środa, 14 lutego 2018

Walentynki do góry nogami.


Walentynki do góry nogami. 
Jak święto zakochanych obchodzi reszta świata

14 lutego. Data, na myśl o której drżą mężczyźni w całej Polsce. Co wymyślić tym razem? Czym zaskoczyć ukochaną? Odłóżmy na moment tradycyjne rozterki i zobaczmy, jak świętuje się w innych częściach świata.


Japończycy widzą walentynki nieco na opak. W Japonii to nie panowie wysilają się, szukając pomysłów na randkę idealną. W tym jednym dniu w roku cała odpowiedzialność spoczywa bowiem na paniach. To one z okazji święta wręczają swoim drugim połowom czekoladki (choć mogłyby piwo…).

Warto zauważyć, że okołowalentynkowa dobroć kobiecego serca w Japonii nie jest tak zupełnie bezinteresowna. Panie liczą, że mężczyźni obdarowani 14 lutego będą się potem rewanżować przez cały rok. I gdzie tu sprawiedliwość?

Miłość w talerzu klusek


Być może nieco bardziej sprawiedliwie wygląda sytuacja w Korei Południowej, gdzie walentynki trwają przez cały rok. Co miesiąc czternastego dnia w kalendarzu panie wręczają panom podarunki. Panowie natomiast powinni odwdzięczyć się tym samym miesiąc później - również czternastego. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, następuje „biały dzień” i para radośnie świętuje przetrwanie kolejnego miesiąca.

Jeśli jednak prezent nie zostanie odwzajemniony, przychodzi pora na „czarne kluski” - danie, którym tradycyjnie „świętuje się” gorzkie żale samotnego życia.

Jajo


Duńczycy i Norwegowie, choć znacznie bliżsi nam geograficznie, mają bardzo odległe od naszych zwyczaje. 14 lutego panowie wysyłają anonimowo swoim wybrankom wiersze (najlepiej własnego autorstwa, ale jak się nie lubi, co się pisze, to się pisze, co się znajdzie).

W miejscu, w którym autor powinien przyznać się do popełnionego dzieła, wstawia się tylko kropki - tyle kropek, ile liter liczy sobie imię nieszczęśnika. Obdarowana powinna zgadnąć, kto jest autorem wiersza. I jeśli faktycznie się tak stanie, ten… może na Wielkanoc podarować jej jajko. Jeśli kobieta nie zgadnie, to ona winna jest jajo swojemu adoratorowi. To takie skandynawskie oblicze miłości…

Łyżka miłości


Niemałą fantazją wykazują się też Walijczycy, którzy święto zakochanych 14 lutego raczej ignorują. Tradycja nakazuje im wziąć się do roboty niecałe trzy tygodnie wcześniej i 25 stycznia podarować swoim ukochanym… łyżkę. Łyżka jako uniwersalny symbol miłości - czyż to nie piękne?

Dla tych, którzy nie roztkliwiają się nad żadną formą miłości, receptę posiadają Estończycy. W Estonii bowiem święto zakochanych wcale nie obraca się wokół romantyzmu i tym podobnych wzniosłych ideałów. Tam 14 lutego świętuje się przyjaźń. Święto obchodzi się wspólnie z ukochanymi, ale najważniejszym elementem są przyjaciele.

Niemieckie świnie


Czekoladki, kluski, łyżki - to wszystko nic w obliczu z niemieckimi tradycjami. Nasi zachodni sąsiedzi zwyczajowo… podkładają sobie świnie. W tym jednak przypadku nie chodzi o „uprzejmości” wyświadczane nielubianym bliźnim, a o coś dokładnie przeciwnego - przynajmniej w intencji.

W wielu miejscach kraju wystawiane są posążki przedstawiające „prosięta szczęścia” (idealnie uzupełniają się z ukochanymi przez Niemców krasnalami ogrodowymi…). Pomniejsze figurki wręcza się też swoim bliskim - zwykle jednak w połączeniu z kwiatami i bardziej romantycznymi podarunkami. Wręczona 14 lutego świnka przynosić ma szczęście.

„Wine is fine”


Niezależnie od wszystkiego, każda pora jest dobra, by się napić - chociażby dobrego wina. 14 lutego w Bułgarii to nie tylko walentynki. To również Dzień Świętego Tryfona, podczas którego celebruje się wino. Nie od dzisiaj wiadomo, że po winie miłość kwitnie, jeśli więc jedno połączyć można z drugim, to efekty muszą być, ekhm, co najmniej satysfakcjonujące (choć niektórzy Bułgarzy twierdzą szczerze, że 14 lutego to w zasadzie narodowy dzień chlania - na zdrowie!).

Trochę wina pomoże też podjąć właściwą decyzję… przynajmniej na Filipinach.

Walentynki to dzień, w którym wiele filipińskich par decyduje się pobrać. Odbywają się masowe śluby (negatywne skojarzenie z innymi masowymi czynami niewskazane!), podczas których w oficjalne związki wstępują setki, a nawet tysiące ludzi.


Zaznaczyć trzeba, że to zwykle również okazja, by zabawić się na koszt państwa - gromadne zaślubiny chętnie finansowane są przez rząd. A im większa zapowiada się uroczystość, tym większa gotowość władz do sypnięcia „groszem”.

Pomysłów, jak się okazuje, jest wiele. Czy któryś dałoby się przeszczepić na polski grunt? Cóż, jeśli któryś z panów zdecyduje się wręczyć swojej ukochanej z okazji walentynek łyżkę, niech koniecznie da znać w komentarzu, jaki był efekt… i jak długo jeszcze będzie spał na kanapie.

Szczęśliwego dnia zakochanych!


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5

Autor: Adieu
http://joemonster.org

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz