Rzeczy, których nie można zbadać, akademicka nauka traktuje bardzo surowo – odnosi je do kategorii „problemów hipotetycznych”. Sformułowania typu „być może”, „prawdopodobnie” i „przypuszczalnie” interesują uczonych wyłącznie, jako teorie. I z punktu widzenia oficjalnej nauki istnienie maszyny czasu jest możliwe tylko hipotetycznie.
To smutne, ale dostępny obecnie stopień rozwoju techniki nie pozwala człowiekowi zbudować wehikułu czasu. O możliwości przemieszczania się w czasoprzestrzeni mówi jednym głosem z Albertem Einsteinem i Maxem Planck’em współczesny uczony Stephen Hawking. Teoretyczny model dla rozwiązania tego problemu stworzył austriacki logik i matematyk Kurt Gödel, który między innymi wyprowadził rozwiązania równania Einsteina, dopuszczające podróżowanie w czasie. Niektórzy uczeni mówią, że do zbudowania działającego modelu brak jest danych wyjściowych – ale to wszak tylko kwestia czasu!
No tak, w naszych czasach nie da się takiego urządzenia zbudować, ale może w dawnych epokach maszyna czasu jednak istniała?
Niezwykłe odkrycie
W 2008 roku chińscy archeolodzy pracowali przy wykopaliskach grobowca w prowincji Guangxi. Uczeni mieli wyjątkowe szczęście, ponieważ trafili na nienaruszone dotąd miejsce pochówku z czasów dynastii Ming (1368–1644). To rzadka okazja, aby móc przeniknąć w nietknięte tajemnice sprzed czterech wieków – uczeni pracowali z maksymalną ostrożnością, ledwie nie zdmuchując piasku z wykopu. Zdejmując warstwy skamieniałego gruntu, dotarli do górnej płyty. W pewnym momencie kawałek kamienia upadł niespodziewanie na ziemię, wydając metaliczny dźwięk. Archeolodzy podnieśli go i zauważyli, że jest okrągły. Po oczyszczeniu przedmiotu z gruntu i dalszym badaniu zostali całkowicie zaskoczeni: znalezionym artefaktem okazał się mały szwajcarski zegarek! Zastygłe wskazówki pokazywały godzinę 10:06. Na odwrotnej stronie koperty widniał wygrawerowany napis: „Swiss”.Właściwie nie byłoby niczego niezwykłego w tym, że stary zegarek szwajcarski znalazł się w starym chińskim grobowcu. Szwajcarski przemysł zegarmistrzowski pojawił się w Genewie w połowie XVI wieku. W 1541 r. Jan Kalwin wprowadził w życie reformy, których skutkiem był zakaz noszenia wyrobów jubilerskich. Zmusiło to jubilerów do zwrócenia uwagi na nowe rzemiosło – wyrobu zegarów. W tym samym XVI wieku Chiny posiadały już handel morski z Portugalią, Hiszpanią, Japonią i Holandią. Jest rzeczą w pełni wiarygodną, że właściciel grobu datowanego w przybliżeniu na 1600 rok był bogatym podróżnikiem albo nabył zegarek u zamorskich kupców. Według Jezuitów, którzy odwiedzali Chiny w XVI wieku, zegarki były tam bardzo wysoko cenione.
Proste wyjaśnienie odpadło
Nawet w tamtych czasach przewiezienie jakiegoś przedmiotu z jednego krańca planety na drugi nie było wielkim problemem. Zwłaszcza, kiedy istniały więzi handlowe. Niestety, ku głębokiemu rozczarowaniu zwolenników prostych rozwiązań, okoliczności okazały się tym razem bardziej skomplikowane. Chodzi o to, że dynastia Ming, za której panowania wzniesiono badany grobowiec, panowała w Chinach w latach 1368-1644, a zegarki-pierścienie pojawiły się dopiero w 1780 roku. Poza tym, samego kraju o nazwie Szwajcaria wówczas nie było, a napis „Swiss” zaczęto grawerować na szwajcarskich zegarkach dopiero pod koniec XIX wieku.
Znaczenie posiada też forma tarczy zegarowej. Taki kształt nosi nazwę „Tonneau” i po raz pierwszy wystąpił w kolekcji firmy Cartier w 1906 r. W miarę badania zegarka pojawił się jeszcze jeden szczegół, czyniąc historię coraz bardziej tajemniczą. Otóż grubość znalezionego zegarka nie przekracza 2 mm. Z absolutną pewnością można stwierdzić, że taki zegarek nie mógł być wykonany pod koniec XIX w. Jak głosiła reklama w „New York Times” z 6 czerwca 1899 r., najcieńszy zegarek na świecie mierzył wówczas 6 mm.
Najbardziej zbliżony rozmiarami do znalezionego w chińskim grobowcu zegarka okazał się kwarcowy „The Concord Delirium” z 1979 roku o grubości 1,98 mm. Według ekspertów, zegarek-pierścień mogła wykonać firma Vacheron Constantin około stu lat temu (obecnie takich już nie produkują).
Próby wyjaśnienia tajemniczego znaleziska
- Zegarek był wykonany znacznie później, niż w 1600 roku. Mógł być przypadkowo upuszczony w błoto, które później stwardniało. Mogły go zawlec do grobu zwierzęta albo zgubił go poszukiwacz skarbów. Zegarek nie został znaleziony wewnątrz grobowca, ale obok, na zewnątrz. Skoro w 400-letnim grobie leżał współczesny nam przedmiot, to znaczy, że grób był już rozkopywany.
- To wcale nie jest zegarek. Jest to zwykły pierścień, na którym przypadkowo znalazł się wzór, przypominający wskazówki zegara. Może średniowieczny chiński jubiler skopiował na pierścieniu modny wzór z drogocennej zamorskiej zabawki?
- Jest to mistyfikacja mająca na celu przyciągnięcie uwagi społeczeństwa do prac wykopaliskowych na tym terenie albo banalna akcja reklamowa jakiejś firmy produkującej zegarki. Wskazówki znalezionego zegarka (godz. 10:06) są ustawione prawe jak w reklamach (10:10), aby nie zasłaniać widoku nazwy firmy.
- Zegarek znaleziony podczas badania chińskiego grobowca z XVI wieku świadczy o istnieniu maszyny czasu. Być może, komuś, kto brał udział w pogrzebie i rzucał do grobu garść ziemi, pierścień-zegarek zwyczajnie zsunął się z palca.
Według opinii czcigodnych uczonych, podobne znaleziska są bez wartości. Świadczą nie o tym, że podróże w czasie były (i są) możliwe, że istnieją portale czasowe, ale o tym, że są to tylko wymysły dziennikarzy szukających sensacji. Tylko o czym świadczą w takim razie znaleziska gwoździ, spiralek, śrub i innych artefaktów, których wiek oszacowano metodami naukowymi na przykład na 200 mln lat? (S)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz