poniedziałek, 12 października 2020

Ucieczka przed dorosłością: Dobra, wystarczy tego.


12 października 2020 r., Steve Beckow

Najwyraźniej moja osobowość przetrwała w jakiś sposób, kształt lub formę. Nie wiem, co trzyma się drogi przed nami. Mogę się tylko zgłosić.

To, co teraz zgłaszam, wynika z mojej praktyki, na drodze świadomości, utrzymania świadomości siebie.

Wykryłem pewien wzór. Lubiłem ludzi. Komplementowałem kogoś na palecie i wyróżniałem się dość elegancko.

Natychmiast w swoim własnym umyśle zrobiłem siebie, wymyśliłem sobie eksperta od mody.

I spojrzałam na to. Co to za impuls, by chcieć otrzymać potwierdzenie?

Muszę czuć się unieważniony na bardzo podstawowym poziomie.

Czuję się w nim, badając to, co powstaje.

Czuję się niepełnosprawny, na tak podstawowym poziomie, że moje ciało prawie się topi, gdy się z kimś kontaktuję. Pierwotna rana. Tak wiele ran. Głównie od mojego ojca.

Tak jak ja mogę ujeżdżać cnotę błogości, aby w pełni ją przeżyć, tak i ja mogę ujeżdżać cnotę ranną do....

W mojej wyobraźni, jestem w miejscu, które jest antytezą wszystkiego, co uważamy za przyjemne. To jest jak bagno. Pachnie. Nie, to śmierdzi. Jest ciemno. Wzbudza we mnie najstraszniejsze uczucia - nieszczęście, żal, niezrozumienie.

Nikt nie zaprzecza zasadności moich zarzutów o bycie rannym. Tylko, że warunkiem postrzegania siebie jako rannego, jako ofiary, nie jest wysoka wibracja.

Powoduje to rezygnację z suwerenności, upodmiotowienie siebie, uzależnienie i pociąg innych niefortunnych konsekwencji.

Całość tworzy gęstą, niską wibrację, symbolizowaną przez bagno w mojej wyobrażonej wizji.

To jest graficzne. To jest tak samo graficzne, jak widzieć koszt mojej wrogości. (1) Kiedy myślę o upadku, który następuje, kiedy zgadzam się widzieć siebie jako ofiarę, rozumiem to! Nie muszę przechodzić do metafizycznej strony rzeczy.

Zmieniłem swój głos. Kiedyś lubiłem być ofiarą. Teraz nie lubię. Tak, dosyć tego! Czas zamknąć jeszcze jedno drzwi ucieczki od dorosłości.

Przypisy

(1) Zob. "From Hostility to Harmony", 2 października 2020 r., na stronie https://goldenageofgaia.com/?p=313728.




Ok! teraz ja, co nie miał traumy z przemocą ojca,

A nie wahałem się oddać w gębę prześladowcy,

Co prawda nie wiedziałem czemu i bez złości,

Ale za to tak precyzyjnie, co mnie przestraszyło.


Było to w dzieciństwie bujaliśmy się na desce opartej na beczce,

Gdy kolega był na dole, to zszedł bez zapowiedzi widząc innego,

A ja upadłem na bok tak podcięty, że złamałem nadgarstek dłoni.

A potem już obaj znaleźliśmy się w szpitalu na sali obok siebie....

 

A to dlatego, że podnosząc się w złości poczułem taką 'zimną moc' w sobie,

Dziwną siłę, która jak gdyby za mnie podniosła kamień i cisnęła w jego głowę.


Od tego czasu znając to uczucie panowałem nad sobą jak nigdy,

Z zimną krwią mogłem działać i dyskutować, bez chwili strachu.


autor blogu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz