środa, 23 listopada 2016

KRÓLESTWO PRZENIESIONE NA PÓŹNIEJ



http://www.napoddaszu.tv/media/k2/items/cache/62fb5f1024529266c6e71c0c0c9ddb3c_XL.jpg


Dzisiejsze wycofane i wyczekujące końca świata chrześcijaństwo oddało kwestię dbania o planetę ruchom ekologów i wszelkiej maści grupom New Age, a kwestie nierówności społecznych, wykluczenia itd. pozostawiło organizacjom lewicowym, same zajmując się wyłącznie „duchową stroną życia”. Taka bierność i źle rozumiane „oddzielenie od świata” jest wynikiem błędnej eschatologii.
Znaczna część współczesnego, ewangelicznego chrześcijaństwa przesiąknięta jest dyspensjonalnym - futurystycznym spojrzeniem na przeznaczenie naszej planety. Dyspensjonalizm jest eschatologią uznającą zniszczenie, zepsucie i zagładę jako elementy nieuchronnego wypełniania się biblijnych proroctw.
Hal Lindsay, jeden z czołowych autorów tego nurtu, tak wyraża specyficzne nadzieje dyspensjonalistów:
„Chociaż smucę się z powodu zgubionego świata, który zmierza w kierunku katastrofy, nadzieja porwania powstrzymuje mnie od rozpaczy pośrodku ciągle pogarszającej się światowej sytuacji.” (Hal Lindsey, „Porwanie” str. 174)
Według dyspensjonalistów, przyszłość świata należy do „złego luda” w postaci Antychrysta, który ma się objawić w całej okazałości podczas nadchodzącego „wielkiego ucisku”. Jedyną nadzieją dla wierzącego w ten scenariusz kościoła jest rychłe przyjście Pana Jezusa i zabranie wierzących z powierzchni ziemi, najlepiej przed uciskiem. Lektura jakiejkolwiek z niekończącej się ilości książek napisanych przez takich autorów prowadzi czytelnika do wniosku, że „im gorzej, tym lepiej”, bo każda zła wiadomości jest zwiastunem zbliżającego się wielkimi krokami powtórnego przyjścia Pana Jezusa.
Niestety, ta zrodzona dopiero w XIX wieku zmutowana wersja premilenializmu, dzięki nauczaniu Johna Nelsona Darby, wraz z futurystycznym spojrzeniem na czasy ostateczne stała się dzisiaj poglądem dominującym, traktowanym przez większość ewangelicznego świata jako ustawienie domyślne.
Popularność tego spojrzenia jest wynikiem skutecznego zalewu świata chrześcijańskiego propagandą w postaci niezliczonych powieści, filmów i przepowiedni publikowanych w milionach egzemplarzy i generujących miliony dolarów przychodu. Wszystko to pada na podatny grunt w kościele, który nie ma dostępu do innej, tradycyjnej eschatologii i często żyje w nieświadomości, że taka w ogóle istnieje, a eschatologiczną fikcję przyjmuje jako zdrowe, jedyne biblijne nauczanie!
Wiek dziewiętnasty, który zrodził dyspensjonalizm, był okresem triumfu myśli humanistycznej na skalę globalną oraz czasem, w którym pojawiło się wielu fałszywych nauczycieli i proroków głoszących błędne i pseudo chrześcijańskie nauki, takich jak Joseph Smith ze swoim Mormonizm (1830), James Braid z hipnozą (1841), Siostry Fox z ruchem spirytualistycznym (1848), Charles Taze Russel z organizacją Świadków Jehowy (1870), Mary Baker Eddy z Nauką Chrześcijańską (1879 ) czy Charles Darwin ze swoim życiowym dziełem „O powstawaniu gatunków” (1859), które stało się świętą księgą wszystkich ewolucjonistów.
Wyglądało to tak, jakby zmasowane siły zła zostały uwolnione podczas kilku dekad w celu zniekształcenia i umniejszenia potężnego wpływu trwającego wtedy w Stanach Zjednoczonych tzw. „drugiego wielkiego przebudzenia”.
Napędzana humanizmem liberalna teologia podważająca wiarygodność i natchniony charakter Pisma Świętego przeinterpretowywała chrześcijaństwo zgodnie z nowymi poglądami w dziedzinie nauki, kultury i szeroko pojmowanej wolności, zdobywając ambony znacznej części ewangelicznego chrześcijaństwa. Jednocześnie nauka dyspensjonalna, która w tamtym czasie była nowym, nieznanym dotąd poglądem, sprawiła, że chrześcijanie szybko zaczęli wycofywać się z wpływu na społeczeństwo i przyjmować bierną postawę wobec narastającego zła.
R.A. Torrey, jeden z pierwszych nauczycieli dyspensjonalnych w swoim dziele „Powrót Pana Jezusa” z 1913 roku zachęcał wierzących do oddzielenia się od cielesności tego świata, od zajmowania się sprawami życia doczesnego i do codziennej szczerej modlitwy. W tej pobożnie brzmiącym wezwaniu kryła się ogromna niechęć dyspensjonalistów do otaczającej ich rzeczywistości.
Kiedy, jako chrześcijanie, wycofujemy się ze swojego zaangażowania w kulturę, sztukę i wszystkie inne dziedziny życia, kiedy dystansujemy się od planety na której żyjemy w biernym oczekiwaniu na upadek cywilizacji, wtedy humanizm i wszelkie inne „izmy” szybko wchodzą w pozostawione przez nas puste miejsca.
Polskie wspólnoty rzadko określają się jako dyspensjonalne w swojej eschatologii, problem jednak jest taki, że ewangeliczni chrześcijanie i charyzmatyczni katolicy w Polsce mają trudność w określeniu, w co, tak naprawdę wierzą odnośnie tak zwanych czasów ostatecznych, a nasza eschatologia jest zazwyczaj futurystyczną, pesymistyczno-optymistyczną mieszanką grochu składającego się z dyspensjonalnego i klasycznego premilenializmu, elementów dominionizmu oraz kapusty w postaci scen zapamiętanych z chrześcijańskich filmów i fikcyjnych powieści o tematyce apokaliptycznej. Rzadziej jest to stanowisko będące wynikiem czytania przez nas Pisma Świętego.
W tym artykule chciałbym przedstawić obecne przez pierwszych osiemnaście wieków chrześcijaństwa biblijne spojrzenie, przywracające kościołowi właściwe zrozumienie misji i nadzieję na przyszłość, która według Biblii nie jest katastroficzna!
ZIEMIA - MIEJSCE DO ROZBIÓRKI?
Słowo Boże objawia nam, że Bóg stworzył Ziemię i cały wszechświat dla swojej chwały i przyjemności. To bardzo ważna, fundamentalna myśl zawarta w Słowie, którą potrzebujemy zobaczyć i przyjąć. Wszystko to, co Bóg stworzył, a więc wszystko, co zaplanował i powołał do istnienia było na prawdę dobre.
„I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre.” (1 Mojż.1:31)
Można sobie wręcz wyobrazić, jak Bóg spogląda na swoje ukończone dzieło i uśmiecha się z zadowoleniem.
W Liście do Rzymian 11:36 czytamy: „Albowiem z Niego i przez Niego i ku Niemu jest wszystko; Jemu niech będzie chwała na wieki. Amen”, natomiast w Psalmie 24:1 napisano: „do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia”.
Aniołowie w księdze Objawienia Jezusa Chrystusa wołają: „Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc, ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i z woli twojej zostało stworzone, i zaistniało.” (Ks.Obj.4:11)
Widzimy więc, że wszystko, co Bóg powołał do istnienia jest bardzo dobre i przeznaczone do tego, aby Wszechmogący mógł odbierać chwałę na wieki wieków.
ODDZIELONY ZNACZY BIERNY?
Bóg stworzył ziemię i nazwał ją dobrą, ale oprócz ziemi stworzył jeszcze człowieka, którego powołał na zarządcę całego stworzenia. Biblia mówi, że Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo i dał mu władzę nad całym stworzeniem.
Jednym z przywilejów i rezultatów bycia stworzonym na podobieństwo Boga jest nasze powołanie do sprawowania wypływającej z miłości do świata (Jana 3:16), sprawiedliwej władzy - do świętego panowania nad stworzonym światem.
Dzisiejsze wycofane i wyczekujące końca świata chrześcijaństwo oddało kwestię dbania o planetę ruchom ekologów i wszelkiej maści grupom New Age, a kwestie nierówności społecznych, wykluczenia itd. pozostawiło organizacjom lewicowym, same zajmując się wyłącznie „duchową stroną życia. Taka bierność i źle rozumiane „oddzielenie od świata” jest wynikiem błędnej eschatologii.
Po co na przykład mielibyśmy brudzić swoje ręce i w fizyczny sposób zajmować się bezdomnymi lub chorymi na AIDS, jeżeli można odwrócić wzrok, cytując kilka wersetów o tym, że kto nie chce pracować, niech nie je lub te mówiące coś o sądzie za grzech homoseksualizmu. Mają to, czego chcieli. Po co pomagać krajom tzw. trzeciego świata, jeżeli w większości z nich wyznaje się fałszywe, bałwochwalcze religie. Nic dziwnego, że Bóg zsyła na nich swoje sądy. Zapominamy jednak, że Chrystus był i nadal jest przyjacielem grzeszników: „kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus umarł za nas” (Rzym. 5:8) i „W tym objawiła się miłość Boga ku nam , że zesłał Syna swego jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu” (1 Jana 4:9-10)
Znaczna część zachodniego chrześcijaństwa tak bardzo wyczekuje „porwania” i ucieczki z tej planety, że mentalnie już ją porzuciła, postrzegając Ziemię, jako pogrążone w ciemności miejsce złe.
Chrześcijańskie spojrzenie powinno być jednak długoterminowe, pełne światła i wypełnione wiarą w zwycięstwo Chrystusa. Jako chrześcijanie mamy znacznie większy wpływ na to, dokąd świat zmierza, niż nam się wydaje. Bill Johnson, pastor znanego na całym świecie kościoła w Redding w Kalifornii i jeden z najpopularniejszych charyzmatycznych autorów powiedział: „Zdumiewa mnie fakt, że w naszym chrześcijańskim życiu skupiamy się na wszystkim oprócz pracy nad zmianą społeczeństwa. Przywykliśmy do nierozważnego zarządzania chwilą w historii, którą Bóg nam podarował, ponieważ nasz wzrok cały czas zwraca się ku niebu. Im bardziej Kościół będzie wzrastał w świadomości tego, czym jest, tym mniej będzie wyczekiwał wybawienia. Powrót Pana przepięknie i ostatecznie zwieńczy wydarzenia, lecz nasze zadanie nie polega na dotarciu do nieba- mamy raczej sprowadzać niebo na ziemię za pomocą modlitw i posłuszeństwa, kontynuując służbę rozpoczętą przez Jezusa.” (Bill Johnson, Uzdrowienia Niezbędny Podręcznik, Wydawnictwo Dawida)
Jako reprezentanci Boga jesteśmy powołani do budowania, tworzenia, przemieniania świata wokół nas i zaprowadzanie ładu. Jesteśmy tymi, którzy powinni nieść ze sobą pokój, radość, sprawiedliwość, miłość, przebaczenie, światło i życie. Jesteśmy wysłannikami Królestwa Bożego, które nie zdobywa ziemi mieczem, ani doktrynalnymi kłótniami, ale miłością Jezusa.
CZAS ODNOWY
Możemy przyjąć spojrzenie krótkoterminowe i postrzegać czas, w którym żyjemy jako czas upadku cywilizacji, rozpadu społeczeństwa i schyłku planety. Jednak jako wierzący w tryumf Chrystusa powinniśmy patrzeć dalekosiężnie i rozumieć, że żyjemy w czasie odnowy ziemi i rozszerzania się wpływów Królestwa Bożego, niezależnie od tego, co w danej chwili postrzegają nasze fizyczne oczy. Królestwo Boże nie jest Królestwem chwili, a stan w którym jest świat, nie jest stanem permanentnym. Poza tym, twierdzenie, że świat nie zmienił się od czasów Jezusa, wymaga zamknięcia swoich oczu i ignorowania historycznych faktów.
Pomyślmy o zmianach jakie zaszły w rozumieniu wartości ludzkiego życia, w kwestii edukacji, nauki, etyki pracy, w muzyce, literaturze i sztuce. Przemiany w tych dziedzinach rozpoczęły się właśnie dzięki chrześcijanom, którzy rozumieli potrzebę czasu.
Ernest Hampten Cook napisał: „ Faktem jest, że ten świat, nadal będąc złym, jest moralnie o wiele lepszy niż w czasach, gdy w Betlejem Judzkim narodził się Jezus. Niewiele osób ma wystarczające pojęcie o cierpieniu i zniszczeniu, które wtedy były powszechnym doświadczeniem prawie całej ludzkości, a monstrualne zło tamtych czasów było wynikiem ciągłych wojen, okrucieństw politycznego despotyzmu i wszechobecnego niewolnictwa. Poza Imperium Rzymskim, sytuacja nie była lepsza. W Afryce, Azji i Australii, ludzie czcili naturę, demony i swoich zmarłych przodków, a w Południowej Ameryce tysiące ludzi było składanych w ofierze żądnemu krwi bóstwu, jednak na całej kuli ziemskiej nikt nie znał Mesjasza. (Ernest Hampden Cook, Chrystus Przyszedł, 1895 r.)
Zastanówmy się, w jakim celu Jezus przyszedł na Ziemię. Słowo Boże mówi nam, że Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabelskie. (1 Jana 3:8b)
Jezus zstąpił w środek ludzkiej historii po to, aby rozbroić i zniszczyć przeciwnika. Kiedy tego dokonał?
„Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hebr. 2:14-15)
Pesymistyczna wiara w nadchodzącego, demonicznego i sterowanego przez diabła światowego przywódcę zbudowana jest na ignorowaniu wszechogarniającego, niemożliwego do zatrzymania tryumfu Chrystusa.
Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią! Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym.” (Hebr. 12:28-29)
Czy zatem wierzymy całemu Słowu Bożemu? Psalmista mówi w psalmie 22:
Przypomną sobie i wrócą
do Pana wszystkie krańce ziemi;
i oddadzą Mu pokłon
wszystkie szczepy pogańskie,
bo władza królewska należy do Pana
i On panuje nad narodami.
Tylko Jemu oddadzą pokłon wszyscy, co śpią w ziemi,
przed Nim zegną się wszyscy, którzy w proch zstępują.
A moja dusza będzie żyła dla Niego,
potomstwo moje Jemu będzie służyć,
opowie o Panu pokoleniu przyszłemu,
a sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi:
"Pan to uczynił" . (Psalm 22:28-32)

Psalm 110 mówi:
Wyrocznia Boga dla Pana mego:
"Siądź po mojej prawicy,
aż Twych wrogów położę
jako podnóżek pod Twoje stopy" .
W Dziejach Apostolskich 3:18-21 czytamy takie słowa: „A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone, aby nadeszły od Pana dni ochłody, aby też posłał wam zapowiedzianego Mesjasza, Jezusa, którego niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy, co od wieków przepowiedział Bóg przez usta swoich świętych proroków.”
Nieprzyjaciele Chrystusa zostaną usunięci, ziemia odzyska swoje piękno i doświadczy pełnej odnowy zanim nasz Pan powróci.
NIEBEZBIECZEŃSTWO NIEPOPRAWNEGO OPTYMIZMU
Oczywiście, jest też druga strona medalu, która może być równie szkodliwa, co pesymistyczne spojrzenie na świat i jest nią nadmierny optymizm. Eschatologiczny pesymizm mówi: „Wszystko się wali zgodnie z przepowiedniami, więc nie ma sensu z tym walczyć.” Z drugiej strony, chrześcijański tryumfalizm mówi nam: „Królestwa Bożego nie da się zatrzymać. Nie musimy nic robić, bo wszystko i tak się wypełni.” Obie skrajności, równie złe, mogą powodować taką samą bierność wobec otaczającego nas świata.
Zwolennicy teorii postępującej degeneracji świata lubią cytować fragment z 2 listu do Tymoteusza: „Wiedz o tym, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy. Ludzie będą samolubni, rozkochani w pieniądzu, chełpliwi, wyniośli, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, nieczuli, nieprzejednani, skorzy do oszczerstw, niepohamowani, okrutni, gardzący tym, co dobre, zdradzieccy, bezmyślni, nadęci, kochający przyjemności bardziej niż Boga, stwarzający pozory pobożności, lecz będący zaprzeczeniem jej mocy. Takich ludzi unikaj.” (2 TYM.3:1-5)
Czytając to możemy powiedzieć, „czyż nie jest to dokładny opis czasów w których żyjemy?” Owszem, wersety takie, jak ten idealnie pasują do dzisiejszych czasów. Nie zapominajmy jednak że List do Tymoteusza był napisany właśnie do Tymoteusza! Paweł zwraca się bezpośrednio do niego mówiąc: „takich ludzi unikaj”. Oznacza to, że za życia Tymoteusza byli ludzie samolubni, niewdzięczni, niegodziwi, nieczuli, niepohamowani, okrutni i bezmyślni. Jeżeli Tymoteusz miał ich unikać, nie mogła to być przepowiednia dotycząca ludzi żyjących 2000 lat później. Przesłanie znajdujące się w tych wersetach jest jak najbardziej aktualne, ale nie jest żadnym potwierdzeniem wypełniających się proroctw o końcu świata.
Mieszkam w Europie i nie ignoruję sytuacji wokół mnie. Widzę działanie grzechu, zniszczenie i zło. Mój długoterminowy optymizm wynika jednak z objawienia znajdującego się w Słowie, a nie z tego, co widzą moje oczy. Wierzę we wszechogarniający, rosnący wpływ na świat zwycięskiego Królestwa Chrystusa, ale wiem również, że wymaga to czasu, cierpliwości i nie oznacza, że każda bitwa, w której bierzemy udział, zawsze będzie wygrana.
DLA DZIECI NASZYCH DZIECI
Biblijne spojrzenie na rzeczy ostateczne jest cierpliwym, długoterminowym patrzeniem w przyszłość ze świadomością, że wiele jeszcze czasu przed nami, zanim Pan powróci. Zdaję sobie sprawę, że spojrzenie to różni się od gorliwego oczekiwania przyjścia mogącego nastąpić lada moment. Uważam jednak, że jest osadzone w Słowie Bożym i w przeciwieństwie do futurystycznej interpretacji, nie wymaga od nas egzegetycznej gimnastyki.
Futurystyczne nauczanie o rychłym przyjściu Jezusa i sekretnym porwaniu kościoła może odbierać wierzącym motywację do budowania czegokolwiek trwałego, z myślą o przyszłych pokoleniach.
Przywodzi mi to na myśl piosenkę śpiewaną przez Marylę Rodowicz zatytułowaną „Remedium”, którą w moim dzieciństwie słyszałem często w radio: „Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet. Ściskając w ręce kamyk zielony, patrzeć jak wszystko zostaje w tyle...” Nauczanie o mogącym nastąpić lada moment sekretnym porwaniu Kościoła i ucieczce z tej planety jest właśnie teologią wyczekiwania aż wszystko zostanie w tyle.
Zapominamy przy tym o słowach zapisanych w naszych Bibliach: „Mąż dobry zostawi dziedzictwo wnukom, dobrym przypadnie majątek grzeszników” (Ks. Przysłów 13:22, Biblia Tysiąclecia).
Te same słowa w Nowej Biblii Gdańskiej brzmią następująco:„Dobry człowiek zostawia dziedzictwo dzieciom swoich dzieci, a majątek grzesznika jest zachowany dla sprawiedliwego.” Zwrot dzieciom swoich dzieci oznacza po prostu wiele pokoleń.
Chrześcijanie wcześniejszych wieków, mający inną od współczesnego futuryzmu perspektywę, budowali ze świadomością, że robią wszystko dla przyszłych pokoleń. W Kościele Anglikańskim kalendarz liturgiczny rozpisany jest do roku 8400. Możemy się zastanawiać, dlaczego akurat do tego roku, ale trudno sobie wyobrazić, że opracowujący go ludzie spodziewali się rychłego powrotu Pana.
Patrząc dzisiaj na stare, kamienne katedry, których budowanie zajmowało często dziesiątki a nawet setki lat, możemy wyobrazić sobie ludzi, którzy planowali i urzeczywistniali swoje przedsięwzięcia z myślą o kolejnych pokoleniach.
Norm Willis w swojej książce „Skarb Pokoleń” mówi: „W ciągu ostatnich stu lat ludzie prawie każdej generacji mówili, że przynależą do pokolenia końcowego. Myśleli, że są tym pokoleniem, które będzie świadkiem ponownego przyjścia Pana. W konsekwencji robili niewiele, by mieć skuteczny wpływ na świat, i niewiele mieli do przekazania następnym pokoleniom. Problem w tym, że lata mijają, a my wciąż jesteśmy na tej ziemi. W międzyczasie przestaliśmy działać, i w rezultacie straciliśmy terytoria uniwersytetów i biznesu, stanowiska rządowe, sztukę itd. Kościół nie ma żyć jak pokolenie końcowe; ma żyć jak pokolenie pomostowe- pokolenie pomiędzy tym, co było, a tym, co nadejdzie.” (Norm Willis, Skarby Pokoleń, Kraków, 2015)
Warto sobie przy tym zadać pytanie: „Czy my, budując cokolwiek myślimy o dzieciach swoich dzieci? Czy nasze plany sięgają tak daleko? A jeżeli nie, to dlaczego tak nie jest?
Dzisiaj zbyt dużo wagi przykładamy do krótkoterminowych planów i frustrujemy się, kiedy w ciągu roku nie uda nam się ich zrealizować. Nie myślimy natomiast o tym, co możemy dokonać lub osiągnąć w przeciągu dziesięciu, trzydziestu czy pięćdziesięciu lat poprzez pracę i dążenie do celu w oparciu o długoterminowe planowanie.
Nie tak dawno przeczytałem pamiętnik prezbiteriańskiego biblisty Roberta D.Wilsona, którego historia jest dla mnie przykładem niezwykłego, konsekwentnego myślenia długoterminowego. Chrześcijaństwo zawdzięcza Wilsonowi doskonałe narzędzia w postaci opracowań biblijnych broniących autentyczności i natchnionego charakteru Pisma Świętego wobec tzw. wyższej krytyki.
Jako młody, dwudziestopięcioletni człowiek zastanawiał się, jak efektywnie przeżyć swoje życie. Stwierdził, że ma przed sobą jeszcze około czterdzieści pięć produktywnych lat, które może wykorzystać na pracę przydatną kolejnym pokoleniom. Postanowił podzielić ten okres na trzy, piętnastoletnie etapy.
I tak, pierwszych piętnaście lat przeznaczył na nauczenie się wszystkich języków mających związek z Biblią i opisanymi w niej kulturami, których wraz z dialektami było łącznie dwadzieścia sześć. Kolejne piętnaście lat postanowił przeznaczyć na studiowanie wszelkich dostępnych dzieł w tych prastarych językach, a ostatnie piętnaście lat postanowił spędzić pisząc o tym wszystkim, czego się nauczył i co Kościół powinien poznać. Tak jak zaplanował, tak też uczynił, a jego niezwykła praca jako tłumacza i biblisty stała się bezcennym narzędziem dla Kościoła. (Jego prace dostępne są online pod tym adresem: http://www.pcahistory.org)
Jakże różni się to od postawy promowanej przez współczesnych zwolenników rychłego porwania, którzy zachęcają nas do życia, jak „ osoby, które nie spodziewają się zbyt długo tutaj zabawić” (Hal Lindsey, The Late Great Planet Earth, str. 145).
Przypominają nam, że „(...) nadchodzi nowy świat i bycie gotowym na to jest jedyną rzeczą, która naprawdę ma znaczenie.” (Hal Lindsey, Nowy Świat, str.7)
Te pozornie niewinne wypowiedzi są groźne właśnie dlatego, że wydają się brzmieć dobrze. Za tymi słowami kryje się jednak wykrzywiony obraz Bożych celów i zupełne niezrozumienie zadania Kościoła na ziemi, a długoterminowe planowanie postrzegane jest jako zbytnie zajmowanie się rzeczami doczesnymi i jest raczej oznaką zeświecczenia chrześcijan, lub, w żargonie ewangelicznym, „światowości”.
Jeżeli wierzymy, że przyjście Pana Jezusa jest możliwe lada moment, to musimy zakładać, że Kościół nie ma już nic istotnego do zrobienia na naszej planecie, a pesymizm, bierność i podejrzliwość wobec otaczającego nas świata będą oczywistym owocem takiego podejścia. Jednak Słowo Boże mówi przynajmniej o kilku sprawach, które muszą nastąpić, zanim przyjdzie Pan:
Cały Izrael Boży będzie zbawiony - Rzymian 11:25-26 „Wiedzcie więc o tym, że Izrael będzie okazywać upór tylko do czasu, gdy do Chrystusa przyjdą już wszyscy poganie, którzy mają Go znaleźć. 26 A wtedy cały Izrael zostanie zbawiony.”
Kościół dojdzie do jedności wiary - Jana 17:21-23 „Aby wszyscy byli jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni byli w nas jedno, aby świat uwierzył, że ty mnie posłałeś. 22 I dałem im tę chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jesteśmy jedno. 23 Ja w nich, a ty we mnie, aby byli doskonali w jedno, żeby świat poznał, że ty mnie posłałeś i że umiłowałeś ich, jak i mnie umiłowałeś.”
Ciało proporcjonalnie dorośnie do Głowy - Ef.4:11-13 „ I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. [Chodzi o to], abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową - ku Chrystusowi.”
Wszystkie narody staną się uczniami - Mateusza 28:19 „19 Idźcie więc i pozyskujcie uczniów ze wszystkich narodów, chrzcząc ich w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 20 Uczcie ich przestrzegać wszystkiego, co wam poleciłem. Ja zaś będę z wami przez wszystkie dni – aż do końca czasów.”
Przeciwnicy Boga znajdą się pod Jego stopami - 1 Kor.15:24-25 „Potem nastąpi koniec i Chrystus przekaże królestwo Bogu Ojcu, a wszelkie władze i potęgi przestaną istnieć. Chrystus ma bowiem panować do czasu, aż wszyscy Jego przeciwnicy padną u Jego stóp.”
STRACH PRZED POSTĘPEM
Mam wrażenie, że napędzani eschatologicznym strachem chrześcijanie boją się wszystkiego. Dostaliśmy to w pakiecie od Johna Darby, który z wielką nieufnością podchodził do rozwoju technologicznego i uważał wynalezienie telegrafu za zwiastuna nadchodzącego Antychrysta!
Świat dawno oswoił się z telegrafem, ba, nawet o nim zapomniał. Było minęło. Jednak książki ostrzegające przed chipami, kartami kredytowymi, bezgotówkowym społeczeństwem czy firmą Google, w imię rzekomego Antychrysta zbierającą dane o nas wszystkich, nie tracą na popularności.
Ofiarą chrześcijańskich teorii spiskowych padła nawet firma Procter and Gamble, w której logo firmowym doszukano się cyfry 666 (w lokach brody postaci przedstawionej w logo) i oskarżono firmę o powiązania z kościołem satanistycznym, co zmusiło firmę do oficjalnego zabrania głosu i prośbę do chrześcijańskich miłośników teorii spiskowych, aby przestali rozpowszechniać nieprawdę.
Zanim zatruliśmy się dyspensjonalizmem, chrześcijanie nie bali się postępu a rozwój technologiczny postrzegany był jako pomocny w rozwoju Królestwa, szczególnie w dziedzinie komunikacji. Tak było z rozkwitem druku za czasów Gutenberga w XV wieku, tak było z rozwojem motoryzacji i tak jest dzisiaj z możliwościami jakie daje nam internet. Oczywiście, można koncentrować się na ciemnej stronie internetu i całkowicie zignorować to potężne narzędzie jako niespotykaną dotąd możliwość docierania do milionów ludzi z dobrą nowiną Królestwa. Wszystko zależy od tego, na czym będziemy się koncentrować, a to, z kolei, zależy od naszej eschatologii.
Dzięki rozwojowi technologii możemy dzisiaj docierać do najdalszych rejonów świata. Docieranie z Ewangelią łączy się z postępem gospodarczym, lepszym dostępem do opieki zdrowotnej, wody pitnej, polepszeniem warunków sanitarnych itd. Biblijne chrześcijaństwo zawsze było motorem zmian, a zmiany, które Ewangelia przynosi do życia ludzi, wpływają na transformację całych społeczeństw. Polecam przypomnieć sobie reportaże „Przeobrażone miasta” oraz „Przeobrażone regiony”.
Postęp Ewangelii i wpływ Królestwa na ziemi przerywany jest różnymi zmaganiami i porażkami Kościoła, jednak postęp następuje stopniowo i widoczny jest dopiero kiedy patrzy się na niego z perspektywy nie kilku lat, ale wieków.
TYSIĄCLETNIE KRÓLESTWO
Zatrzymajmy się na chwilę nad naszą wiarą w Tysiącletnie Królestwo. Popularna eschatologia traktuje biblijny tysiąc dosłownie, jednak liczba ta nie ma w Biblii takiego znaczenia. Musimy pamiętać, że myśl żydowska różni się od naszego współczesnego, zachodniego rozumienia rzeczywistości. Żeby pomóc sobie w zrozumieniu myślenia autorów biblijnych musimy porównywać inne fragmenty, gdzie takie samo stwierdzenie zostało użyte. Pamiętajmy ważną zasadę: Biblia interpretuje Biblię.
Według Jewish Virtual Library, Żydzi używali tysiąca na określenie dużej ilości. Hebrajskie słowo Elef („tysiąc”) użyte jest na przykład do określania tłumu i często ma znaczenie „plemienia”, „klanu” a nawet jednostki militarnej, która niekoniecznie musi składać się z dosłownego tysiąca żołnierzy. Wielokrotne użycie tysiąca (tj. 'tysiące tysięcy', 'dziesięć tysięcy' lub 'dziesięć tysięcy razy dziesięć tysięcy', jak w Daniela 7:10) jest hiperbolą i ma znaczenie bezmiaru, przygniatającej ilości. W Przypadku Tysiącletniego Królestwa oznacza to dużą, nieokreśloną ilość czasu.
Zobaczmy na kilka fragmentów Pisma, które rzucają nam światło na zrozumienie słowa tysiąc w Biblii.
„Lepszy jest dzień w twych przedsionkach, niż gdzie indziej tysiąc!” (Ps.84:11) Co w takim razie z 1001 dniem i każdym następnym? Czy te będą już lepsze od jednego dnia w przedsionkach Pana?
„Do mnie bowiem należy to, co żyje w lasach, zwierzyna mieszkająca na tysiącu gór” (PS.50:10) No dobrze, a góra numer 1001 lub 1004? czy zwierzyna tam mieszkająca nie należy już do Pana?
„On zawsze pamięta o swoim przymierzu oraz o Słowie, które przekazał tysięcznym pokoleniom.” (PS. 105:8) Oba zwroty Zawsze w zdaniu pierwszym i tysięczne pokolenia w zdaniu drugim są wyrazem tej samej myśli. Bóg nigdy nie zapomina o przymierzu i swoich obietnicach.
Określenie Tysiącletnie Królestwo występuje tak naprawdę tylko w jednej księdze w całej Biblii, tylko w jednym jej rozdziale i tylko w pierwszych siedmiu wersetach. Chodzi oczywiście o dwudziesty rozdział księgi Objawienia.
Liczba tysiąc w kontekście Królestwa oznacza wielkość i potęgę panowania Chrystusa. Jego panowanie jest w niebie, bo tam jest Jego tron.
W jednym ze swoich nauczań Bill Johnson zwrócił się do swojego kościoła w następujących słowach:
„Mamy w Biblii stwierdzenia dotyczące bestii i tysiąca lat. Jest tam powiedziane, na przykład, że smok zostanie spętany łańcuchem i wrzucony do otchłani na tysiąc lat. Nie, nie chcę odbierać wam waszego millenium... ale chcę zasugerować, że możemy nie wiedzieć, o czym mówimy, ponieważ w tym temacie jest jedynie kilka wersetów w Biblii! Następnie pastor Bill zadaje pytania swojemu kościołowi:
Bill: Smok- dosłowny, czy symboliczny? Czy to prawdziwy smok?
Kościół: symboliczny
Bill: Łańcuch- dosłowny, czy symboliczny? Czy to rzeczywisty łańcuch?
Kościół: Symboliczny
Bill: Otchłań- dosłowna, czy symboliczna?
Kościół: symboliczna
Bill: Tysiąc lat- dosłowne, czy symboliczne? Po tym pytaniu zapada cisza.
(Bill Johnson, nauczanie audio zatytułowane „Mission Possible”- minuty 15:30 do 17:05)
Interpretowanie wszystkiego dosłownie, nie zwracając uwagi na rodzaj księgi i gatunek literacki, jakim autor się posługuje oraz bez zrozumienia myśli tamtych czasów prowadzi do teologicznych kłopotów. Musimy pamiętać, że listy, a więc pisma dydaktyczne, nie są tym samym, co Ewangelie, będące opowiadaniem i reportażem, a księgi prorocze nie są tym samym, co kroniki.
Określenie tysiącletnie lub milenijne Królestwo nie oznacza jedynie okresu panowania, ale także określa charakter Królestwa. Większość ewangelicznych chrześcijan rozumie panowanie Jezusa jako fizyczne panowanie w fizycznym Jeruzalem przez dosłownych tysiąc lat.
Księga Objawienia mówiąc o tym, że wierzący będą panować z Chrystusem przez tysiąc lat na ziemi i nie mówi nam nic o ziemskim tronie. Ziemskie, fizyczne panowanie jest wyłącznie naszym założeniem.
Czytając ten fragment (Obj.20) w świetle objawienia całego Pisma Świętego zrozumiemy, że Jego panowanie jest panowaniem z nieba nad królestwem, które rozprzestrzenia się na ziemi. Bóg sam mówi w Słowie: „Niebo jest moim tronem, a ziemia podnóżkiem moich nóg. Jakiż dom chcecie mi pobudować i jakie miejsce przygotować?” ( Izaj.66:1)
Jednak we wszystkich odmianach premilenializmu Tysiącletnie Królestwo przedstawia się jako przyszłe, literalne tysiąc lat fizycznego panowania Jezusa na ziemi, z fizycznego tronu w fizycznej stolicy Jerozolimie.
Pragnienie, aby Jezus pewnego dnia zasiadł na tronie w Jerozolimie, jest pragnieniem przeniesienia tronu Bożego do miejsca, które jest jego podnóżkiem i podobne jest, do pragnienia Żydów za czasów Jezusa. Mesjasz nie spełnił ich oczekiwań i wyobrażeń o fizycznym, polityczno-religijno-militarnym królestwie, co spowodowało Jego odrzucenie.
Stara Jerozolima została osądzona przez Boga (Mat.21:33-46), a Jezus sam zapowiadał nadejście godziny, w której Jerozolima przestanie mieć znaczenie jakie wtedy miała: „Jezus powiedział do niej: Kobieto, wierz mi, że nadchodzi godzina, gdy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcić Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec.” (Jana 4:21-23)
Ewangelie mówią natomiast o Nowej Jerozolimie, która nie jest fizycznym miastem zstępującym z nieba, ale „niebiańską Jerozolimą (Hebr. 12: 22-23) którą jesteśmy my, jako Boża oblubienica i nie mamy dosłownie kształtu sześciościanu.
„Zobaczyłem też Święte Miasto, Nową Jerozolimę. Zstępowało z nieba od Boga. Przygotowane było jak panna młoda, wystrojona dla swego męża.” (Obj. 21:2)
I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, co trzymają siedem czasz pełnych siedmiu plag ostatecznych, i tak się do mnie odezwał: "Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka".I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte -Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. (Obj. 21:9)
Proroctwa Starego Przymierza mówią oczywiście, że Jezus zasiądzie na tronie Dawida (Ps.132:11; Ps.89:3-4; 2 Sam.7:12-13; Izaj. 9:6-7; Łuk. 1:31-32)
Pytanie dotyczy raczej tego, gdzie i kiedy miało to nastąpić.
Odpowiedź daje nam apostoł Piotr: „Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Więc jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami.” (Dz.Ap. 2:29-32)
Piotr cytuje tutaj II Księgę Samuela 7:12-13 w którym Bóg mówi do Dawida: „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo.
On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki.
Kiedy więc, według Piotra, ustanowiony został wieczny tron Chrystusa?
Nie z nastaniem rzekomo będącego nadal w przyszłości Milenijnego Królestwa, nie po drugim przyjściu Jezusa. Piotr wyraźnie łączy potomka zasiadającego na tronie ze zmartwychwstaniem.
W księdze Zachariasza czytamy, iż Chrystus (Mesjasz) „Zbuduje przybytek PANA. Zostanie królem i zasiądzie, by panować na swym tronie będzie też kapłanem na swym tronie i między tymi [urzędami] panować będzie pokój i współpraca.” ( Zach.6:13 EiB)
Widzimy więc, że Chrystus zasiadł na swoim tronie w odpowiednim celu: nie, aby czekać przez ponad 2000 lat na swoje Królestwo, lecz aby panować. Stało się to po zmartwychwstaniu. Zachariasz mówi również, że Chrystus jest kapłanem zasiadającym na tronie. Paweł natomiast dodaje, że Chrystus jest kapłanem w niebie (Hebr.4:14) i nie może być kapłanem na ziemi (Hebr. 8:4) Tam, gdzie Jezus jest kapłanem, tam też Królem i tam jest Jego tron.
Popularny pogląd zakłada zbudowanie fizycznego tronu Jezusa w fizycznej Jerozolimie, a to wymaga także odbudowania świątyni, w której odnowione zostaną ofiary ze zwierząt. Taka myśl jest całkowicie obca Pawłowemu nauczaniu o Jezusie. Koncepcja odbudowanej świątyni i powrotu do składania ofiar ze zwierząt, niezależnie od tego, czy zakłada się, że będą miały charakter przebłagalny, czy tylko wspominkowy, jest nieznana nauczaniu Nowego Przymierza. (Koniecznie przeczytaj list do Hebrajczyków rozdziały 8,9,10!)
Pamiętajmy również, co powiedział Paweł: „Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych” (Dz.Ap. 17:24)
Pisma Nowego Przymierza dziwnie milczą o przyszłej, odbudowanej świątyni żydowskiej i przywróceniu starotestamentowego kapłaństwa wraz z ofiarami.
Tak ważny dzisiaj element futurystycznej interpretacji jest nieobecny w nauczaniu apostołów.
Poznając biblijne spojrzenie na Tysiącletnie Królestwo, możemy czuć się rozczarowani. Popularna eschatologia przedstawia wizualnie atrakcyjną, panoramiczną wizję zstępującego nagle przyszłego Królestwa rodem z Władcy Pierścieni. Słowo Boże pokazuje nam jednak, że Królestwo Jezusa jest obecne wszędzie, gdzie my jesteśmy. Jezus jest wszechobecny w każdym wierzącym na całej kuli ziemskiej i Jego panowanie nie będzie już nigdy ograniczone do jednego, fizycznego miejsca. Tysiącletnie Królestwo ma obecnie ponad dwa tysiące lat i trwa nadal i nikt nie wie, jak długo jeszcze będzie się rozrastać, zanim przyjdzie Jezus. Czytając uważnie Pismo Święte, możemy jednak być pewni, że nie stanie się to lada chwila.
Ewangeliczne zapisy przedstawiają nam obecność Królestwa i jego niekończące się rozrastanie (Izajasza 9:6; Daniela 2:35) które następuje stopniowo, wraz z mijającym czasem.
W przypowieść o ziarnie gorczycznym (Mat.13:31-32) mamy obraz ogromnego krzewu, w którego gałęziach ptaki budują gniazda, ale który wyrasta z małego ziarenka. Żadne drzewo nie pojawia się w całości w mgnieniu oka i rozrost drzewa zawsze jest powolnym procesem.
Kolejnym obrazem Królestwa jest przypowieść o zakwasie (Mat.13:33). Tutaj mamy obraz Królestwa penetrującego i stopniowo przenikającego środowisko w jakim się znajduje.
Dalsze przypowieści o chwastach, ukrytym skarbie i perle oraz o sieci wszystkie ukazują charakter Królestwa. Nie jest ono nagle pojawiającym się Królestwem, które natychmiast przejmuje władzę nad całym światem. Nie jest ono również królestwem fizycznym, choć ma rzeczywisty wpływ na fizyczny wymiar naszego życia.
Królestwo Boże przejmuje władzę nad światem, ale nie jest to władza polityczna, religijna ani tym bardziej militarna. Królestwo Jezusa zawsze pozostaje duchowe w swoim charakterze.
„Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd.” (Jana 18:36-37)
„Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym.” (Rzymian 14:17)
Jezus zapytany przez faryzeuszy o czas przyjścia Królestwa odpowiedział: „Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie, Ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo: Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was .” (Łukasza 17:20-21)
Podczas nocnego spotkania z Jezusem, Nikodem usłyszał takie słowa: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego.” (Jana 3:3)
Dlaczego? Bo nie jest ono widzialne fizycznymi oczami, i nie ma ziemskiej stolicy (Jana 4:21)
„Ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego.” (1 Kor.15:50)
Widzimy więc wyraźnie, że Królestwo Jezusa po pierwsze już jest na ziemi, po drugie, nie jest królestwem fizycznym. Pan Jezus rozpoczął swoją służbę ogłaszające że „Przybliżyło się Królestwo Niebieskie” (Mat.4:17) i jednocześnie rozpoczyna głosić o Królestwie jako już obecnym (Mat.4:23; Mat.5:3; 6:33; 9:35; 12:28). Żeby zrozumieć, co oznacza zwrot przybliżyło się, spójrzmy na użycie tego samego określenia w innym kontekście. W Ewangelii Marka 14:41 Pan Jezus przychodzi do śpiących uczniów i mówi im: „Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca” (w. 42) Określenie zbliża się jest słowem użytym również w Ew.Mateusza 4:17 mówiącym o tym, że przybliżyło się Królestwo i oznacza ono„bezpośrednią bliskość, natychmiastowość a nawet obecność. W kolejnym wersecie czytamy: „I ZARAZ, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz (...)” (w. 43).
Spojrzenie na Królestwo Boże jako rzeczywistość, która dopiero ma nadejść jest trudne do obronienia w świetle takich fragmentów jak ten: „Dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, Który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego. (Kol. 1:12-13). Zwróćmy uwagę na to, że użyty jest tutaj czas przeszły dokonany: „wyrwał” i „przeniósł”. To już się dokonało za czasów pierwszego kościoła i jest obecną rzeczywistością wszystkich, którzy oddali swoje życie Jezusowi a nie jakimś przyszłym wydarzeniem.
W Objawieniu 1:5-6, Jan przedstawia tę samą myśl:
„(...) od Jezusa Chrystusa, który jest świadkiem wiernym, pierworodnym z umarłych i władcą nad królami ziemskimi. Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją, I uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego, niech będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen.”
Zauważmy, co Jan mówi o sobie w wersecie 9:
„Ja, Jan, brat wasz i uczestnik w ucisku i w Królestwie, i w cierpliwym wytrwaniu przy Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu zwiastowania Słowa Bożego i świadczenia o Jezusie.”
Musimy pamiętać, że Jan zwraca się w całym liście do współczesnych mu chrześcijan pierwszego wieku, jako tych, którzy już są uczestnikami w Królestwie.
Jeżeli jednak Królestwo Boże jest rzeczywistością, która dopiero ma nadejść, to Chrystus jeszcze nie Króluje, bo nie może przecież zasiadać na tronie, nie posiadając królestwa. Oznacza to również, że demony nie są nam poddane, bo nie stoi za nami żaden duchowy autorytet i nie ma żadnej mocy w Imieniu Jezus. A jednak, ci z nas, którzy wychodzą na ulice i przeciwstawiają się demonom i chorobom w Imieniu Jezusa, widzą na własne oczy, jak na dźwięk Imienia Jezus siły demoniczne i choroby ustępują. Dzieje się tak dlatego, że On już jest Królem a my jesteśmy Jego Ciałem! Demony wiedzą, że jesteśmy wysłannikami już funkcjonującego Królestwa, któremu muszą być posłuszne. Dlatego Pan Jezus powiedział uczniom:
"Otrzymałem wszelką władzę w niebie i na ziemi. Idźcie więc, i pozyskujcie uczniów pośród wszystkich narodów. Chrzcijcie ich w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego i uczcie przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto jestem z wami przez wszystkie dni aż po kres tego wieku". (Mat. 28:18-20, EIB)
A list do Efezjan mówi, o Jezusie, że Ojciec „(...) wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie Ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym; I wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, Który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia. (Efezjan 1:20-23)
Słowo Boże nie pozostawia więc żadnych wątpliwości. Jako chrześcijanie doskonale znamy wielkie powołanie z Mateusza 28, które Pan Jezus zostawił nam przed odejściem. Jednak chyba nie uświadamiamy sobie w pełni, czego ono naprawdę dotyczy. Jezus nie mówi tutaj wyłącznie o misji ewangelizacji świata. Nie mówi tylko o „świadczeniu” o Nim.
Pan Jezus zleca nam znacznie większe zadanie- mamy pozyskiwać uczniów pośród wszystkich narodów.
Cóż to oznacza? Oznacza to transformację narodów przez przenikające działanie Ewangelii, doprowadzenie do miejsca, w którym znaczna część ludzkości podda się w posłuszeństwo Chrystusowi.
Pan Jezus mówił przecież: Teraz odbywa się sąd nad tym światem; teraz władca tego świata będzie wyrzucony. A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę .”(Jana 12:31-32)
Jako Ciało Chrystusa głosimy chwałę Królestwa, które rozpoczęło ekspansję przez zmartwychwstanie i kontynuuje swoją pracę pokonując wszystkich wrogów, a którego kulminacją będzie powtórne przyjście Pana, ostateczne zmartwychwstanie i pokonanie ostatniego wroga, czyli śmierci. (1 Kor.15:26)
Nie głosimy jakiegoś przejściowego, tymczasowego lub niepełnego Królestwa. Królestwo którego jesteśmy obywatelami i przedstawicielami jest już działającym pośród nas, prawdziwym, jedynym, ciągle rosnącym i wszechogarniającym Królestwem naszego Wielkiego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa!
„Albowiem dziecię narodziło się nam, syn jest nam dany i spocznie władza na jego ramieniu, i nazwą go: Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju. Potężna będzie władza i pokój bez końca na tronie Dawida i w jego królestwie, gdyż utrwali ją i oprze na prawie i sprawiedliwości, odtąd aż na wieki. Dokona tego żarliwość Pana Zastępów.” (Izajasza 9:5-6)
---
SŁOWNICZEK TERMINÓW UŻYTYCH W ARTYKULE:
Dyspensacjonalizm – system teologiczny zakładający wiarę w w literalne Tysiącletnie Królestwo, które nastąpi po powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa. Według tego poglądu przed końcem szóstej dyspensacji (czasu łaski) nastąpi Wielki Ucisk, w czasie którego objawi się Człowiek Grzechu ( Antychryst), który zgodnie z proroctwem zawartym w księdze Objawienia zostanie zniszczony po triumfalnym przyjściu Chrystusa, po czym wszyscy zmarli święci zostaną wskrzeszeni, aby sprawować rządy przez 1000 lat nad narodami Ziemi. Po upływie 1000 lat ma rozegrać się ostateczna bitwa pomiędzy Chrystusem a mocami ciemności.
Futuryzm - (interpretacja eschatologiczna) – według tej interpretacji Księga Objawienia zawiera przepowiednie przyszłych wydarzeń, które mają zajść przy końcu świata. Protestanccy futuryści są zazwyczaj zwolennikami dyspensjonalizmu. Futuryzm łącząc przepowiednie Księgi Apokalipsy z przepowiedniami pierwszego listu Jana naucza, że po trzyipółletnim okresie wielkich prześladowań, kiedy Antychryst proklamuje siebie Mesjaszem i będzie usiłował podporządkować sobie chrześcijaństwo, nastąpi Tysiącletnie Królestwo.
Premilenializm - pogląd mówiący o tym, że powtórne przyjście Jezusa Chrystusa na ziemię będzie poprzedzało tysiącletnie królestwo, i że król milenijny będzie rządził dosłownie 1000 lat.
Eschatologia - (z greckiego έσχατος /eschatos/ - ostatni + λόγος /logos/ - słowo, nauka) – dział teologii traktujący o tzw. rzeczach ostatecznych człowieka, jak i świata
Dominionizm - współczesny pogląd dążący do ustanowienia ogólnoświatowej chrześcijańskiej dominacji w oparciu o prawo biblijne.
Drugie Wielkie Przebudzenie - Ruch nazywany drugim wielkim przebudzeniem rozpoczął się na początku XIX wieku. Ukształtowany został pod wpływem odrzucenia ideałów duchowych europejskiego oświecenia i gwałtownego rozwoju umysłowego w duchu romantyzmu. Nowe pokolenie kaznodziejów zaczęło nawoływać do poszukiwania osobistej relacji z Jezusem i prostej wiary opartej na dosłownie odczytywanej Biblii. Kampanie ewangelizacyjne odbywały się w namiotach. Drugie przebudzenie wywołało kampanię przeciwko niewolnictwu i ruch na rzecz trzeźwości. Zaowocowało też walką z korupcją w stanach południowych. W kampanii przeciwko niewolnictwu uczestniczyli przede wszystkim metodystyczni i baptystyczni kaznodzieje z północy. Najwybitniejszym kaznodzieją tego okresu był Charles Finney. Drugie przebudzenie położyło także podwaliny pod narodziny i rozwój Ruchu Uświęceniowego który przekształcił się w kolejnym przebudzeniu w Ruch Zielonoświątkowy i Charyzmatyczny.
Krytyka wyższa - Sposób interpretacji Biblii. Skupia się na podważaniu prawdziwości opisywanej treści. Wielu krytyków wywodzących się z tych ugrupowań nie wierzy w natchnienie tekstu Pisma Świętego i z tego powodu stawia pytania, które mają podważyć działanie Ducha Świętego w życiu autorów Pisma Świętego. Wierzą, że Stary Testament był jedynie zbiorem różnych przekazywanych ustnie opowiadań, które nie zostały spisane aż do chwili, gdy Izrael został wzięty do niewoli babilońskiej w 586 r. przed Chrystusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz