W doskonałym artykule z 13 stycznia 2018 r. zatytułowanym Zmowa milczenia wokół szczepionek z aborcji pani
Justyna Socha, autorka tegoż artykułu, w sposób niezwykle klarowny
przedstawiła fakty dotyczące namnażania wirusów znajdujących się w
pewnych szczepionkach wyhodowanych na ludzkich płodach, które uległy
aborcji, np. w 14. tygodniu ciąży.
Dla
wielu katolików jest to sprawa nie do przyjęcia. W wielu krajach (np.
USA) istnieje możliwość odmówienia szczepień na gruncie przekonań
religijnych. Ciekawe, dlaczego w kraju takim jak Polska, niezwykle
katolickim, z takiego prawa nie można skorzystać. Dlaczego takie prawo w
Polsce nie istnieje? Czy Polacy są mniej religijni niż np. Amerykanie?
Czy
inicjatywa wprowadzenia takiego prawa powinna wyjść ze strony
katolickiej części społeczeństwa, czy ze strony Kościoła katolickiego?
Czy raczej takie prawo nie powinno być natychmiastowo wprowadzone przez
tych, którzy prawo tworzą, a więc posłów na Sejm? Przecież prawie
wszyscy posłowie w polskim Sejmie to zagorzali katolicy, którzy swoje
katolickie przekonania religijne bardzo często okazują publicznie,
szczególnie wtedy kiedy w pobliżu pojawi się chociaż jedna kamera
telewizyjna. Stąd wniosek, że jeśli nie są religijnymi hipokrytami, to
takie prawo powinni wprowadzić natychmiast.
Pomińmy jednak ten aspekt etyczno-moralny dotyczący faktu namnażania wirusów na ludzkich płodach, albowiem jest jeszcze coś znacznie bardziej gorszego.
Czym
jest taki ludzki płód, którego tkanki zostały wykorzystane do
namnażania wirusów do produkcji szczepionek? Czy raczej KIM jest taki
płód. Przecież wielu naukowców twierdzi, że po połączeniu się komórki
jajowej z plemnikiem jest już CZŁOWIEK, czyli dziecko. Wielu debatuje,
czy tak jest. Twierdzą, że w tym konkretnym momencie to nie jest jeszcze
człowiek itd.
Nikt
jednak raczej nie powie, że to „coś”, co ma już za sobą 14. tygodni
życia, nie jest człowiekiem, czyli dzieckiem. Dlatego o takim usuniętym
płodzie od tej pory będę mówił zgodnie z prawdą – dziecko.
Wielokrotnie
przy takich okazjach słyszymy określenia: „namnożone na tkankach płodów
ludzkich” czy też: „wykorzystano tkanki płodów ludzkich”. Nikt nie
wspomina o tym, JAK te tkanki uzyskano. Wszystkie opisy, jakie serwują
nam media czy nawet różnego rodzaju poważne publikacje, odnoszą się do
pozyskanych już tkanek. Nawet wypowiedzi naukowców zajmujących się tą
technologią brzmią np. tak: „pozyskaliśmy tkankę, zeskrobując ją z
rogówki oka abortowanego płodu” lub „tkanka płucna, którą używamy do
namnażania wirusów, została pobrana z abortowanego płodu”.
Wielokrotnie
znajdujemy publikacje opisujące fakt, że jeśli w pobranym materiale w
postaci tkanek z abortowanych dzieci znajdzie się nawet jedna martwa komórka,
całość jest wyrzucana do śmietnika, dokonywana jest następna aborcja i
następne pobranie tkanek. I tak do skutku, aż naukowcy upewnią się, że wszystkie komórki są żywe.
Czyli
tkanki NIE MOGĄ BYĆ POBIERANE Z MARTWYCH dzieci, bo martwe dziecko to
już tylko martwe komórki. Jak więc musi przebiegać proces pobierania
komórek, które z definicji muszą być ciągle żywe? Tkanka, czyli komórki tego dziecka, muszą być ciągle żywe. (Następnie naukowcy utrzymują te komórki w stanie żywym nawet przez następne 60 lat).
Czy
to oznacza, że np. z oka dziecka, które jest jeszcze ciągle żywe,
zeskrobuje się rogówkę oka? Czy też pobiera się kawałek płuca takiego
żyjącego jeszcze dziecka i dopiero PO POBRANIU tych tkanek „na żywca” pozwala się, żeby to dziecko już zmarło? Bez
względu na to, że np. serce tego dziecka przestało bić, a tkanka jest
pobrana w następnej minucie, ciągle musi to być tkanka żywa. Czy
wystarczającym w tym przypadku tłumaczeniem byłoby to, że część komórek
jeszcze żyje, czyli jeszcze zachowane są procesy biologiczne na poziomie
komórkowym, chociaż dziecko zmarło minutę temu?
Czy
też dzieje się to tak, jak w podstawówce nas uczono na lekcji biologii:
po obcięciu żabie nogi noga ta jeszcze się rusza? Nawet jeśli tak jest,
to jeśli chodzi o mnie… tkanka ta jest ciągle żywa. I jeśli zgodzę się
na to w przypadku żaby, to w przypadku tkanki dziecka mam już z tym
problem.
Jak
ten aspekt ma się do zaledwie namnażania wirusów na tak pozyskanych
tkankach? Co w takim przypadku zasługuje na większą uwagę? Fakt
namnażania na wcześniej pozyskanych tkankach czy raczej to, że takie
pozyskanie materiału do namnażania wirusów następuje na ciągle żywych komórkach dziecka? Czy też na tkance, która ciągle żyje.
Nigdy
nie słyszałem na ten temat wypowiedzi etyków, filozofów,
przedstawicieli różnych religii, dziennikarzy czy też zwykłych ludzi.
Może kiedyś to nastąpi, może właśnie po tym artykule?
Pytanie zachodzi, czy to koniec problemów związanych z tym procederem? Czy może być jeszcze gorzej? Może.
Kiedy
w tej i nie tylko w tej sprawie prowadziłem moje własne śledztwo
dziennikarskie, doszedłem do faktów, które w porównaniu z opisywanymi
powyżej są jeszcze gorsze, jeszcze bardziej tragiczne.
Przez
dwa lata zbierałem materiały dotyczące katastrofalnych skutków
stosowania szczepionek. Całość opublikowałem w formie filmików, które
umieściłem na portalu Vimeo (brak cenzury, jeszcze). Z wielkim
zadowoleniem stwierdzam, że filmiki te są ściągane i rozpowszechniane
również przez lekarzy i studentów medycyny.
Polacy
muszą poznać prawdę o szczepionkach. Kluczem do tego jest edukacja.
Rodzice powinni wyposażyć się w wiedzę i dopiero wtedy, nie wcześniej
(!), podjąć decyzję: szczepić czy nie szczepić.
Napisane przez Jerzy Zięba
źródło: https://warszawskagazeta.pl
przeczytaj też
Opublikowano 6 hours ago, autor: An..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz