sobota, 28 kwietnia 2018

MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU Seria Skrzydeł SHOUD 8 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe

  Zdjęcie użytkownika Amazing Nature.


SHOUD 8 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
7 kwietnia 2018 r.
Jestem Tym, Kim Jestem, Adamus suwerenny.
Ach! Dobrze jest być tu z powrotem z nadzieją na dobrą kawę w tym miesiącu. Z nadzieją, że nie trzeba będzie uciekać się do herbaty. Hej, czy dajesz mi jakiś znak?
LINDA: O, taak. Jesteś taki przystojny. (Adamus upija łyk kawy)
ADAMUS: Jeśli o tym mowa, to w Klubie Wzniesionych Mistrzów zaczęli mnie nazywać nie po prostu Saint-Germain, ale Saint-Peacock*. (śmiech)
*ang. peacock to po polsku paw. (przyp. tłum.)
LINDA: Co?!
ADAMUS: Saint-Peacock, ponieważ chodzę ostatnio dumny jak paw. (ktoś komentuje: „I słusznie!”) Dumny z tego, co tu razem robimy. (brawa publiczności) A to, co tu razem robimy, jest naprawdę zdumiewające.
Czy wiecie, ilu ludzi opuściło Karmazynowy Krąg po naszym ostatnim spotkaniu, po raczej bezpośrednim, ale…
LINDA: Dziesięć tysięcy.
ADAMUS: …szczerym postawieniu sprawy? Linda mówi, że dziesięć tysięcy. A wiecie, ilu naprawdę odeszło? Jak wielu poczuło się na tyle obrażonych tym, co powiedziałem: „Czas, żebyście byli gotowi przyzwolić, by energia wam służyła.” Jak myślicie, ilu? No kto powie? (ktoś mówi: „Nikt”) Nikt. Nie, nie nikt. Dwadzieścia siedem osób. Dwadzieścia siedem. Nie najgorzej.
LINDA: Dwadzieścia siedem? To robi wrażenie.
ADAMUS: Dwadzieścia siedem osób tak się wkurzyło…
LINDA: Łał.
ADAMUS: …że wyrzucili i spalili książki Karmazynowego Kręgu. Podarli kartę członkowską.
LINDA: Łał!
ADAMUS: Wyrzucili peleryny i kamizelki, i powiedzieli: „Koniec z Karmazynowym Kręgiem.”
LINDA: Łał.
ADAMUS: Tymczasem ja myślałem, że będzie ich o wiele więcej i niektórzy spośród Wzniesionych Mistrzów też myśleli, że będzie ich dużo. Wręcz oblizywali się na myśl, że przejmą tych, którzy opuścili Karmazynowy Krąg i włączą ich do swojej grupy. Ale te  27 osób, które odeszły, nie zechciały. (kilka chichotów)
Tak więc odeszło zaledwie 27 osób. To sprawiło, że poczułem się taki dumny, ponieważ, tak, przekaz był dość wyraźny i bardzo jasny. Powiedziałem: „Jeśli nie jesteście gotowi pozwolić energii, żeby wam służyła, wynoście się. Odejdźcie teraz dla dobra pozostałych, bo tam, dokąd idziemy, nie ma miejsca na to.” Naprawdę nie ma.
Ciekawe było obserwować tych dwadzieścioro siedmioro przez ten ostatni miesiąc, ale także was wszystkich wnikających w to, gdzie jesteście, dokąd zmierzacie, przyglądać się jak radzicie sobie z energią, tak naprawdę zaglądających w głąb siebie i pytających: „Czy jestem gotów pozbyć się tych starych problemów?” Nie pracować nad nimi, nie walczyć z nimi albo je analizować, ale po prostu stwierdzić: „Mam dość. To koniec. Jestem gotów się od nich uwolnić.” I właśnie ta gotowość zmieni wszystko. Prawdę mówiąc piękne jest w tym to, że nie musicie robić dużo. Ta gotowość otwiera drzwi mądrości, żeby mogła wejść, Mistrzowi, żeby mógł wejść i powiedzieć: „Edith, wezmę od ciebie cały twój bagaż” – a ty rzeczywiście wciąż trochę go masz, moja droga, ale, och, tak daleko już zaszłaś – „Wezmę od ciebie cały twój bagaż. Teraz, kiedy chcesz się od niego uwolnić, ja go…” (Adamus bierze do ręki jej szalik) „Ja go umądrzę. Wycisnę z niego wszystkie stare problemy (ściska i ugniata szalik w rękach) Umądrzę go i to wszystko.” (odrzuca szalik daleko od siebie) To wszystko. Och, ona nienawidziła tego szalika. (śmiech) Naprawdę go nienawidziła.
Wasza gotowość uwolnienia się od tych problemów przyzwoli na Mistrza, który jest mądrością wszystkich waszych wcieleń, przyzwoli na wejście Mistrza, żeby mógł umądrzyć pozostały bagaż – wasze problemy z pieniędzmi, związkami, zdrowiem i poczuciem własnej wartości – on wprowadzi w nie mądrość. Wy nie musicie nic robić. Po prostu wstańcie rano, napijcie się kawy, róbcie do końca dnia co tylko chcecie. To wszystko. I bawcie się. Cieszcie się życiem. O to w tym chodzi, a ta gotowość to wszystko, czego trzeba. O to chodzi.
Nie musicie wymyślać sposobu przejścia przez to wszystko. Nie potrafilibyście. Nie przestanę o tym przypominać. Nie możecie wymyślić sposobu przejścia przez to wszystko. Niektórych z was w którymś momencie zacznie kusić, żeby napisać książkę, no wiecie, „Moja podróż”, liczącą 4221 stron, „Moja podróż do Oświecenia”. (Adamus wydaje dźwięk oznaczający odruch wymiotny) To po prostu…
LINDA: Co to było? (Adamus znowu wydaje z siebie odgłos wymiotowania)
ADAMUS: To był taki mały odruch wymiotny – (błee!) – nie taki duży. Tylko – (błee!) – taki mały. A wy zrozumiecie dlaczego. Dlaczego? Chcę powiedzieć, że to wszystko to tylko zlepek historii, wy zaś nie potrafilibyście wymyślić sposobu wydostania się z tego, możecie natomiast dać na to swoje przyzwolenie. Możecie na to przyzwolić. Możecie przyzwolić na dostatek i na związki, i wszystko inne w waszym życiu. O to chodzi.  
A więc tak, Saint-Peacock. Po prostu chodzę dumnym krokiem po Klubie Wzniesionych Mistrzów i, taak!, (Ktoś woła: „Hej, ho!”) i – ach! – rozkładam ogon. (śmiech) Wszystko jasne. Nie muszę używać wielu słów. To jakby mówić: „Stroszę moje pióra. (więcej śmiechu) Jestem dumny z Shaumbry. (ktoś znowu woła: „Hej, ho!”) Czasami jesteśmy niekonwencjonalni… (brawa publiczności) z ciebie też jestem dumny. (do Lindy, która również bije brawo)
Przez większość czasu jesteśmy niekonwencjonalni. Niekonwencjonalni, bo musimy tacy być. Niekonwencjonalni, ponieważ musimy się pozbyć starych wzorców, a to nie jest łatwe do zrobienia, bo wiecie, co wy robicie? Próbujecie pozbyć się starych wzorców i produkujecie wzorzec, żeby się pozbyć wzorca. A to nie jest zbyt skuteczne. Tak więc dzisiaj zaczniemy od końca. Lubię zaczynać od końca. To nadal jest liniowe, ponieważ poruszamy się jakby w odwrotnym kierunku, a następnie trochę jakby przeskakujemy, co doprowadza Lindę do szału. Tak ona, jak i niektóre inne osoby lubią wyraźny przekaz z początkiem, środkiem i zakończeniem, który nie trwa zbyt długo.
Dzisiaj trochę poskaczemy. Zaczniemy od końca. A zatem…
LINDA: Ty cały czas skaczesz.
ADAMUS: Jako Adamus. Bo jako Saint-Germain jestem naprawdę nudny. (śmiech) Mam więcej zabawy z Adamusem. Prawdę mówiąc, kiedy ostatnio nagrywaliśmy „Życie Mistrza 7, Jestem Kreacją”, to pierwsze części zostały wykonane przeze mnie jako Saint-Germaina. W rezultacie nawet mnie to zmęczyło. Ostatecznie w końcowej sesji musiałem wkroczyć jako Adamus i wnieść trochę zabawy. Nie macie pojęcia jak trudno było tak stać tutaj przez sześć sesji, siedem sesji „I dlatego też powinniście być kreacją…” (mówi monotonnym głosem; Linda parska kpiąco) „Przyzwólcie, by kreacja…” Musiałem w końcu to przerwać i stać się Adamusem, który jest wami. Który jest wami. Jest to postać stworzona przez was wszystkich.
LINDA: To brzmi jak zespół osobowości mnogiej.
ADAMUS: Czasami ją kochacie. Czasem jej nienawidzicie. (więcej chichotów)
Nigdy więcej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz