Synchronia
lub synchroniczność to termin pochodzący od Junga i definiowany obecnie
na wiele sposobów. Dla mnie najprostszą definicją jest przyjęcie, że
zbiegi okoliczności nie istnieją, a wszystko jest po coś.
Czy kiedy przez pół dnia myślę o książce Mateusza Grzesiaka 100 happy days,
która zainspirowała mnie do istotnych decyzji w sprawie książki, którą
sama piszę, a wieczorem tego samego dnia mój mąż, wracając z meczu,
spotyka Mateusza Grzesiaka na Placu Zbawiciela, i wysyła mi swoje
zdjęcie z nim, to zbieg okoliczności?
Czy
kiedy dojrzewam do prawdziwego celu, jakiemu ma służyć moja książka,
czyli pomaganiu ludziom, a pytając koleżanki, w jakiej restauracji
zarezerwowały stolik, dowiaduję się, że w restauracji Adler, a Adler to
pierwotne imię, które nadałam jakiś czas temu jednemu z głównych
bohaterów mojej książki, to zbieg okoliczności?
Czy
kiedy piszę do kogoś szybkiego maila, zainspirowana jakimś zdarzeniem
lub myślą, a ta osoba zmienia całe moje życie (to mi się zdarzyło
dwukrotnie), to zbieg okoliczności?
Czy
kiedy marzę o wyjeździe na Hawaje, by wziąć udział w kursie dla pisarzy
organizowanym przez wydawnictwo Hay House, ale w pewnym momencie z
kilku przyczyn rezygnuję z tego wyjazdu, a wydawnictwo Hay House
wprowadza pierwszą edycję tego samego kursu online, to zbieg
okoliczności?
Powyższe
to tylko drobne przykłady. Im dalej idę ścieżką rozwoju i duchowości,
tym dalej w przeszłość wybiegają moje spostrzeżenia dotyczące synchronii
w moim życiu. Kumulacja zdarzeń synchronicznych w moim życiu
nastąpiła od momentu rozpoczęcia pisania bloga, a właściwie od decyzji o
jego założeniu, ale potem pewne zdarzenia i przemyślenia naprowadziły
mnie na interpretację jeszcze wcześniejszych zdarzeń od momentu narodzin
mojej córki, a kolejne zdarzenia i przemyślenia ciągle naprowadzają
mnie na interpretację różnych zdarzeń z wcześniejszych etapów mojego
życia, włącznie z moim dzieciństwem, w zgodzie z ideą synchronii.
Przyjęcie, że zbiegi okoliczności nie istnieją, a wszystko jest po coś:
– daje dużo radości,
bo dostrzegając synchronię, czujesz się jakbyś dostawał/a drobne
prezenty od Wszechświata, a czasem gdy złożoność powiązań pozornie
niepowiązanych zdarzeń jest zbyt skomplikowana dla innych osób, by móc
się tym podzielić, czujesz się jakbyś miał/a taki „private joke” ze
Wszechświatem – taki, który tylko wy rozumiecie
– umacnia wiarę w Boga, bo wiesz, że Twoje życie ma sens, że masz coś w nim zrobić i nie zostajesz pozostawiony/a bez środków do realizacji tego celu
– pozwala dostrzec piękno Wszechświata, bo widzisz jak wszystko jest misternie zaprojektowane
– zmienia sposób życia,
bo kiedy np. przychodzisz na spotkanie pół godziny wcześniej, gdyż myli
Ci się godzina, nie masz do siebie pretensji, ale zaczynasz się
zastanawiać, po co to było i np. dochodzisz do wniosku, że było to po
to, żeby wejść do księgarni i kupić książkę, która tam na ciebie czekała
– daje ukojenie,
bo zaczynasz rozumieć, że skoro nie ma rzeczy, zdarzeń, ludzi
przypadkowych i niepotrzebnych, a wszystko jest po coś, to nie ma sensu
aż tak się bać
– pomaga podwyższyć poczucie własnej wartości, bo zaczynasz rozumieć, że jesteś ważny/-a, że ktoś o Ciebie dba i prowadzi Cię, dając Ci wskazówki
– pomaga zwiększyć własną proaktywność,
kiedy zaczniesz rozumieć, że przyciągasz do siebie zdarzenia, ludzi i
rzeczy, współtworzysz własną rzeczywistość i masz na nią realny wpływ
To
jest właśnie kolejnym etapem, po dostrzeżeniu synchronii: uzmysłowienie
sobie, w jak dużym stopniu sam/a generujesz synchronię w swoim życiu –
tym bardziej, im bardziej żyjesz w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem,
rozwijasz się i, jak mówi moja mentorka Johanna Kern (link), podnosisz własne wibracje. Stajesz
się magnesem dla rzeczy, osób i zdarzeń będących w zgodzie z Tobą i
Twoją wizją. Kiedy nie podnosisz własnych wibracji, a wręcz je obniżasz,
to nie znaczy, że przestajesz być magnesem – nadal nim jesteś, tylko
przyciągasz rzeczy, które z Tobą rezonują, czyli niekoniecznie te,
których świadomie chcesz. Więcej na ten temat możesz przeczytać we
wpisie Johanny Kern: link
Nie
twierdzę, że mamy wpływ na WSZYSTKO w naszym życiu – nie, pewne rzeczy
są nam dane i dopiero po czasie możemy przekonać się o ich znaczeniu, a
możemy się też nigdy o nim nie przekonać (przynajmniej w tym życiu), co
nie będzie wcale oznaczało, że nie miały one żadnego znaczenia. Czasem
również decyzje o tym, co chcemy przyciągać, podejmujemy samodzielnie,
ale nie na poziomie świadomości, lecz na poziomie podświadomości lub
nadświadomości. Tak czy inaczej ciągle pozostaje naprawdę duże pole
manewru, gdzie mamy ŚWIADOMY wpływ na nasze życie i to, co chcę Ci
głównie uzmysłowić to to, że mamy również wpływ na rzeczy, na które,
stosując zwykłą logikę i związek przyczynowo-skutkowy, wydawałoby się,
że nie możemy mieć wpływu.
Synchronia nie dzieje się poza Tobą – to Ty jesteś jej katalizatorem, obserwatorem i analitykiem –
Ty możesz ją wywołać, Ty możesz ją dostrzec lub nie, Ty możesz ją
przeanalizować i wyciągnąć wnioski lub nie. Synchronia Cię naprowadza,
wskazuje Ci drogę, ale od Ciebie zależy czy ją wykorzystasz, czy
wyciągniesz wnioski, a przede wszystkim w dużej mierze od Ciebie też
zależy czy ją do siebie przyciągniesz, lub raczej czy przyciągniesz ją w
pożądanej formie.
Odkąd
zaczęłam interesować się rozwojem i duchowością, najbardziej zadziwia
mnie jedna rzecz – że tak wiele ludzi mówi podobne rzeczy, że tak wiele
ludzi jest oddanych idei poszerzania świadomości innych, a ich idee
gdzieś w głębi sprowadzają się do kilku podstawowych pryncypiów:
– Wszechświat to jedność, a Ty jesteś częścią tej jedności
– wszystko jest ze sobą powiązane ponad zdolności pojmowania ludzkiego umysłu
– realnie współtworzysz swoją rzeczywistość, czy jesteś tego świadomy/a czy nie
–
wszystko ma znaczenie – wszystko, co robisz, mówisz, myślisz, a przede
wszystkim to, kim jesteś, oraz wszystkie zewnętrzne okoliczności, nawet
te pozornie z Tobą niepowiązane
– Bóg, Wszechświat, Absolut (użyj dowolnego określenia) kocha cię i jesteś dla niego cenny/a i ważny/a
To
smutne, że w Polsce wciąż wiele osób jest zdania, że książki z zakresu
rozwoju osobistego sprowadzają się do porad typu: jak zdobyć i utrzymać
mężczyznę, jak zarobić milion w miesiąc itp. Rozumiem to, bo zanim
zaczęłam się na poważnie interesować tym tematem, też miałam podobne
podejście – wydawało mi się, że nie potrzebuję durnych porad
wszechwiedzących mądrali co do tego, co mam zrobić z własnym życiem. Oj,
pomyliłam się i to bardzo. Książki z zakresu rozwoju osobistego (tak,
te pogardzane poradniki) często (choć oczywiście nie wszystkie)
przedstawiają filozofię i interpretację naszej rzeczywistości, która
może diametralnie zmienić całe życie człowieka. Skąd masz wiedzieć którą
książkę wybrać? No, tu też pomocna jest synchronia. W moim przypadku
wszyscy autorzy, którymi się zachwycałam i którzy wywarli wpływ na moje
życie, pojawili się w nim w drodze synchronii – usłyszałam na
konferencji, ktoś mi powiedział, natknęłam się „przypadkiem” w
internecie. Na początek wyrzuć z siebie niechęć do książek tego typu, bo
mądrość jaką one niosą, często przewyższa ponad miarę wszystko, czego
nauczono cię w szkole, pracy, domu, a potem zaufaj sobie i synchronii.
Wyraź jasno chęć rozwoju, poszerzania świadomości, wyślij odpowiednią
intencję (do Boga/Wszechświata lub samego siebie) i czekaj na synchronię
– ale czekaj aktywnie i nie lekceważ jej przejawów.
Synchronia najczęściej jest bardzo subtelna. I zawsze pozostawia Ci wybór.
W
kolejnych wpisach przedstawię Ci różne ciekawe cytaty dotyczące
synchronii oraz wymienię kilka konferencji, książek, stron internetowych
i filmów, które były ważne w mojej synchronicznej przygodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz