wtorek, 22 listopada 2016

Jeszcze nigdy związki nie były tak problematyczne jak teraz


związki

Na pewno zastanawialiście się, czemu na świecie dzieje się tak źle, czemu wszystko jest nie tak jak trzeba. Przyczyną zła na świecie jest tzw „męski eon„, męska era, czyli dominacja pierwiastka męskiego na Ziemi. Pierwiastek męski jest z natury słabszy i nigdy nie powinien mieć roli przewodniej. Gdy rządzi pierwiastek męski, to wszystko jest dosłownie wywrócone do góry nogami. Wszystkie wartości są odwrócone.
Wszystkie doktryny będące doktrynami fundamentu naszej cywilizacji, zostały naznaczone przez dominantę pierwiastka męskiego jak i umniejszenie pierwiastka żeńskiego. Należą do nich: monogamia, purytanizm, patriarchat, rywalizacja, konkurencja, hierarchia, polityka, i szereg innych. Szczególną rolę w męskim eonie pełni dualizm wszystkiego co istnieje.
Przy czym jest to dualizm bardzo zaburzony, schizofreniczny. Wszystkie normy społeczne jak i funkcjonowanie całego społeczeństwa oparte jest na pokrętnej, schizofrenicznej logice. Poczytaj książki o psychiatrii, zrozum logikę paranoi i schizofrenii – to wtedy zrozumiesz, jak działa społeczeństwo. Poprzeczka moralna i każda inna jest ustawiona tak absurdalnie wysoko, że niemożliwe jest jej osiągnięcie, przeskoczenie. My tylko udajemy przed sobą, że skaczemy. A gdy nikt nie patrzy lub gdy mamy jakieś wytłumaczenie, to na potęgę łamiemy normy, które tak dumnie wyznajemy.

Cytuję: „Bóg Marduk (EGO, które oddziela się od uniwersalnego BYTU) zabija Królową Matkę Tiamat (morze instynktów, kobiecość, kontakt z naturą), dzieląc jej ciało na dwoje, od stóp do głowy (źròdło nowej formy duchowości – nie immanentnej, ale transcendentalnej: innymi słowy nie zakotwiczonej w ziemi, ale wymierzonej w niebo). Z obu części rozpłatanej na dwoje Tiamat powstają niebo i ziemia (źródło dualizmu i schizofrenii lub nienaturalnej dychotomii, w której przeżywamy istnienie).
Męska Era rozpoczyna ewolucję ludzkiej świadomości w kierunku tworzenia samoświadomego i samowystarczalnego Ego (nie potrzebuję Boga, czyli Matki Natury), które wypływa z fałszywej, instynktownej matrycy (nawet Adam i Ewa, zrywając owoc zakazany, obchodzą się bez Boga). Te historie ujawniają proces wdrożony cztery miliony lat temu: proces odejścia od naszych naturalnych matryc, polaryzację archetypów płci, irytującą dwoistość naszego sposobu myślenia, nadmierne wywyższanie męskości.”
Cała sieć powiązań społecznych jest upstrzona mechanizmami w których te rygorystyczne i okrutne ze swojej natury normy społeczne nie obowiązują. Oto niektóre z nich: „pijany byłem więc się nie liczy„, „to w emocjach było„, „gniewałem się więc się nie liczy„, „byliśmy pokłóceni więc się nie liczy„, „to były wakacje, daleko od domu więc się nie liczy„.
Sekret polega na tym, że gdyby nie te backdoory w systemie, te wyjścia awaryjne – to ludzie by po prostu wariowali. I tak wariują na potęgę. U każdego bez wyjątku można znaleźć objawy najróżniejszych zaburzeń psychicznych. Tradycyjna psychiatria i psychologia bardzo liberalnie do tego podchodzi, i interweniuje w zasadzie tylko w ostateczności. Schizofrenia (rozszczepienie) to stan permanentny w męskiej erze. Wszyscy tworzymy głęboko chore społeczeństwo, nasz wspólny dom wariatów nazywany „życiem realnym„.
Społeczna schizofrenia godzi wiele absolutnie wykluczających się doktryn. Np katolicki purytanizm z zaliczaniem co weekend wyzwolonych panienek. Typowy samiec konserwatysta będzie oficjalnie i na pokaz gardził seksualizacją jak i wyzwolonymi kobietami, a po cichu będzie takie wręcz ubóstwiał. Tak samo godzony jest feminizm z skrajnym islamem. To feministki są grupą społeczną najchętniej witającą agresywnych, patriarchalnych aż do cna islamistów. Mam na ten temat swoją teorię psychologiczną, ale oszczędzę jej Wam. 
Obecnie według niektórych interpretacji, mamy żyć w erze przełomu. Męska era uosabiana przez jahwe miała dobiec końcowi, i ma zacząć się era żeńska symbolizowana przez Tiamat. To ma być ten dziejowy przełom, choć bardzo niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Sam widzę albo tych walczących z NWO (a kto Wam powiedział że nowy porządek będzie zły? Tak dobrze Wam w tym, co jest?) albo natchnionych new age’owców, cytujących rozmaite bzdury.
Przykład tych bzdur – znowu Osho, i jego pragnienie by kobiety były do bólu kobiece, a mężczyźni byli do bólu męscy. No tak było do tej pory, to jest właśnie stary porządek świata – męski eon. Kobiety do bólu kobiece, bez zintegrowanego Animusa (pierwiastka męskiego w psychice) to typowe „pierwotne Ewy„. A więc pozbawione siły, woli, niezdecydowane, humorzaste, fochające się, pasożytujące destrukcyjnie na męskiej sile, bo same jej nie mają. Mężczyźni do bólu męscy? Mnóstwo ich w więzieniach, poprawczakach, na stadionach, na marszu niepodległości czy w kościołach. Czy do takiego „ideału” dąży new age z jego doktryną telegoni, bliższą raczej siepaczom z państwa islamskiego niż duchowości? Chyba tak.
Integracja pierwiastka męskiego u kobiety i pierwiastka żeńskiego u mężczyzny to właśnie zagadka świętego Graala. Zostało to symbolicznie pokazane w powieści Dona Browna, odsyłam do niej, choć jest to tylko opis metaforyczny i archetypowy. Jak każda książka czy film.

Cytuję: „Religia pozbawiła naturę kobiecości czyniąc świat nieczystym, niższym niż nadprzyrodzony świat gdzieś tam, w przestworzach. W konsekwencji ciało stało się grzeszne, a seks zepsuty … Z kolei nauka, choć starała się oddzielić od religii i się jej sprzeciwiać, nie była w stanie uwolnić się od sztywnych postaw wobec przyrody uważanej za niebezpieczną, bezsensowną i od nas oddzieloną, czyli skazaną na wykorzystanie. W konsekwencji ciało stało się obiektem eksperymentòw, a nauka postawiła się na miejscu Boga, szukają odpowiedzi na wszystkie pytania i rozwiązań – także w kwestii śmierci. Tak więc i religia, i nauka są uważane za wyższe od natury, co sprawia, że Stworzenie czuje się niższe wobec natury, podczas gdy to, co znajduje się pośrodku – prawda – zostało utracone.”
Dalej: to dlatego związki teraz są tak problemowe. Stary system (monogamia, purytanizm, patriarchat) jest niewydolny, skorumpowany i ulega coraz większej destabilizacji. Obecnie w szokujący sposób widać nieaktualność i skorumpowanie tego systemu. To, co dawniej prano w zaciszu sielskich, konserwatywnych domostw, teraz jest wystawione na widok publiczny. Możesz przeczytać o tym wszędzie, choćby w internecie. Powstają o tym książki, prace naukowe, artykuły, opracowania, miliony ludzi pisze anonimowe komentarze będące świadectwem piekła, jakie zgotował im ten system.
Jednak wciąż ludzie próbują i próbują wsiąkać w ten system. Pamiętam wypowiedzi moich koleżków, znajomych, koleżanek. Och! Jacy oni byli oświeceni, zaczytani w psychologii, kumaci! Jak bardzo chwalili i sadzili się że znają życie! A jednak popełniają te same błędy co ich rodzice. Dokładnie te same, jota w jotę. Wsiąkają w dokładnie ten sam system.
Wokół mnie trwa festiwal wieczorów panieńskich i kawalerskich, ślubów, galimatias porodów, czy szaleństwo parapetówek na które nie zaproszono najważniejszego gościa – przedstawiciela banku.. Ach ten cynizm. Widzę jak moje pokolenie tatusieje, kapcieje, dziadzieje. Dawne szalone krejzolki czy dawni ekscentryczni kumple teraz nie mają czasu i siły dosłownie na nic, żaden żart ich nie śmieszy, a wszystko oburza i wywołuje ból dupy.
Zero humoru, dystansu, luzu, tej wspaniałej dziecięcej radości, tego szaleństwa i hardcoru. Kiedyś można było z nimi pogadać o kontrowersjach i tabu, poszaleć, opowiedzieć jakiś chamski kawał. Dziś nic ich nie śmieszy, nie raduje, tylko ten grymas bólu i cierpienia na twarzy, wieczne rozdrażnienie i święte oburzenie. Oni mówią że teraz żyją na serio, i w pewnym sensie mają rację. Ja mówię że oni umarli za życia, i w pewnym sensie też mam rację.
Jednym z ciekawych zjawisk jest zwracanie uwagi ludzi na.. totalne pierdoły. Rozumiem gdy potrzeba fundamentalnej, ważnej zmiany. O zmienianiu partnera jeszcze pomówimy. Ale miliony milionów par zna spektakularne kłótnie wybuchające o tak ważne zagadnienia, jak sposób odkładania mleka do lodówki. Czaicie to? Komuś nie pasuje sposób w jaki partner odkłada żarcie do lodówki i robi z tego sprawę wagi globalnej, wręcz galaktycznej.
Moja stara znajoma, zaczytana w kolejnych i kolejnych teoriach psychologicznych mówiła kiedyś, że nie znam życia. Podczas spotkań jak i na fejsie prawiła coraz to bardziej wyszukane komunały. Jednak nie wychodziła ona poza standardową, mainstreamową psychologię – czyli kolejną doktrynę, która nie daje odpowiedzi. Do dziś pamiętam jej zdanie powiedziane na serio, że największym zabójcą małżeńskiej miłości są.. skarpetki zostawione na podłodze.
Wtedy się z tego śmiałem, ale dziś jestem zdziwiony. Jak komuś niby oczytanemu w psychologii mogą przeszkadzać takie bzdury, by o nie robić wielogodzinne a czasami wielodniowe fochy? Przede wszystkim: OBNIŻ WAŻNOŚĆ, wyluzuj i to nie tylko w sferze związków, ale w całym życiu. Przełącz się na tryb „bardziej wyjebane, wyjebane, hej!”. Jeśli czegoś chcesz – chciej, ale nie rób z tego sprawy wagi globalnej. Od razu przygotuj sobie alternatywę, zawczasu pogódź się z ewentualną porażką. Przemyśl co i jak będziesz robił gdy to nie wyjdzie.
Jeśli pogodzisz się z porażką i przemyślisz ewentualne alternatywy i drogi wyjścia, to paradoksalnie nastroisz podświadomość na większe prawdopodobieństwo zdobycia tego co chcesz. Od razu pół tony ciężaru mniej na duszy, i nie powodujesz polaryzacji i zaginania przestrzeni, siły równoważące są więc po Twojej stronie. Tylko ważne by zrobić to jeden jedyny raz i potem nie generować myśli na linii porażki.
Jeśli czegoś nie dostaniesz, nie osiągniesz, to naprawdę świat się nie zawali, żadnej apokalipsy nie będzie. Niewzruszone Słońce tak samo wstanie rano na wschodzie i zajdzie na zachodzie, tak jak to robi od eonów. Świat będzie trwał nadal, w swojej beznamiętności i olewczości na odwieczne człowiecze rozterki, dylematy, pytania, cierpienia. To my jesteśmy od dzieciństwa tresowani, że jak nie zdobędziemy tej pracy, wykształcenia, dziewczyny – to stanie się coś absolutnie strasznego, sklepienie niebieskie wręcz jebnie nam na głowę. Nie, tak wcale nie jest.

Cytuję: „Trzeba zachowywać równowagę zamiaru. To znaczy chcieć – nie pragnąc, troszczyć się – nie niepokojąc, dążyć – nie wciągając się, działać – nie nalegając. Równowagę naruszają potencjały ważności. Jak wiesz, im ważniejszy cel, tym trudniej przychodzi jego osiągnięcie. Sformułowanie „jeżeli bardzo chcesz, z pewnością dopniesz swego” będzie działać akurat zupełnie na odwrót w przypadku, jeśli pragnie się wręcz panicznie i przedsiębierze gorączkowe próby uzyskania upragnionego. Panika powstaje tu przez to, że nie ma twardej wiary w to, że pragnienie się spełni. Porównaj dwie postawy. Pierwsza: „Bardzo chcę osiągnąć to, czego pragnę.
Jest to dla mnie kwestia życia i śmierci. Ja za wszelką cenę powinienem to otrzymać. Dołożę wszelkich starań”. Druga: „No zgoda, zdecydowałem, że otrzymam to, czego pragnę. Przecież chcę tego. A więc w czym rzecz? Będę to miał i kropka”. Nietrudno zrozumieć, która postawa okaże się zwycięska. Pragnienie jeszcze tym różni się od zamiaru, że nie wyklucza możliwości niespełnienia się. Jeżeli pragniemy czegoś i trudno to otrzymać, wtedy pragniemy jeszcze bardziej. Pragnienie zawsze stwarza nadmierny potencjał. Samo pragnienie jest już z definicji potencjałem.To sytuacja, kiedy gdzieś czegoś brakuje, lecz jest energia myśli skierowana na przyciągnięcie tam tego czegoś. Zamiar nie wierzy i nie pragnie, a po prostu działa.
Czysty zamiar nigdy nie stwarza nadmiernego potencjału. Zamiar przypuszcza, że o wszystkim już zdecydowano: po prostu zdecydowałem, że tak będzie, jest to już prawie fakt dokonany.To spokojne uświadomienie sobie tego, że tak będzie.Na przykład mam zamiar pójść do kiosku i kupić gazetę.Nie ma tu już żadnego pragnienia, ono istniało tylko do chwili, kiedy zdecydowałem to zrobić. Prawdopodobieństwo niespełnienia pragnienia jest nadzwyczaj małe, a w razie niepowodzenia też nie będzie nieszczęścia.Dlatego zamiar jest tutaj całkowicie oczyszczony z pragnienia, czyli również z nadmiernego potencjału.
Energia myśli pragnienia jest skierowana na cel, a energia zamiaru – na proces jego osiągnięcia. Kiedy człowiek chce czegoś,wywołuje zakłócenie w energetycznym obrazie otaczającego świata, co pociąga za sobą konsekwencje w postaci działania sił równoważących.A kiedy zwyczajnie drepcze do kiosku po gazetę, żadnej niejednorodności już nie ma. Na obraz linii życia pragnienie działa następująco: chcę to otrzymać, lecz boję się, że nie otrzymam, dlatego myślę o niepowodzeniu (przecież jest to dla mnie ważne!) i emituję energię na częstotliwości linii niepowodzenia.
Zamiar działa zupełnie na odwrót: wiem, że otrzymam to, czego żądam, dla mnie ta kwestia jest już przesądzona, dlatego emituję energię na częstotliwości linii, na których już mam to, czego chcę. Zatem w osiągnięciu celu przeszkadzają dwa nadmierne potencjały: pragnienie i wiara.Dokładniej – namiętne pragnienie dopięcia celu za wszelką cenę i walka z wątpliwościami co do możliwości jego osiągnięcia. Im bardziej upragniony cel, tym większą wagę osiąga wątpliwość co do pomyślnego wyniku.Z kolei wątpliwość jeszcze bardziej podnosi wartość przedmiotu pragnienia. Wiemy już, że pragnienie nie pomaga, a tylko przeszkadza. Tajemnica spełnienia się pragnienia polega na tym, że z pragnienia trzeba zrezygnować.”
~Vadim Zeland
Ważny jest temat zmieniania partnera. Funkcjonuje taki żart, że mężczyzna ma nadzieję, że kobieta po ślubie się nie zmieni, zaś kobieta ma nadzieję, że mężczyzna po ślubie się jednak zmieni. Ale w życiu jak to w życiu – ona się zmienia, a on się jednak nie zmienia. Przede wszystkim prawda jest taka, że nikt nie ma Ciebie prawa zmienić na siłę. Jest to absolutnie pierwsze i nadrzędne prawo związków i wszelkich innych relacji. Także Twojej relacji ze światem – nie wolno Ci zmieniać świata na siłę, walczyć z nim, obrażać się na niego. Przypłacisz to różnymi nieszczęściami i potknięciami, wypadkami, utratą zdrowia a nawet życia, gdy siły równoważące Universum wkroczą do akcji.
W związku zmienianie partnera na siłę, szczególnie w takich sprawach wagi globalnej jak sposób odkładania mleka do lodówki, to jeden z najważniejszych powodów rozpadu relacji. Ludzie wciąż nie mają tej świadomości, że zmienianie partnera na siłę ma tylko i wyłącznie jeden rezultat – najpierw destabilizacja a potem rozpad relacji. Nie istnieje żaden inny rezultat takich wymuszonych zmian.
No i kolejny sekret – kobiety mają już taki „program„, że chcą zmieniać swojego partnera w kierunku bezpłciowego pantofla, eunucha bez zainteresowań, pasji, szczypty wariactwa, hardcoru. Jest to relikt trudnych czasów, gdy kobieta musiała zmieniać ówczesnego nieokrzesanego mężczyznę, by ten powstrzymał swoje samcze żądze i opiekował się rodziną. Jaka jest rola mężczyzny gdy do takich prób zmian dochodzi? Znowu, jest tylko i wyłącznie jedno dobre wyjście. Nigdy nie dopuszczać do takich zmian.
Owszem, powinieneś przepracowywać swoje lęki, traumy, kompleksy, złe (nie przystające do rzeczywistości) przekonania, trudne zachowania. To zobowiązanie każdego człowieka. Ale gdy partner mówi byś zrezygnował z hobby, pasji, byś przestał być tak zwariowany i niecodzienny, byś stał się nudnym i umarłym za życia dorosłym – sprzeciwiaj się. Gdy partner chce od Ciebie czegoś, czego mu nie możesz dać – sprzeciwiaj się.
Partner jest od tego by Cię wspierał i pomagał Ci sięgać tych zadziwiających gwiazd. A nie od milczącego siedzenia z browarem przy TV i pierdzenia w fotel. Ani nie od tego by z pianą na buzi syczał i wykrzykiwał Ci, że źle odkładasz to cholerne mleko do lodówki. Jeśli tak się dzieje – zwolnij go / ją, odejdź od niego / niej. I tu jest kolejna ważna sprawa. Są bowiem więzi, których przeciąć się już nie da do końca życia. Śluby, dzieci, kredyty do nich się zaliczają. W naszej trudnej rzeczywistości ekonomicznej i każdej innej te więzi bardzo często stają się potem kajdanami, więzieniem bez ścian, z którego nie ma już ucieczki.
Jeśli czujesz się na siłach by wejść w ten system całym sobą – w porządku, wchodź. Sam żartuję, że znam takich zajebistych ekstrawertyków, co mają ślub, dzieci i kredyty, co pracują na osiem etatów, zarabiają po 30 koła miesięcznie, a ich doba trwa 72 godziny i mają czas na absolutnie wszystko. I wcale nie są przez ten system skrzywdzeni, a wręcz przeciwnie – czują się w nim jak ryby w wodzie. I jeszcze strofują tych, którzy mają pewne obawy. Dobrze, a co mają zrobić ludzie, którzy takiego szczęście nie mają, a jest ich większość?
Otóż jeśli masz jakiekolwiek obawy – nie wchodź w ten system. Przedefiniuj swoje priorytety i poznaj czego naprawdę chcesz od życia, a jakie pragnienia narzuciło Ci społeczeństwo. Prawda jest taka, że wyżej dupy nie podskoczysz, a z pustego to i Salomon nie naleje. Gdzieś czytałem opinię rozbawionej matki, że te 500 zł zasiłku z programu 500+ z ledwością starcza im na pampersy. Matula była uhahana, a ja byłem wtedy zdziwiony.
Bo porównajmy typowe polskie zarobki z wydatkami, jakie niesie ze sobą dziecko. Jako para mieliście z setkę wydatków, a gdy stajecie się rodzicami – to macie ich z tysiąc. No z pustego i Salomon nie naleje, dziecko woła jeść i szereg innych rzeczy, a ja niestety, nie wygeneruję rzeczy materialnej z powietrza siłą myśli. Jeszcze tego nie umiem, hehe. Jeśli więc partner żąda od Ciebie czegoś, czego z obiektywnych przyczyn nie możesz mu dać – odejdź. Nie rób nadziei, nie okłamuj, nie próbuj niczego udowadniać sobie, tylko odejdź. Tak samo gdy widzisz, że partner już nie jest z Tobą szczęśliwy i nic w tej relacji nie osiągniecie.
Obecnie trwa więc okres przejściowy, zmiana systemowa. Ona w pełzający sposób trwa od wielu dekad. Stary system (MPP) rozpadł się, umarł. Zostały po nim bardzo liczne artefakty, relikty obumarłej przeszłości. One wciąż żyją w naszych psychikach, ale żyją niczym filmowe żywe trupy – zombie. A nowego systemu jak na razie brak. Nawet mi trudno byłoby sobie wyobrazić sprawnie działający system pierwiastka żeńskiego. Stary system ery męskiej jako tako trzymał za mordę społeczeństwa i narody. Był wzrost naturalny, wychowywanie dzieci w rodzinach, trwanie i prosperowanie systemu. Teraz to wszystko w wielkich bólach upada.


Jak to wszystko się skończy?


Autor: Jarek Kefir https://jarek-kefir.org/2016/06/29/jeszcze-nigdy-zwiazki-nie-byly-tak-problematyczne-jak-teraz/#comment-369876

Jak to wszystko się skończy?
Jak zawsze i po burzy, w spokój.

Od eonów czasu są różne cykle,
Jak fale bryzy tworzone na jeziorze.

Nie tylko przez wiatr, ale i przez te krople deszczu,
Rozkołysane kręgi życia różnej wielkości, w spokój.


A samemu iść jak po linie nad przepaścią,
Życząc innym wszystkiego najlepszego...

autor blogu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz