poniedziałek, 26 października 2020

Matt Taibbi: Z Hunter Biden Expose, Tłumienie jest większym skandalem niż rzeczywista historia.

 

Thanks to Suzi on Patreon.

Cenzura może być większą historią niż korupcja....

Z Hunter Biden Expose, Tłumienie jest większym skandalem niż rzeczywista historia.

Matt Taibbi, Taibbi.substack.com, 24 października 2020 r.

(https://taibbi.substack.com/p/with-the-hunter-biden-expose-suppression-136)

Bezprecedensowe wysiłki mające na celu wyciszenie informacji o historii New York Post mogą okazać się bardziej niebezpieczną korupcją niż to, co Hunter Biden zrobił ze skrzywdzoną ukraińską firmą energetyczną.

(https://taibbi.substack.com/p/with-the-hunter-biden-expose-suppression-136)

Niesamowita decyzja Twittera i Facebooka o zablokowaniu dostępu do historii New York Post o skrytce e-maili podobno należącej do demokratycznie nominowanego syna Huntera Joe Bidena, przy czym Twitter posunął się aż do zablokowania 200-letniej gazety na ponad tydzień z własnego konta, nadal jest poważnym niedoinformowanym skandalem.

Hipokryzja jest oszałamiająca. Wyobraźmy sobie reakcję, gdyby ten sam zestaw faktów dotyczył New York Timesa i któregokolwiek z jego niezliczonych, nieweryfikowalnych "ujawnień" z ostatniej połowy dekady: od podobnie przeciekniętej historii "czarnej księgi", w której był Paul Manafort, przez jego później oszołomioną historię "powtarzających się kontaktów z rosyjskim wywiadem", aż do góry artykułów na temat o wiele bardziej wątpliwej dokumentacji Steele'a. Platformy internetowe od lat balansują nad interwencjami w wielu innych sensacyjnych, "niezweryfikowanych" historiach, w tym tych kwestionowanych w bardzo krótkim porządku:

Jonathan Chait @jonathanchait

Why Julie Swetnick’s allegations spell doom for Brett Kavanaugh nymag.com/daily/intellig…

September 26th 2018

180 Retweets


Przepływ informacji w Stanach Zjednoczonych stał się tak upolityczniony - zablokowany przez coraz bardziej bezczelny związek prasy korporacyjnej i platform technologicznych - że amerykańska publiczność nie może zobaczyć wiadomości na pewne tematy bez gąszczy propagandowego kontekstu. Spróbuj jednak poszukać czegokolwiek o Birmie, Joe Bidenie lub Hunterze Bidenie po angielsku, a prawdopodobnie pokaże ci się kupa "sprawdzania faktów" i wyjaśnień przed surowymi informacjami:


 


Inne prawdziwe informacje zostały wyczyszczone lub usunięte z obiegu przez platformy lub przez konfederację prasową, której lojalność wobec Partii Demokratycznej znacznie przyćmiła jej obowiązek informowania.

Oczywiście Fox nie jest dużo lepszy, jeśli chodzi o gotowość do przekazywania negatywnych informacji o Trumbie i republikanach, ale Fox nie ma takiego zasięgu, jak to powstające partnerstwo między środkami masowego przekazu, organami ścigania i platformami technologicznymi. Reakcją tej grupy na historię New York Post jest sformalizowanie decyzji o porzuceniu starego, prawdziwego/nieprawdziwego standardu mediów na rzecz innego testu, który obejmuje inne, bardziej upolitycznione kwestie, takie jak pochodzenie i intencje redakcyjne.

Weźmy za przykład nagrane rozmowy Joe Bidena z byłym prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką, które ukraiński parlamentarzysta Andriej Derkach już od jakiegoś czasu toczy na konferencjach prasowych.

Derkach jest co najmniej wysoce podejrzaną postacią, człowiek nawet Rudy Giuliani oceniał, że ma "50/50" szans na bycie rosyjskim agentem. Od pewnego czasu rozpowszechnia on informacje, które są wyraźnie korzystne dla rosyjskich interesów.

Jednak wydane przez niego nagrania Bidena/Poroszenki wydają się być prawdziwe.

Mimo to atlantycki felietonista Edward-Isaac Dovere tego lata chwalił się, jak członkowie mediów wyciągnęli wnioski z doświadczeń roku 2016, kiedy to (prawdziwe) maile z DNC, podejrzane o włamanie do Internetu przez Rosjan, zostały wydane przez WikiLeaks. Właściwą ścieżką jest natomiast to, by kapłaństwo "głównego nurtu" oceniło, czy dany materiał ma wystarczającą wartość informacyjną, by go opublikować:

    Trudno nie czuć tu trochę deja vu. W 2016 roku rosyjscy agenci wywiadu włamali się do e-maili pracowników Demokratycznego Komitetu Narodowego i przewodniczącej kampanii Hillary Clinton, Johna Podesty, i dostarczyli je do WikiLeaks, aby wprowadzić je do amerykańskich mediów. Niektóre placówki wyciągnęły wnioski z tego odcinka i ostrożnie potraktowały nowe nagrania Bidena z Ukrainy...

    Większość mainstreamowych mediów zdecydowała, że nagrania, które pojawiły się do tej pory, oferują "niewielki nowy wgląd w działania Bidena na Ukrainie", jak napisała Carol Morello z The Washington Post po pierwszym wydaniu nagrań.

Nagrania Biden-Poroshenko są jednak dostępne dla publiczności i stanowią cenne źródło informacji na temat tego, jak Ameryka wykorzystuje swoją siłę, by wpływać na życie każdego człowieka w takich krajach jak Ukraina. Jedna niesamowita wymiana miała miejsce 16 maja 2016 roku, kiedy Poroszenko poprosił Bidena o zatwierdzenie pakietu pomocowego:

    Poroshenko: Myślę, że w ciągu ostatnich trzech tygodni wykazaliśmy się prawdziwie wielkim postępem w sferze reform. Głosowaliśmy w parlamencie za 100% taryfami, mimo że MFW oczekiwał tylko 75%... Rozpoczynamy reformę cen leków, usuwając wszystkie przeszkody.

    Biden: Zgadzam się.

Poroshenko mówił Joe Bidenowi, że aby uzyskać amerykański pakiet pomocowy, wyszedł poza to, o co prosił I.M.F. i podniósł ceny energii dla zwykłych Ukraińców nie o 75%, ale o 100%, a także podjął kroki w celu ograniczenia subsydiowanych cen leków.

Jest to ewidentnie warte opublikowania, ale nieliczne placówki, takie jak Washington Post, które nawet starały się donieść o tych kasetach, zrobiły to tylko po to, aby przekazać swoją niechęć do źródła i przekazać wiadomość, że obóz w Biden uważał to wszystko za "kontynuację wieloletnich wysiłków Rosji, aby skrzywdzić byłego wiceprezydenta".

Artykuły prasowe zaczęły jakiś czas temu opisywać taki materiał jako "dezinformację" lub "dezinformację", mimo że takie pozycje jak kasety Derkach (lub przecieki rozmów między urzędnikami Departamentu Stanu Victorią Nuland i Geoffreyem Pyattem, którzy dyskutowali o tym, kto powinien być tymczasowym przywódcą Ukrainy po rewolucji euromaidańskiej) nie są żadnymi z nich. Oba terminy z definicji wymagają zazwyczaj elementu "fałszywych informacji".

W jednym z ostatnich reportaży AP reporterzy spędzili więcej czasu, pytając Twittera i Facebooka, dlaczego pozwolili rozpowszechniać materiały z kaset Derkach, niż ważąc prawdziwość informacji zawartych na kasetach. Ich konkluzją było ostrzeżenie od "dezinformacyjnej koleżanki" Niny Jankowicz z "bezpartyjnego Centrum Wilsona" o zasadach działania Twittera i Facebooka, które zezwalały na rozpowszechnianie niektórych z tych informacji:

    To jest luka prawna, którą zagraniczni i krajowi wichrzyciele są skłonni wykorzystywać przed dniem wyborów, powiedział Jankowicz.

    "Jeśli dostaniesz jakąś informację w ręce właściwego Amerykanina, może ona całkowicie wymknąć się spod kontroli i sprawić, że w ciągu kilku dni wiadomości z całego kraju", powiedziała Jankowicz.

 Senator Connecticut Chris Murphy, ścigając Adama Schiffa w swojej kandydaturze, aby stać się bardziej bezwonną i bezbarwną wersją McCarthy'ego, poszedł w tym tygodniu jeszcze dalej, mówiąc CNN, że rosyjskie wysiłki dezinformacyjne są "bardziej problematyczne" niż w 2016 roku. Powiedział, że dzieje się tak dlatego, że "tym razem Rosjanie zdecydowali się na kultywowanie obywateli amerykańskich jako atutów". Starają się szerzyć swoją propagandę w mediach głównego nurtu".

Zwróćmy uwagę, że w przeciwieństwie do kaset Derkach, gdzie kwestia ingerencji zagranicznej jest oczywista, materiał New York Post nie jest jednoznacznie związany z Rosją (zaprzecza mu również Dyrektor Narodowego Wywiadu, a nie zależy mu na niebieskiej publiczności państwowej). Niemniej jednak, zarówno politycy, jak i ludzie swobodnie wysuwają takie oskarżenia.

W wywiadzie dla programu "On the Move" Yahoo!, kotwica Adam Shapiro stała się jednym z jedynych członków prasy - pomyślcie, jakie to wstydliwe - aby poprosić wybitnego demokratę o wypowiedź na temat prawdziwości historii New York Post. Shapiro poprosił Murphy'ego:

    Nawet jeśli jest to jawne kłamstwo, albo rosyjska... jakaś ingerencja... Nie słyszeliśmy, żeby Bidenowie mówili, że to absolutnie nieprawda. Nie słyszeliśmy, żeby Hunter Biden tak powiedział, albo senator tak powiedział. Czy muszą to mówić?

Na co Murphy odpowiedział: "Co za zwycięstwo dla rosyjskiej propagandy, że teraz o tym rozmawiamy." Nie odpowiedział na pytanie, które w zasadzie zostało uznane przez prasę za bezprawne. Najmniej ciekawskimi ludźmi w tym kraju wydają się być teraz wiarygodne media informacyjne, sytuacja normalnie unikalna dla szczupłych, autorytarnych społeczeństw.

Jeśli problemem są "obywatele amerykańscy" kultywowani jako "aktywa" próbujące "ingerować" w główny nurt mediów, logicznym kolejnym krokiem jest zwrócenie się do platform internetowych o zamknięcie kont należących do jakiegokolwiek amerykańskiego dziennikarza, który z powściągliwością będzie relacjonował materiały wyciekane przez cudzoziemców (oczywiście niewłaściwi cudzoziemcy - nadal będzie w porządku relacjonowanie takich rzeczy jak "czarna księga"). Od Foxa czy Daily Callera po prawej stronie, do lewicowych placówek, takich jak Consortium czy World Socialist Web Site, a nawet do pisarzy takich jak ja - wszyscy jesteśmy teraz wyraźnie w zasięgu nowych ograniczeń mowy, nawet jeśli trzymamy się ustalonych od dawna standardów faktycznych.

Jak zauważyło kilku wybitnych dziennikarzy, w ciągu ostatniego tygodnia w newsroomach w Nowym Jorku i Waszyngtonie wybuchły kontrowersje. Redaktorzy twierdzą, że wszelkie wysiłki mające na celu ustalenie, czy materiał z laptopa Bidena jest prawdziwy, czy też nie, lub zwrócenie się do kampanii Bidena o potwierdzenie lub zaprzeczenie tej historii, albo nie będą dozwolone, albo zostaną poddane zaostrzonym procedurom sprawdzania faktów.

Z drugiej strony, jeśli chcesz twierdzić bez żadnych dowodów, że historia New York Post jest rosyjskim ingerowaniem, możesz zasadniczo przejść od razu do druku.

Wiele osób po liberalnej stronie opozycji politycznej nie ma z tym problemu, skoncentrowanych na zbliżających się wyborach Trump-Bidena. Ale ten sam korpus prasowy może być o kilka tygodni od przyjęcia odpowiedzialności za kwestionowanie administracji Bidena. Jeśli już raz obliczyli, że prawdziwa historia może zostać pogrzebana z powodów politycznych, ponieważ druga "strona" jest gorsza, na pewno dokonają tych samych obliczeń ponownie.

Co się stanie za miesiąc, gdy taki ambitny republikanin jak Tom Cotton wycofa dokument, który szkodzi prezydentowi-elektowi Bidenowi? Albo za dwa lata, jeśli w tygodniach przed wyborami półrocznymi otrzymamy złe wieści gospodarcze, albo inicjatywa polityki zagranicznej administracji Bidena/Harrisa zmieni się na gorsze? Czy jesteśmy pewni, że te historie będą miały miejsce?

Republikańska wersja historii Birmy - zasadniczo ta, że byłym prokuratorem generalnym Viktorem Shokinem był Elliott Ness, a Joe Biden interweniował, by zwolnić go specjalnie po to, by pomóc przedsiębiorstwu jego syna - również nie jest poparta dowodami. To, co do tej pory zrobił prawnik Trump Rudy Giuliani i jego kohorty, to przyjęcie kilku niezgłoszonych lub zaniżonych faktów i skok prosto do maksymalistycznej interpretacji korupcji ze strony Joe Bidena.

Nie jest to słuszne, ale pole do wysuwania tego argumentu zostało stworzone przez trwające squelching informacji pochodzących z Ukrainy. Historia tłumienia jest prawie na pewno większym skandalem niż sama sprawa Huntera Bidena, ale wszystko to staje się częścią tego samego obrazu.

Jak dowiedziałem się z ukraińskich źródeł w tym tygodniu, największe nieporozumienie ma związek z pytaniem, czy w czasie interwencji Joe Bidena w 2015 r. trwały dochodzenia w Birmie, czy też nie.

This is an excerpt from today’s subscriber-only post. To read the entire post and get full access to the archives, you can subscribe for $5 a month or $50 a year.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz