Mózg w brzuchu – trzeci mózg człowieka.
Jak zależność mózg-jelita wpływa na nasz nastrój, decyzje i stan zdrowia
Gdyby ktoś zadał nam pytanie, gdzie znajduje się mózg, odpowiemy bez wahania, że w głowie. To prawda, ale nie do końca. Drugi mózg mamy bowiem w brzuchu [drugi mózg człowieka znajduje się w sercu, trzeci w brzuchu – przyp. TAW].
Te dwie części ciała są ze sobą ściśle powiązane. Do niedawna nawet nie wiedziano, jak bardzo. Zastanawiano się, czysto teoretycznie, dlaczego reakcją na stres bywają sensacje żołądkowe albo ściskanie w przełyku. Z jakiego powodu mówi się, że zakochani czują motyle w brzuchu. No i dlaczego stare traumy i lęki najchętniej umiejscawiają się właśnie w układzie trawiennym.
Naukowcy wreszcie wzięli pod lupę ten zadziwiający system i odkryli tajemnicze więzi. Okazuje się, że narządy pokarmowe są wyposażone w
niezwykle skomplikowany system nerwowy.
Żołądek i jelita pokrywa sieć komórek nerwowych identycznych z komórkami kory mózgowej. Ta informacja znana jest badaczom już od jakiegoś czasu. Jednak dopiero parę lat temu odkryto, jak działa ów drugi mózg. Dokonał tego dr Michael Gershon z Columbia University Medical Center, twórca nowego terminu medycznego. Jego praca sprowokowała środowisko lekarskie do dalszych poszukiwań. Automatycznie narodziła się też nowa gałąź nauki o nazwie neurogastrologia.
Okazało się, że drugi mózg jest samodzielny, ale nie całkiem niezależny. Proces trawienia, przyswajania dobroczynnych substancji i pozbywanie się resztek okazuje się zajęciem bardzo pracochłonnym. Dlatego natura w pewnym sensie uwolniła od tego zadania mózg w głowie, który ma ważniejsze zadania, takie jak rozwijanie zdolności logicznego myślenia, umiejętność analizy, zapamiętywanie, także mowę i odczuwanie emocji.
Trawieniem zawiaduje nasz drugi mózg, który jednocześnie wywiera wpływa na nastrój i stan psychiczny człowieka. Jest on nieco uboższy w komórki nerwowe. W jelitach znajduje się około 100 milionów neuronów, czyli mniej niż w mózgu, ale za to znacznie więcej niż w obwodowym układzie nerwowym i rdzeniu kręgowym. To chyba za dużo, gdyby wziąć pod uwagę jedynie proces trawienia. Dlatego dr Gershon stwierdził, że neurony jelitowe muszą odgrywać jeszcze inną, o wiele ważniejszą rolę.
Mimo że mózg nie wydaje rozkazów, w jakim tempie ma przebiegać trawienie i ile soków żołądkowych ma zostać wydzielanych, to jednak oba centra dowodzenia są w stałym kontakcie. Dwa układy nerwowe przesyłają sobie informacje poprzez nerw błędny. Ku zdumieniu badaczy okazało się, że aż 90% telefonów jest autorstwa jelit, a tylko 10% impulsów pokonuje drogę w drugą stronę, od zwojów w głowie. Biedny mózg jest wręcz zasypywany wiadomościami z brzucha! Otrzymuje pełen serwis informacyjny o stanie odporności organizmu, stresie; jest też natychmiast alarmowany w przypadku zagrożenia.
Dzięki swej olbrzymiej powierzchni jelita i żołądek pełnią rolę największego narządu zmysłowego w ludzkim ciele. Dysponują rozmaitymi przekaźnikami i są wyjątkowo precyzyjnie unerwione. Nie tak, jak zamknięty w kostnej puszce mózg.
Jelita to gigantyczny Matrix – pisze Giulia Enders w książce „Historia wewnętrzna” – najbardziej fascynujący organ ciała. Rejestruje on nasze życie wewnętrzne i oddziałuje na podświadomość.
Dr Giulia Enders (ur. 1990) –
niemiecka gastroenterolog, autorka światowego bestsellera „Darm mit
Charme. Alles über ein unterschätztes Organ”, 2014 (Jelita z urokiem.
Wszystko o niedocenianym narządzie; tytuł polskiego wydania: „Historia
wewnętrzna. Jelita – najbardziej fascynujący organ naszego ciała”, 2015)
Odkrycia te zainspirowały naukowców do podjęcia poważniejszych badań dotyczących zależności występujących pomiędzy mózgiem a układem trawiennym. Wcześniej podśmiewano się z tego, bu niby co mają kiszki do myślenia? A jednak!
Gastrolodzy, którzy leczyli problemy jelitowe, np. zaparcia, biegunki czy zespół jelita drażliwego, byli przekonani, że są to tzw. choroby psychosomatyczne wywołane przewlekłym stresem lub traumą. Przecież statystyki nie kłamią. Większość osób dotkniętych depresją albo lękiem cierpi również na kłopoty żołądkowe. Dzięki odkryciu dr. Gershona nasuwa się jednak pytanie, co było pierwsze? Czy najpierw pojawiła się depresja, czy choroby trawienne? Może wszystko zaczęło się od kłopotów w brzuchu, a potem radykalnie spadł nastrój?
Winę za ten stan rzeczy ponosi neuroprzekaźnik – serotonina. W mózgu czaszkowym odgrywa on ważną rolę, ale w brzuchu jest po prostu solistą. To kurier zarówno na swoim terenie, miedzy komórkami nerwowymi, jak i mózgiem a jelitami. Jeśli serotoniny jest zbyt wiele, zostaje usunięta przez specjalne transportery nazywane SERT. Gdy mechanizm zawiedzie, a serotoniny wciąż będzie nadwyżka, może skończyć się to chorobą jelit. Nadmiar tego neuroprzekaźnika powoduje bowiem stany zapalne.
Większość serotoniny produkowanej przez organizm powstaje właśnie w brzuchu. Sygnały alarmowe wciąż płyną do mózgu, a ich efektem jest napięcie wewnętrzne i spadek nastroju. Teoretycznie bez powodu, bo humor przestaje dopisywać nawet, gdy w życiu wszystko się układa. Prof. Emeran Mayer, psychiatra i fizjolog z David Geffen School of Medicine, twierdzi, że owe telefony z jelit zawsze wpływają na nastrój. Także wówczas, gdy układ trawienny funkcjonuje bez zarzutu. Badacz uważa, że duża część emocji wiąże się z pracą nerwów jelitowych.
Odkrycie to może przynieść konkretne korzyści. Koncerny farmaceutyczne już pracują nad jelitowymi środkami psychotropowymi. Mają one jedno zadanie – regulować poziom serotoniny. Ponieważ emocje są ściśle powiązane z trawieniem, złe przeżycia i wewnętrzne napięcie również mogą doprowadzić do chorób układu pokarmowego. W stresie słabną ścianki jelit i produkcja dobrych bakterii tworzących barierę ochronną naszych brzuchów. Może pojawić się biegunka, dlatego ludzie zdenerwowani wciąż latają do toalety. Kończy się stres, znikają też kłopoty gastryczne. Gdy natomiast napięcie wewnętrzne trwa i trwa, możemy spodziewać się znacznie poważniejszych problemów trawiennych, takich jak np. wrzody czy skurczowe bóle.
Jak widać, przeciągający się stres jest zabójcą nie tylko szarych komórek mózgowych. Również w żołądku potrafi doprowadzić do potężnego bałaganu. Mechanizm, o jakim mowa, irlandzcy naukowcy przetestowali na myszach. Jednej grupie gryzoni podawali przyjazne bakterie. Okazało się, że myszki te wygrywały w testach na orientację, lepiej się uczyły od swoich koleżanek i poprawiła im się pamięć. Miały też więcej woli walki i nie poddawały się tak łatwo. Pozwolił im na to niski poziom hormonu stresu we krwi.
Może więc wzorem myszy zaserwować sobie kurację dobrymi bakteriami? Giulia Enders, jedna z badaczek gryzoni, zaobserwowała, że po miesiącu przyjmowania preparatów nastąpiły u nich zmiany w obszarach mózgu odpowiedzialnych za odczuwanie bólu i emocje. Uczestniczki eksperymentu wyraźnie poweselały i wzrósł im poziom inteligencji. Dlaczego więc nie brać z nich przykładu?
Podążając dalej tym tropem, można zastanowić się, czy ludzie narzekający na depresję, lęki i czarnowidztwo nie powinni zacząć od kuracji związanej z trawieniem, a dopiero w drugiej kolejności wybrać się do psychiatry po leki? W wielu przypadkach bowiem schorowane jelita rujnują nastrój w głowie. […]
Życie bez stresu
Brzmi pięknie, ale raczej abstrakcyjnie, skoro stresu nie da się uniknąć. Najważniejsza jest natomiast nasza reakcja i umiejętność rozładowania napięcia. Chodzi o to, by jak najszybciej zrzucić z siebie zdenerwowanie czy złość. Nie mielić bez końca tematu w głowie.
Eckhart Tolle przytacza w swojej książce „Nowa Ziemia” piękną opowieść buddyjską. Dwóch mnichów zen, Tanzan i Ekido, wyruszyło w daleką drogę. Wędrowali pieszo, aż w pewnej chwili dotarli do bagnistego wąwozu. Starszy dostrzegł kobietę, która bezskutecznie próbowała przedostać się przez błoto na drugą stronę. Bez słowa podszedł do niej, wziął ją na ręce i przeniósł. Młodszy spoglądał na niego z rosnącym zdumieniem, ale nic nie powiedział. Dopiero po kilku godzinach wędrówki odważył się zadać pytanie: Dlaczego niosłeś tę dziewczynę? My, mnisi, nie robimy takich rzeczy. Tanzan zaś odparł: Postawiłem ją na ziemi wiele godzin temu, a ty nadal ją dźwigasz?
Właśnie tak zachowuje się większość ludzi. Nie potrafią pożegnać się z bolesną czy dziwną sytuacją, rozpamiętując ją bez końca. Oglądają się za siebie, wspominają trudną przeszłość, która całkiem nimi zawładnęła, albo, mimo że na przykład konflikt już się skończył, w myślach nadal go przeżywają. Powtarzają ze złością: Jak on mógł!
W takim przypadku warto wziąć przykład ze świata zwierząt. Gdy ptaki biją się o względy samicy, ich bitwa trwa krótko. Potem otrzepują się i lecą dalej. Przegrany nie zżyma się, że piękna pani ptakowa umknęła mu sprzed nosa. Poobserwujmy też psy. Ich walka się nie przedłuża, przegrany przeważnie ustępuje. Gdy hierarchia zostaje ustalona, czworonogi mogą nawet bawić się ze sobą. Ich umysł działa w pewnym sensie na bieżąco. Jest sprawa do załatwienia, więc ją załatwiają, ale za chwilę już o niej zapominają.
Nam ludziom bardzo trudno jest żyć tu i teraz. Zazwyczaj wędrujemy myślami w przeszłość albo przyszłość i żyjemy w stresie. A chwila obecna nam umyka.
Doskonałą metodą na relaks i całkowite rozładowanie napięcia jest medytacja. Najlepiej połączona z wizualizacją, by myśli gdzieś nie zabłądziły [przy temacie medytacji zawsze pamiętajmy o medytacyjnym bhp: przed i po medytacji poprosić jaźń o zabezpieczenie naszego pola – przyp. TAW]. Wcześniej dobrze jest wykonać serię oddechów ognia, rodem z kundalini jogi [kundalini to nic innego jak energia życia – przyp TAW]. Ustawiamy się w pozycji siadu skrzyżnego, a kto nie może, niech usiądzie na krześle. Ważne, by plecy były wyprostowane, a głowa uniesiona. Oddychamy szybko samym brzuchem. Przy wdechu go wypinamy, przy wydechu wciągamy. Po serii takich oddechów niewprawionym może się zakręcić w głowie, ale to szybko minie. Oddychamy ustami, można wyciągnąć język jak zziajany pies, albo dotknąć nim podniebienia.
Zacznij od diety
Lekarze nie zdają sobie sprawy, albo nie chcą zawracać sobie tym głowy, że pierwszym punktem każdego badania powinien być brzuch. Również w schorzeniach pozornie odległych od niego, jak np. alergie, otyłość czy nowotwór. Porządek trawienny jest podstawą dobrego funkcjonowania całego organizmu. A jak go traktujemy?
Z reguły jak śmietnik, do którego wrzucamy cokolwiek, i to w biegu. Tymczasem kondycję jelit można wzmocnić bardzo prosto. Na wszelki wypadek wyeliminować słodycze, białą mąkę, niezdrowe tłuszcze, ograniczyć drażniące jelita rośliny strączkowe. Warto wzbogacić dietę w naturalne tłuszcze, jak oliwa z oliwek i olej kokosowy, które działają przeciwzapalnie. Przed każdym jedzeniem wypić szklankę wody z łyżką soku cytrynowego lub octu jabłkowego, by zwiększyć wydzielanie kwasów żołądkowych.
Nie zapominajmy też o probiotykach, czyli kiszonkach i kefirze, a także warzywach, które są pożywką dla dobrych bakterii (np. czosnek) i spirulinie. Przy rozsądnej zmianie diety żołądek będzie bardzo wdzięczny i zadowolony. A wówczas dopisze również dobry humor!
autor: Kamma Scudder
źródło: „Nieznany Świat” nr 2/2018, s. 60-61.
tytuł artykułu: red. TAW; tytuł oryginalny: „Mózg w brzuchu”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz