czymś podąża, ale to będzie ślepa uliczka.”
JULIE: Mhm.
 
ADAMUS: I to jest jeden z powodów frustracji. Właśnie o tym mówiłem dziś rano do Wzniesionych Mistrzów w moim wykładzie. Na planecie jest tak wielu duchowych nauczycieli, ale pracują oni z poziomu  umysłu, przez co nigdy się z niego nie wydostaniecie. Och, możecie powiedzieć: „OK, wykopiemy pod tym więzieniem głęboki tunel i wyjdziemy poza umysł”, a umysł po prostu się śmieje i mówi: „Taak, kiedy wyjdziecie z tego tunelu, nadal będziecie w więzieniu, bez względu na wszystko.” Na tym polega problem. 
JULIE: Mhm.
ADAMUS: To poważny problem. Dobrze. Jeszcze kilka osób. Prawdziwa mądrość tu do nas…
LINDA: Spróbujmy kogoś spośród młodzieży.
ADAMUS: … przenika.
LINDA: Spróbujmy…
EMILY: Myślę, że umysł ma za punkt odniesienia jedynie przeszłość. Tak więc za każdym razem, gdy czuję, że stworzyłam coś nowego, co wykracza poza moje dotychczasowe wzorce, jest to coś, o czym umysł nigdy by nie pomyślał, że jest możliwe, bo opiera się na moich doświadczeniach z przeszłości. Jednak umysł nadal się nie poddaje, ale większa część mnie rozumie w czym rzecz i ja bardziej wierzę w większą część mnie.
ADAMUS: Mhm. A umysł i tak cię oszuka. Umysł jest jak… naprawdę to jest fascynujące, ponieważ on i tak cię oszuka. Rzuci ci przynętę, a naprawdę uwielbia to robić z ludźmi na „duchowej” ścieżce. Rzuci ci przynętę: „Tak, jesteś na duchowej ścieżce. Szukaj dalej. Szukaj dalej.” I tak dzieje się w obrębie umysłu i nigdy się z tego nie wydostaniesz, a przypominam, że to właśnie było tematem mojego wykładu dziś rano… powinienem był wziąć kopię i wam ją wysłać. (Adamus chichocze). To był świetny wykład. (kilka chichotów) Ale tak, umysł nadal będzie prowadził swoje gierki. Czy udało ci się wyjść poza umysł?
EMILY: Myślę, że udało mi się…
ADAMUS: Powinniśmy prawdopodobnie zatrzymać się, gdy mówisz: „Myślę.” Albowiem cała dalsza rozmowa staje się w tym momencie bezprzedmiotowa.
EMILY: Moje wyobrażenie o tym, kim jestem, zmieniło się.
ADAMUS: Taak.
EMILY: Dlatego myślę, że ... (obydwoje się śmieją)
ADAMUS: Otóż chcę, żebyście zwrócili uwagę na geniusz umysłu. Umysł nie jest zły, ale jest samowystarczalny. Jest absolutnie samowystarczalny. Dlatego też ponownie sprawi, że pomyślisz: „Tak, zmieniłam moją tożsamość i ogromnie się rozwinęłam”, a umysł na to: „Zabawne, ponieważ wciąż jesteś w umyśle.” Umysł zaproponuje: „Zagram z tobą w grę. Będziemy udawać, że naprawdę się rozwijasz i wchodzisz na poziom mistrzowski, i że bierzesz udział w tej przygodzie i zmieniasz swoją tożsamość ”, wciąż jednak jesteś w umyśle. To duża instytucja. Ogromna, i kiedy myślisz, że wyszłaś z korytarza umysłu czy mózgu, jesteś tylko w innym skrzydle instytucji. (chichocze) I to jest bardzo frustrujące. To znaczy, jest absolutnie frustrujące.
Poczuj przez chwilę różnicę między robieniem postępów, a myśleniem, że robisz postępy – wszyscy poczujcie – myślicie, że robicie postępy, ale to nieprawda. Jesteście w tym labiryncie i odkrywacie, że na labirynt składa się nie tylko ten jeden poziom, ale że ma on swoje piętra. Jesteście w tym labiryncie i cały czas mówicie sobie: „Naprawdę robię postępy, ponieważ ciężko pracuję. Mam za sobą długą drogę. Nie jestem już na pierwszym poziomie, jestem na poziomie piątym.” Na piątym poziomie mózgu. To znaczy, wciąż w nim jesteście. Porównajcie to teraz z waszą wewnętrzną wiedzą.
Jest w was taka jedna boląca część. Nazywa się waszą wewnętrzną wiedzą i ta wewnętrzna wiedza mówi także: „Nadal jestem w instytucji umysłu. Nadal jestem na jej terenie. Nie wyszłam stąd. Mogłam co najwyżej otworzyć kilka okien i drzwi ”, i ta wasza wewnętrzna wiedza powie wam: „Jeszcze nie wyszedłeś. Nadal tam jesteś. Znalazłeś się po prostu w innym dziale, jesteś teraz starszy i bardziej zmęczony, jesteś bardziej sfrustrowany, ale do licha, czyż nie świetnie się bawimy?” (kilka chichotów) Dobrze. To wszystko jest efektem opasek nałożonych na głowę. Hmm! Czyżby nie podobało wam się to, co sami stworzyliście? (Adamus chichocze) Nigdy takiej opaski nie miałem.
Jeszcze jedna osoba i przejdziemy do następnego pytania. Przy okazji, ogromnie dużo mądrości – dziękuję, dziękuję – ogromna mądrość się dziś tutaj ujawniła. Jeszcze ktoś jeden. Gdzie jest to pęknięcie w skorupce?
MARY SUE: Dałeś nam jedną wskazówkę i jest to dystrakcja.
ADAMUS: Tak.
MARY SUE: Zaśnięcie dobrze na mnie działa w tym względzie.
ADAMUS: Taak. Wyjawię ci jednak pewien sekret. Zaśnięcie… ech, powiem ci później.
MARY SUE: Nie, powiedz teraz.
ADAMUS: Zachowam to w tajemnicy. Och, no dobrze, powiem teraz. OK. Macie w nocy te sny, prawda? A w snach dużo biegacie, czegoś szukacie i doznajecie rozczarowania. W swoich snach próbujecie wydostać się z umysłu, ale ciągle trafiacie w te wszystkie ślepe zaułki. Nadal jesteście w instytucji mózgu i umysłu.
MARY SUE: Nawet jeśli się tego nie pamięta?
ADAMUS: Pamiętasz swoje frustrujące sny? Szukasz czegoś. Zabłądziłaś w lesie. Jesteś w tłumie ludzi bez ubrania na sobie. (kilka chichotów) Och, to jest inny rodzaj snu. (Mary Sue chichocze) Czaneluję ciebie!
MARY SUE: Akurat tego nie pamiętam! (chichoczą)
ADAMUS: Tak, mhm!
MARY SUE: (chichocze) OK.
ADAMUS: Tak więc jestem pewien, że wielu z was doznało takiej frustracji we śnie, kiedy to próbowaliście coś znaleźć, zabłądziliście w lesie. Oni wszyscy…
MARY SUE: Oh tak, miałam sny o szukaniu.
ADAMUS: Tak. Zgubiliście się. Jesteście gdzieś w obcym mieście. W swoich snach próbujecie wydostać się z tego wariatkowa, (Adamus chichocze) z tej instytucji.
MARY SUE: OK. W takim razie innym kierunkiem lub ścieżką byłaby wyobraźnia?
ADAMUS: Wyobraźnia. Ach! OK. Ale umysł to naprawdę podstępny sukinsyn. Umysł powie: „OK, jasne. Użyj swojej wyobraźni, i taak, wyjdźmy poza granice umysłu. Wyjdźmy na zewnątrz. Uciekniemy z więzienia. Kiedy nikt nie będzie patrzył, wymkniemy się za bramę i uciekniemy co sił w nogach.”
MARY SUE: To wtedy, kiedy w wyobraźni zarysuje się spójny scenariusz.
ADAMUS: Tak, tak.
MARY SUE: Ale jeśli coś sobie wyobrażasz i nie próbujesz tego interpretować, czy to nadal…
ADAMUS: Tylko dla dobra mojej opowiastki.
MARY SUE: Oh, OK. Przepraszam. Nie chcę ingerować w twoją historię! (chichocze)
ADAMUS: A więc wyobrażasz sobie: „OK, wyrwałam się z instytucji i, och, brawo ja!”, a potem nagle dociera do ciebie: „Cholera! Nadal jestem w instytucji. Inaczej tylko wygląda i działa, ale ja wciąż jestem w środku. Jak się z niej wydostać? ”
MARY SUE: OK, inna opcja.
ADAMUS: „Chyba zwariowałam, że próbuję się stąd wydostać, ponieważ, tak, to jest przecież dobre życie. To właśnie powinnam robić i powinnam się cieszyć z jedzenia, jakie dostaję w tej instytucji i powinnam się cieszyć z towarzystwa pozostałych współwięźniów. (kilka chichotów) Nawet jeśli chciałabym ich wszystkich udusić. Ale musi być ze mną coś nie tak, skoro mam ochotę udusić wszystkich, którzy tu są.” (Więcej chichotów) Wszystkich.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: „Musiałam zwariować. Proszę o więcej leków, doktorze.”
LINDA: Brawo ty.
MARY SUE: Innym sposobem, który…
ADAMUS: Śmiało.
MARY SUE: …idzie w parze z dystrakcją jest posłużenie się abstrakcją.
ADAMUS: OK.
MARY SUE: A to bardzo rozwija, ponieważ można udać się w miejsca, do których nie dotarłoby się bez posłużenia się abstrakcją.
ADAMUS: Są takie skrzydła tej instytucji, które jeszcze nie zostały zbadane. (kilka chichotów) Brzmi to okropnie i w pewnym sensie takie jest. Jest okropne. Tak więc, skąd będziesz wiedziała, że naprawdę wydostałaś się z umysłu, a nie że to tylko umysł gra z tobą w swoją wielką, starą grę?
MARY SUE: OK, dla mnie jest to moment, w którym mogę zamknąć oczy, widzieć wszystko, co się dzieje się ze mną, przy czym nie wiem, co to jest i nie obchodzi mnie to.
ADAMUS: Taak, taak. Co się z tobą dzieje, gdy zamykasz oczy?
MARY SUE: Po prostu widzę różne rzeczy. Po prostu widzę… widzę jak wszystko szybko się zmienia. 
ADAMUS: Taak.
MARY SUE: Nie wiem…
ADAMUS: Jakie rzeczy? To znaczy, czy widzisz jabłka unoszące się w powietrzu? Czy widzisz konie galopujące przez pole?
MARY SUE: Widzę kształty.
ADAMUS: Acha.
MARY SUE: Widzę miejsca, których nie znam.
ADAMUS: Jasne, jasne. Jasne.
MARY SUE: Widzę…
ADAMUS: Widzisz mnie?
MARY SUE: Nie. Nie widzę ludzi.
ADAMUS: No to wobec tego wciąż jesteś w umyśle. (śmiech)
MARY SUE: Nie widzę ludzi.
ADAMUS: Nie widzisz ludzi. Cóż, uznaj to za błogosławieństwo.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Ale pytanie pozostaje, a jest to naprawdę dobre pytanie do zbadania tego, co znajduje się poza umysłem.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Skąd wiesz, że nie jesteś ciągle wewnątrz tej instytucji? Skąd wiesz, że po prostu nie pomalowali ścian i nie zmienili dywanu?
MARY SUE: Cóż, doceniam możliwość nauczenia się czegoś, skoro wciąż jestem w środku, ale… taak.
ADAMUS: Taak. Ale ty tak naprawdę wiesz. No więc skąd wiesz, że nadal jesteś w instytucji?
MARY SUE: Jeśli rzeczy wyglądają znajomo. Jeśli martwię się tym, jak wyglądam albo co robię lub co myślą o mnie ludzie, to wiem, że zdecydowanie jestem w instytucji.
ADAMUS: OK.
MARY SUE: Jeśli przyglądam się poszczególnym elementom, wiesz, jak na zdjęciu. Uwielbiam je wyodrębniać lub wydobywać i sumować w coś nowego, i myślę, że… (kilka chichotów publiczności i ktoś mówi: „Ooch”) Jeśli na coś spojrzę… wiem, że już to mówiłam. Jeśli patrzę na coś znajomego, czuję, że jestem w umyśle.
ADAMUS: OK.
MARY SUE: Nie jestem, jeśli szukam rzeczy, których nie znam.
ADAMUS: OK. Taak. Powiedziałbym, że wciąż jesteś w umyśle.
MARY SUE: OK. Rozumiem.
ADAMUS: A to dlatego, że zaczynasz roztrząsać – i to dotyczy nie tylko ciebie, ale wszystkich. Zaczynacie cały ten wewnętrzny dialog i rozważania: „Czy jestem w umyśle? Czy nie jestem? Czy jestem na tyle silny, żeby się z niego wydostać? Czy może ciągle tkwię wewnątrz, a tylko nadaję inny wygląd temu samemu, staremu miejscu?”
MARY SUE: OK.
ADAMUS: I powiem wam – dziękuję ci (do Mary Sue) – i powiem wam na czym polega różnica.  Jeśli o tym myślicie, zastanawiacie się: „Czy naprawdę jestem poza umysłem?”, to znaczy, że wciąż jesteście w umyśle.
Jeśli czujecie tęsknotę, dojmującą tęsknotę, wewnętrzną wiedzę, że istnieje coś więcej, że gdzieś jest jeszcze coś, czego dotąd nie doświadczyliście, to znaczy, że nadal pozostajecie w umyśle, ale przynajmniej nie udajecie sami przed sobą, że z niego wyszliście. Jeśli jest w was ta głęboka tęsknota i mówicie sobie: „Wiem, że jest coś jeszcze”, jeśli ta tęsknota jest wciąż obecna, to znaczy, taak, że wciąż jesteście w umyśle, bo inaczej ta tęsknota by znikła. To pragnienie by znikło. Wiem, że wszyscy odczuwacie tę tęsknotę, to pragnienie – nazwijcie to jak chcecie – powrotu do siebie. Pragnienie bycia znów sobą prawdziwym. Tęsknotę za Sobą. Nadal jesteście w umyśle. Kiedy tęsknota znika, to znaczy, że wyszliście poza umysł. A wtedy pojawia się potężne urzeczywistnienie, wiedza, spełnienie, gnost.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
Pęknięcie w skorupce jajka. Te tylne drzwi, droga ucieczki. Wiecie, umysł jest czymś zdumiewającym. Naprawdę. Pomogliście go tak zaprojektować. Jest niesamowity, ale jest też ograniczony i robi się coraz bardziej ograniczony. Coraz bardziej kontroluje. Mówicie o nim z punktu widzenia postępu kultury i cywilizacji, twierdzicie, że ludzie stali się bardziej inteligentni niż dawniej, niż byli 500 lat temu, ale to nie całkiem tak wygląda. Oni tylko bardziej pogrążyli się w umyśle, w mózgu.
Jednakże w tej skorupce jest pęknięcie i właśnie jego będziemy szukać, a wy będziecie wiedzieli, że wciąż jesteście w środku, dopóki istnieje w was to pragnienie. Z kolei będziecie wiedzieli, że wyszliście poza granice umysłu, kiedy to pragnienie będzie zaspokojone, kiedy uzyskacie dostęp do czystej wiedzy i nie będziecie musieli się zastanawiać ani pytać w swoim umyśle; nie będziecie musieli pytać: „No tak, przebywałem godzinę w nicości, czy wobec tego wyszedłem z umysłu?” Prawdopodobnie nie. 
Pytanie drugie   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz