Jednym z praktycznych przejawów ukrywania swojego światła, o którym się nie mówi, jest niechęć do własnej kreacji. Lubimy wchodzić w fałszywą skromność, nie chwalić się swoimi osiągnięciami, nie pokazywać swojej wartości. Dlaczego ? ponieważ nie chcemy być posądzeni o rozdmuchane ego. Dlatego wchodzimy w drugą skrajność, prowokującą cienia, zwłaszcza w duchowości. Bo prawda jest taka, że ludzie udający przesadnie skromnych, są przesiąknięci hipokryzją, ponieważ wchodzą w nienaturalną dla światła rolę. Wszak światło ma odwagę do świecenia i pokazywania siebie. W zdrowym podejściu, nie jest skupione tylko na sobie, tylko pragnie rozświetlać sobą otoczenie, bo do tego jest powołane.
W praktyce integracji ciemnej strony przychodzi taki moment, gdy musimy nabrać odwagi do wyjścia ze stanu „potępienia”. Uwalniamy miłość własną, a to się wiąże ze zdrowym poczuciem własnej wartości. Nie chcemy już ukrywać swojego światła, ale to nie oznacza, że stajemy się narcyzami. Zachowujemy równowagę w tym temacie. To znaczy nie wstydzimy się swoich osiągnięć, ale też nie mamy potrzeby walczyć z innymi, by siebie wywyższać. To ważny stan, na który zwracam uwagę, bo zazwyczaj mamy skłonność albo do dowartościowania się czyimś kosztem, albo do umniejszania swojej wartości. I jedno i drugie prowokuje cienia, bo jest naruszeniem równowagi.
W praktyce, zachęcam wszystkich do równowagi, czyli do zdrowej miłości do siebie i do innych ludzi. Wykorzystajcie swoją ciemną stronę do tego by pokazać swoją asertywność i kreację. Zachęcajcie innych do pokazywania swojego blasku, dając im przykład. Nie wstydźcie się swojej twórczości i osiągnięć, bo to tak jakbyście wstydzili się swojego ducha i swojego ciała. W praktyce duchowej, wypełniamy miłością swoje kompleksy, a nie karmimy je brakiem. Dlatego warto przełamać wstyd i po prostu dzielić się sobą, inspirować tym samym innych. Nie przejmujcie się tymi, którzy będą wam zarzucać brak skromności, wszak nikt im nie każe uczestniczyć w Waszym procesie. Przygotujcie się na to, że to co robicie, będzie przeszkadzać ludziom, którzy sami siebie ukrywają. Nie mają odwagi pokazać swojej twórczości, bądź też są z niej niezadowoleni, dlatego mają podejście rywalizacyjne z innymi ludźmi. To co robicie będzie też przeszkadzać ludziom pełnym pychy, którzy uważają, że tylko oni są wystarczająco utalentowani do tego, by tworzyć, albo być autorytetami w jakiejś dziedzinie. Na czyjąś pychę nic już nie poradzicie, to nie wasz cień, ani wasz problem. Człowiek prawdziwie uduchowiony widzi w każdym światło i pragnie by każdy świecił. Motywuje i dodaje sił w procesie pokazywania siebie. Uczy innych jak to robić, a nie pogardza i ośmiesza czyjąś twórczość.
Pamiętajcie, w dzisiejszych czasach liczy się praktyka i bycie prawdziwym, ze świadomością swoich jasnych i ciemnych stron. Udawanie „świętego” i „doskonałego”, który ukrywa swoje wady, ale za to jest pierwszy do ich piętnowania w otoczeniu, nie popłaca i prędzej czy później zostanie obnażone. Doświadczenie jest Waszą prawdą, o której macie prawo mówić. Doświadczenie ma większą wartość niż teoretyzowanie, bo prowadzi do mądrości życiowej. Mądrości nie nauczycie się nigdzie, ani nie kupicie, do niej trzeba dojść w swoim indywidualnym procesie integracji pierwiastka duchowego i materialnego.
A zatem bądźcie sobą, pokazujcie swoje światło, świećcie w swojej ciemności, która jest Waszą archetypową formą i materią. I po prostu kreujcie. Uwolniony duch jest boskością, który pragnie się wyrazić przez każdego człowieka. Dlatego mamy wykształcony aparat mowy, kreatywny umysł, ręce, nogi. Jesteśmy stworzeni do tego, by przez nas wyrażała się świadomość wyższa – Jaźń. Jeśli ją blokujemy przez fałszywie pojętą skromność, to wciąż jesteśmy w cieniu własnej duszy, a nie w jej świetle.Nie pozwólcie innym gasić swojej duszy, ani podcinać skrzydeł. Nie uzależniajcie swojej wartości od opinii innych. Wy macie uwierzyć w swoją siłę, w swoje światło, i temu służy rozwój duchowy, bo ostatecznie docieramy w nim do własnej boskości. Wtedy nie ma już wiary, jest pewność, która wykuwa się w doświadczeniu własnej Jaźni.
W Biblii mamy nakaz Boga, by iść i się rozmnażać. Osobiście nie odczytuję przekazów dosłownie. Dla mnie ma on wyższy, metaforyczny sens. Rozmnażanie jest procesem kreacji duchowej, a nie tylko biologicznej. Zawsze powtarzam, że duchowość jest wyższym wyrażeniem się praw fizycznych, a nie ich zaprzeczeniem. Zatem tworzenie dzieł – obrazów, słów, filmów itd. jest jednocześnie rozmnażaniem się duchowym człowieka. Dlatego w chrześcijaństwie Jezus – jako Syn Boga został uznany Słowem Bożym, bo był Jego kreacją, tutaj na Ziemi. Każdy z nas posiada ten archetyp w sobie, gdy pozwolimy duchowi, świadomości wyższej przepływać przez umysł i ciało, które jest jego świątynią, jego formą wyrażenia się. To od wieków nazywamy natchnieniem. Natchnienie ma miejsce niezależnie od wierzeń, nie trzeba wierzyć w Boga, by pozwalać własnemu duchowi natchnąć umysł. Człowiek jako pomost między duchem i materią, świadomością i nieświadomością ma za zadanie umożliwić ten przepływ z góry w dół, zgodnie z kierunkiem gęstnienia emanacji. Ideę ducha uczy się przekuwać w konkretny czyn , formę, działanie.
I tutaj uwaga – blokowanie w sobie kreacji, która jest gotowa do ujawnienia, działa autodestrukcyjnie, jest wbrew naturze ludzkiej. To tak, jakbyśmy chcieli zawrócić poród i z powrotem włożyć dziecko do brzucha. Może to spowodować uciążliwe objawy psychosomatyczne, a także poczucie wewnętrznej frustracji. Z doświadczenia Wam powiem, że najtrudniej jest zacząć, przełamać własne kompleksy i wewnętrznego krytyka, który wszystko będzie podważać, działając jak największy hejter w głowie. Dużo czasu upłynie, zanim nauczymy się z satysfakcją wyrażać własnego ducha. Ale gdy już się zacznie, i pomimo oporów, dalej będzie się to robić, to ze strumienia zrobi się kiedyś rzeka. Powodzenia kreatorzy
Farida Sorana Saffarini
doradca i przewodnik duchowy, tłumacz snów i wizji, nauczycielka metody rozwojowej „Integracji duszy” – sztuki świadomego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz