piątek, 11 listopada 2016

Gdy szukasz w innych ludziach siebie – stan idealizacji i rozczarowania.



Często idealizujemy drugą osobę, gdy na przykład w niej się zakochujemy. Wtedy ma miejsce projekcja naszych wewnętrznych oczekiwań na tą osobę. Niestety może się okazać, że ta osoba nie ma wiele wspólnego z „boskością”, której w niej szukaliśmy. Rozbicie iluzji boli i powodować może złość, a nawet próby niszczenia tej osoby za to, że nie spełniła naszych oczekiwań.
Emocjonalnie zachowuje się dziecko idealizujące rodzica, i równie mocno rozczarowujące się jego postępowaniem. Te zachowania z dzieciństwa rzutujemy później na dorosłe życie, mając np. pretensje do innych ludzi za to, że okazali się inni, niż zakładaliśmy. Albo wręcz przeciwnie, wchodzimy w rolę ofiary danej relacji, biorąc całą winę na siebie. Warto zrozumieć, że dorosłość polega na używaniu nie tylko serca ale i rozumu, który ma weryfikować idealizacje i namiętności. Z czasem człowiek uczy się odróżniać swoje projekcje od tego, jaka dana osoba jest w rzeczywistości. Wtedy odkrywamy, że nie jest ani zła ani dobra. Odkryć możemy również z zaskoczeniem, że w stosunku do innych ludzi ta osoba zachowuje się zupełnie inaczej. To w kontakcie z nami, uruchomiły się w niej najgorsze cechy. To bardzo ważna i bolesna lekcja związana z cieniem, który powoduje napięcie w relacjach międzyludzkich.
Warto zrozumieć, że tak jak Jaźń (odbiór Boga) ma swoją ciemną, niszczącą stronę, której nie akceptujemy w sobie i w naturze życia, dlatego wraca do nas pod postacią demonów i szatanów, tak każdy człowiek również ma swoje wady i potencjał „zła”. A paradoksalnie, ten, kto sięga wysoko, mierzyć się będzie z najgłębszym mrokiem. Dlatego takie osoby, o poszerzonej świadomości swojej jasnej i ciemnej strony są albo uwielbiane albo nienawidzone, ponieważ uruchamiają w ludziach skrajne emocje. Każdy z nas zna to z życia i relacji z ludźmi – w jednych uruchamia szczególnie mocno pozytywne potencjały, a w innych negatywne. W sumie nie ma ludzi świętych, ani potępionych. Jest w nas światło i mrok, które uruchomić się mogą w zależności od tego, z jakim lustrem mamy do czynienia. W większości przypadków są to iluzoryczne gierki naszych projekcji i dziecięcych nieuświadomionych potrzeb. Można im ulegać, albo nabrać dystansu i uważności w stosunku do silnych emocji, które dana osoba w nas wzbudza. To oczywiście nie oznacza bierności wobec zła i zaniechania ocen. Mamy rozum po to, by oceniać postępowanie drugiego człowieka, ale nie jego samego, bo wtedy wchodzimy w iluzję. Każdy człowiek ma w sobie wszystko –  cechy, które poznaliśmy i cechy których nie poznaliśmy, więc nie da rady go zaszufladkować, choć często tej pokusie ulegamy.
Rozwój duchowy uczy dojrzałego stosunku do drugiego człowieka. Przestajemy jak dziecko oczekiwać od niego magiczności,  doskonałości i idealności. Wychodzimy z postawy roszczeniowej. Rozumiemy, że ma zalety jak i wady, moce i słabości, od których nikt nie jest wolny. Wtedy paradoksalnie jesteśmy gotowi do prawdziwego zakochania się w drugim człowieku. Kochamy go całego, a nie tylko wybrane cechy, których tak naprawdę szukamy w sobie. Na poziomie mistycznym, cały czas szukamy i doświadczamy w innych ludziach siebie. Zarówno w swojej jasnej, jak i ciemnej odsłonie.
Nauka dorosłości polega na tym, że bierzemy odpowiedzialność za swoje projekcje i wybory z nimi związane. Jeśli z daną osobą łączy nas toksyczna i wyniszczająca relacja, w której wyczerpaliśmy możliwości naprawy, to warto wziąć za nią odpowiedzialność i po prostu przeciąć, a nie oczekiwać cudów przemiany. Warto zwrócić sobie wolność i poszukać ludzi, którzy z nami rezonują  i wyzwalają to co dobre. Wolność wyboru jest po to, by z niej korzystać, a nie po to, by być więźniem jednego wyboru. Uwięzienie w toksycznym układzie spowodować może wylew jeszcze większej frustracji, obsesji a nawet agresji. W dzieciństwie nie mieliśmy wyboru, dlatego padaliśmy ofiarą silniejszych od siebie. Jako ludzie dorośli bierzemy odpowiedzialność za swoje życie, a to wiąże się z nauką szacunku do siebie i swojej przestrzeni. Trzeba umieć postawić granice w relacjach międzyludzkich, nawet jeśli spowoduje to w drugim człowieku negatywne emocje, żale i roszczenia.
Duchowość nie uchroni dorosłego człowieka przed konsekwencjami własnych decyzji, ale pomoże przez nie przejść z godnością, poszerzonym widzeniem, a nawet wdzięcznością  i  miłością do bliźniego. W tym stanie rozumiemy, że  człowiek, z którym weszliśmy w bolesną interakcję nie jest tylko błędem, ale też cennym źródłem wiedzy o sobie.  Zazwyczaj następuje to po upływie jakiegoś czasu, który jest niezbędny,  by ujrzeć daną rzecz z innej perspektywy. Na podstawie osobistych „piekieł”, jakie przeżyłam w swoim życiu, doświadczając później tego, co się z nich wykluło, wierzę w to, że w każdym cieniu, nawet tym najgorszym, finalnie odnajdziemy  swoje światło i prawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz