W tym uwalniamy się od tak znaczących spraw jak od:
- karmy własnej duszy, przyniesionej tu z dawnych wcieleń duszy,
- od zależności od „władców karmy”, Archontów, twórców Dusz, Anunaków, Opiekunów symbiontów, Archaniołów itd. (jak tam ich zwał)
- Jest to też równoznaczne z uwolnieniem od tzw. „astrala”, świata astralnego.
Ileś nurtów duchowych proponuje ćwiczenia
wiodące ku temu, przejściu w krainę Ducha. A tam znajduje się
uwolnienie. Można domyślać się, że w pierwotnym chrześciaństwie takie
przejście „ku Duchowi” nazywano „zbawieniem”.
Nie trzeba się tutaj bać, bo nie
„odlecimy” jak w przypadku narkotyków. Wchodząc w sferę Ducha wewnątrz
siebie zmniejszamy nieprzytomność, zmniejszamy nieświadomość, a
powiększamy przyjemne i miłe odczucia, a także ugruntowania w ciele.
Mniej więcej efekty tych działań pokrywają się z tym, co naucza Eckhart
Tolle.
Uwaga!
Temat jest złożony, bo przejawione życie jest złożone. Nie jestem fanem
skrótów i uproszczeń. I to co E.Tolle mówi językiem ze szkoły
podstawowej, ja ubieram w złożone rozważania. Nigdy jakoś nie docierały
do mnie argumenty „powinieneś uwierzyć”, więc sam poszukiwałem
wyjaśnienia, które dawałoby argumenty logiczne, chociaż trzeba przyznać,
że nie jest to logika zredukowana do logiki naukowej.
Światy duchowe rządzą się swoimi prawami,
a jest tych światów trochę, zwykle nieznanych „człowiekowi z ulicy”.
Aby ogarnąć poniższy tekst potrzebna jest więc znajomość stosowanego tu
nazewnictwa. Jeśli nie przeczytałeś/aś tekstu o Duszy [link],
to może ci się np. mylić Dusza z podświadomością. Możliwe są wtedy
różne błędy logiczne. Bez znajomości mojego podejścia, poniższego tekstu
nie ma co czytać. Bo zwykle ludzie stosują swoje zrozumienie, a tu
słownictwo jest inne.
Podobnie do zrozumienia wykresu poziomów duchowych potrzebna jest znajomość ich wedyjskiego nazewnictwa [link]. Inaczej będą to słowa mało co mówiące.
Podobnie do zrozumienia wykresu poziomów duchowych potrzebna jest znajomość ich wedyjskiego nazewnictwa [link]. Inaczej będą to słowa mało co mówiące.
Dobre zapoznanie się z tymi sprawami pozostawiam czytelnikowi.
Nieziemscy Opiekunowie Duchowi
Z sesji z jedną koleżanką:
Koleżanka miała sesję, Jej Dusza jest z
obcej cywilizacji i pokazał się tamten nieziemski świat, pokazały się
jego poziomy duchowe. (Obce cywilizacje, inne systemy słoneczne też jak
najbardziej mają światy duchowe. To, że jakiś system słoneczny nie
posiada życia w formie fizycznej nie oznacza, że na wyższych poziomach,
np. na witalnym, astralnym, mentalnym go nie ma. Wiele światów, które
widać przez teleskop nie ma życia fizycznego, ale ma eteryczne i wyżej.)
I pokazali się Opiekunowie z tamtego świata – były to wysokie istoty, które miały „opiekę” nad istotami na niższych poziomach. I ci Opiekunowie projektowali (rzutowali, posyłali)) karmę w postaci energii ze swoich umysłów ku tym niższym istotom. Mieli jakieś pomysły, idee w swoich umysłach. Jakoś zupełnie nie przejmowali się bytem owych podopiecznych. Wręcz można odnieść było wrażenie, że bawi ich ta działalność. A tam „niżej” było to odczuwane jako „całe życie” i to skomplikowana, wielowątkowa aktywność.
I pokazali się Opiekunowie z tamtego świata – były to wysokie istoty, które miały „opiekę” nad istotami na niższych poziomach. I ci Opiekunowie projektowali (rzutowali, posyłali)) karmę w postaci energii ze swoich umysłów ku tym niższym istotom. Mieli jakieś pomysły, idee w swoich umysłach. Jakoś zupełnie nie przejmowali się bytem owych podopiecznych. Wręcz można odnieść było wrażenie, że bawi ich ta działalność. A tam „niżej” było to odczuwane jako „całe życie” i to skomplikowana, wielowątkowa aktywność.
Pokazała się taka sytuacja: Opiekun sobie
w umyśle roi zależności, relacje między stronami w dualistycznym
świecie. I je przekazuje (projektuje) na niższe istoty, obarczając je
jakby swoją karmą. A te istoty (ich Dusze) nie mają specjalnie
możliwości aby żyć inaczej, bo nie są świadome, że mogą inaczej żyć, że
mogą nie poddawać się tym energiom. I właśnie się im poddają. Energie z
wyższych poziomów, z wyższych światów są na tyle wysokowibracyjne i na
tyle rzadkie, że przenikają nas, nasze ciała. A nasze Dusze reagują na
te energie i na intencje, które przychodzą do nas na fali tych energii.
Dusza nie umie rozróżnić, czy to jest od niej samej, czy przychodzi z
zewnątrz, ważne że jest to silne i wysokowibracyjne. Bo wszystko co ma
wyższe wibracje uznawane jest przez Duszę jako ważne. Wszystko,
niezależnie od jakości tych wysokich energii. Można więc być równie
dobrze zainspirowanym od strony czystej (jasnej, łuku wstępującego),
bądź od strony ciemnej (łuku zstępującego).
Tu także można dopatrywać się zjawiska,
które wielokrotnie opisywałem: odbierania energii od „większych” bytów,
które nie mają niższych poziomów subtelnych. Zacząłem od opisu tego, co
nazwałem „demonem pogodowym” – jest to wielkoskalowy obiekt
energetyczny, który modyfikuje odczucia, samopoczucia ludzi na sporym
terenie (średnica od 200 do ok 2000km).
Można odbierać taką energię od bytów, które „zamieszkują” te wyższe poziomy. Ale, tu dla wielu niespodzianka – wiele bytów modyfikuje energie ku gorszym przeżyciom. Im więcej mamy karmy, im bardziej mamy uruchomione Ciało Bolesne (zrestymulowane engramy – językiem audytingu L.R. Hubbarda) tym więcej mamy tych odczuć, a mniej mamy samostanowienia. Im większa (i starsza) jest Dusza, im bardziej receptywna – tym bardziej odbiera takie projekcje energii z wyższych poziomów.
Można odbierać taką energię od bytów, które „zamieszkują” te wyższe poziomy. Ale, tu dla wielu niespodzianka – wiele bytów modyfikuje energie ku gorszym przeżyciom. Im więcej mamy karmy, im bardziej mamy uruchomione Ciało Bolesne (zrestymulowane engramy – językiem audytingu L.R. Hubbarda) tym więcej mamy tych odczuć, a mniej mamy samostanowienia. Im większa (i starsza) jest Dusza, im bardziej receptywna – tym bardziej odbiera takie projekcje energii z wyższych poziomów.
Energie „z tamtej strony” mogą być różne:
od energii mentalnej – konkretnych wskazań co do tego jak żyć (Edgar
Cayce miał wiele takich przekazów), do niekonkretnych, acz
wysokowibracyjnych emocji „zalewających” człowieka wraz z pogodą. Mogą
to być równie dobrze bardzo miłe i przyjemne wibracje występujące w
zjawiskach pogodowych (tzw. „piękna pogoda”). Wiele, wiele istot
wysokowibracyjnych ma bardzo przyjazne nastawienie!
Obszerne duchy z wysokich poziomów mają
rozrzedzone dusze, które rozciągają się na setki kilometrów, a kotwiczą
się w zjawiskach pogodowych (o takim kotwiczeniu pisał Rudolf Steiner). I
potem „nasuwa się” taka pogoda na jakiś obszar i ludzie czują się
gorzej, czują np. przygnębienie. Albo radość. Albo zniechęcenie. Może
nie uświadamiają sobie tego, ale są poddani owym energiom. Pierwszym
krokiem jest przeżywanie zmienionego nastroju, drugim jest świadome
odczuwanie tego, że czuję się inaczej i to nie pochodzi ode mnie.
„Przeżywanie” tamtych emocji, przeżyć, niezależnie czy się tego chce czy
też nie..
Receptywność daje odczyty
Wiele razy spotykam się z wytykaniem mi,
że tak szukam na zewnątrz siebie przyczyn własnych stanów emocjonalnych,
że jakobym obwiniał krokodyle za tyle kłopotów w życiu, które nam robią
itd. Że nie mam postawy odpowiedzialności za to, co mi się dzieje.
Mówią to zwykle ludzie, którzy mają zdefiniowane centra energetyczne w ciele. Zwłaszcza te, nazywane w HD „motorami”. W tych centrach mają osobisty dostęp do energii życiowej, z której mogą korzystać w działaniach życiowych. I to robią. I patrzą na mnie, który nie mam żadnego z tych centrów zdefiniowanego i tak mówią. Nie uświadamiają sobie, że nie mam takich możliwości jak oni.
Mówią to zwykle ludzie, którzy mają zdefiniowane centra energetyczne w ciele. Zwłaszcza te, nazywane w HD „motorami”. W tych centrach mają osobisty dostęp do energii życiowej, z której mogą korzystać w działaniach życiowych. I to robią. I patrzą na mnie, który nie mam żadnego z tych centrów zdefiniowanego i tak mówią. Nie uświadamiają sobie, że nie mam takich możliwości jak oni.
A już super sprawni są ci mający
zdefiniowane serce fizyczne, ponieważ mają do dyspozycji energie
plemienne, ponadosobiste, nawet trochę podobne do energii symbionta. Są
to energie na tyle wysokie, aby móc ochronić plemię, aby móc działać w
imieniu, na rzecz całego plemienia, także przeciwstawiając się różnym
bytom duchowym.
I tacy ludzie nie mają nawet odczuć,
że są jakieś zagrożenia w energiach, więc oczywiście o wiele im łatwiej
podważyć moje odczucia i oskarżać, że mi się coś śni, wydaje.
Ale nie to jest ważne.
Ważne jest to, że przez takie osobiste poczucie sprawczości nie dostrzegają czegoś, co tutaj się na Ziemi rozgrywa i nie mają możliwości aby to odczuwać. Przykładowo mają przekonanie, że o człowieku to nie można się wiele dowiedzieć z jego wibracji. Potrzeba dopiero posiadać jakieś materialne łącze do niego, aby to robić. Mnie w moich wahaniach wystarczały zawsze niematerialne – np. obraz na komputerze, albo nawet tylko próbka pisma, i to też komputerowego.
Ważne jest to, że przez takie osobiste poczucie sprawczości nie dostrzegają czegoś, co tutaj się na Ziemi rozgrywa i nie mają możliwości aby to odczuwać. Przykładowo mają przekonanie, że o człowieku to nie można się wiele dowiedzieć z jego wibracji. Potrzeba dopiero posiadać jakieś materialne łącze do niego, aby to robić. Mnie w moich wahaniach wystarczały zawsze niematerialne – np. obraz na komputerze, albo nawet tylko próbka pisma, i to też komputerowego.
Patrz: HD i receptywność na czakrach,
W systemie Human Design mówi się o tym, że jesteśmy receptywni tam,
gdzie mamy centra niezdefiniowane. A tą energię z zewnątrz, która
przychodzi i powoduje uruchomienie się procesów w naszych centrach
nazywa „warunkowaniem” („conditioning”).
Zapewne, nasze przeżycia są w dużym stopniu zdeterminowane przez karmę naszej Duszy!
Jednak nie godzę się na takie postawienie sprawy, że „spotyka cię to, bo tak sobie myślisz”. To byłoby zbyt proste. Znam ogromną liczbę ludzi, którzy w swojej osobowości twardo nie zgadzają się na to, co im się przydarza, i uważają to za niesprawiedliwe. Rzadko który z nich jednak patrzy na swoją Duszę i widzi, że to w Duszy ma właśnie postawę, która jest otwarta na dokładnie takie wydarzenia. To nie JEGO spotyka to, tylko JEGO DUSZĘ [piszę o tym].
Jednak nie godzę się na takie postawienie sprawy, że „spotyka cię to, bo tak sobie myślisz”. To byłoby zbyt proste. Znam ogromną liczbę ludzi, którzy w swojej osobowości twardo nie zgadzają się na to, co im się przydarza, i uważają to za niesprawiedliwe. Rzadko który z nich jednak patrzy na swoją Duszę i widzi, że to w Duszy ma właśnie postawę, która jest otwarta na dokładnie takie wydarzenia. To nie JEGO spotyka to, tylko JEGO DUSZĘ [piszę o tym].
Moja Dusza od dzieciństwa chciała
kontynuować „walkę ze złem”, po stronie białej. Jako osobowość byłem
przekonany do tego, że nie ma co walczyć, ale moja Dusza mnie
przekonywała swoimi energiami, że tak trzeba. Presjowała mnie mocno. Ja
jednak powoli dystansowałem się od tych pragnień, uważając je za mało
realistyczne.
Jak Dusza chciała walczyć ze złem, to i odnajdywała owo „zło”. Miała wieloletni kontakt z krokodylami
w osobie bliskiej, więc była usatysfakcjonowana, „wiedziała po co
żyje”. Ja, jako osobowość, jako dziecko nie wiedziałem jednak co się
dzieje. Byłem przez krokodyla atakowany, raniony. Leczyłem się potem z
bycia DDA. Wkurzało mnie to, że tak mi się zaczęło życie. A wiadomo, że
początek jest bardzo ważny.
Uwolnienie
Jak więc – zgodnie z tematem – uwolnić
się od tych energii? od tych symbiontów – krokodyli, jak moja Dusza
ciągła była na nie wściekła. A jednocześnie nie była skłonna aby być
uczona, aby uczyć się z tego, co ja sam jej mówiłem, jakie miałem
przekonania? Dusze mają mentalność czterolatka i bardziej zaawansowane
argumentacje do nich nie przemawiają. Praca z afirmacjami skutkuje w
niewielkim stopniu, dając co najwyżej lekkie polepszenie warunków życia.
Sesje uwalniające także nie dają spektakularnych efektów, na które
liczą klienci. Wiele osób z rozwoju nie chce tego przyznawać, bo by się
im biznes posypał. Owszem, sesje działają, ale efekty nie są powalające.
Owszem, można wiele z nich się nauczyć. Dusze bowiem są zwykle tak
duże, skomplikowane, a w sobie mają tak namieszane, że rozplątywanie
tego nie ma końca.
W sesjowaniu można trafić na mistrza, ale można nie trafić.
Przekroczenie
Moim odkryciem dla siebie jest to, że nie
ma co liczyć na oczyszczenie Duszy. W różnych kulturach i religiach
znajdujemy tzw. duchowe ścieżki ostateczne i dopiero one dają wyjście ponad Duszę,
ponad jej rojenia, ponad jej bagaż doświadczeń. Tu działa typowy
mechanizm duchowy, który nazywa się „przekroczeniem”, inaczej
transcednencją. Wznosimy wibracje i przechodzimy do kolejnej warstwy
duchowej, ponad niższe, gdzie mamy kłopoty i opresje.
Znany z tematów duchowych jest przymiotnik „transcendentalny”. Oznacza on – przekraczający. Np. TM, Medytacja Transcendentalna – to medytacja przekraczania duchowego.
Znany z tematów duchowych jest przymiotnik „transcendentalny”. Oznacza on – przekraczający. Np. TM, Medytacja Transcendentalna – to medytacja przekraczania duchowego.
Nie jest to jednocześnie ucieczka, bo
nigdzie nie uciekamy. Można uciekać – i to bardzo podobnie wygląda –
przez zaprzeczanie, tłumienie. „To na mnie nie wpływa bo tego nie ma” –
to nie jest postawa transcendencji. Albo „nie będę tego widział, tego
przeżywać, to mi będzie łatwiej”. Miło, fajnie, ale zakłamanie jest.
Jednym z typów zakłamania jest wzięcie symbionta na pomocnika. Są wtedy
dostępne dodatkowe, wysokie, pół-boskie energie dla nosiciela symbionta,
a on sam jest w „bańce ochronnej”, z której życie wygląda jak klatki z
filmu. Nie raz miałem różne symbionty, więc wiem jak to się odczuwa.
Taka bańka jest podobna do „bańki astralnej” (narzuconej przez duchy jak
sieć – z tego też wychodziłem), natomiast symbiont daje w „bańce
ochronnej” super komfortowe warunki. To tak jakby porównać Skodę do
Rols-Royce’a – o wiele wyższa klasa komfortu niż oferuje „zwykłe”
przeżywanie. A jednak – jest uzależnienie, ucieczka od realiów.
Wzięcie symbionta zmienia relację wobec kłopotów – dystansuje od nich, jednocześnie nie zabierając ich, nie zmniejszając.
To co nazywam przekroczeniem duchowym
(transcendencją) również daje komfort. Nawet nie potrzeba sobie
„poradzić” z kłopotami. Wystarczy wznieść wibracje.
Jak to nazywa Nowy Testament: „jesteśmy w tym świecie ale nie z tego świata”.
A wznoszenie wibracje określa: „wznieśmy serca”. Serce w Biblii jest synonimem Duszy.
Jak to nazywa Nowy Testament: „jesteśmy w tym świecie ale nie z tego świata”.
A wznoszenie wibracje określa: „wznieśmy serca”. Serce w Biblii jest synonimem Duszy.
Akceptacja Duszy
W przekroczeniu bierzemy to, co się wydarza i akceptujemy, całkowicie akceptujemy.
Tak więc – aby przekroczyć Duszę z jej kłopotami, potrzebą jest zaakceptować całkowicie Duszę.
Aby ją zaakceptować, trzeba ją poznać, aby wiedzieć, co się akceptuje.
Tak więc – aby przekroczyć Duszę z jej kłopotami, potrzebą jest zaakceptować całkowicie Duszę.
Aby ją zaakceptować, trzeba ją poznać, aby wiedzieć, co się akceptuje.
Na mojej witrynie jest wiele stron o
Duszy, o jej zachowaniach, o pracach z nią: ustawieniach systemowych, o
sesjach z Duszami, o rozmowach z Duszami. Można tu doczytać się wielu
doświadczeń które przeszedłem ja i moi znajomi.
Dzięki temu, mamy możliwość widzieć Dusze
i ich poruszenia i zaakceptować je, w ich braku realizmu, w ich
skromnym, ograniczonym myśleniu popartym bardzo dużymi energiami
własnymi.
I dzięki temu możemy przejść do poziomu
Ducha, przekraczając Duszę. Nie musimy niewolniczo się trzymać Duszy.
Zwłaszcza, że okazuje się, że nie jest ona aż taka przyjazna dla nas,
jakby się wydawało.
Pisałem, że gatunek ludzki został
stworzony, według Sumeryjskich przekazów na tabliczkach klinowych, jako
modyfikowany genetycznie przez bogów „przybyłych z nieba”, czyli
Anunaków. To raz.
Ale jest i więcej. Wydaje się bowiem, po
przesłuchaniu wywiadu z p. Sławkiem, który rozmawiał mediumicznie z o.
Pio („rozmowy z o.Pio” na YT), że są dwa poziomy światów, ten zewnętrzny
stworzony przez Boga Kreatora, i te wewnętrzne światy, stworzone przez
niższych bogów, nazywanych różnie: Archontami, Archaniołami, Demiurgami,
Reptilianami itd.
Wywiady te wywołały trochę nieprzyjemnego zamieszania tu na blogu, ponieważ wiele osób zraziła ich forma. Zmieniłem stronę o tych wywiadach, skasowałem łącza. Ale proszę pamiętać, że forma to nie wszystko. Ważna wiedza przychodzi czasami w kiepskiej formie. Gdy nie umiemy jej stamtąd wyciągnąć, gdy wzdrygamy się skorzystać z różnorakich źródeł – możemy utknąć. Bo nie ma tak, że tu na Ziemi będziemy mieć cudowną wiedzę przekazywaną w cudownym opakowaniu i dzięki temu cudownie wzniesiemy się do cudownego nieba.
To są duchowe fantazje. Widziałem wiele
osób, które tkwią, łakną, a nawet żądają realizacji takich cudownych
fantazji. A za pazuchą zwykle mają ciemne wzorce a nawet współpracę z
ciemną stroną duchową. Czemu? Bo istoty duchowe z ciemnej strony
„cudownie” poddają idee doskonałości jako realne do urzeczywistnienia
dla człowieka. Co prawda.. z ich (ciemnej strony) łagodnym acz istotnym
wspomaganiem (wzięcie symbionta, podlinkowanie pod ciemnych). I dzięki
tej idei doskonałości duchowej jadą, aby zrealizować swoje niecne
interesy. A wiele, wiele osób nabiera się na to. Np. „poszukując prawdy”
– bezwzględnej, doskonałej prawdy, na każdym poziomie subtelnym będącej
prawdziwą. To jest nie do osiągnięcia, jest to niemożliwe. Czemu?
Ponieważ na wyższych poziomach nie ma bezwzględnej prawdy, tylko
względna, subiektywna. Jest wiele, subiektywnych prawd. A jeszcze wyżej
już zostaje tylko twórczość [mój tekst o tym].
Tak więc, jeśli Anunaki, półbogowie stworzyli ludzkość (jest wiele o tym przekazów), to wychodzi na to, że:
nasze Dusze są również kreacją półbogów,
Twórców Dusz.
A że Anunaki wcale nie są dla nas
przyjazne (są egoistycznie nastawione), to i nasze Dusze także są tak
zrobione, żeby dla nas nie być przyjazne w dużym stopniu.
Nie raz spotkałem się z tym, że ludzka dusza człowieka szkodziła temu właśnie człowiekowi. I miała w nosie to, że mu szkodzi. Wręcz uważała za słuszne, że on żyje w kłopotliwym stanie.
Bardzo mocne przykłady mamy u osób z wzorcami ofiary. Tam Dusze są przekonane, że poddawanie się karom jest dobre, poprawne. Że wchodzenie po uszy w lęki jest jak najbardziej zrozumiałe i poprawne.
Dusze tłumaczą to swoimi postawami.
Nabytymi w swoich poprzednich wcieleniach. Człowiek (Osobowość) zaś nie
ma nic wspólnego z tym, bo jako osobowość powstawał w niemowlęctwie, w
tym wcieleniu Duszy. Duch tego człowieka też nie bardzo ma z tym coś
wspólnego, ponieważ Duch żyje w wiecznym Teraz, a więc w Świecie
Wyższym, gdzie nie ma karmy. I tak trochę się zdumiewa tą Duszą, co ona
robi.
Jak tak patrzeć, to jesteśmy wystawieni na spłacanie długów Duszy.
Czyli karma może być postrzegana jako
projekcja umysłów Archontów (Anunnaków, Twórców Dusz, jak ich nie
nazywać). Tu takie sumeryjskie wyobrażenie owego półboga:
Jeśli w umysłach istot na poziomach ponadatmaczninych się pojawiła i jest utrzymywana – to musi stwarzać, i stwarza – w Niższym Świecie stwarza najpierw Dusze, a potem nawet i ciała, w które ta Dusza wchodzi i przeżywa ten „dramat”, który urodził się w chorej wyobraźni oddzielonego od Najwyższego Twórcy Dusz.
Można więc powiedzieć, że „nasza” Dusza
jest skrystalizowanymi myślami Archontów – Twórców Dusz. I karma naszej
Duszy także, jest realizacją pomysłów, idei owych archonckich Istot.
Czyli – jaka ona jest „nasza”? To jest
urealnienie czyjegoś śnienia. A my będąc także Duchami podpinamy się pod
czyjeś śnienie i śnimy czyjś sen.
Słyszałem kiedyś o tym, że „mamy
narzuconą karmę”. Poddałem ten temat Wyższym Jaźniom (Istotom z wyższych
planów z łuku wstępującego), ponieważ mnie samemu się trochę w głowie
nie mieścił. Wtedy tak bardzo byłem przekonany o sprawiedliwości karmy i
o tym, że karma działa na zasadach, którym się powinniśmy poddać. Tak
to realnie wyglądało. Jednak byłem otwarty, mówię, co ma się pokazać, to
niech się pokazuje. I okazało się, że wyższe Istoty z łuku zstępującego
(Archonci, półbogowie) maczały w tym palce.
Przywiązanie do krzywdziciela
Świetnie widać to w obciążeniach białej
strony, zwłaszcza u ludzi którzy chcą innym pomagać, innych „ratować”.
Nie zważają na siebie, zważają na czyjeś cierpienie. I mogą mieć kiepsko
u siebie, ale na tyle ich boli, że mniej boleśnie jest pomóc komuś. Jak
to mówią psychologowie: „aby tylko nie zająć się sobą”.
Nie wiem, czy kiedyś słyszeliście żonę alkoholika mówiącą o swoim mężu. Ja słyszałem takich opowieści setki.
Nie wiem, czy kiedyś słyszeliście żonę alkoholika mówiącą o swoim mężu. Ja słyszałem takich opowieści setki.
Taka żona jest tak zajęta przeżywaniem
życia swojego męża-alkoholika, że prawie w ogóle o sobie nie wspomina.
Oczywiście – ciągle o sobie pamięta, ponieważ „jego wyczyny” są ciągle
odnoszone do tego, że to właśnie wobec niej się nie tak zachował, nie
zrobił tego czy tamtego. A co innego właśnie zrobił, i to wobec niej też
było nie do przyjęcia
.
Jednak ciągle „to on” i „to on”. Może zemdlić takie przylgnięcie. To ciągle wzorce białe w działaniu.
Jednak – jak dla mnie – jest to zupełnie
zrozumiałe. Zarówno Dusza jak i osobowość takiej żony nie jest w stanie
zrozumieć, że ma do czynienia z symbiontem. Doszukuje się w mężu
człowieka, a ten wystawia symbionta i dziobie nią tym symbiontem jak
nożem. Stąd ona chce bardziej i bardziej, być bliżej niego. Bo mówi
sobie: „o, biedny, poraniony w dzieciństwie, nie umie kochać, ja go
otoczę moją miłością! Moja miłość go zmieni! Na pewno!” Zaczyna się od
miłości, a jak ona jest, to się dzieją dziwne rzeczy. Zarówno kobieta
jest a) przyciągana (wyczynami samca alfa), jak i b) odpychana (raniona
jest przez symbionta). I to jest koktajl narkotyczny dla kobiet. Hormony
mówią: „to on, ten jedyny, bierz go!”, a Dusza łka: „zobacz jak mnie
poranił, pokaż mu to, niech przeprosi, niech się pokaja, niech wyrówna
za swoje błędy!”
To jest majstersztyk!
Dlaczego? Bo to tak mocno wiąże kobietę z alkoholikiem, jak również tak mocno ją rani.
Mimo iż ona wie, że jest krzywdzona, tym bardziej czuje się przywiązana.
Mimo iż ona wie, że jest krzywdzona, tym bardziej czuje się przywiązana.
Przez co, przez kogo? Przez własną Duszę i jej postawy, z powodu cech Duszy.
Oba tematy a) i b) razem w koktajlu
powodują przemożne przyciąganie i ogromne poczucie realności i
„konieczności wytłumaczenia jemu, co ONA przeżywa”.
Ofiara lgnie do kata. Lgnięcie jak przy potężnym magnesie!
Podobną sytuację mamy w przypadku Dusz
przeżywających swoją karmę wobec Anunaków. Dusze do tych półbogów
również mają takie postawy: zarówno są odpychane i krzywdzone, i
przyciąganie przez ich ogromne wysokopoziomowe energie. Taki „bóg”
potrafi zarówno być okrutny, jak i miłujący! (Popatrz na Biblię: część
starotestamentowa to ogrom krzywdzenia, część nowotestamentowa to próby
podniesienia się z pomocą bezgranicznej miłości). W przypadku
nieuświadomionego, mało rozgarniętego czytelnika, wiernego „jak mi to
podają, to widocznie mają rację”. Tak to Dusza bezkrytycznie,
bezrefleksyjnie przyjmuje. I potrafi taki człowiek całe życie strawić na
połączeniu czarnego z białym. „Bo to wszystko musi być prawdą, oni są
tak wzniośli!” Zapewne. Natomiast niewiele osób mówi, że
wysokowibracyjne Istoty, które są na łuku zstępującym (czyli półbogowie
typu Lucyfer, Metatron, Logos) mają tak oślepiająco wysokie energie, że
mało kto się nie nabiera.
Ja sam kiedyś miałem automatyczną,
samorzutną inicjację w symbol Merkaby. Ok roku 1997 w internecie
znalazłem animowany trójwymiarowy symbol Merkaby (gwiazdy złożonej z
dwóch piramid kręcących się w odwrotnych kierunkach), tak przekonujący,
że moja Dusza od razu zareagowała „JA CHCĘ!!!” i sobie to od razu wzięła
do czakramu serca duchowego – literalnie, sama się zakodowała.
Po chwili czuję, jak moje serce energetycznie rośnie i rośnie, z każdym 10 sekund odczuwałem znaczne napęcznienie tego czakramu. Mówię – z jednej strony świetnie, bo mówili, że „mieć duży czakram serca to dobrze”. Ale z drugiej strony – to zaczyna mnie boleć! No i co robić? Na szalach rozwój duchowy i ból.. Szybko pomyślałem, że coś, co jest realnie od Boga to tak od razu boleć nie powinno. Nie powinno mi rozsadzać serca. I zrezygnowałem, odrzuciłem „propozycję”, po czym za chwilę moje serce duchowe zaczęło przychodzić do swojej poprzednich wielkości.
Tak to moja Dusza się skusiła na oszałamiające, wysokie, acz – kodujące serce – energie.
Po chwili czuję, jak moje serce energetycznie rośnie i rośnie, z każdym 10 sekund odczuwałem znaczne napęcznienie tego czakramu. Mówię – z jednej strony świetnie, bo mówili, że „mieć duży czakram serca to dobrze”. Ale z drugiej strony – to zaczyna mnie boleć! No i co robić? Na szalach rozwój duchowy i ból.. Szybko pomyślałem, że coś, co jest realnie od Boga to tak od razu boleć nie powinno. Nie powinno mi rozsadzać serca. I zrezygnowałem, odrzuciłem „propozycję”, po czym za chwilę moje serce duchowe zaczęło przychodzić do swojej poprzednich wielkości.
Tak to moja Dusza się skusiła na oszałamiające, wysokie, acz – kodujące serce – energie.
Błędne postrzeżenia Dusz
Dusza jeśli jest kreacją Anunaków to
upatruje w nich swoich bogów-rodzicielskich. Stąd nawet są realne
możliwości pomylenia półbogów z Bogiem Dawcą Życia (Bogiem-Źródłem), o
czym mówi i pisze Sławomir Majda.
Dusza upatruje w Anunakach swoich
bogów-rodzicielskich. I mówi Osobowości – to są twoi bogowie. W
religiach brzmi to: „To jest twój Bóg”, kłaniaj się mu, mów, że jesteś
wobec niego grzeszny, niegodny, poddany. Półbogowie tego oczekują.
Osobowość czuje mocną presję Duszy, czuje presję egregora (i Duszy
grupowej) religii i poddaje się owemu półbogowi. Choć to nie jest
Najwyższy Dawca Życia…
Najwyższymi nie są , choć są to na tyle
wysokie istoty, że spokojnie można je nazwać półbogami. Przykładowo
hinduski Ganiesza. Jak ten dziad potrafi manipulować Duszą! A jak jego
się słucha Dusza wierząca w jego oszustwa! Totalny bajzel karmiczny się
robi. Dusza głupia z tego jest, bo nie mądrzeje z doświadczeń a ciągle
wpatrzona w obiecującego Ganieszę jak w obrazek.. To jest realne
sprawozdanie z jednej z sesji z Duszą.
Dusza ubóstwia swoich Twórców. I wręcz
jest chyba tak zaprogramowana, aby nie poszukiwać kogokolwiek innego
poza nimi. Albo przynajmniej – ze swojej własnej inicjatywy, aby tego
nie robiła. To bardzo dla półbogów wygodne.
A z drugiej strony Dusza bierze od nich te wyżej opisane ich „przemyślenia” i je realizuje w Niższym Świecie.
A z drugiej strony Dusza bierze od nich te wyżej opisane ich „przemyślenia” i je realizuje w Niższym Świecie.
Czemu mówię, że półbogowie mają kiełbie we łbie? Ano popatrzcie sobie na historie o Anunakach, półbogach z Sumeru.
Przykładowo „Zaginiona księga Enki”
Sitchina pokazuje jak pomieszane i nieprzytomne to wtedy było
towarzystwo. Zupełnie jasnym jest, że ci półbogowie siedzą sobie na łuku
zstępującym Wszechkreacji. Jeśliby byli „święci”, to by byli na łuku
wstępującym, i mieliby twarze zwrócone do Źródła, ku Źródłu, tak jak
wiele „Wielkich Aniołów” ma. Jednak Anunccy półbogowie nie mają nawet
podstawowych umiejętności interpersonalnych, jak wnioskować z ich
kiepskich sposobów relacji pomiędzy sobą. Kłócili się, a nawet
występowali zbrojnie przeciwko sobie. To dokumentnie wskazuje, że ich
uwaga jest skierowana na niskie poziomy bytu, „patrzą się w dół”. A
ludzie są w ich kręgu zainteresowania, więc ułożyli, stworzyli im takie
środowisko jakie uznali za stosowne dla swoich potrzeb. W Sumerze było
to wydobywanie złota, obecnie jest to „wydobywanie” niskowibracyjnych
energii emocjonalnych, które ich żywią.
A jednocześnie – są to byty tak zaawansowane, że tworzyły genom ludzki!, dostosowywały Dusze do życia jako człowiek!
Odpowiedzialność? Żadnej odpowiedzialności nie chcieli za to brać na siebie. Odwrotnie, niejednokrotnie spuszczali na swoją kreację potop, aby wytłuc te wszystkie istoty do nogi, bo albo „coś nie tak poszło”, albo nie potrzebne już były..
Odpowiedzialność? Żadnej odpowiedzialności nie chcieli za to brać na siebie. Odwrotnie, niejednokrotnie spuszczali na swoją kreację potop, aby wytłuc te wszystkie istoty do nogi, bo albo „coś nie tak poszło”, albo nie potrzebne już były..
Takich twórców ciał i dusz możemy się
doszukiwać, oczekiwać. Nie innych. Oni są na łuku zstępującym, czyli od
Boga poprzez odłączenie się od Boga Dawcy Życia, aż do stworzenia swoich
wtórnych istot i zarządzania nimi.
Owe wysokie istoty tworzące Dusze są na łuku schodzącym. Na tym łuku jest ateizm: zapomnienie o tym, że jesteśmy jednością z Bogiem (jak mówi p. Jarosław Bzoma).
Owe wysokie istoty tworzące Dusze są na łuku schodzącym. Na tym łuku jest ateizm: zapomnienie o tym, że jesteśmy jednością z Bogiem (jak mówi p. Jarosław Bzoma).
Gdy otrząsamy się, możemy się „odnaleźć” w
tej sytuacji – widzimy: jesteśmy tu i tu, przeżywamy życie w materii,
mamy Dusze, które nam organizują życie i presjują, aby odgrywać nie
nasze wybory, ale aby realizować ich karmiczne pomysły na życie. Które
to pomysły nawet nie są ich, tylko są realizacją, materializacją treści
umysłów istot nieodpowiedzialnych. Pięknie..
Jestem cząstką Źródła!
TO jedno stwierdzenie stawia nas w
odpowiedniej, prawidłowej postawie. Wtedy żaden półbóg nie jest nam w
stanie duchowo zagrozić, ani nas zniewolić. Realizacja owego „Jestem
cząstką Źródła!” daje nam bezpośredni temat praktyki duchowej –
bezpośredniego, natychmiastowego, bezstopniowego osiągnięcia czegoś, co
nazywają „Oświeceniem”. Zdanie znacie, na ile je zrealizujecie w swoim
życiu – to już od was zależy.
„Jestem cząstką Źródła!”
– to stwierdzenie inicjuje ruch ku Źródłu, czyli przejście na łuk wstępujący i redukowanie przeżyć, doświadczeń i procesów.
„Nie jestem cząstką Źródła!”
– to stwierdzenie inicjuje ruch od
Źródła, czyli przejście na łuk zstępujący i uruchamianie przeżyć,
doświadczeń i procesów. Taka postawa w ogóle wyodrębniła od Źródła owe
Pierwsze Wielkie Anioły schodzące po łuku zstępującym, które dalej
uruchamiały następne światy.
(Praca z tym sformułowaniem, deklaracją
„Jestem cząstką Źródła” nie od razu daje efekty i nie ze wszystkimi
cząstkami naszej Istoty, ponieważ niektóre mają masywną inercję.
Niemniej zawsze można taką postawę przyjąć – jedną z dwóch powyższych,
jak tam kto chce. Inspiracja do użycia tego sformułowania pochodzi ze
świetnych wywiadów w Tagentv z J. Bzomą)
Na szczęście więc nie jesteśmy w potrzasku!
My, jako Duchy jesteśmy cząstkami
Boskiego Ducha, jesteśmy jednością z Duchem Boskim, Duchem Bożym. To
jest podstawą jogi. Joga daje zrealizowanie tej właśnie myśli: to, co tu
widzę, jest realne, to jest jednak także ułuda, bo moja Duchowa
realność jest realnością bycia jednym z Bogiem. Czytałem nie jeden
traktat jogiczny, który tylko i wyłącznie ten jeden prosty fakt próbował
przekazać. Niestety, te traktaty były pisane ohydnie manipulatywnym
językiem. Podobnie jak przymuszano niewolników do pracy, tak i w takich
traktatach także nie było miejsca na własne, osobiste przemyślenia,
rozważania, gromadzenie wiedzy. Nie było mowy o refleksjach osobistych.
To dawało brak odniesienia do osobistej historii a w rezultacie –
religię, podejście religijne.
„Masz w to uwierzyć i to się stanie”… skąd my to znamy! I jak bardzo tego nie lubimy aby nam tak narzucać co mamy myśleć i w co wierzyć!
Tak więc nawet nie podaję nazw tych traktatów jogicznych..
„Masz w to uwierzyć i to się stanie”… skąd my to znamy! I jak bardzo tego nie lubimy aby nam tak narzucać co mamy myśleć i w co wierzyć!
Tak więc nawet nie podaję nazw tych traktatów jogicznych..
Mamy dobrze działające, sprawne umysły.
Mamy świetny aparat odczuciowy! Możemy dobrze popatrzeć i odczuć naszą
sytuację jako żyjącego Ducha. Możemy rozpoznać Duszę jako nie naszą
spuściznę.
A nie jesteśmy duszą, tylko jesteśmy
Duchem. Mamy co prawda duszę, ale też nie utożsamiamy się z nią.
Utożsamiamy się z osobowością.
Możemy jako osobowość za siebie odpowiadać. A Dusza? Jej postawy i energie mogą nieźle nam namieszać w życiu. I dlatego proponuję oddać Duszę tam, gdzie jest jej miejsce, skąd przyszła. Jako twór energetyczny należy do Twórców Dusz, niech sobie jej karmiczne energie biorą.
Możemy jako osobowość za siebie odpowiadać. A Dusza? Jej postawy i energie mogą nieźle nam namieszać w życiu. I dlatego proponuję oddać Duszę tam, gdzie jest jej miejsce, skąd przyszła. Jako twór energetyczny należy do Twórców Dusz, niech sobie jej karmiczne energie biorą.
Jesteśmy jak ta żona alkoholika – bita,
męczona, ale która ciągle „trwa na posterunku, przy mężu”. Tak i my
ciągle myślimy, mamy nadzieję, oszukujemy się, że kiedyś się da oczyścić
tą Duszę.. że kiedyś będzie dzięki temu wreszcie dobrze i przyjemnie.
Nie, nie będzie.
Czemu się tak oszukujemy? To jest druga strona medalu – Dusza jest mocniejsza, potężniejsza od Osobowości. Ma wiele przystosowań do życia, ma pragnienia przeżywania. To jest niezwykle atrakcyjne, niezwykle łatwo się zidentyfikować z Duszą: „to ja właśnie tak chcę, to ja tak chcę przeżywać!” A może się zdarzyć, że przeżywania od Ducha jest 20%, a przeżywania od Duszy, uruchomionego poprzez jej postawy jest 80%. I kto tu żyje w tym moim życiu? Moja Dusza, która nie jest ze mnie tylko z jakiś tam półbogów? Taka prawda.
Nie, nie będzie.
Czemu się tak oszukujemy? To jest druga strona medalu – Dusza jest mocniejsza, potężniejsza od Osobowości. Ma wiele przystosowań do życia, ma pragnienia przeżywania. To jest niezwykle atrakcyjne, niezwykle łatwo się zidentyfikować z Duszą: „to ja właśnie tak chcę, to ja tak chcę przeżywać!” A może się zdarzyć, że przeżywania od Ducha jest 20%, a przeżywania od Duszy, uruchomionego poprzez jej postawy jest 80%. I kto tu żyje w tym moim życiu? Moja Dusza, która nie jest ze mnie tylko z jakiś tam półbogów? Taka prawda.
Nie nasza karma
Przez wiele lat miałem przekonanie, że
karma mojej Duszy jest „moją karmą”. Ale.. jak widzisz z powyższego
rozumowania tak nie jest. Owszem, trochę poluźniłem sobie więzy
karmiczne poprzez wieloletnie praktyki oczyszczania karmy. Ale Duszy nie
oczyściłem, mimo, iż tak zapewniali i terapeuci i nauczyciele duchowi,
którzy kierowali tymi oczyszczeniami.
Przez wiele lat złudnie miałem
przekonanie, że da się to zmienić. Ale nie, nawet terapie reinkarnacyjne
nie są tego w stanie dokonać. Dusze są tak potężne (zwłaszcza u osób
świadomych duchowo), że nie ma na to szans. To nie znaczy, że mamy
pozwalać duszom na samowolę, nie. To oznacza, że mamy wyjść ponad duszę i
nie być przez nią terroryzowani.
Wiele razy słyszałem argument przeciw
sobie: „ale dusza to ty, to ty tak podziałałeś, to teraz to spłacaj”.
Nie, chłopie, to nie ja, ja nie jestem duszą, tylko Duchem. [tu tekst o inkarnacji Ducha w już skreowane Dusze].
Jestem Duchem i nie mam co spłacać czyichś długów. Nie oznacza to, ze ich nie ma. Nie wątpię, że karma jest, że są długi, spłaty, te wszystkie więzy są skreowane na odpowiednich poziomach. Ale na na dzisiaj ja mam decyzję je przekraczać.
Jestem Duchem i nie mam co spłacać czyichś długów. Nie oznacza to, ze ich nie ma. Nie wątpię, że karma jest, że są długi, spłaty, te wszystkie więzy są skreowane na odpowiednich poziomach. Ale na na dzisiaj ja mam decyzję je przekraczać.
Uważam, że w takim wydaniu w jakim karma
naszych dusz jest, to jest ona nam narzucona. Nie bezpośrednio (jak się
niektórzy takiej wersji niesprawiedliwości dopatrują). Nie, to nie sama
karma jest narzucona, to narzucony jest system narastania karmy, który
istnieje i działa w duszach. A jest tam za sprawą anunacką.
Mogę zatem uznać karmę mojej duszy za
niebyłą dla siebie. I nie muszę przebywać, motać się w tej karmie. Nie
muszę uznawać jej przejawów (postaw, energii, poruszeń od ciała
astralnego do atmanicznego) za coś dla mnie obowiązującego.
Dalej: https://swiatducha.wordpress.com/2018/02/04/dusza-jako-implant/?fbclid=IwAR1vyNuC2wqITKyp8pYflI5OZcO1CKPrGPxZgu6vhsOfYHPVkvr53u1Oeu0
Pozwoliłem sobie sam skopiować wywody autora bloga, jak i on Ojca Pio,
Te o dwóch płaszczyznach istnienia, gdzie obserwator stoi przed ekranem.
Z tym, że ten prawidłowy stworzył Stwórca to nie ma wątpliwości, bo kto inny?
Natomiast już niekoniecznie, co do interpretacji wewnętrznego obrazu światów.
Odniosę się do mojego porównania do amfiteatru i duszy siedzenia jak w kinie,
Jesteśmy duchem, który może wyjść z teatru, ale nie może, bo tworzy swoją rolę.
Za sprawą wmontowanego w niego okularów postrzegania ego umysłu,
W oderwaniu od duszy i kalejdoskopem wmontowanym przez program.
Ten trzymany przed oczami duszy kalejdoskop zawiera na niby,
Te wewnętrzne światy stworzonego amfiteatru i zamazuje Boski.
Dopóki siedzimy w kinie Matriksu i oglądamy tylko samą naturę i ją kochamy,
Mamy szansę, aby zaćma minęła i wróciło wrażenie kina z którego można wyjść.
Niestety program Matriksa, jak każda żona każe po sobie posprzątać,
A amfiteatr zmusza i kusi, aby to zostawiać za sobą i wchodzić w teatr.
A więc zgoda, że to wewnętrzne światy nas trzymają złudnie,
Ale też za sprawą ekranu człowiek nie zwraca się do wewnątrz.
A to tylko tam jest wyjście z kina w sercu i pozostawienie 3D okularów...
autor blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz