Pozwól mi być – szepczesz mi coraz częściej.
Biorę głęboki oddech i powoli wycofuję się. Wypełnia mnie miłość.
Zanurzam się w błogości, radości istnienia. W jednej chwili życie
nabiera głębszego znaczenia. Siedzę tu od jakiegoś czasu, a dopiero
teraz naprawdę tu jestem. Rozglądam się dookoła i widzę tylko piękno.
Kolory stają się bardziej intensywne, dźwięki nabierają głębi, a drzewa
tańczą jakby specjalnie dla mnie. Patrzę w słońce i czuję Cię, Boże.
Twoja miłość jest wszystkim.Uśmiecham się do nieznajomych. Mówię dzień dobry, z radością i głębokim uczuciem jakbym mówiła do najbliższej mi osoby. W ich oczach zauważam lekkie zdziwienie lecz po chwili otrzymuję tą samą miłość z powrotem. Coś się w nich zmienia. Jakby przywitanie się z ich duszami wlało więcej światła w ich serca. Niektórzy podchodzą do mnie po chwili. Zapytać o drogę, o godzinę. Cokolwiek aby jeszcze raz doświadczyć boskości w sobie. Poczuć swą duszę.
Rozpiera mnie wdzięczność. Miłość we mnie jest tak potężna, że mam ochotę przytulać każdą osobę i krzyczeć, że życie ma wartość. Że możemy zakończyć to szaleństwo, to cierpienie. Możemy wybudzić się ze złego snu. Mamy ogromną moc. Wystarczy pozwolić naszym duszom na prowadzenie.
Kiedy moja osobowość harmonizuje się z dusza, jest to uczucie tak obezwładniające, tak wielkie, że po jakimś czasie zaczyna wkradać się strach i zwątpienie. Że nie jestem na to gotowa, ze świat nie jest gotowy. Co pomyślą ludzie? Zapewne, że zwariowałam. Wtedy znowu dochodzi do głosu osobowość, a moja ukochana dusza powolutku robi kolejne kroki w tył…
Pozwólmy duszom być…
Sylwia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz