poniedziałek, 12 września 2022

Inflacja: Terroryzm sponsorowany przez państwo

 
 

I. Wprowadzenie

Pamiętasz stare, osobliwe czasy roku 2019? Powiedziano nam, że gospodarka USA jest w świetnej formie. Inflacja była niska, miejsc pracy pod dostatkiem, PKB rosło. I szczerze mówiąc, gdyby nie pojawił się covid, istnieje całkiem spora szansa, że Donald Trump zostałby ponownie wybrany.

Na pewnym wydarzeniu w 2019 roku mój przyjaciel i ekonomista dr Bob Murphy powiedział coś bardzo interesującego na temat politycznej schizmy w tym kraju. Powiedział: Jeśli uważasz, że Ameryka jest teraz podzielona, to jak wyglądałyby sprawy, gdyby gospodarka była straszna, gdybyśmy mieli kolejny krach jak w 2008 roku?

Cóż, być może nie będziemy musieli wyobrażać sobie takiego scenariusza zbyt długo.

Jeśli myślisz, że Amerykanie są dziś podzieleni i skaczą sobie do gardeł - w przenośni, ale coraz bardziej dosłownie - wyobraź sobie, że byłoby im zimno i głodno!

Wyobraźmy sobie, że musielibyśmy przeżyć coś takiego jak Niemcy Weimerskie, Argentyna w latach 80-tych, Zimbabwe w latach 2000 lub Wenezuela i Turcja dzisiaj? Jak wyglądałyby wtedy nasze podziały polityczne i społeczne?

Proszę Państwa, żyjemy pod tyranią inflacjonizmu. Terroryzuje nas, albo cicho, albo głośno. Podejrzewam, że wkrótce będzie o wiele głośniej.

Jak wyjaśnił nieżyjący już Bill Peterson, "Inflacjonizm, w dzisiejszym ujęciu, to wydawanie pieniędzy na deficyt, celowa ekspansja kredytowa na skalę krajową, błąd polityki publicznej o monumentalnych rozmiarach, polegający na tworzeniu zbyt dużej ilości pieniędzy, które gonią za zbyt małą ilością towarów. Opiera się na "iluzji pieniądza", powszechnym myleniu dochodu jako przepływu pieniędzy z dochodem jako przepływem towarów i usług - myleniu "pieniądza" z bogactwem."

Inflacjonizm jest zarówno reżimem fiskalnym jak i monetarnym, ale jego konsekwencje wykraczają daleko poza ekonomię. Ma głębokie skutki społeczne, moralne, a nawet cywilizacyjne. I zrozumienie, jak nas terroryzuje, jest zadaniem na dziś.


II. Zrozumienie inflacjonizmu

Poproszę was o rozważenie trzech rzeczy.

Po pierwsze, inflacja jest polityką. Powinniśmy sprawić, by stali się jej właścicielami. Inflacja nie jest czymś poza naszą kontrolą, co pojawia się okresowo jak pogoda. Nasze reżimy monetarne i fiskalne w rzeczywistości mają na celu jej stworzenie i uważają to za dobrą rzecz. Nie zapominajmy, że zarówno Trump, jak i Biden podpisali się pod zgrabnymi ustawami stymulacyjnymi, które łącznie wstrzyknęły około 7 TRYLIONÓW dolarów bezpośrednio do gospodarki - nawet jeśli rzeczywiste towary i usługi zostały drastycznie ograniczone z powodu blokad. Deflacja była naturalnym porządkiem rzeczy w odpowiedzi na kryzys, moim zdaniem bzdurny kryzys, ale jednak kryzys. Więc oczywiście Wujek Sam aktywnie próbował cofnąć naturalne pragnienie, by wydawać mniej i trzymać więcej gotówki w czasie niepewności.

Te 7 bilionów dolarów zostało stworzone po stronie fiskalnej. Nie były to nowe rezerwy bankowe Fedu wymienione na aktywa banków komercyjnych w ramach okrężnej monetyzacji długu skarbowego, jak to widzieliśmy w przypadku luzowania ilościowego. To był bezpośredni bodziec ze strony Skarbu Państwa za pośrednictwem Kongresu jako ekspresowa polityka fiskalna. Wolne pieniądze. Pieniądze te trafiły prosto na konta osób fizycznych (czeki stymulacyjne), rządów stanowych i lokalnych, milionów małych firm (pożyczki w ramach programu PPP [Paycheck Protection Program]), przemysłu lotniczego i niezliczonej ilości earmarków. To była prawdziwa gotówka, która jest wydawana. Więc każdy ekonomista, który mówi ci, że dzisiejsza inflacja jest w jakiś sposób zaskoczeniem, jest albo charytatywnie niedoinformowany, albo jest w błędzie.

To jest polityka. Inflacja została zaprojektowana. Różnica między rzekomo pożądanym 2% CPI [Consumer Price Index] a bardzo złym, okropnym, żadnym dobrym 9% CPI jest tylko jednego stopnia. Ten sam sposób myślenia produkuje oba. Ale inflacjoniści upierają się, że odrobina wirusa jest dla nas dobra, jak szczepionka... Zatem wyraźna polityka pewnej inflacji jest mechanizmem zapobiegającym zbyt dużej inflacji. To ciekawe stanowisko.

Po drugie, inflacja to nic innego jak usankcjonowany terror państwowy i tak powinniśmy ją traktować. To przestępstwo. Sprawia, że żyjemy w strachu. Inflacja nie jest tylko problemem ekonomicznym, ale w rzeczywistości powoduje głębokie choroby kulturowe i społeczne w każdym społeczeństwie, którego dotyka. Sprawia, że planowanie biznesowe i przedsiębiorczość - które opierają się na kalkulacji zysków i strat przy użyciu cen pieniężnych - stają się o wiele trudniejsze i bardziej ryzykowne, co oznacza, że mamy mniej obu tych rzeczy. Jak można mierzyć zyski pieniężne, gdy jednostka miary ciągle traci na wartości? Zmniejsza to akumulację kapitału, która jest motorem większej wydajności i postępu materialnego. Inflacja niszczy zarówno istniejące, jak i przyszłe bogactwo, które nigdy nie powstanie, a tym samym zmniejsza świat, w którym żyją nasze dzieci i wnuki. I czyni nas biednymi i bezbronnymi w podeszłym wieku.

 W końcu oszczędzanie jest dla głupków. Obecne oprocentowanie jednorocznych CD wynosi poniżej 3 procent, podczas gdy inflacja wynosi co najmniej 9 procent. Więc tracisz 6 punktów tylko przez to, że stoisz w miejscu! Przy okazji, ostatnim razem, gdy oficjalny wskaźnik CPI zbliżył się do dwucyfrowej wartości, na początku lat 80-tych, jednoroczna płyta CD zarabiała 15 procent. Chciałbym usłyszeć, jak Jerome Powell to wyjaśnia. Przy okazji, odkąd Alan Greenspan rozpoczął ten wielki eksperyment czterech dekad coraz niższych stóp procentowych, zgadnijcie kto nie skorzystał? Biedni ludzie i kredytobiorcy subprime, którzy wciąż płacą grubo ponad 20 procent za swoje kredyty samochodowe i karty kredytowe.

Ale oto niewypowiedziana prawda: inflacja czyni nas również gorszymi ludźmi. Degraduje nas moralnie. Niemal zmusza nas do wybierania bieżącej konsumpcji nad oszczędnością. Ekonomiści nazywają to wysoką preferencją czasową, preferującą rzeczy materialne dzisiaj kosztem oszczędzania lub inwestowania. Sprawia, że żyjemy dla teraźniejszości kosztem przyszłości, co jest przeciwieństwem tego, co robią wszystkie zdrowe społeczeństwa. Akumulacja kapitału w czasie, wynik zysku, oszczędzania i inwestowania, to sposób, w jaki wszyscy znaleźliśmy się tutaj - w świecie z niemal niewyobrażalnym bogactwem materialnym wokół nas. Inflacjonizm to odwraca.

Tak więc ten bardzo ludzki impuls, by oszczędzać na czarną godzinę i być może pozostawić coś dla swoich dzieci, zostaje zachwiany. Inflacjonizm jest nieuchronnie polityką antyludzką.

Po trzecie, hiperinflacja może się tu zdarzyć. Może się nie zdarzyć i może nie zdarzyć się szybko. Ale może się zdarzyć. A nawet stała 10-procentowa inflacja oznacza podwajanie cen mniej więcej co siedem lat. Możemy udawać, że prawa ekonomii nie mają zastosowania do wiodącego supermocarstwa świata, albo że światowa waluta rezerwowa jest bezpieczna od problemów doświadczanych przez mniejsze kraje. I z pewnością jest to prawda, że nasz status waluty rezerwowej izoluje nas i sprawia, że świat potrzebuje dolarów. Rządy i przemysł używają głównie dolarów amerykańskich do kupowania ropy od krajów OPEC, stąd określenie "petrodolar". To oczywiście prawda, że rządy, banki centralne, duże międzynarodowe firmy, światowe fundusze inwestycyjne, państwowe fundusze majątkowe i fundusze emerytalne posiadają mnóstwo dolarów amerykańskich - a więc w przewrotny sposób podzielają nasz interes w utrzymaniu Króla Dolara. Prawdą jest, że nie mamy łatwych historycznych przykładów na to, że światowa waluta rezerwowa, taka jak złoto, uległa gwałtownej dewaluacji na całym świecie (nawet hiszpańska dewaluacja srebra w latach 1500 i 1600 niekoniecznie była spowodowana nadmiarem pieniądza w obiegu). Jesteśmy więc na niezbadanym terytorium, zwłaszcza biorąc pod uwagę fiskalne i monetarne ekscesy ostatnich dwudziestu pięciu lat, a zwłaszcza ostatnich dwóch lat. Ale to oznacza tylko, że potencjalne zarażenie jest większe i bardziej niebezpieczne. Cały świat może zachorować w jednej chwili


III. Opowieść: Kiedy pieniądz umiera


Ale jak większość z was z pewnością już wie, nie odwrócimy statku, ani nie zdobędziemy serc i umysłów po prostu za pomocą logiki, faktów i hermetycznych argumentów. Potrzebujemy opowieści, lub narracji, w dzisiejszym okropnym języku mediów, aby zdobyć wpływ. Potrzebujemy reakcji emocjonalnych. Zaproponuję więc historię z dużą dozą patosu, która wyrwie ludzi z ich samozadowolenia i będzie ostrzeżeniem.

Tą historią jest "Kiedy pieniądz umiera", błyskotliwa, ostrzegawcza opowieść Adama Fergussona o hiperinflacji w Niemczech epoki weimarskiej. Jest to historia, którą Amerykanie desperacko potrzebują usłyszeć dzisiaj.

Książka Fergussona powinna być przypisana do statutu bankierów centralnych (zastanawiamy się, ilu z nich ją zna). To nie jest książka o polityce gospodarczej per se - to historia, historyczny zapis głupoty i pychy niemieckich polityków i biurokratów. To historia katastrofy spowodowanej przez ludzi, którzy wyobrażali sobie, że mogą pokonać rynki za pomocą monetarnego fiat. To przypomnienie, że wojna i inflacja są ze sobą nierozerwalnie związane, że wojenne finanse prowadzą narody do gospodarczej katastrofy i stanowią scenę dla autorytarnej wojowniczości. Uważamy, że Wersal i reparacje stworzyły warunki do powstania Hitlera, ale bez wcześniejszego zawieszenia przez Reichbank wymogu posiadania jednej trzeciej rezerw złota w 1914 roku, wydaje się mało prawdopodobne, by Niemcy stały się dominującą europejską potęgą militarną. Bez inflacjonizmu Hitler mógłby być tylko przypisem.

Przede wszystkim jednak "Kiedy pieniądz umiera" to opowieść o niedostatku i degradacji. Nie tylko dla Niemców, ale także dla Austriaków i Węgrów zmagających się z własnymi politycznymi wstrząsami i kryzysami walutowymi w latach 1910 i 20. W szczególnie przejmującym rozdziale, Fergusson opisuje losy wiedeńskiej wdowy Anny Eisenmenger. Mój przyjaciel, @popeofcapitalism na Twitterze, wysłał mi jej pamiętnik z Amazona.

Historia zaczyna się od jej wygodnego życia jako żony lekarza i matki wspaniałej córki i trzech synów. Są utalentowani i kulturalni, muzykalni i z wyższej klasy średniej. Spotykają się nawet towarzysko z arcyksięciem Franciszkiem Ferdynandem i jego żoną, księżną Hohenberg.

Jednak w maju 1914 roku ich szczęśliwe życie zostaje zburzone. Ferdynand zostaje zamordowany w Sarajewie i wybucha wojna. Wojny kosztują, a standard złota, mądrze przyjęty przez Austro-Węgry w 1892 roku, jest niemal natychmiast postrzegany jako przeszkoda. Rząd zgodnie z przewidywaniami zaczyna więc masowo emitować obligacje wojenne, a bank centralny uruchamia prasy drukarskie. Skutkuje to szesnastokrotnym wzrostem cen tylko w czasie wojny.

Ale skutki dla ludzi są katastrofalne, nawet pomijając samą wojnę.

Frau Eisenmenger ma więcej szczęścia niż większość wiedeńskich kobiet. Posiada niewielkie inwestycje, które przynoszą skromny dochód - ustalony w koronach. Jej bankier po cichu namawia ją do natychmiastowej wymiany środków na franki szwajcarskie. Nie zgadza się, ponieważ obrót walutą został uznany za nielegalny. Wkrótce jednak uświadamia sobie, że miał rację. Jest w tym prawdopodobnie lekcja dla nas wszystkich!

W miarę jak wojna się rozwija, jest zmuszona do pracy na czarnym rynku i zastawiania majątku, aby zdobyć jedzenie dla swoich zniszczonych wojną dzieci. Jej waluta i austriackie obligacje stają się prawie bezwartościowe. Złoty zegarek męża wymienia na ziemniaki i węgiel. Spirala upadku jej życia, naznaczonego głodem i gromadzeniem wszystkiego, co ma realną wartość, przebiega tak szybko, że ledwie ma czas na dostosowanie się do sytuacji.

Ale jej nieszczęście nie kończy się wraz z końcem wojny. Przeciwnie, traktat z Saint-Germain w 1919 roku rozpoczyna okres hiperinflacji: podaż pieniądza wzrasta z 12 do 30 miliardów koron w 1920 roku i do około 147 miliardów koron pod koniec 1921 roku (czy to brzmi jak Ameryka 2020, tak przy okazji?). Do sierpnia 1922 roku ceny konsumpcyjne są czternaście tysięcy razy większe niż przed rozpoczęciem wojny osiem lat wcześniej.

W ciągu zaledwie kilku krótkich lat przeżywa niezliczone tragedie, wszystkie spotęgowane przez niedostatek, zimno i głód. Umiera jej mąż. Jej córka zapada na gruźlicę i umiera, pozostawiając Frau Eisenmenger pod opieką niemowlęcą córkę i młodego syna. Jeden z synów zaginął na wojnie, drugi oślepł, a jej zięć stał się kaleką po utracie obu nóg. Żywność i węgiel są racjonowane, więc jej mieszkanie jest nędzną ruderą, a ona sama jest zmuszona unikać rewizji "policji żywnościowej" szukającej nielegalnego gromadzenia zapasów. W końcu zostaje postrzelona w płuco przez własnego syna komunistę, Karla, w napadzie szału.

Istnieje przejmujący i historycznie dokładny film niemy o warunkach panujących w Wiedniu w tej epoce, zatytułowany The Joyless Street, z udziałem młodej Grety Garbo. Jej bohaterka widzi, jak wszystko wokół niej się psuje; nawet ojciec bije ją laską za to, że wraca do domu bez jedzenia. Przyjaźniący się niegdyś sąsiedzi zaczynają podejrzewać się nawzajem o przechowywanie chleba i sera, a prostytucja zaczyna szaleć. Rozgniewani ludzie ustawiają się w kolejce, czekając na otwarcie sklepu przez rzeźnika; kiedy ten otwiera, tylko najbardziej atrakcyjne kobiety otrzymują dostępne tego dnia skrawki mięsa. Bójki stają się powszechne. Głodne dzieci błagają o jedzenie przed restauracjami i kawiarniami jak bezpańskie psy. Wszystko, co znane i piękne w społeczeństwie, zostaje zdegradowane i potanieje pozornie z dnia na dzień.

Jak w horrorze Stephena Kinga, coś bardzo znajomego zmienia się w dziwne i groźne miejsce. Twoja okolica nabiera innego światła. Ludzie, których wydawało ci się, że znasz, stali się złośliwymi nieznajomymi. Kozły ofiarne, obwinianie i donosicielstwo stają się powszechne.

Czy to zaczyna brzmieć znajomo, zwłaszcza po chorej przemowie Bidena z poprzedniego wieczoru?

Więc następnym razem, gdy jeden z tych socjopatów w naszej klasie politycznej będzie chciał wydać kilka bilionów więcej, aby zapłacić za zielony nowy ład, wojnę z Chinami lub darmowe studia, przypomnij sobie historię Frau Eisenmenger.


IV. Lekcje na dziś

Jak możemy zastosować tę ponurą lekcję historyczną z okresu weimarskiego do dzisiejszej Ameryki? Jak opowiedzieć tę historię?

Po pierwsze, wyjaśniamy inflacjonizm w ludzkich kategoriach, aby go spersonalizować i obalić. Uczyńmy politykę monetarną żywotną i bezpośrednią, a nie nudną, suchą i technokratyczną. Ponownie, polityka monetarna ma ogromne znaczenie moralne i cywilizacyjne. Inflacja nie tylko szkodzi naszej gospodarce, ale czyni nas gorszymi ludźmi: rozrzutnymi, krótkowzrocznymi, leniwymi i nie dbającymi o przyszłe pokolenia. Profesor Guido Hülsmann dosłownie napisał na ten temat książkę. Nosi ona tytuł "Etyka produkcji pieniądza". To być może największa nieopowiedziana historia dzisiejszej Ameryki: historia nie tylko tego, jak Fed fundamentalnie przesunął naszą gospodarkę z produkcji na konsumpcję, ale co to zrobiło z nami jako ludźmi. Nie pozwólcie im ukryć się za skomplikowanym językiem Fedu, który mówi o prostej rzeczywistości: polityka monetarna jest niczym innym jak przestępczą kradzieżą od przyszłych pokoleń, od oszczędzających i od najbiedniejszych Amerykanów, którzy są najbardziej oddaleni od króćca z pieniędzmi. Pomysł, że rozsądnie myślący laicy nie mogą zrozumieć polityki pieniężnej, że jest ona zbyt ważna i skomplikowana dla każdego poza ekspertami, jest nonsensem. Powinniśmy to ujawnić.

 Po drugie, wyśmiewajcie absurdalny pomysł, że "polityka" może uczynić nas bogatszymi. Więcej dóbr i usług, produkowanych bardziej i wydajniej dzięki inwestycjom kapitałowym - i w ten sposób tworzących deflację cen - czyni nas bogatszymi. To jedyny sposób. A nie dekrety legislacyjne czy monetarne.

Powinniśmy więc zaatakować wszelkie pojęcie "polityki publicznej", a zwłaszcza "polityki monetarnej". Inflacjonizm tworzy fałszywą gospodarkę, gospodarkę "make-believe", jak to niedawno określił Axios. Fałszywa gospodarka zależy od ogromnych poziomów ciągłej interwencji fiskalnej i monetarnej. Nazywamy to "finansjalizacją", ale wszyscy mamy poczucie, że nasz dobrobyt jest pożyczony. Wszyscy to czujemy. Rynki kapitałowe są zdegradowane: mnóstwo pieniędzy przemieszcza się, nie tworząc dla nikogo żadnej wartości. Firmy niekoniecznie osiągają zyski czy wypłacają dywidendy; dla akcjonariuszy liczy się tylko sprzedaż akcji z zyskiem kapitałowym. To zawsze wymaga nowego nabywcy Ponzi. Ale intuicyjnie wiemy, że to nie jest w porządku: weźmy pod uwagę restaurację lub pralnię chemiczną, które działały bez zysku przez lata w nadziei na sprzedaż z zyskiem lata lub dekady później. Tylko zniekształcone bodźce stworzone przez inflację umożliwiają taki sposób myślenia. A więc koniec z "polityką" - potrzebujemy zdrowego pieniądza!

Wreszcie, nie obawiajmy się oskarżeń o hiperbolę czy alarm. Pozwólcie, że zapytam: co się stanie, jeśli my się mylimy, a co jeśli oni się mylą? To, co oni robią, czyli bankierzy centralni i skarbnice narodowe, jest bezprecedensowe. Fałszywe pieniądze są nieskończone, prawdziwe zasoby nie. Hiperinflacja może nie być za rogiem, a nawet za latami; nikt nie jest w stanie przewidzieć czegoś takiego. Ale w pewnym momencie gospodarka amerykańska musi wytworzyć prawdziwy organiczny wzrost, jeśli mamy nadzieję utrzymać standardy życia i uniknąć brzydkiej inflacyjnej rzeczywistości. Żadna ilość inżynierii monetarnej czy fiskalnej nie zastąpi akumulacji kapitału i wyższej produktywności. Więcej pieniędzy i kredytów nie zastąpi większej ilości, lepszych i tańszych towarów i usług. Polityczny pieniądz nie może działać i nigdy nie powinniśmy się bać atakować go z całej siły. Potrzebujemy prywatnych pieniędzy, jedynych pieniędzy odpornych na nieuchronną polityczną zachętę do głosowania za rzeczami teraz, a płacenia za nie później. Jeśli jest to radykalne, niech tak będzie.

Historia pokazuje nam, jak umierają pieniądze. Tak, to może stać się tutaj. Tylko głupiec myśli inaczej.

**By Jeff Deist

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz