Dlaczego zataja się prawdziwą historię Polski? Istnieje wiele materialnych dowodów na to, że w krainie zwanej Scytią, Sarmacją a potem Lechią i w końcu Lechistanem funkcjonowały od 3600 lat dynastie lechickich władców.
23 Polskie kroniki są wyśmiewane i deprecjonowane.
Niezliczone stare, zagraniczne mapy ignorowane.
Rzymskie, niemieckie, angielskie, francuskie kroniki – przemilczane.
Szereg artefaktów, jak spis dynastii wykonanych przez pruskiego zaborcę, inskrypcja na kolumnie Zygmunta, czy obraz królów na Jasnej Górze – pomijane.
Znaleziska archeologiczne, kopce, kurhany, kamienne tablice, miasta i osady.… – pozostają nieprzebadane.
Prastare lecz wciąż istniejące nazwy miejsc, jak te ze słowem Lech – nie uwzględnione.
A my wierzymy w bajdy o „księciu” Mieszku, “pierwszym władcy Polski”, który de facto był 51 władcą (królem) Lechii, zdegradowanym przez żądny władzy Watykan.
Źródło obrazu: weneda.net
Turboksiążka i lektura obowiązkowa – Słowiańscy Królowie Lechii
W końcu i ja przeczytałam książkę pana Janusza Bieszka pt. Słowiańscy Królowie Lechii. Książkę, którą moim zdaniem powinien przeczytać każdy Polak – choćby po to, by wyrobić sobie swoje własne zdanie.
Nie było mi łatwo, bo książka jest nasycona faktami, datami, nazwiskami. Ogromna praca badawcza i wiele wniosków, których uzmysłowienie przekręca całą dotychczasową historyczną „wiedzę” do góry nogami.
Czytałam ją sobie po łyczku, zwłaszcza, że historia nigdy nie należała do moich pasji. Pewnie dlatego, że ilość przekłamań, głuchych telefonów i błędnych interpretacji przeważa nad tym, co faktycznie miało miejsce, zwłaszcza, że każdy naród pisze sobie jednak swoją wersję historii.
Zadziwiające jest to, że Polacy swoją historię odarli przynajmniej z połowy tego, co faktycznie miało miejsce.
Cóż, bycie ofiarą to kosztowne hobby i trzeba było za nie zapłacić swoją tożsamością narodową, swoimi korzeniami – w sensie pochodzenia – oraz swoją prawdą.
No ale energia Polski bardzo się zmienia i czuć to na każdym kroku.
Proces odkłamywania historii jest jednym z bardziej widocznych gołym okiem procesów odzyskiwania przez Polaków poczucia swej własnej wartości.
Jeśli nie czytałaś-eś książki Pana Janusza Bieszka, a chcesz poznać podstawowe informacje na temat wielkiego historycznego kłamstwa, jakie skutecznie uprawia się w Polsce od czasów zaborów oraz złapać kilka mega smaczków – ten tekst jest dla Ciebie.
Przygotuj się na sporo, naprawdę dużych niespodzianek.
Lech, Lechistan, Szlachta – co to znaczy
Leh z sanskrytu oznaczało Pan, Król, a nazwa Lehia – królestwo.
Według polskich kronik Prokosza nazwa Lechia pochodzi od króla Lecha
Wielkiego, który panował w latach 1729-1679 p.n.e (XVIII wiek p.n.e)
Dużo później, ale wciąż straszliwie dawno, bo w VI w. p.n.e. Persowie z dynastii Achemenidów nazywali nasze ziemie Lehestan, Lahestan, a Słowian – Lehe, Lahe. Oznacza to, że już wtedy państwo Lechistan musiało być jakoś zorganizowane.
(Musiało i było – w 2. części tego tekstu przekazuję sensacyjne odkrycia archeologiczne z terenów Polski sprzed kilku tysięcy lat).Szlachta z kolei oznacza z-Lecha -> “synowie Lecha”, „ci od Lecha / Lacha”. Sz-lach-ta to po prostu rycerstwo walczące u boku Lecha – króla Lechistanu.
Lechia, Scytia, Sarmacja, Sklaweni, Suewi, Imperium Lechitów
Jednym z powodów, dla których tak łatwo było zaprzeczyć dziejom Słowian i Lechitów – czyli starożytnego ludu, z którego wywodzą się Polacy, to bardzo niejednorodne nazewnictwo, dotyczące tego samego.
W różnych częściach światach i na różnych mapach nazywano nas tak:
– na Wschodzie (Persja, Turcja) – Lechistan, czyli państwo Lecha – króla i jego ludzi – Lechitów
– w Grecji – (Wielka) Scytia i Scytowie
– w Rzymie – Sarmacja Europejska i Sarmaci, a także Slavi i Slavini
– w Bizancjum – Scytowie, Sklaweni, Sklawini
– inni: Weneci, Wenedowie, Suewowie (Suevii = Sławii = Słowianie)
Później wykształciła się nazwa Imperium Lechitów, czyli konfederacja dziesiątek plemion i ziem słowiańskich od Renu, Wezery i Łaby na Zachodzie aż po Don na Wschodzie. Oraz od Morza Sarmackiego lub Suewskiego (czyt: słewskiego, czyli Słowiańskiego), czyli Bałtyku po Morze Czarne na południu.
Owo Imperium Lechitów przetrwało 2600 lat – od 1800 roku p.n.e. do 840 roku n.e., czyli do spisku, który miał miejsce za rządów Popiela i potężnie osłabił Polskę.
Tak bardzo, że jego skutki trwają w zasadzie do dziś.
Skąd to wszystko wiemy – istniejące dokumenty, nazwy oraz badania DNA
#1 Kroniki
Istnieje wiele dokumentów: kronik, opracowań i map, które dobitnie wskazują na to, że kraina Lechitów istnieje od tysięcy lat, a przed Mieszkiem istniał poczet słowiańskich władców.
Są to dokumenty pisane: polskie, niemieckie, rosyjskie, angielskie, francuskie i hiszpańskie.
A nawet rzymskie (- mam tu na myśli książkę pisaną przez Juliusza Cezara, w której pisze on o Słowianach (Suewach)).
Całą ich listę podaje Autor Słowiańskich Królów Lechii w bibliografii, część szeroko omawia i komentuje w swej pracy.
„Na 23 zachowane średniowieczne polskie kroniki o poznanej treści, aż 13 opisuje dzieje Lechii i jej władców w okresie przed naszą erą.
Opisy to dotyczą mi.in. walki Lechitów z wojskami pod wodzą zapewne Aleksandra Macedońskiego (…), walk z wojskami rzymskimi Juliusza Cezara w Galii oraz Krassusa w Syrii.”
…Oraz bardzo wielu innych rzeczy – zwyczajów, znalezisk, ludzi, wierzeń itd.
Część tych informacji przedstawiam w tym artykule.
Część, czyli największe smaczki i ciekawostki prawdziwej historii Słowian, w tym Lechitów, mieszkających na ziemiach obecnej Polski, znajdziesz w 2 cz. tego tekstu, czyli:
Słowiańskie & Lechickie Odkrycia i Ciekawostki, których nie znajdziesz w polskich podręcznikach (tekst ukaże się za chwilę)
#2 Mapy
Są także mapy – starożytne i średniowieczne – uwaga! – od 700 r. p.n.e po 887 r. n.e, których nie ma w polskich atlasach historycznych (dlaczego?).
Oto mapa Pomponiusza Meli z I w. n.e. Sarmatia sięga tutaj aż pod Danię (Godanovia)Więcej map wskazujących na położenie Słowian, wklejam poniżej.
Bardzo dużo przykładów znajdziesz w Internecie, np. na stronie https://wiaraprzyrodzona.wordpress.com/mapy/
#3 Badania DNA
W latach 2010-2013 przeprowadzono szeroko zakrojone badania genetyczne, mające na celu stwierdzenie, które grupy etniczne zamieszkiwały jakie ziemie.
Z badań wynika, że Ariowie – Prasłowianie to autochtoniczny i najstarszy lud Europy o haplogrupie R1a1 Y-DNA.
Obaliły one kłamstwo niemieckiego zaborcy o migracjach Słowian na tereny środkowej Europy w VI wieku, którzy rzekomo zasiedlali te ziemie po plemionach germańskich i celtyckich.
Tymczasem trwające 10 lat badania międzynarodowego zespołu naukowców wykazały, że Ariowie – Słowianie byli na tych ziemiach od 10 700 lat.
A Polacy mają najwięcej słowiańskich genów, bo 51%. Druga jest Ukraina – 48%, Rosja – 47%, Litwa – 40%, Węgry 39%, Czechy – 30%
Ale to nie wszystko…
„W 2013 roku prof. T. Grzybowski (Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy) poinformował na podstawie wyników badań, że my Polacy jesteśmy autochtonami na ziemiach polskich i mamy haplogrupę R1a1a7, od co najmniej 7000 lat (badania międzynarodowe wskazują 10 700 lat).
Ponadto podkreślił, że zawsze była zachowana ciągłość biologiczna na terenie Polski. (…) Oznaczałoby to, że jesteśmy najbardziej starożytnym ludem Europy”.
[Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki autorstwa Janusza Bieszka]
Badania te to na przykład:
– analizy Ralpha i Coopa opublikowane w 2013 r. (na końcu zalinkowanego artykułu znajdziesz więcej źródeł do naukowych opracowań)
– badania nad historią Słowian na podstawie mitochondrialnego DNA (mtDNA) – badacze z Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy
– badania genetyczne z Masłomęcza, z doliny rzeki Dołęży oraz z innych stanowisk (prace A. Juras, M. Lewandowskiej, T. Grzybowskiego itd.), które wskazują na ciągłość zamieszkania ziem polskich i niemieckich przez tę samą ludność od czasów prehistorycznych (Dołęża), poprzez czasy starożytne (m.in. Masłomęcz) po średniowiecze i czasy współczesne (w tym tekście znajdziesz szereg linków do tychże badań)
– analizy (UAM/Poznań/2015) DNA mitochondrialnego 43 osób żyjących na ziemiach polskich w okresie wpływów rzymskich (II w. p.n.e.-400 w. n.e.) i we wczesnym średniowieczu (V-XIII w.) wskazują na ciągłość genetyczną Słowian/Polaków na terenie Odrowiśla. (Naukowcy: dr Anna Juras, prof. Janusz Piontek, dr. Jakub Z. Kosicki i dr Mirosław Dabert (wspomagali ich badacze z Danii, Szwecji i Estonii).)
#4 Nazwy
Istnieje wiele bardzo starych nazw (mających nawet 2000 lat), które potwierdzają bytność Słowian na danych terenach.
Sztandarowym przykładem jest miasto Augsburg, które wniosła wraz z Bawarią Lechitom w posagu siostra Cezara (więcej szczegółów na temat dość niezwykłego mariażu króla Lechitów i Julii Caesaris Major znajdziesz w 2. części artykułu).
Augsburg nazywał się wtedy Vindelicum, a gdy później odebrały go wojska Augusta, ustaliła się jego dzisiejsza, ostateczna nazwa.
I teraz – uwaga – warto bacznie zwracać uwagę na stare nazwy, które zawsze stanowią bezcenne wskazówki dotyczące historii i kultury:
„Obecnie oficjalnie na tych terenach funkcjonuje graniczny Lechrain, tzw. Region Lecha oddzielający Bawarię od Szwabii.
Tutejsza rzeka wypływająca z Alp i płynąca 264 km do Dunaju ma nazwę Lech już od 2000 lat! W górnym nurcie tworzy wodospad Lechfall oraz przełom w wąwozie Lechschluscht. (…)
Z kolei pod Augsburgiem – byłym mieście Lecha, rozciąga się równina zwana Lechowym Polem (Lechfeld), gdzie toczyło się wiele znaczących walk Lechitów z Rzymianami.
Ponadto w Augsburgu rzekę Lech spina historyczny most graniczny Lecha (Lechbrucke). W mieście znajduje się dzielnica Lechhausen (Domy Lecha), a także historyczne (!) centrum zwane Lechviertel z kanałem Lechkanale.”
Inne przykłady, jak ważne poszlaki niosą ze sobą nazwy, znajdziesz w książce.
Lub w tekście o genezie święta Trzech Króli, gdzie nazwy gór, rzek, pól wskazują m.in. na prastare matriarchalne kulty boginiczne.
Generalnie, wszystko co ma w sobie nazwę “Lech” powinno wzbudzać podejrzenia i kierować na konkretne tropy.
Tymczasem, gdy na Górze Lecha (!) w Gnieźnie odkryto (2019) fragment unikatowej, przedromańskiej (!) budowli – prawdopodobnie reprezentacyjnej bramy wjazdowej do siedziby króla, naukowcy “letko” się zdziwili.
Jak rozumiem, nadal odmawiają przyjęcia do wiadomości faktu, że przed Mieszkiem funkcjonowało na tych ziemiach zorganizowane państwo – królestwo Lechitów.
Polska historia jest zakłamana, zmanipulowana, poukrywana, ocenzurowana.
Celowych kłamstw historycznych w temacie Słowian jest wiele, a do najważniejszych należą:
Historia Polski NIE zaczyna się od Mieszka
Choć skutecznie wmówił nam to najpierw kościół a potem niemiecki zaborca – usuwając niewygodne dowody i konfabulując, że wcześniej na tych terenach, tak gdzieś od VI wieku krążyły dzikie, prymitywne ludy.
Jak już wiadomo – z badań, map i dokumentów – sprawy miały się zgoła inaczej.
Tak się składa, że w VI wieku Państwo Lechitów znajdowało się u szczytu swej potęgi.
Niemcy dobrze to wiedzieli i dokładnie znali sukcesję naszych władców od VI wieku właśnie.
Oto książka pt. Rozbiór Polski w latach 1773, 1793, 1796 i 1815 wraz z tabelą dynastii królów Polski. Można ją znaleźć w Google Books.
Powyżej: Królowie Polski – Dynastia Lechów, a poniżej Dynastia Piastów:
Kolejnym bzdetem jest zatem informacja, że w 966 r. powstały podwaliny państwa polskiego.
(A tak przy okazji, na jakimś blogu ktoś zwrócił uwagę, że “966” daje trzy szóstki, ciekawy zbieg okoliczności).Mapy i kroniki wyraźnie wskazują, że w okresie od VI do IX wieku państwo Lechitów na ziemiach polskich istniało, było wszystkim doskonale znane i miało się świetnie.
Mapa Europy z VI wieku. To co podkreśliłam na różowo to napis “Leckhes ou Poleniens” czyli “Lechici inaczej Polanie”.
Mapa z 814 r. – Slavonic Tribes (czyli plemiona, ludy słowiańskie – na szaro ); w tym Poles – Polacy wyraźnie obecni na mapie:
Mapa z 900 r. gołębio-szary obszar to Słowianie, Poles – Polacy – mniej więcej od Odry:
I teraz może mały wtręt ode mnie,
Ja wiem, że hasło „Imperium Lechitów” brzmi świetnie i jest bardzo nośne. Ale kobieca intuicja podpowiada mi, że to może troszkę za dużo?
Na mego czuja rozległa Kraina Słowian była luźną, w miarę zgodną konfederacją.
Plemiona funkcjonowały w inteligentnej, przemyślanej odległości, by nie wchodzić sobie w drogę.
Sprawnie skrzykiwali się na czas wypraw łupieżczych, na których spędzali mnóstwo czasu (jako Wandalowie, Hunowie, Goci (?) wydatnie osłabiając Rzym). Zapewne ze sobą handlowali, obradowali na wiecach, obierali wspólnego władcę.
Żyli zgodnie, bo wspólne były obyczaje i język. Oraz ogromna połać lądu, jaką mieli do dyspozycji.
[Co do Gotów – nie ma jasności, za to jest sporo hipotez. Gdzieś przeczytałam, że pod nazwą Gotów należy rozumieć związek różnych politycznych interesów wielu rodów, potem ludów-plemion, o czym w swej książce napisał prof. Kokowski – ” Goci. Od Skandzy do Campi Gothorum.”]Tymczasem nazwa „imperium” niesie ze sobą wyobrażenie potężnego organizmu państwowego w sensie bardzo sprawnej machiny – biurokratycznej, ekonomicznej, społecznej – mającej nad wszystkim kontrolę. Na przykład Imperium Rzymskie.
A wydaje się, że Słowianie mieli inną mentalność, niż Rzymianie. Każdy nowy władca przenosił stolicę państwa Słowian do swego miasta. Już choćby samo to nie świadczy o istnieniu silnych, odgórnych struktur.
Mam wrażenie, że na swoich ziemiach, w swoich miastach żyli w bardzo dużej swobodzie – bez nadzoru wielkiego, wspólnego władcy.
Dlatego też różne mapy pokazują rozmieszczenie słowiańskich plemion „mniej więcej”. Nie ma na nich ustalonych granic i ich lokalizacje są trochę inne w zależności od mapy i czasu.
Nazwa „imperium” jest nie tyle na wyrost, co raczej nie pasuje do energii – opartej na demokracji wieców słowiańskich i swobodzie oraz prymacie rodów, a nie państwa – w jakiej funkcjonowały plemiona Gotów, Wandali, Wenetów i wielu, wielu innych.
Tereny Germanii to NIE Niemcy
Celtyccy Galowie już w III w p.n.e. nazywali wszystkie ziemie na wschód od Renu Germanią, czyli ziemią sąsiadów – określeniem dla nieznanego im obszaru.
Dla Galów Germanus to sąsiad, brat i takie nazewnictwo przejęli Rzymianie.
Plemiona niemieckie powstały dużo, dużo później z wymieszania plemion” celtyckich, galijskich, normandzkich, północnych i częściowo słowiańskich. Mają haplogrupę R1b1b2 Y-DNA i zamieszkiwały od Renu na zachód, co konsekwentnie potwierdzają wszystkie stare mapy.
Galijską „Germanię” według w.w. badań genetycznych zamieszkiwali Słowianie.
Potwierdza to także szereg starych map zagranicznych, w tym niemieckich!
Może tutaj zaproponuję dwie, autorstwa naszych „odwiecznych przyjaciół”, jak widać poniżej przez wieki Słowianie zamieszkiwali wschodnią połowę obecnych Niemiec:
Mapa 476 r., na różowo podkreślone nazwy Veneden (Weneci, Wenedowie) oraz nazwy SLAVEN i Sclavinen = Słowianie
I mapa z 750 r. – Słowiańskie Ludy bardzo wyraźnie zaznaczone (Slawische Volker)
Berlin oraz szereg miast niemieckich założyli Słowianie i mieszkali w nich na długo przed Niemcami.
Świadczą o tym mapy, kroniki, badania genetyczne oraz nazwy, noszące w sobie stary, słowiański rdzeń.
Oto przykłady:
Braliń – Berlin
Mnichów, Mnichowo – Monachium
Frankobród nad Moganawą – Frankfurt nad Menem
Kolin – Kóln
Ćwikawa – Zwickau
Mechlin – Meklemburg
Postąpin – Postdam
Roztoka – Rostock
Bukowiec – Lubeck
Mogucz – Moguncja, Mainz
Branibór Nowy – Neubrandenburg
Strażo – Strasburg
Itede, itepe, itede…..
Na temat rzekomo “niemieckiej Germanii”, znalazłam jeszcze i taką informację:
Otóż prof. Walter Goffart z Yale University, USA wydał niedawno książkę pt. Barbarian Tides. The Migration Age and the Later Roman Empire, a w jej opisie znajdujemy coś takiego:
Wyśmiewanie polskich kronik
Rodzima historiografia ośmiesza polskie kroniki, a ich autorów uważa za nieszkodliwych kretynów i bajarzy.
Tymczasem Kadłubek był magistrem i doktorem nauk, absolwentem Sorbony, profesorem w Bolonii. Odszedł z zakonu, rezygnując z funkcji rektora i biskupa, by napisać kronikę, która nie będzie podlegała naciskom z góry.
Z kolei najobszerniejsza, najbardziej szczegółowa, potwierdzona w wielu opracowaniach zagranicznych, zgodna z nowymi odkryciami i znaleziskami archeologicznymi kronika arcybiskupa Prokosza z X wieku została uznana w 19.w. za podrobioną, choć nie ma na to żadnych dowodów!
Prokosz żył w X wieku. Oznacza to, że za jego życia władał lechicki król Ziemomysł , a on sam na pewno dobrze znał okresy panowania jego ojca Lecha X i wuja króla Wrocisława oraz ich ojca króla Ziemowita Reformatora.
Zapewne dysponował też ówczesnymi kronikami i źródłami, których niestety już nie ma (?).
Przyjrzyjmy się poniżej, czego zabrakło, a co wciąż funkcjonuje nam przed nosem – niezbadane, zignorowane, pominięte.
Na szczęście Kronikę Prokosza każdy może już mieć na swojej półce. Kronika Prokosza, Wyd. Bellona
Pochowane, „zaginione”, wyśmiane, zignorowane, przeinaczone znaleziska i artefakty kultury Słowian i Państwa Lechitów
No właśnie. Nie ma? Zaginęły?
Zostały zniszczone, czy też może pieczołowicie pochowane w niemieckich i rosyjskich sejfach?
BEZCENNA KRONIKA
Na przykład bezcenna kronika autorstwa Nakorsza Warmisza….
Została napisana w IV wieku na polecenie króla Wizymira. Później przepisana i uzupełniona w VIII wieku przez kronikarza Wojnana.
Odnaleziono ją w Polsce w 1574 roku – i wtedy przetłumaczono.
I teraz uwaga:
”Jeszcze w XVIII wieku znajdowała się w zbiorach słynnej Biblioteki Załuskich w Kijowie, w katalogu rękopisów pod nr CLXXVIII. Obecnie zaginiona”.
Nie trzeba daleko szukać. Zapewne w tymże właśnie XVIII wieku zaopiekował się nią na stałe rosyjski zaborca i leży teraz pieczołowicie pozamykana w najgłębszych moskiewskich lub petersburskich sejfach, razem z ogromną częścią polskich zbiorów i zabytków kultury.
JEZUICKI SZKODNIK – Szwedzki król
A to, czego nie rozkradli wcześniej Szwedzi, a potem Niemcy i Rosjanie, chętnie niszczono w międzyczasie.
Jezuicki „agent”, którego pomnik stoi w centralnym miejscu Warszawy, Zygmunt III Waza ze szczególnym poświęceniem czyścił polskie materiały historyczne, niszczył przejawy naszej historii, tradycji, godności narodowej.
„Dekretem 20 grudnia 1615 zabronił w Polsce czytania kronik Długosza oraz rozkazał skonfiskować i spalić na stosie 1045 jej egzemplarzy!”
Choć sama historia zrobiła mu malutkiego psikusa.
Przez ten cały czas, tuż przed naszymi oczami znajduje się mała cegiełka do całej słowiańsko-lechickiej układanki.
Otóż jego syn, król Władysław IV Waza fundując kolumnę, zafundował taki napis: Król Zygmunt III Waza – 44 król Polski.
Cóż, licząc „oficjalnie” powinien mieć numer 31.
Co oznacza, że jego syn wiedział o istnieniu przynajmniej 13 królów Polski, sprzed okupacji Watykanu.
Od Regno… -> Panował przez czterdzieści cztery lata, w szeregu czterdziesty czwarty król,
dorównał [w chwale] wszystkim lub [całą] chwałę złączył [w swojej
osobie] (Źródło tłumaczenia: Wiki,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolumna_Zygmunta_III_Wazy)
ZAGINIONE W TŁUMACZENIU
Analiza polskich kronik wskazuje także na ich przeinaczanie, przeróbki, skróty i wyłączenia w tłumaczeniu.
Pomijane są np. nazwy Lechia, Lechici.
Oryginalny tytuł kroniki Kadłubka brzmi: Kadłubka historia o początkach Lechitów czyli Polaków i ich niezwykłe dzieje.
Tymczasem tytuł oficjalny to Kronika Polska.
ZNISZCZONE lub IGNOROWANE MIEJSCA
Wiele miejsc, wskazujących na obecność kultu, tradycji i kultury Słowian zostało zniszczonych lub „wyciszonych”.
Na świętych górach postawiono kościoły, które działają jak energetyczne pasożyty – np. Ślęża, Łysa Góra, Jasna Góra.
Albo pojawiły się tam inne konstrukcje, bardzo utrudniające ich zbadanie:
Według Prokosza na górze Grzegotka (nazywanym też Żywiec) znajdowała się świątynia Żywi. W pierwsze dni maja przybywały tutaj tłumy Słowian czcić Żywię i Życie.
Obecnie to góra Żar (12 km od Żywca) na której szczycie znajduje się wielki zbiornik retencyjny elektrowni szczytowo-pompowej. Można mieć pewność, że nie zachowały się żadne słowiańskie pozostałości.
Ale są też miejsca, które można by zbadać, lecz się tego nie robi.
U wybrzeży Półwyspu Helskiego, leży starożytne miasto Hel, którego ruiny widać 2-3 m pod wodą.
To zdumiewające, że nigdy nie zostało ono zbadane.
Podobnie jak kopce królów lechickich, wzgórza zamkowe i szereg innych miejsc… (o których wyjątkowości przeczytasz w Słowiańskich Odkryciach i Ciekawostkach – czyli 2 części artykułu).
„POMOC” KOŚCIOŁA
W zapominaniu naszej prawdziwej historii chętnie pomagał też kościół.
„Odnalezione kroniki i materiały, niewygodne dla zaborcy i Kościoła rzymskiego, uznawano oficjalnie za fałszywe (np. Kronikę Prokosza) i niewielu naukowców oraz badaczy ryzykowało odmienne zdanie, jak na przykład Julian Ursyn Niemcewicz oraz Tadeusz Wolański, którego książki Kościół umieścił na indeksie papieskim i spalił na stosie w 1853 roku, a on sam o mało nie przypłacił tego życiem.”
No i jeszcze pozostaje sprawa „zaginionych” zbiorów archeologicznych i numizmatycznych.
MONETY
Tadeusz Wolański – badacz, archeolog, numizmatyk oraz polski patriota – przysłużył się w ogromny sposób słowiańszczyźnie i polskiej historii starożytnej.
To dzięki jego odkryciom i pracy znajdujemy część informacji w książce Janusza Bieszka.
W ciągu 30 lat Wolański zebrał 2739 monet królów lechickich i polskich.
Miał w swych zbiorach monety królów sarmackich od I w. p.n.e. do III w. n.e. !!! (23 sztuki) oraz oczywiście wiele późniejszych, wybijanych za Kraka i dalszych władców.
Mimo, że „historyk” Lelewel dyskredytował te zbiory, twierdząc, że przed wprowadzeniem chrześcijaństwa nie był znany na ziemiach polskich pieniądz narodowy, a w obiegu zamiast niego były „łapki futerkowych zwierząt” (sic!), ówczesny rząd odkupił od Wolańskiego zbiory dla Uniwersytetu Warszawskiego.
Niestety… w 1832 r. zbiór został wywieziony do Petersburga i rozproszył się i pogubił (?).
Więcej o Tadeuszu Wolańskim przeczytasz na blogu Tajne Archiwum Watykańskie, tutaj.Jestem pewna, że wszystkie te artefakty istnieją, skrzętnie pochowane i tylko czekają na zmianę energii.
Na poszerzenie się świadomości w Polsce – podniesienie wibracji.
I wtedy zaczną „wypływać”.
Zostały zamrożone, bo Polacy jak dotąd wybierali takie, a nie inne doświadczenia. Ale to się w sposób oczywisty zmienia.
Robimy
tu jasną Polskę – lekką, spokojną, wolną, wyluzowaną, miłą. Bez
osądzania, bez oceniania, bez lepszych i mądrzejszych. Po prostu: każdy
na swej unikalnej drodze. Dołącz!
LELEWEL i inni HISTORYCZNI KŁAMCY
Wielką rolę w zakłamywaniu i niszczeniu polskiej historii odegrali również „polscy” historycy.
Jedną z takich postaci jest Joachim Lelewel – pracujący pod zaborem niemieckim, którego rodzina pochodziła z Austrii (oryginalne nazwisko Loelhoffel).
Lelewel głosił tezę, że Kronikę Prokosza (tam, gdzie znajduje się spis wszystkich władców od Lecha Sarmaty począwszy) jest sfałszowana.
Jak się okazuje, kronikę Prokosza uwiarygadniają coraz to nowe odkrycia archeologiczne oraz wyniki wspomnianych badań genetycznych.
Dodatkowo, zawarte w niej różnorakie informacje, potwierdzają inne – zagraniczne – dokumenty i mapy.
Poczet słowiańskich królów Lechii
Dowody na to, że mamy potężne tradycje, a nasze dziedzictwo narodowe sięga znacznie, znacznie dalej niż rok 966 jest sporo.
Oprócz intrygującego zapisu na kolumnie Zygmunta mamy kilka innych perełek:
-> Obraz na Jasnej Górze
Może jeszcze nie dotarła do Ciebie ta informacja, ale jakimś cudem funkcjonuje w przestrzeni publicznej pewien obraz.
Nie ukradziony, nie zniszczony, nie schowany.
Wisi w kościele na Jasnej Górze, tak sprytnie umiejscowiony, by zwiedzający mieli utrudniony dostęp.
Nie można wykonać jego zdjęcia nawet na zamówienie płatne, ponieważ wisi 6 metrów nad ziemią w zamkniętej części kościoła (klauzura).
EDIT: Jeden z komentarzy (nieopublikowany, bo typowo trollowaty w treści) zawierał jedną informację, która mnie zainteresowała. A mianowicie, że dostęp do obrazu jest już ułatwiony i można robić zdjęcia. Jeśli tak jest w istocie, proszę o informację na maila, niezwłocznie poprawię tekst (informacja o trudnym dostępie pochodzi z książki z 2015 r. – mogło się już coś zmienić w tej kwestii).Obraz przedstawia 52 portrety królów i książąt lechicko-polskich – począwszy od Lecha I do króla Augusta IV, czyli zawiera portrety i imiona 15 królów lechickich (od Lecha I do Mieszka).
Lista ta, niepełna, pokrywa się z młodszymi kronikami, które omawiają dynastie polskich władców od VI wieku.
I właśnie te informacje potwierdzają niemieckie źródła z początku artykułu…
Zaznaczony na różowo – Mieszko I aka Mieceslaus I czyli nasz swojski Mieczysław. Zwróć uwagę – nad Mieszkiem widniej portret królowej Wandy. Ona naprawdę istniała, a w legendzie, że nie chciała Niemca jest część prawdy.
-> Spisy lechickich dynastii w wielu źródłach
Przedstawione wyżej dynastie Lechitów i Piastów z niemieckiej książki to bardzo wartościowy dowód.
Ale są przecież wciąż nasze rodzime, słynne kroniki Prokosza i inne, których nie zdążyli rozkraść i zniszczyć, a na podstawie których można odtworzyć poczet słowiańskich królów Lechii od 18 wieku przed naszą erą do 10 wieku naszej ery.
Dokładny spis i opis lechickich władców znajdziesz w książce, albo na rożnych alternatywnych blogach, np. tutaj.
Czego nie ma, a co jest do zrobienia – lista dla historyków i archeologów i innych naukowców, gotowych wyjść poza obecny paradygmat
Najkrócej rzecz ujmując: trzeba dopisać w oficjalnych podręcznikach do historii brakujące 2800 lat. Przynajmniej (bo odkrycia archeologiczne sięgają znacznie wcześniej – np. sensacyjne Bronocice z 3500 lat p.n.e).
Skoro Lechia została założona przez Lecha Wielkiego 3800 lat temu (około 1800 r. p.n.e), a znamy (?) tylko 1000 lat naszej historii, rachunek jest oczywisty. Urwało nam 2/3 dziejów, jeśli nie więcej.
Najwięcej szkód poczynili zaborcy, bo wcześniej szlachta mniej więcej orientowała się w zarysie dziejów Polski – powołując się na kroniki, których nikt wtedy nie uważał za urocze bzdury (czujesz tą masową hipnozę pod jaką znajdują się Polacy?)
Jak to zrobić?
Zbadać wszystko, co jest do zbadania i zweryfikować informacje podane w książce Słowiańscy Królowie Lechii oraz wielu innych, które cały czas powstają (polecam dział Słowiański Wydawnictwa Bellona).
A konkretnie:
#1 Wydrukować istniejące mapy jako oficjalny atlas – podręcznik do nauki polskiej historii starożytnej (tyle się uczymy o Egipcie, Rzymie, Grecji itd. – może czas to ograniczyć, na korzyść informacji z naszego podwórka?)
#2 Wydać zbiór średniowiecznych kronik polskich w dosłownym i wiernym tłumaczeniu, aby były szeroko i łatwo dostępne dla każdego zainteresowanego tematem.
#3 Przebadać i zweryfikować pod kątem materialnym zapisy z kronik.
Czyli: kopiec Króla Kraka I w Krakowie na Wzgórzu Lasoty, kopiec króla Kraka II w Krakuszowicach, kopiec królowej Wandy w Krakowie.
A także starożytne miasto-port Szczecin, Stary Hel i wiele innych starych, słowiańskich miejscowości.
I przede wszystkim komory i kanały w środku Łysej Góry.
Dlaczego te miejsca są takie ważne, co kryją, co już odkryto – przeczytasz w Słowiańskich Odkryciach i Ciekawostkach.
#4 Uzupełnić historiografię nie tylko o poczet królów słowiańskich, ale także bitwy, w których brali udział i inne ważne zdarzenia (np. chrzest w obrządku rzymskim w 845 r. oraz w obrządku cyrylo-metodiańskim w 874 r.)
#5 Przenieść obraz z Jasnej Góry do Muzeum Narodowego lub na Zamek Królewski w Warszawie
#6 Opracować nowe podręczniki, uwzględniające powyższe informacje.
Ufff!
Na koniec bardzo ważne – o trollach i polityce dezinformacji
Po przeczytaniu książki Janusza Bieszka, zaczęłam przeglądać internet, czytać słowiańskie blogi, komentarze, opinie….
Jak ze wszystkim, co budzi emocje, tak i tu informacje znoszą się wzajemnie. Powstają frakcje i podfrakcje, każdy krzyczy głośniej, że reszta to durnie i tylko on ma rację… Koszmar.
Powstają książki o Słowianach i książki oraz blogi podważające wszystko to, co tutaj przedstawiłam.
Walki trwają na każdym froncie – toczy się zażarty bój o każdą informację.
Począwszy od słynnej już kamiennej tablicy dla Leszka Awiłły (więcej w części 2) po sformułowanie „Imperium Lechitów” i każdy inny, mniejszy lub większy fakt.
Nie znam łaciny, nie znam historii na poziomie uniwersyteckim, ani tym bardziej archeologii. Każdy mógłby wcisnąć mi wszystko, jeśli będzie dostatecznie inteligentnie żonglował swoimi prawdami.
W takich chwilach, gdy zalew sprzecznych informacji zaczyna mnie miażdżyć, zawsze robię to samo – biorę głęboki wdech i… czuję w ciele, które informacje ze mną rezonują, a które budzą napięcie, niezgodę, wątpliwości, stres, niepokój.
Są blogi historyczne (?), które torpedują wszystkie w.w. odkrycia, nazywając ich zwolenników “turbosłowianami.”
I nawet jeśli można by się było pogubić w przedstawianych przez nich wywodach, bardzo łatwo można sczytać ich energię.
Są pogardliwe, agresywne, obelżywe, obcesowe. Dyskredytują i ośmieszają.
Ich energia cuchnie. Obrzydliwie cuchnie.
A ja właśnie na tej podstawie podejmuję decyzje, gdy nie wiem, co mam myśleć – gdy manipulacja pół-faktami sprytnie ogłupia, a wszechwiedzący ton zbija z tropu.
Z książki Słowiańscy Królowie Lechii wybrałam do tego tekstu tylko te informacje, które nie budziły we mnie uczucia dyskomfortu.
Oczywiście, wcale nie twierdzę, że mam rację i że wybrałam trafnie.
Nie mam pragnienia monopolu na rację i jedyną prawdę. Na tym blogu przedstawiam alternatywne możliwości postrzegania i interpretacji naszej rzeczywistości.
Nie twierdzę też, że pan Bieszk ma we wszystkim rację. Zapewne nie. Trudno mieć 100% pewność, gdy bada się tematy bardzo stare, bardzo zmanipulowane, bardzo skrzętnie ukryte lub skrajnie uproszczone.
Niemniej, skupienie się na jakości energii, to jedyna znana mi metoda, by być bliżej prawdy, niż dalej.
Zwłaszcza, że zalewa nas szambo informacji, wyprodukowanych przez płatne farmy trolli, piszących na każde zlecenie.
Trolle działają bardzo perfidnie. Znakomicie manipulują, sprawnie rozgrywają emocje.
Wiedzą, że wielokrotnie podane kłamstwo, staje się w sieci prawdą. Byle tylko przedstawiać je autorytarnym tonem i podeprzeć spreparowanymi faktami, których prawdziwości nikt nie ma czasu i siły weryfikować.
Bądź świadom-a, że wszystko, co czytasz w sieci może być manipulacją.
W szczególności zwracaj uwagę na komentarze.
Tam trolle sieją najgorszy zamęt. Wprowadzają ogrom strachu i dezinformacji.
Przedstawiają się często jako “inżynierowie”, “specjaliści”, “naukowcy” i podpuszczają, piorą mózgi.
(Świetnym przykładem jest artykuł o zwierzeniach bankowego trolla na Jasnej Polsce. Oni wszyscy działają na tej samej zasadzie, więc warto przeczytać.)
Zwłaszcza, że pomagamy, jak możemy 🙂 – w każdej kategorii
“Wędrówka ludów wciąż jest postrzegana jako napór ekspansywnych „Niemców”, którzy wlewają się do niechętnego im Cesarstwa Rzymskiego i poddają go naciskom tak wielkim, że jego zachodnia część upada pod ich ciężarem.
Kontynuując temat przedstawiony w jego klasycznej pracy „Barbarzyńcy I Rzymianie”, Walter Goffart rozbija tę wielką narrację, uwalnia barbarzyńców późnej starożytności z tego „germańskiego” otoczenia i ponownie uwypukla rolę cudzoziemców w późniejszym Imperium Rzymskim.
Cesarstwo nie zostało zalane migracją niemieckiej powodzi z tego prostego powodu, że nie było żadnej starożytnej cywilizacji germańskiej, którą można by przemieścić na ziemie byłego Rzymu.”