środa, 4 maja 2016

10 najważniejszych niedoborów przyspieszających starzenie się

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek dlaczego jedni starzeją się ładnie, a inni brzydko? Czemu jedni powoli, a inni wręcz błyskawicznie? I nie mówimy tylko o zewnętrznych oznakach starzenia się (zmarszczkach, łysinie czy siwych włosach) – weźmy pod uwagę przede wszystkim to, co dzieje się w środku czyli wszelkie niedomagania zdrowotne: wśród osób po czterdziestym roku życia znajdziemy zarówno ludzi tryskających zdrowiem i niespożytą energią jak i schorowane wraki notorycznie kursujące między lekarzami różnych specjalności i faszerujące się rozlicznymi medykamentami. Bywa też coraz częściej, że natkniemy się na schorowanego wraka będącego nawet jeszcze przed magiczną czterdziestką.
Pewien wpływ na szybkość starzenia się mają niewątpliwie czynniki genetyczne, jednak wiemy już też, że równie ważne są czynniki środowiskowe: nałogi, ciągły stres, brak ruchu czy też niewłaściwa dieta. I właśnie ten ostatni czynnik weźmiemy dzisiaj pod lupę – niskiej jakości dieta o małej gęstości odżywczej i niewystarczającej ilości antyutleniaczy prowadzi do niedoborów i przyspieszenia procesów starzenia się: szybciej dopadają nas różne dolegliwości (również te o charakterze zwyrodnieniowym), ciało ogarnia przewlekłe zapalenie o niskim natężeniu, szybciej odczuwamy „zmęczenie materiału” i tracimy naszą młodzieńczą witalność i energię życiową – wzrasta stres oksydacyjny, rośnie liczba wolnych rodników (twórca wolnorodnikowej teorii starzenia się, gerontolog  Denham Harman, zmarł kilkanaście miesięcy temu mając lat 98,5 – co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że specjalizował się on w nauce o procesach starzenia się i dobrze w związku z tym wiedział co w trawie piszczy). Czego zatem nie powinno zabraknąć w naszej diecie aby długo pozostać młodym i zdrowym?
Oto 10 niedoborów, do których nie opłaca się doprowadzać jeśli nie chcemy się przedwcześnie zestarzeć, rozchorować i zniedołężnieć:
1. Błonnik – ten gwarant zdrowia znajduje się tylko i wyłącznie w pokarmach pochodzenia roślinnego. Choćby z tego powodu warto jeść jak najwięcej roślin i to w dodatku nieprzetworzonych. Oprócz tego, że mają one błonnik to jeszcze są bardzo gęste odżywczo (gęstość odżywcza to ilość witamin, minerałów i innych ważnych dla zachowania zdrowia mikroskładników odżywczych przypadających na 1 kcal pokarmu). Spożycie błonnika ma zasadnicze znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania naszego przewodu pokarmowego, a jak wiadomo zdrowie zaczyna się od jelit. Sporo błonnika (rozpuszczalnego i nierozpuszczalnego) znajduje się w nasionach roślin strączkowych, w orzechach i nasionach, w osłonkach ziaren zbóż (jedzmy brązowy ryż, tradycyjne płatki owsiane i grube kasze) oraz oczywiście w warzywach i owocach (jadajmy je tam gdzie to możliwe wraz ze skórką). Soki warzywne świeżo wyciskane nie mają co prawda błonnika nierozpuszczalnego (zostaje on w pulpie, dzięki czemu pozostałe składniki odżywcze soku wchłaniają się szybciej niż gdybyśmy po prostu warzywo zjedli w całości), ale mają błonnik rozpuszczalny (przechodzi do soku). Jeśli chcemy mieć obydwa rodzaje błonnika to zróbmy sobie koktajl w blenderze. Koktajl, sok czy zupę możemy też w razie potrzeby wzbogacić dodatkową porcją błonnika w proszku (np. błonnik jabłkowy lub bardzo korzystną dla mikrobiomu jelitowego inulinę). Do błonnika pokarmowego zalicza się też skrobię oporną, o czym pisałam niedawno tutaj.
Przyjmuje się, że minimalne spożycie błonnika powinno wynosić ok. 25 g dziennie. Jednak dla dobrego zdrowia lepiej celować w dużo wyższe wartości 40-50 g dziennie. Polacy spożywają średnio jedynie ok. 15 g dziennie: niestety jadamy wciąż za mało warzyw i owoców, zbyt dużo zaś kalorii czerpiemy z pozbawionych błonnika pokarmów pochodzenia zwierzęcego oraz żywności przetworzonej, oczyszczonej, rafinowanej (m.in. biała mąka i wyroby z niej, biały ryż, słodycze itp.). Lekarze uważają, że zbyt niskie spożycie błonnika to jedna z przyczyn nadwagi i otyłości, chorób jelita grubego (np. uchyłków, polipów czy w końcu raka jelita grubego oraz odbytnicy), oraz powszechnych obecnie cywilizacyjnych chorób dietozależnych – miażdżycy, cukrzycy czy kamicy żółciowej. O zaparciach nie wspominając – mają je dzisiaj nawet małe dzieci. Dawniej gdy zamiast lodów albo pulchniutkiej drożdżówki mama dawała dziecku w ramach słodyczy marchewkę na patyku – było to nie do pomyślenia.
marchewka w ramach słodyczy
Ważne: aby błonnik właściwie spełniał swoją funkcję niezbędne jest właściwe nawodnienie, nie zapominajmy zatem o piciu wody!
2. Witamina D – jak sugerują badacze wyższy poziom witaminy D we krwi może łagodzić przyczyniające się do przedwczesnego starzenia się stany zapalne utrzymujące się w ustroju, a ponadto może mieć pozytywny wpływ na materiał genetyczny naszych komórek odporności poprzez utrzymanie dłuższych telomerów. Telomer to fragment chromosomu znajdujący się na jego końcu, zabezpieczający go przed uszkodzeniem lub splątaniem podczas kopiowania. Wraz z wiekiem i kolejnymi podziałami komórek telomery ulegają skróceniu, stąd też ich długość jest traktowana często jako wskaźnik biologicznego starzenia się komórek oraz całych tkanek i narządów, takich jak serce, mięśnie, kości czy naczynia krwionośne.
Rzecz ciekawa – słynny lekarz i naukowiec dr Dean Ornish bazując na przeprowadzonych przez siebie badaniach uważa, iż telomery można wydłużyć poprzez proponowane przez niego zmiany w diecie i stylu życia (program „Spektrum”, o którym pisałam tutaj). Teraz warto do tego również dodać po prostu rozsądne przebywanie na słoneczku, czyli coś, czego bardzo brakuje ludziom XXI wieku, spędzającym większość czasu w biurach i domach i uważającym krem z chemicznym filtrem antysłonecznym oraz ciemne okulary za symbol nowoczesności w ochronie swego zdrowia. ;)
Więcej o witaminie D w tych artykułach:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-d/
3. Kwasy tłuszczowe Omega-3 – dawniej spożywane powszechnie (orzechy, tran,  zielenina, olej z lnianki, siemię lniane, dziko żyjące ryby niehodowlane itd.), dziś niestety w przetworzonej diecie stały się niezmiernie deficytowe. Jak wiadomo kwasy Omega-3 mają działanie antyzapalne, działają dobroczynnie na układ krążenia i układ odpornościowy oraz hormonalny, zmniejszają ryzyko demencji w późniejszym wieku, a ich niedobór może doprowadzić do zaburzeń emocjonalnych w tym depresji, agresji, nadpobudliwości, dysleksji, obniżonej koncentracji czy do problemów z pamięcią. Ponadto ostatnie badania donoszą, iż istnieje związek pomiędzy spożywaniem kwasów Omega-3, a opóźnianiem starzenia się: wyższy poziom długołańcuchowych kwasów Omega-3 (DHA i EPA) we krwi ma wpływ na wydłużanie się telomerów.
W pożywieniu roślinnym Omega-3 znajduje się jako ALA  czyli kwas alfa linolenowy, prekursor kwasów długołańcuchowych – z niego następnie ludzki organizm produkuje długołańcuchowe kwasy EPA (kwas eikozapentaenowy) i DHA (kwas dokoheksaenowy). U wielu osób prowadzących nowoczesny styl życia (żywiących się smażeniną, rozmaitą sklepową karmą oraz łykających ochoczo różnej maści leki na receptę lub nawet bez) proces ten jednak może być zaburzony z uwagi na uszkodzenie szlaków metabolicznych. To dlatego w celu pozyskania długołańcuchowych kwasów Omega-3 EPA i DHA zaleca się masom pracującym miast i wsi jadanie pokarmów pochodzenia morskiego (ryby, tran), gdzie długołańcuchowe kwasy Omega-3 już są gotowe (robotę przekształcenia ALA w EPA i następnie DHA wykonała już za nas ryba, jako stworzenie nie gustujące w nowoczesnym stylu życia).
Długołańcuchowe kwasy Omega-3 DHA i EPA występują obficie w pożywieniu pochodzącym z morza jak tłuste ryby (ale te łowione w morzu, nie te pochodzące z hodowli) czy też pewne algi. Nasz „dziarski dziadek”, pan Antoni Huczyński (pisałam o nim tutaj) zjada codziennie na śniadanie kawałek bałtyckiego śledzia (nie polecam jednak sklepowych przetworów śledziowych napakowanych konserwantami a nawet… syntetycznymi słodzikami!). Mając lat 93 pan Antoni nie wykazuje najmniejszych oznak demencji i zachwyca swą jasnością umysłu, pamięcią i doskonałą formą fizyczną. Jeśli jednak z jakichkolwiek względów nie jemy ryb morskich, to warto sięgnąć po suplementy, np. kwasy DHA i EPA otrzymywane z mikroalg Schizochytrium.
4. Magnez i wapń – te dwa makroelementy chronią nasze kości i zęby oraz mają wpływ na prawidłową pracę układu krążenia, współpracują też ze sobą w przewodzeniu impulsów nerwowo-mięśniowych. Pierwiastki te mają wobec siebie działanie antagonistyczno-synergistyczne, czyli wchłaniają się lepiej gdy obecny jest ten drugi, ale też i konkurują między sobą. Niestety współczesny styl życia, stres i przetworzona dieta nie sprzyjają zatrzymywaniu wapnia i magnezu w ustroju, dodatkowo zwyczaj picia kawy i spożywania dużych ilości cukru oraz żywności bogatej w fosfor (wędliny, nabiał, jaja, napoje gazowane typu cola itp.) może pogłębić niedobory tych dwóch pierwiastków. Przyjęło się uważać, że najkorzystniejszym stosunkiem wapnia do magnezu w diecie jest 2:1 (2 części wapnia na 1 część magnezu ze wszystkich źródeł: pożywienie, woda pitna, suplementy), jednak niektórzy eksperci skłaniają się do stwierdzenia, że lepszy dla zdrowia może być stosunek 1:1[3].
Warto wiedzieć, że wapń i w pewnym stopniu również magnez nie wchłaniają się prawidłowo gdy mamy niedobór witaminy D (patrz punkt 2). Oto jeszcze jeden powód aby nie bać się panicznie słońca uważając je za swego wroga. Wapń ponadto będzie się przyswajał tym gorzej, im większe mamy niedobory witaminy C, a magnez tym gorzej, im większe mamy niedobory krzemu, zaś przy niedoborach wapnia wzrasta zapotrzebowanie na krzem. Z kolei dostateczne poziomy magnezu są kluczowe dla absorpcji i metabolizmu zarówno wapnia jak i witaminy D. Brzmi skomplikowanie? W naturze jak widać nic nie dzieje się przypadkiem, a wszystko jest powiązane niezwykle inteligentnie ze wszystkim. Nie ma magicznej, pojedynczej substancji zapewniającej zdrowie czy opóźniającej starość. Nie ma takiego leku ani suplementu – nie kupimy go w żadnej aptece. Dlatego warto pokochać dietę opartą w dużej mierze na nieprzetworzonych darach natury w całej swej różnorodności. Natura jest jedynym producentem żywności nie z chęci zysku działającym, lecz dla naszego dobra – tylko i wyłącznie.
5. Pierwiastki śladowe (mikroelementy) jak selen, cynk, chrom, żelazo, krzem, bor – przy ich udziale zachodzi wiele kluczowych reakcji biochemicznych, niezbędne są zatem dla prawidłowego funkcjonowania organizmu i nie da się ich niczym zastąpić. Nie mamy możliwości wyprodukowania sobie w ustroju choćby pikograma jakiegokolwiek z nich, toteż wszystkie muszą być dostarczone wraz z pożywieniem. Nie ma od tego odwołania! ;)
Selen pełni ważną rolę w ochronie przed stresem oksydacyjnym, działa antyzapalnie i warunkuje odpowiedni metabolizm hormonów bardzo ważnego gruczołu – tarczycy.
Cynk bierze m.in. udział w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego (mówi się nawet, że cynk to nasz „wewnętrzny lekarz”), przyspiesza procesy gojenia (bierze udział w metabolizmie kolagenu), pełni ważną rolę w regulacji gospodarki hormonalnej i działa podobnie jak selen – antyzapalnie.
Chrom bierze udział w wielu procesach przemiany materii, pomaga w utrzymaniu właściwej masy ciała, chroni przed cukrzycą typu 2, zapobiega miażdżycy i robi wiele innych fantastycznych rzeczy dla nas pod warunkiem, że nie zaczniemy obżerać się rafinowanymi węglowodanami, nadmiarem tłuszczu i pokarmów obfitujących w wapń i fosfor, które nasz drogocenny chrom z organizmu nam wypłuczą lub uniemożliwią jego poprawne wchłanianie.  Jedzenie słodyczy przy jednoczesnym suplementowaniu chromu może jednak nie być dobrym pomysłem, ponieważ jeśli przedobrzymy z suplementacją to musimy liczyć się z tym, że nadmiar chromu pogorszy przyswajanie cynku i żelaza.
A bez żelaza ani rusz, jeśli chcemy być zdrowi i żyć długo: jest składnikiem hemoglobiny (czerwony barwnik krwi) i wielu ważnych enzymów (m.in. cytochromy, katalaza, peroksydaza). Występuje w pokarmach zwierzęcych (żelazo hemowe, łatwiej przyswajalne) oraz roślinnych (żelazo niehemowe, trudniej przyswajalne). Wchłanianie zarówno żelaza (ale również i chromu) potęguje witamina C, jeśli więc stronisz od świeżych warzyw i owoców to masz szansę zamiast na długowieczność i witalność załapać się na wiele różnych mało urokliwych chorób od anemii i przedwczesnego wypadania włosów (niedobór żelaza) aż po cukrzycę czy miażdżycę (niedobór chromu) – to oczywiste. Z kolei hamująco na wchłanianie żelaza działa wapń i fosfor, fityniany, związki polifenolowe (np. w kawie, herbacie, kakao, winie, choć z drugiej strony alkohol zwiększa wchłanianie żelaza).
Niedobór żelaza jest problemem, ale (o czym się często nie mówi) nadmiar żelaza jest bodaj jeszcze bardziej groźny: nie tylko przyspiesza starzenie ale i sprzyja wielu zaburzeniom takim jak miażdżyca, choroby serca, choroby wątroby (zwłóknienia, marskość) i trzustki, wszelkiego typu nowotwory, dysfunkcje gruczołów dokrewnych, hemochromatoza wtórna, zaburzenia psychiczne i zwiększona skłonność do infekcji. Dobra wiadomość jest taka, że żelazem pochodzącym z pożywienia można sobie zrobić krzywdę tylko jeśli jest to żelazo hemowe, ponieważ w przeciwieństwie do niehemowego jest ono przez nasze ciało nie tylko doskonale wchłaniane ale i akumulowane. Żelazo pochodzące z roślin może i wchłania się gorzej (choć tutaj z pomocą przychodzi witamina C zawarta w roślinach), ale i też nie jest akumulowane (nadmiar zostaje wydalony) toteż krzywdy żadnej nam żelazo roślinne nigdy nie wyrządzi. Zdecydowanie bardziej bezpieczne i opłacalne zdrowotnie jest zjadać więcej roślin, a mniej zwierząt jednym słowem.
Ewentualna suplementacja żelazem powinna się odbywać zawsze pod ścisłą kontrolą lekarza, a same suplementy z żelazem należy trzymać w bezpiecznym miejscu, aby nie dorwały się do niego dzieci, ponieważ zatrucie żelazem jest u nich szczególnie niebezpieczne.
Krzem i bor są natomiast niezbędnymi mikroelementami dla zdrowych i mocnych kości oraz pięknej skóry, włosów i paznokci, więcej na temat krzemu (ważnego m.in. dla wytworzenia się kolagenu) pisałam tutaj:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/krzem/
6. Witamina K – jedna z ważniejszych witamin w procesie starzenia się. Dotyczy to wszystkich jej form, zarówno K1 (filochinon) jak i K2 (menachinon). Tę pierwszą pozyskujemy z pożywienia (znajduje się w warzywach, szczególnie tych o zielonych liściach), zaś tę drugą produkują nasze bakterie jelitowe (choć można i warto ją też uzupełniać z pożywienia: kiszonych warzyw jak kapusta, buraki, ogórki czy natto lub niektórych pokarmów odzwierzęcych poddanych fermentacji jak np. dojrzewający ser albo jogurt ale tylko pod warunkiem, że został wykonany z mleka od zwierzęcia karmionego prawdziwym zielskiem, a nie sztuczną paszą).
Początkowo tuż po jej odkryciu uważano witaminę tę jedynie za czynnik zapewniający krwi właściwą krzepliwość, jednak liczne badania z ostatniego trzydziestolecia wskazują na dużo szerszą jej rolę. Tych dodatkowych ról jest cztery i wszystkie związane ze starością. Stwierdzono mianowicie jej niezbędność jeśli chodzi o:
– prawidłową mineralizację kości,
- niedopuszczanie do wapnienia blaszek miażdżycowych i rozwoju chorób serca i układu krążenia
– przeciwdziałanie chorobom ośrodkowego układu nerwowego (choroby otępienne)
– działanie antynowotworowe.
Jeśli więc nie chcemy podczas procesu starzenia się otępieć umysłowo, połamać sobie kruchych kości na byle czym, dorobić się nowotworu lub zejść szybko na zawał z powodu stania się starym miażdżycowym wapniakiem to – cudów nie ma, Panie i Panowie – zieleninę należy zjadać codziennie w odpowiedniej ilości. Obliczono, iż już 1 -2 filiżanki zielonych warzyw dziennie (nawet gotowanych) pokryje nasze dobowe zapotrzebowanie na witaminę K. Większość społeczeństwa zadowala się ilością tygodniową znajdującą się w listku sałaty i dlatego mamy to co mamy: choroby serca i układu krążenia, a zaraz potem nowotwory to dwaj główni zabójcy współczesnych społeczeństw. Ze sprawnością umysłową ludzi starszych też nie jest najlepiej, a osteoporoza szaleje w najlepsze. Po owocach ich poznacie (no dobrze, tym razem po spożyciu zieleniny)! ;)
zielone warzywaJarmuż, brokuły, kalafiory, szpinak, bok choy, natka pietruszki i selera, koperek, kiełki, liście mniszka, rzepy czy rzodkiewki, kalarepa, szczypiorek, rukola, roszponka, szczaw, rzeżucha, sałata w rozmaitych odmianach, kapusta głowiasta i pekińska, brukselka, cykoria, rukiew wodna, endywia, botwinka itp. – jest w czym wybierać, nie ma co marudzić. Ranking najgęstszych odżywczo pokarmów znajdziecie tutaj [klik].
Przy okazji wspomnę jak pozbyłam się nieestetycznych i wielce postarzających ciemnych kręgów pod oczami (kojarzone są z niedoborem witaminy K), co odkryłam niejako przez przypadek: swego czasu codziennie w drodze do pracy zahaczałam o jedyny sklep z pożywieniem jaki miałam po drodze czyli warzywniak, kupowałam tam paczkę gotowej sałaty (z lenistwa, bo już nie trzeba przy niej nic robić z wyjątkiem otworzenia torebki) i podczas dnia pracy zjadałam ją całą, chrupiąc te kawałeczki niczym chipsy. Po 2-3 tygodniach „kuracji” moja buzia promieniała blaskiem, a po ciemnych cieniach pod oczami nie było śladu. :) Takie ciemne, postarzające twarz kręgi pod oczami widuję często u bardzo wielu nawet nie całkiem jeszcze starych osób, często nawet u małych dzieci w wieku szkolnym, a nawet i przedszkolnym. Takie paczki z chrupiącą sałatą powinny być sprzedawane w szkolnych sklepikach zamiast chipsów! :)
7. Witaminy z grupy B – biorą udział w tylu przemianach biochemicznych, że godne zestarzenie się bez nich jest zwyczajnie niemożliwe. Witamin tych jest osiem i każda ma inną funkcję, a najlepiej działają zespołowo, toteż trudno powiedzieć która z nich jest „lepsza” lub „ważniejsza”. Stoją na straży naszego zdrowia zarówno fizycznego jak i psychicznego – począwszy od naszego życia płodowego (ochrona przed deformacjami płodu) aż po wiek podeszły: chronią przed depresją, demencją i innymi zaburzeniami neurologicznymi, utratą energii, nowotworami, chorobami serca i układu krążenia, cukrzycą, kamicą narządów. O dobrej kondycji stawów, włosów, skóry i śluzówek nie wspominając.
Z wyjątkiem B12 magazynowanej w wątrobie pozostałe należy dostarczać każdego dnia, ponieważ magazynować ich nasz organizm nie bardzo potrafi. Nie potrafi ich też sam wytwarzać z wyjątkiem niewielkiej produkcji B1, B3, B7, B9 i B12 – pod warunkiem posiadania zdrowych (obfitujących w bujną mikroflorę) jelit i dostarczenia odpowiedniej ilości surowców niezbędnych do produkcji. Niewielką ilość B12 produkują też bakterie w jamie ustnej, jednak zbyt wielu ludzi je skutecznie usuwa poprzez stosowanie antybakteryjnych płukanek i chemicznych past do zębów.
Niedobory witamin z grupy B są dosyć powszechne i można się ich łatwo dorobić konsumując „tradycyjną” dietę (tłustą i słodką, opartą na przetworzonych węglowodanach, bardzo przetworzoną, pozbawioną dobroczynnych kiszonek, zieleniny, świeżych jarzyn i owoców, pełnego ziarna, orzechów i nasion), używając popularne leki (antybiotyki, leki na zgagę, pigułki antykoncepcyjne itp.), spożywając codziennie słodycze oraz używki (alkohol, kofeina). Zła dieta, używki i cukier to trzy główne grzechy przeciwko witaminom z grupy B. I tym samym przeciwko młodości, która się bardzo szybko ulatnia gdy zaniedbamy prawidłowy dowóz tych witamin lub pozwolimy się z nich obrabować przez cukier, używki czy leki.
Taka ciekawostka: po czym poznać, że masz wystarczającą ilość witamin B we krwi? Na przykład nie będą na Tobie siadały komary (nie znoszą zapachu tych witamin, szczególnie tiaminy). :)
8. Witaminy A, C i E – działają antyoksydacyjnie, odmładzająco i wybitnie ochronnie jeśli chodzi o stres oksydacyjny: eliminują produkowane fizjologicznie podczas procesów przemiany materii wolne rodniki tlenowe, które niszczą nasze komórki i tkanki ciała. Witaminy te zapobiegają też utlenianiu się frakcji LDL cholesterolu („złego”) i innych lipidów (nie ma nic gorszego niż zjełczałe tłuszcze w ustroju). Szczególnie witamina E (która w tym celu znakomicie współpracuje z witaminą C) jest z tego znana, przez co czasem nazywa się ją „witaminą młodości”. Wszystkie jednak one są niezbędne jeśli chcemy mieć do późnych lat dobrze działający układ odpornościowy, oddalić ryzyko nowotworów, mieć na starość zdrowe oczy, mocne kości, zęby i dziąsła, prawidłowo funkcjonujący układ krwionośny i jako bonus – piękną, gładką skórę.
Nie jest możliwe przedawkowanie tych witamin jeśli pobieramy je z pożywienia, za wyjątkiem witaminy A (bardzo ważna witamina – m.in. opóźnia rozpad kolagenu). Tutaj sytuacja jest nieco podobna do żelaza: w roślinach mamy prowitaminę A (beta-karoten, np. w marchwi, szpinaku, dyni czy batach), z której nasz organizm sam sobie produkuje docelowy retinol (witaminę A) lecz tylko w takiej ilości jaką na dany moment potrzebuje, podczas gdy w żywności pochodzenia zwierzęcego (np. w tranie czy wątróbce) mamy już gotową witaminę A i tylko tę ostatnią można teoretycznie przedawkować (co jest szczególnie groźne dla kobiet ciężarnych, jako że toksyczne dawki retinolu mają działanie taratogenne, uszkadzają płód). Dlatego bez obaw możemy wcinać marchewkę czy bataty ad libitum, zaś tran należy używać według zaleceń lekarza lub tych opisanych na opakowaniu suplementu. Odpuśćmy też sobie na wszelki wypadek syntetyczny beta-karoten, ponieważ w badaniach wykonanych swego czasu na palaczach zamiast im pomóc – syntetyczny beta-karoten wpłynął na ich zdrowie wręcz niekorzystnie. O wiele bezpieczniej pić sok świeżo wyciskany z marchwi (u Gersona piją do 13 szklanek dziennie i zdrowieją).
Niedobór witaminy A to keratynizacja skóry i śluzówek (oka, dróg oddechowych, pokarmowych) czyli po prostu starość (która do niektórych puka już za młodu). Niedobór witaminy C (zawierają ją głównie świeżo warzywa i owoce) to również przyspieszona starość, ponieważ bez niej nie wytworzy się kolagen – główne białko tkanki łącznej: będą nam wypadać zęby, kruszyć się kości, zapchają nam się tętnice i zwiotczeje skóra. Starością trąci również niedobór witaminy E: choroby serca, bezpłodność, endometrioza, brak libido, zaćma w oczach, niedokrwistość, żylaki, ciągłe zmęczenie i ogólny przyspieszony uwiąd zewnętrzny i wewnętrzny. Witaminę E podobnie jak C wytwarzają jedynie rośliny (to jeszcze jeden powód aby to głównie na nich oprzeć swoje menu). Artykuły na jej temat znajdziesz tutaj:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-e/
9 i 10. Probiotyki i prebiotyki – bo zdrowie zaczyna się od jelit. Jeśli nie mamy prawidłowo działających jelit to zaburzone jest wchłanianie, zaburzona jest produkcja witamin (B, K), enzymów i cennych kwasów organicznych, u kobiet może dojść do zapaleń w obrębie dróg rodnych, może nas też dopaść depresja czy inne zaburzenia zdrowia psychicznego jak również stajemy się niezmiernie podatni na infekcje. Nasza fizjologiczna mikroflora bakteryjna chroni nas jednym słowem przed fizycznymi i psychicznymi chorobami, niedoborami i przyspieszonym starzeniem się – jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało (bo normalnie atakowani jesteśmy informacjami, że bakterie to ogólnie rzecz biorąc samo zło i powinniśmy z nimi walczyć ile się da – tymczasem to nasza mikroflora stanowi podstawowy czynnik regulujący funkcje układu odpornościowego).
Podczas całego życia nasz mikrobiom podlega zmianom, a szczególnie w procesie starzenia się. Im zatem jesteśmy starsi tym większą wagę powinniśmy przykładać do jego ochrony: wraz z wiekiem zmniejsza się ilość szczególnie korzystnych dla nas szczepów Lactobacillus oraz Bifidobacterium. Nadmierna higiena, ciągły stres, siedzący tryb życia, niewłaściwa dieta, używki, stosowanie antybiotyków i innych leków – to czynniki dodatkowo działające na niekorzyść naszych małych przyjaciół. Przetrzebiona, zubożona flora jelitowa (dysbioza) jest charakterystyczna dla osób cierpiących na różne choroby (zarówno fizyczne jak i psychiczne), człowiek zdrowy powinien mieć mikroflorę bogatą, zapewniającą szczelność jelit i prawidłowy poziom ochrony. Więcej informacji na ten temat znaleźć można w tych artykułach:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/probiotyki-i-prebiotyki/
Oto 10 najważniejszych niedoborów mających wpływ na przyspieszone starzenie się. Oprócz tego warto wiedzieć, że również czynniki pozadietetyczne mają wpływ na nasze piękne starzenie się. Niekorzystnie wpływa przewlekły stres (nieumiejętność radzenia sobie z nim), brak ruchu(wystarczy nawet pół godziny spaceru dziennie), przejadanie się (szczególnie pokarmami wysokoglikemicznymi: cukier, biała mąka). To ostatnie jest ważne – szczególnie w kontekście badań, które potwierdziły ograniczenia kaloryczne jako czynnik opóźniający starzenie się i wydłużający życie. Badania te nie były co prawda robione na ludziach, lecz przyglądając się długowiecznym społecznościom można potwierdzić, iż jest w tym ziarenko prawdy: długowieczni Grecy, Włosi, Japończycy czy też Adwentyści przestrzegają dni postnych, czyli ograniczeń kalorycznych. Również dr Dąbrowska wspominała o tym na swoim wykładzie oraz w swoich książkach: pacjenci (bez względu na aktualny wiek) dzięki zastosowaniu ograniczeń kalorycznych (post warzywno-owocowy) wyraźnie młodnieli w oczach. Z osobistych doświadczeń nie pozostaje mi nic innego jak tylko to potwierdzić. Okresowe posty (oprócz zdrowego odżywiania się, panowania nad stresem oraz dawki umiarkowanego ruchu) sprzyjają odmłodzeniu ciała i ducha! :)
Dodany 
Pomocne linki:
3. Dr Carolyn Dean o prawidłowym stosunku wapnia i magnezu: http://deliciousliving.com/blog/time-ditch-21-calcium-magnesium-ratio
4. Żelazne zdrowie, mity i fakty:http://www.ekomedycyna.net.pl/?p=206
5. „Witamina K a choroby cywilizacyjne”, autor prof. Elżbieta Anuszewska, artykuł naukowy:http://www.kwadryga.pl/upload/Dokumenty/Artykuly_naukowe/11_07_naukowy.pdf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz