Wolność od poszukiwania „oświecenia” dla
wielu już jest przebudzeniem. Dusza w pełni wcielona na Ziemi, odnajduje
potrzebne jej odpowiedzi w rzeczywistości, dla jakiej się narodziła i
tutaj jest jej pole tworzenia i artyzmu. Tymczasem jakże często szukamy w
duchowości odpowiedzi na pytanie „Czy jest Bóg i czy nas uratuje i
wywyższy”, nie widząc zupełnie Boga w swoich wyborach, na przykład
wtedy, gdy przekraczamy swą nienawiść, jak i skłonność do nadmiernego
altruizmu, gdy wychodzimy z cienia, gdy uczymy się miłości do siebie i
do innych, gdy w harmonii łączymy światło i mrok, gdy natchnieni czujemy
w sobie Obecność, gdy robiąc rzeczy pożyteczne dla Ziemi, opieramy się
pokusie „odlotów duchowych” i szukania problemów zastępczych tam, gdzie
jest tylko pustka i jej iluzje.Oczywiście nie ma duchowości bez
przejścia tych iluzji także
etapy te są potrzebne, ale nie wolno w nich grzęznąć. Warto pamiętać o
praktyce uważności i dystansie, a także zdrowym rozsądku, który dopełnia
idealizm i prędzej czy później pomoże podważyć każdą duchową ułudę, w
jakiej się zanurzyliśmy.
Umysł
lubi mielić rzeczy niepotrzebne, dokonywać czynności, które z punktu
widzenia jego życia, nie mają najmniejszego znaczenia, ale dają mu
bezpieczeństwo psychiczne, że dzięki temu przybliża się do „oświecenia”.
To oczywiście kolejna iluzja. Przebudzenie to wolność na przykład od
toksyczności, którą zaczynamy dostrzegać, od zarówno skrajnie
służalczej, poświęcającej się postawy, jak i narcystycznej, od potrzeby
nieustannych ezoterycznych analiz, czynności i rytuałów, jak i ślepego
materializmu. Przebudzenie to dostrzeżenie wszystkich klatek, w jakich
siebie zamykamy, nasze uwikłanie w myśleniu życzeniowym i roszczeniowym
(nieprzepracowane relacje z rodzicami przenosimy przecież na duchowość),
a następnie wyjście z tej perspektywy. Wyjście z perspektywy nie
oznacza, że coś znika – w rozwoju nic nie znika, wszystkie programy
przeszłości wciąż istnieją w naszej podświadomości. Chodzi o to, że
przestajemy być więźniem danego sposobu myślenia i działania,
otwierając się „tu i teraz” na nowe rozwiązania, lepsze formy wyrazu.
W tym ujęciu karma nie ma znaczenia dla
naszych umysłów, jest po prostu kolejną iluzją. Potrafimy już wychodzić z
każdej destrukcji, co w praktyce oznacza nie wikłanie się w postawę
umartwiania, pokutowania, karania siebie za grzechy poprzednich wcieleń,
ugrzęźnięcie
w relacji toksycznej, którą chętnie nazywamy karmiczną, by ją
„przepracować”. Paradoks polega na tym, że prawdziwym wyjściem z koła
karmy nie jest uwikłanie przeszłości i w jej ciągłym „odpracowaniu” ale
odwaga do przecięcia więzów i wybór lepszej przyszłości. Dążymy do
praktycznego wyjścia z ról kata i ofiary przez nazywanie rzeczy po
imieniu i umiejętność rozpoznania co jest Miłością, a co jej
zniekształceniem. Wtedy rozumiemy też, że pustka będzie zawsze w
naszej naturze, albowiem z niej dusza nieustannie się poszerza,
odkrywając w niej swoje potencjały. Jednak kierunkiem ich wykorzystania i
przebudzenia – póki człowiek żyje – jest rzeczywistość materialna –
nasz aktualny dom, a w nim szczęście i spełnienie, które wypracowujemy
własnymi rękoma i odpowiednim, otwartym sposobem myślenia.
Zostaliśmy
obdarowani energią, siła życiową, mocą, którą rozwijamy od narodzin.
Jej przeznaczeniem nie jest rozproszenie w niepotrzebnych działaniach,
ani wyrzekanie się jej w postawie uległej, pasywnej jak u dziecka.
Energia jest po to, by ją skonsolidować i ukierunkować, zgodnie z wolą
swoją i wolą wyższą, która ogarnia nas w całości, i którą zazwyczaj
poznajemy, gdy nawiązujemy świadomy kontakt z Jaźnią. Gdy przejrzymy się
już w oczach boskich, ujrzymy w nich prawdę o sobie, swoją przyszłość,
ale nie wyrażoną dosłownie. Pamiętajmy, że świat duchowy to świat
symboli i idei. Wiemy wtedy, co to znaczy urzeczywistniać duszę na
Ziemi, znajdujemy odwagę by wykuwać na niej swoje szczęście i powołanie.
Od nadświadomości dostajemy iskrę, informację, inspirację, wizję, którą
możemy odczytać wielowymiarowo, bo taka jest przecież nasza istota.
Znamy ogólny cel, który jest za mgłą, ale swą przyszłość musimy
wypracować sami, metodą prób i błędów i z pomocą przestrzeni
(synchroniczności). Tak właśnie, paradoksalnie, stajemy się Kreatorem na
podobieństwo Boga, którego szukamy wszędzie, tylko nie w swej naturze.
Farida Sorana Saffarini
doradca i przewodnik duchowy, tłumacz snów i wizji, nauczycielka metody rozwojowej „Integracji duszy” – sztuki świadomego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz