piątek, 3 lipca 2020

Kiedy Wielka Brytania zmierzy się ze swoimi zbrodniami przeciwko ludzkości?




3 lipca 2020 roku, Steve Beckow

Słychać głosy domagające się odpowiedzialności za prawa człowieka, stosunki rasowe i reprezentacje historyczne. Dzisiaj w różnych krajach pojawiają się cztery historie na ten temat.

Kiedy Wielka Brytania zmierzy się ze swoimi zbrodniami przeciwko ludzkości?

Kris Manjapra, Guardian, 29 marca 2018.

(https://www.theguardian.com/news/2018/mar/29/slavery-abolition-compensation-when-will-britain-face-up-to-its-crimes-against-humanity)


Po zniesieniu niewolnictwa Wielka Brytania zapłaciła miliony odszkodowań - ale każdy grosz z nich trafił do właścicieli niewolników, a nic do tych, których zniewalali. Musimy przestać pomijać brutalność brytyjskiej historii.

3 sierpnia 1835 r., gdzieś w londyńskim City, dwóch najsłynniejszych bankierów Europy zawarło porozumienie z kanclerzem kancelarii. Dwa lata wcześniej rząd brytyjski uchwalił ustawę o zniesieniu niewolnictwa, która zakazała niewolnictwa w większości części imperium.

Teraz zaciągał jedną z największych pożyczek w historii, aby sfinansować pakiet odszkodowań dla niewolników wymagany przez ustawę z 1833 roku. Nathan Mayer Rothschild i jego szwagier Moses Montefiore zgodzili się pożyczyć rządowi brytyjskiemu 15 mln funtów, a rząd dodał kolejne 5 mln funtów później. Łączna kwota stanowiła wówczas 40% rocznych dochodów rządu, co odpowiadało około 300 mld funtów dziś.

Można się spodziewać, że ta tak zwana "rekompensata dla niewolników" trafiła do uwolnionych niewolników, aby zadośćuczynić niesprawiedliwości, której doświadczyli. Zamiast tego pieniądze te trafiały wyłącznie do właścicieli niewolników, którzy otrzymywali rekompensatę za utratę tego, co do tej pory było uważane za ich własność. Ani jeden szyling odszkodowania, ani jedno słowo przeprosin nie zostało nigdy przyznane przez państwo brytyjskie ludziom, których zniewoliło, ani ich potomkom.

Dzisiaj, 1835 roku, czuje się tak dawno temu; tak daleko. Ale jeśli jesteście brytyjskim podatnikiem, to co stało się w tym cichym pomieszczeniu, wpływa bezpośrednio na was. Pańskie podatki zostały wykorzystane na spłatę pożyczki, a spłaty zakończyły się dopiero w 2015 roku. Pokolenia Brytyjczyków były zamieszane w dziedzictwo wsparcia finansowego dla jednej z najcięższych zbrodni przeciwko ludzkości na świecie.

Fakt, że ty i twoi rodzice, a z kolei ich rodzice, być może płaciliście za ogromny pakiet odszkodowań dla właścicieli niewolników z lat 30. ubiegłego wieku, ujawnił się publicznie dopiero w zeszłym miesiącu. Objawienie to miało miejsce 9 lutego, w formie tweetu autorstwa HM Treasury: "Oto dzisiejszy zaskakujący #FridayFact. Miliony z was pomogły zakończyć handel niewolnikami poprzez swoje podatki. Czy wiedzieliście? W 1833 roku, Wielka Brytania wykorzystała 20 milionów funtów, 40% swojego budżetu narodowego, aby kupić wolność dla wszystkich niewolników w Imperium. Kwota pieniędzy pożyczona na ustawę o zniesieniu niewolnictwa była tak duża, że nie została spłacona do 2015 roku. Co oznacza, że żyjący obywatele brytyjscy pomogli zapłacić za zakończenie handlu niewolnikami."

Tweet, który, jak twierdzi Skarb Państwa, był spowodowany wnioskiem o ustawę o wolności informacji, złożonym w styczniu, wywołał burzę gniewu i tłumnych korekt. Po pierwsze, brytyjski handel niewolnikami nie został zniesiony w 1833 roku, ale w 1807 roku. Po drugie, niewolnictwo nie zostało zniesione we wszystkich częściach brytyjskiego imperium w 1833 roku. Nowe prawo miało zastosowanie do brytyjskich wysp karaibskich, Mauritiusa i Kolonii Przylądkowej, w dzisiejszej Republice Południowej Afryki, ale na przykład nie do Cejlonu (obecnie Sri Lanka) czy brytyjskich Indii.

Po trzecie, w 1833 r. nie "kupiono" żadnej wolności dla niewolników z plantacji, ponieważ zniewoleni byli zmuszani do pracy w warunkach braku wolności, bez wynagrodzenia i pod stałą groźbą kary, aż do 1838 roku. Co najważniejsze, tweet Ministerstwa Skarbu nie wspominał o tym, że pokolenia brytyjskich podatników spłacały pożyczkę, która była wykorzystywana jako rekompensata dla właścicieli niewolników, a nie niewolników.

Tweet, który został pośpiesznie usunięty, miał smród brytyjskiej historycznej amnezji i zinstytucjonalizowanego rasizmu. Kilka dni później historyk David Olusoga napisał: "[To] dzieje się, gdy te społeczności, dla których historia ta nigdy nie może być zredukowana do piątkowego fakturalizmu, pozostają słabo reprezentowane w narodowych instytucjach".

Tweet nie był żadną aberracją. Był symbolem tego, w jaki sposób dziedzictwo niewolnictwa nadal kształtuje życie potomków dawnych niewolników i każdego, kto mieszka w Wielkiej Brytanii, niezależnie od ich pochodzenia. Dziedzictwo niewolnictwa w Wielkiej Brytanii nie jest dalekie; jest na naszych oczach każdego dnia.
Możemy zacząć rozumieć wpływ niewolnictwa na Wielką Brytanię tylko wtedy, gdy najpierw pozwolimy, by 500 lat ludzkiej historii przemknęło nam przed oczami. Począwszy od ostatnich dziesięcioleci XIV wieku, widzimy Afrykańczyków porwanych ze swoich rodzin, wciśniętych w ciemne doły fortów niewolników, a następnie wbijanych w kiszki statków. Widzimy podróżników i handlarzy, takich jak John Hawkins w latach 60. ubiegłego wieku, stających się jednymi z pierwszych Brytyjczyków, którzy na tym handlu porwanymi Afrykańczykami zbijali ogromne fortuny. Pod koniec XVII wieku widzimy, jak Brytyjczycy zaczynają dominować w handlu niewolnikami, wyprzedzając Portugalczyków, Hiszpanów i Holendrów. Widzimy dziesiątki tysięcy statków handlowych odbywających "środkowy przejazd", podróż przez Atlantyk, która przekształciła jeńców z Afryki w amerykański towar dla niewolników. Połowa wszystkich Afrykańczyków przetransportowanych do niewoli w XVIII wieku była przewożona w ładowniach brytyjskich statków.

Od XV do XIX wieku ponad 11 milionów uwięzionych w kajdanach czarnych jeńców zostało siłą przetransportowanych do obu Ameryk, a nieznane tłumy zostały utracone na morzu. Jeńców często wyrzucano za burtę, gdy byli zbyt chorzy, zbyt chętni lub zbyt liczni, by ich wyżywić. Ci, którzy przeżyli podróż, byli wyrzucani na brzeg i sprzedawani najwyżej licytującemu, a następnie sprzedawani dalej i znowu jak aktywa finansowe. Matki były oddzielane od dzieci, a mężowie od żon, ponieważ osoby były zamieniane na własność. Niewolnicy byli gwałceni i linczowani; ich ciała były znakowane, bite i okaleczane. Wielu właścicieli niewolników w swoich dziennikach, podręcznikach, gazetach i korespondencji chętnie przyznawało się do kar i naruszeń, jakich dopuszczali się wobec czarnych ludzi na polach trzcinowych i w ich domach. Weźmy na przykład niepologetyczne wspomnienia o przemocy i drapieżności, które składają się na pamiętnik Thomasa Thistlewooda, brytyjskiego właściciela niewolników na Jamajce w połowie XVII wieku. Thistlewood odnotował 3 852 akty współżycia seksualnego ze 136 zniewolonymi kobietami w ciągu 37 lat spędzonych na Jamajce. W swoim wpisie z 23 lipca 1756 r. opisał on karanie niewolnika w następujący sposób: "Dał mu umiarkowane biczowanie, dobrze go wytrawił, zrobił Hectorowi gówno w ustach, natychmiast włożył w nie knebel, podczas gdy jego usta były pełne i kazał mu go nosić przez 4 lub 5 godzin."
Szlaki handlowe niewolników w XVII wieku.
Szlaki handlowe niewolników w XVII wieku. Fotografia: Alamy

Na Barbadosie Brytyjczycy założyli jedno z pierwszych nowoczesnych społeczeństw niewolniczych. Niewolnictwo z pewnością było praktykowane w wielu częściach świata od czasów starożytnych. Ale nigdy wcześniej cała gospodarka danego terytorium nie była oparta na niewolniczej pracy dla kapitalistycznego przemysłu. Począwszy od 1627 r., niewolnicy byli zmuszani do pracy przy intensywnej uprawie trzciny cukrowej, pracując w łańcuchowych bandach na zmiany, które obejmowały 24-godzinny cykl produkcyjny. W jednym z największych na świecie eksperymentów z ludzkim terrorem, ten system niewolnictwa plantacyjnego rozwinął się w ciągu następnych stuleci na Karaibach, w Ameryce Południowej i na południu Stanów Zjednoczonych. Strach i tortury były wykorzystywane do tego, by zmusić czarnych pracowników do cięcia, mielenia, gotowania i "gliniania" cukru, dzięki czemu mógł on być wysyłany do Wielkiej Brytanii w ramach lukratywnego "trójkąta handlowego" pomiędzy zachodnim wybrzeżem Afryki, Ameryk i Wielkiej Brytanii. Handel niewolnikami i towary, które musieli produkować - cukier, tytoń i ostatecznie bawełna - stworzyły pierwszych panów nowoczesnego kapitalizmu.

Na przełomie XIX i XX wieku Wielka Brytania nie mogła stać się najpotężniejszą siłą gospodarczą na świecie, nie dowodząc największymi gospodarkami plantacji niewolników na świecie, gdzie niewolnikami jest ponad 800 000 ludzi. A spuścizna tak wielkiej, długotrwałej niewoli dotyka wszystkiego, co jest dziś znane w Wielkiej Brytanii, w tym budynków nazwanych na cześć właścicieli niewolników, takich jak Colston Hall w Bristolu; ulic nazwanych na cześć właścicieli niewolników, takich jak Buchanan i Dunlop Street w Glasgow; oraz całych części miast zbudowanych dla właścicieli niewolników, takich jak West India Docks w Londynie. Kulturowa spuścizna niewolnictwa rozbudza również brytyjskie gusta, począwszy od słodzonej herbaty, poprzez srebrne nabożeństwa, bawełnianą sukienkę, aż po endemiczną rasę i klasowe nierówności, które charakteryzują codzienne życie.

Główna rola Wielkiej Brytanii w 500-letniej historii handlu niewolnikami i niewolnictwa plantacyjnego często rozpływa się jak gorzka pigułka w o wiele bardziej smakowitym toniku roli narodu w historii zniesienia niewolnictwa. Ta narracja często zaczyna się w ławkach kościoła Świętej Trójcy w Clapham, gdzie cherubin William Wilberforce czcił. Dziś można go zobaczyć na witrażu nad ołtarzem tego kościoła, dając wiadomość o zniesieniu handlu niewolnikami w 1807 roku czarnej kobiecie, która klęczy przed nim. Wokół Wilberforce znalazła się grupa reformatorów społecznych Kościoła Anglii, znanych jako Clapham Saints, którzy prowadzili kampanię przeciwko handlowi niewolnikami, a następnie naciskali na walkę o zniesienie niewolnictwa na plantacji w 1833 roku. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci naukowcy podkreślali również, że ruch anty-niewolniczy zależał od zwiększenia demokratycznego uczestnictwa w debacie obywatelskiej, przy czym kluczową rolę w szeregach abolicjonistycznych odgrywały kobiety brytyjskie i klasy pracujące. Brytyjscy parlamentarzyści byli zalewani tysiącami petycji od zwykłych ludzi naciskających na nich, by uchwalili ustawy, które ostatecznie położyły kres niewolnictwu.
William Wilberforce
Brytyjski abolicjonista William Wilberforce. Fotografia: Kolekcjoner wydruku/Zdjęcia Getty

Abolicjoniści w Wielkiej Brytanii utrzymywali, że niewolnictwo jest pogwałceniem woli Bożej. Ponieważ każdy człowiek posiadał duszę, twierdzili oni, że żaden człowiek nie może zostać opętany przez innego człowieka bez wypaczenia Boskiego planu. Aby zachęcić swoich współobywateli do spojrzenia w twarz zniewolonym i zobaczenia ws-półludzi, brytyjscy abolicjoniści rozdawali autobiografie ludzi, którzy doświadczyli niewolnictwa, takie jak dzieła Ignacego Sancho, Olauda Equiano i Księcia Maryi. Gdyby tylko brytyjska opinia publiczna mogła słyszeć głosy czarnych ludzi poprzez ich pisanie, to mogliby oni sympatyzować się swoim uciskiem. Wtedy możliwe stałoby się spojrzenie w oczy zniewolonego i zobaczenie osoby spoglądającej wstecz.

Ale narracje o zniesieniu zakazu nie mogą być zredukowane do opowieści o anielskich, białych dobroczyńcach, którzy dają wolność swoim czarnym podopiecznym. (W Narodowej Galerii Portretu znajdują się 32 obrazy Williama Wilberforce'a, ale tylko cztery obrazy czarnych abolicjonistów i działaczy anty-niewolniczych z tego samego okresu). W Wielkiej Brytanii popularna narracja zbyt często ignoruje fakt, że czarni na plantacjach byli przekonani o własnej osobowości na długo przed kimkolwiek innym. Buntownicy byli endemitami niewolnictwa, a w latach 10. i 20. ubiegłego wieku wiele społeczeństw niewolniczych na Karaibach Brytyjskich doświadczyło insurgenci. Niewolnicy zbuntowali się na Barbadosie w 1816 roku, a Demerara (dzisiejsza Gujana) w 1823 roku. Krótko po Bożym Narodzeniu 1831 r. na Jamajce wybuchła odważna rebelia. Około 60 tys. zniewolonych ludzi rozpoczęło strajk. Spalili oni trzcinę cukrową na polach i za pomocą swoich narzędzi rozbijali cukrownie. Buntownicy wykazali się również niezwykłą dyscypliną, więżąc właścicieli niewolników na swoich posiadłościach bez wyrządzania im fizycznej szkody.

Brytyjski rząd Jamajki zareagował brutalnym stłumieniem rebelii, zabijając w walce ponad 540 czarnych ludzi, a później pluton egzekucyjny i na szubienicy. Powstanie wywołało falę uderzeniową w brytyjskim parlamencie i przyspieszyło dążenie do zniesienia niewolnictwa. Henry Taylor, szef zachodnio-indyjskiej dywizji brytyjskiego urzędu kolonialnego, skomentował później: "to straszne wydarzenie [rebelii]... było pośrednio śmiertelnym ciosem dla niewolnictwa".

Murzyni nie tylko zmobilizowali się do własnego wyzwolenia, ale do lat dwudziestych XIX wieku niewolnictwo zaczęło kolidować z zasadą ekonomiczną, która stawała się dla brytyjskich kapitalistów artykułem wiary: wolnym handlem. Eric Williams, historyk niewolnictwa, który w 1962 r. został również pierwszym premierem niezależnego Trynidadu, argumentował, że niewolnictwo w imperium brytyjskim zostało zniesione dopiero po tym, jak przestało być użyteczne gospodarczo. Wielu brytyjskich kupców zajmujących się sprzedażą kubańskiego, brazylijskiego i wschodnio-indyjskiego cukru w Wielkiej Brytanii chciało zobaczyć koniec wszystkich ceł i zabezpieczeń, które chroniły zachodnio-indyjski monopol na cukier. Brytyjscy kapitaliści dostrzegli również nowe możliwości zysku na całym świecie, od Ameryki Południowej po Australię, ponieważ nowe technologie transportowe i wojskowe - parowce, okręty wojenne i koleje - umożliwiły europejskim osadnikom penetrację nowych granic. System ekonomiczny niewolnictwa brytyjskiego został w 1833 r. zamordowany, ale nadal musiał zostać oficjalnie zabity.

Do 1830 r. w brytyjskim parlamencie, a także w sferze publicznej, szalały debaty na temat zakończenia niewolnictwa. Potężny interes Indii Zachodnich - grupa około 80 posłów, którzy mieli powiązania z niewolnictwem karaibskim - sprzeciwiał się jego zniesieniu. Dołączyła do nich dodatkowa grupa około 10 posłów, którzy sami nie posiadali niewolników, ale nadal sprzeciwiali się wszelkim propozycjom ingerencji w prawo właścicieli niewolników do własności - w tym przypadku własności ludzkiej. Frakcja ta przedstawiła "kompensację emancypacji", czyli wypłatę pieniędzy właścicielom niewolników przy likwidacji, jako sposób na utrzymanie praw własności. Poza parlamentem, wiele tysięcy Brytyjczyków w całym kraju - właścicieli niewolników, zachodnio-indyjskich kupców, rafinerii cukru, maklerów handlowych, armatorów, bankierów, wojskowych, członków szlachty i duchownych - aktywnie broniło zasady odszkodowania, biorąc udział w publicznych wiecach organizowanych przez różne komitety zachodnio-indyjskie.
To pojęcie "kompensacyjnej emancypacji" było stosunkowo nowe. Kiedy niewolnicy byli emancypowani w północnych stanach USA w latach przed 1804 r., nie wypłacano odszkodowań dla ich właścicieli. Dopiero w latach 10. XIX w. rząd brytyjski podjął bezprecedensowy krok w kierunku wypłacenia odszkodowań Hiszpanii, Portugalii i niektórym państwom Afryki Zachodniej, aby zabiegać o ich współpracę w zwalczaniu handlu niewolnikami. Próba ta zakończyła się jednak niepowodzeniem, ponieważ Hiszpania i Portugalia dysponowały brytyjskimi pieniędzmi i kontynuowały handel niewolnikami do końca XIX wieku. Mimo to brytyjscy właściciele niewolników domagali się w latach 30. XIX wieku zastosowania wobec nich tego międzynarodowego precedensu.

Argument za odszkodowaniem dla właścicieli niewolników opierał się na przewrotnej logice. W prawie angielskim trudno było żądać odszkodowania za utratę mienia ruchomego, ponieważ prawa do rzeczy ruchomych - takich jak majątek gospodarstwa domowego, narzędzia czy zwierzęta gospodarskie - były uważane za z natury niestabilne, zbędne i niejednoznaczne. Tak więc zachodnio-indyjski interes w parlamencie, na czele z takimi jak Patrick Maxwell Stewart, bogaty londyński kupiec, który posiadał niewolników w Tobago, wysuwał wymyślne argumenty, by zrównać niewolników bardziej z ziemią lub budynkami, a nawet z częściami ciała, niż z ludźmi.

Według jednej z linii argumentacji, ponieważ rząd płacił właścicielom ziemi pieniądze, gdy przejmował pola pod prace publiczne, takie jak doki, drogi, mosty i linie kolejowe, więc również musiał płacić właścicielom niewolników za przejęcie ich niewolników. Zgodnie z innym argumentem, ponieważ rząd płacił żołnierzom za uszkodzenie organów lub utratę kończyn w czasie wojny, więc również musiał zapewnić właścicielom niewolników pomoc za odcięcie ich od niewolników, co okaleczało ich interesy gospodarcze.

Wielu mainstreamowych abolicjonistów czuło się niezręcznie z powodu odszkodowań dla właścicieli niewolników, ale uzasadniali je jako pragmatyczny, jeśli niedoskonały, sposób na osiągnięcie godnego celu. Inni abolicjoniści, zwłaszcza awangardowa grupa w ramach Stowarzyszenia Przeciwko Niewolnictwu, zwana "Komitetem Agencyjnym", zbuntowali się przeciwko tej idei.

"Pogodziłoby nas to ze zbrodnią" - napisał jeden z autorów Miesięcznika Anty-Slavery w 1829 roku. "Byłby to sok z cnoty publicznej", napisał kolejny w następnym roku. Niektórzy działacze domagali się nawet odszkodowania dla zniewolonych. "Niewolnikowi nic nie jest należne; niewolnikowi wszystko", powiedział w 1826 r. broszurka antyniewolnicza. Wielu posłów anty-niewolniczych, takich jak Thomas Fowell Buxton i William Clay, wypowiedziało się głośno przeciwko odszkodowaniom dla właściciela niewolnika. Setki petycji zostało również wysłanych przez korpus abolicjonistów poza obrębem wałów elity politycznej, nalegając, aby żadne pieniądze nie trafiły do sprawców przestępstw wbrew woli Bożej.

Decyzja o odszkodowaniu dla właścicieli niewolników nie była tylko nieuniknionym wyrazem powszechnych przekonań tamtych czasów. Decyzje polityczne odzwierciedlają, kto jest w pokoju, gdy decyzje są podejmowane. Ustawa reformująca z 1832 r. drastycznie zmieniła brytyjski system wyborczy i rozszerzyła franczyzę, ze szkodą dla interesów Indii Zachodnich. Ale nawet w zreformowanej Izbie Gmin wielu posłów nadal miało bliskie powiązania finansowe lub rodzinne z niewolniczą własnością. Z drugiej strony, należy pamiętać, że pierwsi czarni Brytyjczycy zostali wybrani do Izby Gmin dopiero pod koniec następnego wieku, ponad 150 lat później.

Inne państwa będące właścicielami niewolników, w tym Francja, Dania, Holandia i Brazylia, pójdą w najbliższych dziesięcioleciach za brytyjskim przykładem zrekompensowanej emancypacji. Jednak odszkodowania, jakie Wielka Brytania wypłacała swoim właścicielom niewolników, były zdecydowanie najbardziej hojne. Wielka Brytania wyróżniała się wśród państw europejskich chęcią uspokojenia właścicieli niewolników i obciążenia przyszłych pokoleń swoich obywateli odpowiedzialnością za jej zapłatę.

Właściciele niewolników w brytyjskim społeczeństwie byli nie tylko super bogaci. Ostatnie badania przeprowadzone przez historyków z University College London wykazały uderzającą różnorodność osób, które otrzymały odszkodowania, od wdów w Yorku po duchownych w Midlands, adwokatów w Durham po producentów szkła w Bristolu.

Mimo to, większość pieniędzy trafiła do kieszeni najbogatszych obywateli, którzy posiadali największą liczbę niewolników. Ponad 50% całkowitej kwoty odszkodowań trafiło do zaledwie 6% ogólnej liczby powodów. Korzyści z odszkodowań dla właścicieli niewolników były przekazywane z pokolenia na pokolenie brytyjskiej elity. Wśród potomków odbiorców odszkodowań dla właścicieli niewolników jest były premier David Cameron.

Decyzja o emancypacji niewolników poprzez traktowanie ich jak własność, a nie jak ludzi, nie była jedynie ćwiczeniem teoretycznym. Zamiast nagle zakończyć ich cierpienia, proces emancypacji wyznaczył nowy etap brytyjskich okrucieństw i terroryzowania czarnych.


Proces emancypacji został drobiazgowo zaaranżowany przez rządowych biurokratów. We wrześniu 1835 r., niespełna miesiąc po otrzymaniu przez rząd pożyczki, właściciele niewolników rozpoczęli szaleństwo karmienia, otrzymując czeki na odszkodowanie w Urzędzie Długu Narodowego. Kwoty płatności ustalano na podstawie formularzy wniosków, w których proszono wnioskodawców o wyszczególnienie liczby i rodzaju niewolników znajdujących się w ich posiadaniu oraz o dostarczenie zaświadczeń od rejestratora niewolników. Łącznie było około 47.000 odbiorców odszkodowań.

Oprócz pieniędzy, właściciele niewolników otrzymali inną formę rekompensaty: gwarantowaną bezpłatną pracę czarnych na plantacjach przez okres lat po emancypacji. W ten sposób zniewoleni byli zmuszeni do zapłaty odwrotnych odszkodowań swoim ciemiężcom. U progu północy 1 sierpnia 1834 r. zniewoleni zostali uwolnieni z prawnej kategorii niewolnictwa - i natychmiast pogrążyli się w nowej instytucji, zwanej "stażem". Początkowo miała ona trwać 12 lat, ale ostatecznie została skrócona do czterech. W tym okresie praktykanci brytyjscy zadeklarowali, że będą uczyć czarnych, jak odpowiedzialnie korzystać z wolności i będą szkolić ich z naturalnego stanu dzikości. Szkolenie to wymagało jednak kontynuowania nieodpłatnej pracy dla tych samych mistrzów na tych samych plantacjach, na których pracowali dzień wcześniej.

Pod pewnymi względami lata "praktyk zawodowych" były prawdopodobnie nawet bardziej brutalne niż te, które je poprzedzały. Wraz z ustawą o zniesieniu niewolnictwa, obowiązek karania byłych niewolników został przeniesiony z indywidualnych właścicieli niewolników na oficerów państwowych. Finansowany przez państwo, 100-osobowy korpus policji, więźniarek i egzekutorów został wynajęty w Wielkiej Brytanii i wysłany do kolonii plantacyjnych. Nazywano ich "stypendialnymi sędziami". Jeśli praktykanci byli zbyt powolni w czerpaniu wody, cięciu trzciny, praniu bielizny, lub jeśli brali wolne soboty, ich panowie mogliby ich ukarać przez tych sędziów.

Kary były wymierzane według znormalizowanego wzoru i często dotyczyły najbardziej "nowoczesnego" urządzenia do karania w tamtych czasach: bieżnia. To urządzenie torturujące, które miało zaszczepić etykę pracy, było ogromnym kołem zamachowym z grubymi, odpryskującymi drewnianymi listwami. Uczniowie oskarżeni o lenistwo - co właściciele niewolników nazywali "chorobą Murzynów" - byli zawieszani za ręce z deski i zmuszani do "tańczenia" na bosaka na bieżni, często przez wiele godzin. Gdyby upadli lub zgubili stopień, byliby bici na klatce piersiowej, stopach i goleniach przez drewniane deski. Kara ta często łączyła się z biczowaniem. Bieżnia była używana bardziej w okresie praktyki niż kiedykolwiek w niewoli, właśnie dlatego, że uważano ją za naukową, wymierną i nowoczesną formę reedukacji dyscyplinarnej, zgodną z biurokratycznym nadzorem. Jeden z praktykantów, James Williams, w opublikowanym w 1837 r. opisie swojego życia wspominał, że po 1834 r. został ukarany znacznie bardziej niż wcześniej. Prawdopodobnie właściciele niewolników pocili się podczas praktyk, aby wycisnąć ostatnie uncje nieodpłatnej pracy, zanim w 1838 r. nastąpi pełna emancypacja.

Podczas gdy państwo brytyjskie, nawet po emancypacji, nadal nie widziało czarnych ludzi jako ludzi, zniewoleni sami zamieszkiwali złożone społeczeństwo własnego stworzenia. Zniewoleni ludzie nazywali doświadczenie niewolnictwa "czasem barbarzyństwa". A w czasie barbarzyństwa rozwinęli oni swoje własne wewnętrzne systemy bankowe i prawne. Stworzyli rozległe stosunki handlowe pomiędzy miastami i wsiami oraz pomiędzy enklawami plantacyjnymi. Mieli swoje własne praktyki duchowe, takie jak Obeah, afrocentryczny repertuar wróżbiarski i komunii społecznej, kultywowany obok religii, którą obdarzyli chrześcijańskich misjonarzy. Niewolnicy mieli swoje własne, bogate formy muzyczne i tradycje opowiadania historii. Byli inżynierami, chemikami i medykami na zamieszkałych przez nich polach uprawnych. Wiele z ich innowacji przyczyniło się do ożywienia życia w niewolnictwie, jak na przykład projekt architektoniczny domu tapia w Trynidadzie. Nawet jeśli oficjalne białe spojrzenie nie widziało 800.000 osób, które mieszkały w koloniach plantacji, osoby te przetrwały.

Benjamin Disraeli, wielki toryski premier końca XIX wieku, opisał kiedyś "opuszczone Antyle", czyli Karaiby, jako kamienie młyńskie na szyi Wielkiej Brytanii. W uwagach Disraeli'a pojawia się brytyjski zwyczaj eksternalizacji problemu niewolnictwa jako rozgrywającego się w jakimś odległym miejscu, a nie w brytyjskim sercu ciemności. Dziś unikanie kwestii dziedziczenia brytyjskich niewolników przybiera formę uroczystych narodowych narracji o brytyjskiej abolicji i w nerwowym odruchu przestawiania tematu na "współczesne niewolnictwo" za każdym razem, gdy historia brytyjskiego niewolnictwa jest podnoszona do dyskusji. Niewolnictwo staje się wygodne dla narodu brytyjskiego, jeśli można je umieścić "tam", wśród ciemnoskórych ludów ziemi, w krajach odległych.
Nic więc dziwnego, że brytyjski establishment jest tak odporny na wysłuchiwanie wezwań do zadośćuczynienia za niewolnictwo. W 1997 roku na plaży w Devon znaleziono ludzkie szczątki. Wkrótce ustalono, że były to kości zniewolonych czarnych, które prawdopodobnie były trzymane w ładowni The London, statku, który rozbił się w 1796 roku. Zniewoleni ludzie, którzy prawdopodobnie pochodzili z Karaibów, mieli być sprzedawani na brytyjskim rynku niewolników. Poseł Partii Pracy Bernie Grant, adwokat ds. odszkodowań i jeden z pierwszych czarnych członków parlamentu, skorzystał z okazji, by pielgrzymować do Devon i odnowić apel o odszkodowania.

Program Granta rozpoczął się od prośby o przeprosiny od państwa brytyjskiego za dziedzictwo brytyjskiego niewolnictwa. "Zamierzam napisać do królowej", powiedział Grant w przemówieniu w Birmingham w 1993 roku. "Wiem, że jest bardzo rozsądną kobietą." Zmarł w 2000 roku, nie otrzymując nigdy tych bardzo rozsądnych przeprosin.

W 2013 roku, wśród przedstawicieli narodów karaibskich pojawiło się potężne, ponawiane wezwanie do zadośćuczynienia, pobudzone publikacją książki Britain's Black Debt. W następnym roku jej autor, Hilary Beckles, wicekanclerz Uniwersytetu Indii Zachodnich i przewodnicząca Karaibskiej Komisji Zadośćuczynień, wygłosiła przemówienie do grupy brytyjskich deputowanych i rówieśników w brytyjskim parlamencie brytyjsko-karaibskim. Beckles przekonywał, że Wielka Brytania ma "sprawę do rozpatrzenia w odniesieniu do sprawiedliwości naprawczej".

Swoje żądanie zadośćuczynienia zakotwiczył w potrzebie przyznania się przez państwo brytyjskie do roli, która polega na silnym wydobyciu bogactwa z Karaibów, hamowaniu industrializacji i powodowaniu chronicznego ubóstwa. The Caribbean, by the late 20th century, became one of the largest centres of predatory lending, orchestrated by the IMF and World Bank, as well as by European and American banks. Nawet dziś gospodarki Jamajki, Barbadosu i Antigui borykają się z niepewnością między życiem a długiem, zawieszoną przez ich historycznie narzuconą zależność od finansów zagranicznych.

Dziedzictwo niewolnictwa i rasizmu jest nie mniej obecne w Wielkiej Brytanii, gdzie pracownicy czarni są ponad dwukrotnie bardziej skłonni pracować w tymczasowych lub niepewnych formach zatrudnienia niż pracownicy biali. Podczas gdy 3% ogólnej populacji Wielkiej Brytanii to czarnoskórzy, to czarni stanowią 12% uwięzionych. A osoby kolorowe są nadal bardzo słabo reprezentowane na stanowiskach władzy w Wielkiej Brytanii - w polityce, w środowisku akademickim i w sądownictwie, w szczególności.

Sześć miesięcy po przemówieniu Becklesa, Skarb Państwa ostatecznie zakończył spłatę zadłużenia z tytułu pożyczki na mocy ustawy o zniesieniu niewolnictwa. A kolejne sześć miesięcy później, w lipcu 2015 roku, ówczesny premier David Cameron udał się z oficjalną wizytą na Jamajkę. Tam, w imieniu narodu brytyjskiego, wykonał wielki skok do tyłu. Nadszedł czas, aby "odejść od tej bolesnej spuścizny i dalej budować dla przyszłości", stwierdził z przymrużeniem oka.
Jak przemoc kolonialna wróciła do domu: brzydka prawda z pierwszej wojny światowej
Przeczytaj więcej

Ale jak można przejść od czegoś, co jeszcze nie przestało się dziać? Wydaje się, że ani historia brytyjskiego niewolnictwa, ani proces emancypacji, który przywrócił niewolnictwo, ani kości zniewolonych, które zmyły się na brytyjskich brzegach, ani dług wdzięczności za rekompensaty dla właścicieli niewolników, które przez tak długi czas przechodziły przez brytyjskie rachunki narodowe, nie są w stanie skłonić przedstawicieli narodu do uznania jego zbrodni przeciwko ludzkości i zapewnienia restytucji.

Uczona Christina Sharp pisała o "czasie pobytu" czarnych ciał wrzuconych do ciemnego morza podczas "przejścia środkowego". Jest to okres czasu, mierzony w tysiącach lat, jakiego potrzeba, aby atomy wyrzuconych ciał niewolników znikły z systemu oceanicznego. Atlantyk jest jednym z rodzajów sklepienia niewolników.

Ale tak samo jest z oceanem brytyjskiego długu narodowego, przez który przez wieki krążyły duchy zniewolonych, czekając na moment należytego rozliczenia; czekając na przeprosiny ze strony państwa brytyjskiego i na jego zobowiązanie do zadośćuczynienia za to, co brytyjskie niewolnictwo starało się zatrzeć: osobowość czarnych ludzi, którzy wyłonili się z tego imperium, jak ja i moi przodkowie.

- Artykuł ten został zmieniony 29 marca 2018 roku. Wcześniejsza wersja zawierała błędne stwierdzenie, że Budynek Pamięci Testamentów w Bristolu został nazwany imieniem właścicieli niewolników. Został on nazwany na cześć kupca, którego firma rodzinna czerpała zyski z handlu niewolnikami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz