Krzysztof Pieczyński
Od początku działalności społecznej, którą prowadzę moje słowa są
przekłamywane. Muszę nieustannie wyjaśniać i wygląda to jakbym się
usprawiedliwiał, że jestem człowiekiem wierzącym. Moja wiara nie
potrzebuje imienia. Mówię prawdę o kościele katolickim, nie dlatego, że
jestem ateistą, ale dlatego, że kłamstwa i zbrodnie kk należy ujawniać.
Opór wyznawców religii watykańskiej świadczy o tym jak skuteczna jest
maszyna propagandowa tej sekty. Nigdy nie powiedziałem, że Chrystus nie
istniał. Powtarzam, że Chrystus stworzony przez kk nigdy nie istniał.
Brak zdolności odróżnienia tych dwóch spraw i postaw również jest
dowodem na to jak sformatowani są polscy katolicy. Jezus wiedział, że
tworzenie nowej religii jest ostatnią rzeczą, jakiej świat za jego
czasów potrzebował. Nie tworzył żadnej nowej religii, nie mogło to
powstać w jego umyśle. Tak jak i dzisiaj zakładanie nowego związku
wyznaniowego nie ma sensu. Jezus był wyznawcą Ducha Świętego. Dla ludzi
niecierpiących terminologii religijnej to znaczy, że podążał za głosem
ze źródła natchnienia, za głosem serca. Muzyk podąża za dźwiękami,
malarz za wizją obrazu, poeta za słowami, matematyk za wzorami. One
wszystkie w natchnieniu docierają do naszej świadomości, z głębin naszej
Istoty. Im głębsze natchnienie tym czystsza, piękniejsza i potężniejsza
forma przekazu. Jezus, mam nadzieję, że to w końcu dotrze do katolików,
znieważał uczucia religijne wszystkich, całego establishmentu, od Rzymu
po Jerozolimę. Znieważał wszystkich i wszystko gdyż wszyscy polegali na
religiach opartych na dogmatach. On podążał za głosem serca,
natchnieniem, Duchem Świętym. Ten głos i nas prowadzi do odzyskania
tego, co straciliśmy. Tutaj, w odbudowie świata na lepszy, każdy
wynalazca, każdy nauczyciel, artysta mają taki sam udział, czy to
ateista czy wierzący. W niewyrażalnym świecie Twórcy nie istnieją nasze
pojęcia. Nie istnieją słowa i terminy z powodu, których spieramy się i
zabijamy. Nie mam wątpliwości, że zejście Jezusa do dzisiejszego świata
byłoby jedną wielką obrazą uczuć religijnych katolików i innych sekt
ozdabiających się chrześcijaństwem.
O wierze nieustannie gadają ludzie, którzy chcieliby coś w życiu zmienić, ale nie zmieniają. Tkwią w tym samym miejscu gadając o Bogu. Ludzie, którzy zmieniają świat nie gadają o wierze, po prostu ją mają, co widać po owocach ich pracy. Widocznie są bliżej źródła wszystkiego niż ci rozmodleni, a na pewno bliżej Boga niż ci wrzeszczący o swoich obrażonych uczuciach religijnych. Z Ireną Sendlerową, gigantem poświęcenia swojego życia drugiemu człowiekowi, nigdy nie rozmawiałem o Bogu. Po prostu przy ludziach prawdziwej wiary nie popełnia się takiego nietaktu.
Świat nie jest miejscem, w którym wystarczy polegać na własnej sile. Są momenty, w których potrzeba czegoś nie z tej ziemi. Czasami ktoś może być tym światłem dla nas, a czasami już tylko cud może pomóc. Jednak to zawsze musi przejść przez nasze serce. Nasze serce jest alfą i omegą. W nim objawia się natchnienie. W nim jest początek i koniec, istnienie i nieistnienie. Serce jest rysowane światłem białym, niebieskim i czarnym.
Uczmy się więc, korzystając ze wszystkich dostępnych źródeł wiedzy, ale nigdy nie pozwólmy, aby nauczyciel nas uzależnił od siebie, gdyż wtedy pozostanie tylko powtarzanie jego słów i bajki o Bogu. A Bóg to nie bajka, mimo, że tak mało Go rozumiemy, to serce wie. Serce, źródło naszego natchnienia i siły.
O wierze nieustannie gadają ludzie, którzy chcieliby coś w życiu zmienić, ale nie zmieniają. Tkwią w tym samym miejscu gadając o Bogu. Ludzie, którzy zmieniają świat nie gadają o wierze, po prostu ją mają, co widać po owocach ich pracy. Widocznie są bliżej źródła wszystkiego niż ci rozmodleni, a na pewno bliżej Boga niż ci wrzeszczący o swoich obrażonych uczuciach religijnych. Z Ireną Sendlerową, gigantem poświęcenia swojego życia drugiemu człowiekowi, nigdy nie rozmawiałem o Bogu. Po prostu przy ludziach prawdziwej wiary nie popełnia się takiego nietaktu.
Świat nie jest miejscem, w którym wystarczy polegać na własnej sile. Są momenty, w których potrzeba czegoś nie z tej ziemi. Czasami ktoś może być tym światłem dla nas, a czasami już tylko cud może pomóc. Jednak to zawsze musi przejść przez nasze serce. Nasze serce jest alfą i omegą. W nim objawia się natchnienie. W nim jest początek i koniec, istnienie i nieistnienie. Serce jest rysowane światłem białym, niebieskim i czarnym.
Uczmy się więc, korzystając ze wszystkich dostępnych źródeł wiedzy, ale nigdy nie pozwólmy, aby nauczyciel nas uzależnił od siebie, gdyż wtedy pozostanie tylko powtarzanie jego słów i bajki o Bogu. A Bóg to nie bajka, mimo, że tak mało Go rozumiemy, to serce wie. Serce, źródło naszego natchnienia i siły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz