piątek, 23 lutego 2018

Jerzy Zięba: Płód czy już dziecko



W doskonałym artykule z 13 stycznia 2018 r. zatytułowanym Zmowa milczenia wokół szczepionek z aborcji pani Justyna Socha, autorka tegoż artykułu, w sposób niezwykle klarowny przedstawiła fakty dotyczące namnażania wirusów znajdujących się w pewnych szczepionkach wyhodowanych na ludzkich płodach, które uległy aborcji, np. w 14. tygodniu ciąży.
Dla wielu katolików jest to sprawa nie do przyjęcia. W wielu krajach (np. USA) istnieje możliwość odmówienia szczepień na gruncie przekonań religijnych. Ciekawe, dlaczego w kraju takim jak Polska, niezwykle katolickim, z takiego prawa nie można skorzystać. Dlaczego takie prawo w Polsce nie istnieje? Czy Polacy są mniej religijni niż np. Amerykanie?
Czy inicjatywa wprowadzenia takiego prawa powinna wyjść ze strony katolickiej części społeczeństwa, czy ze strony Kościoła katolickiego? Czy raczej takie prawo nie powinno być natychmiastowo wprowadzone przez tych, którzy prawo tworzą, a więc posłów na Sejm? Przecież prawie wszyscy posłowie w polskim Sejmie to zagorzali katolicy, którzy swoje katolickie przekonania religijne bardzo często okazują publicznie, szczególnie wtedy kiedy w pobliżu pojawi się chociaż jedna kamera telewizyjna. Stąd wniosek, że jeśli nie są religijnymi hipokrytami, to takie prawo powinni wprowadzić natychmiast.
Pomińmy jednak ten aspekt etyczno-moralny dotyczący faktu namnażania wirusów na ludzkich płodach, albowiem jest jeszcze coś znacznie bardziej gorszego.
Czym jest taki ludzki płód, którego tkanki zostały wykorzystane do namnażania wirusów do produkcji szczepionek? Czy raczej KIM jest taki płód. Przecież wielu naukowców twierdzi, że po połączeniu się komórki jajowej z plemnikiem jest już CZŁOWIEK, czyli dziecko. Wielu debatuje, czy tak jest. Twierdzą, że w tym konkretnym momencie to nie jest jeszcze człowiek itd.
Nikt jednak raczej nie powie, że to „coś”, co ma już za sobą 14. tygodni życia, nie jest człowiekiem, czyli dzieckiem. Dlatego o takim usuniętym płodzie od tej pory będę mówił zgodnie z prawdą – dziecko.
Wielokrotnie przy takich okazjach słyszymy określenia: „namnożone na tkankach płodów ludzkich” czy też: „wykorzystano tkanki płodów ludzkich”. Nikt nie wspomina o tym, JAK te tkanki uzyskano. Wszystkie opisy, jakie serwują nam media czy nawet różnego rodzaju poważne publikacje, odnoszą się do pozyskanych już tkanek. Nawet wypowiedzi naukowców zajmujących się tą technologią brzmią np. tak: „pozyskaliśmy tkankę, zeskrobując ją z rogówki oka abortowanego płodu” lub „tkanka płucna, którą używamy do namnażania wirusów, została pobrana z abortowanego płodu”.
Wielokrotnie znajdujemy publikacje opisujące fakt, że jeśli w pobranym materiale w postaci tkanek z abortowanych dzieci znajdzie się nawet jedna martwa komórka, całość jest wyrzucana do śmietnika, dokonywana jest następna aborcja i następne pobranie tkanek. I tak do skutku, aż naukowcy upewnią się, że wszystkie komórki są żywe.
Czyli tkanki NIE MOGĄ BYĆ POBIERANE Z MARTWYCH dzieci, bo martwe dziecko to już tylko martwe komórki. Jak więc musi przebiegać proces pobierania komórek, które z definicji muszą być ciągle żywe? Tkanka, czyli komórki tego dziecka, muszą być ciągle żywe. (Następnie naukowcy utrzymują te komórki w stanie żywym nawet przez następne 60 lat).
Czy to oznacza, że np. z oka dziecka, które jest jeszcze ciągle żywe, zeskrobuje się rogówkę oka? Czy też pobiera się kawałek płuca takiego żyjącego jeszcze dziecka i dopiero PO POBRANIU tych tkanek „na żywca” pozwala się, żeby to dziecko już zmarło? Bez względu na to, że np. serce tego dziecka przestało bić, a tkanka jest pobrana w następnej minucie, ciągle musi to być tkanka żywa. Czy wystarczającym w tym przypadku tłumaczeniem byłoby to, że część komórek jeszcze żyje, czyli jeszcze zachowane są procesy biologiczne na poziomie komórkowym, chociaż dziecko zmarło minutę temu?
Czy też dzieje się to tak, jak w podstawówce nas uczono na lekcji biologii: po obcięciu żabie nogi noga ta jeszcze się rusza? Nawet jeśli tak jest, to jeśli chodzi o mnie… tkanka ta jest ciągle żywa. I jeśli zgodzę się na to w przypadku żaby, to w przypadku tkanki dziecka mam już z tym problem.
Jak ten aspekt ma się do zaledwie namnażania wirusów na tak pozyskanych tkankach? Co w takim przypadku zasługuje na większą uwagę? Fakt namnażania na wcześniej pozyskanych tkankach czy raczej to, że takie pozyskanie materiału do namnażania wirusów następuje na ciągle żywych komórkach dziecka? Czy też na tkance, która ciągle żyje.
Nigdy nie słyszałem na ten temat wypowiedzi etyków, filozofów, przedstawicieli różnych religii, dziennikarzy czy też zwykłych ludzi. Może kiedyś to nastąpi, może właśnie po tym artykule?
Pytanie zachodzi, czy to koniec problemów związanych z tym procederem? Czy może być jeszcze gorzej? Może.
Kiedy w tej i nie tylko w tej sprawie prowadziłem moje własne śledztwo dziennikarskie, doszedłem do faktów, które w porównaniu z opisywanymi powyżej są jeszcze gorsze, jeszcze bardziej tragiczne.
Przez dwa lata zbierałem materiały dotyczące katastrofalnych skutków stosowania szczepionek. Całość opublikowałem w formie filmików, które umieściłem na portalu Vimeo (brak cenzury, jeszcze). Z wielkim zadowoleniem stwierdzam, że filmiki te są ściągane i rozpowszechniane również przez lekarzy i studentów medycyny.
Polacy muszą poznać prawdę o szczepionkach. Kluczem do tego jest edukacja. Rodzice powinni wyposażyć się w wiedzę i dopiero wtedy, nie wcześniej (!), podjąć decyzję: szczepić czy nie szczepić.
Napisane przez Jerzy Zięba

przeczytaj też
Opublikowano , autor:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz