czwartek, 2 sierpnia 2018

Pieczęcie Katolickie

Pieczęcie Katolickie



Blokady energetyczne zwane także pieczęciami czy też sakramentami są bardzo powszechnym dziś zjawiskiem, a pozbycie się ich wcale nie jest wbrew obiegowej opinii trudne. Blokady te mają wiele twarzy i sposobów działania, więc zamęt ten powoduje wiele zabobonów na ich temat, poczynając od obwiniania ich o nie lubianą pracę a na łysieniu kończąc. Pierwotnie nie miałem w ogóle zamiaru dotykać tego tematu, jednak liczba zapytań o to zagadnienie skłoniła mnie do przemyślenia sprawy i wyprostowania kilku niejasności.


Może zacznę od wyjaśnienia mojej definicji słowa „pieczęć”- katolickie blokady nie są pieczęciami per se,  tylko zwykłymi blokadami. Pieczęć to symbol kontraktu (i zazwyczaj ma postać rysunku) a katolickie sakramenty są na ludzi nakładane bez udziału ich świadomości. Nie mieszczą się więc w definicji „pieczęci”, jaką ja znam. Warto mieć to na start wyjaśnione, gdyż sposób działania definicji, jakie stosujemy ma na nas ogromny wpływ. Więcej o tym TUTAJ.

Kiedy człowiek nawiązuje kontakt z jakąś istota niefizyczną często uzgadniają razem jakiś symbol, który będzie odpowiednikiem „numeru telefonu” do tej istoty, czyli będzie prowokował ją do kontaktu. Za to zazwyczaj od człowieka wymagane jest jakieś działanie- i to się w magii nazywa „kontrakt”. Nie jest to sposób działania katolickich sakramentów, są podobne- ale nie takie same. Brakuje bowiem udziału świadomości tego człowieka. To tak w kwestii formalnej używania słowa „pieczęć”.
Wielu ludzi szuka dziś sposobu na uwolnienie się od katolickich blokad, wielu podejmuje także próby zrobienia tego. I chwała im za to, jako, że każda blokada jest szkodliwa. Problem z osiągnięciem sukcesu polega jednak na niepełnym zrozumieniu zagadnienia. Od tego należy w mojej opinii zacząć. Zacznijmy więc.

Po pierwsze to, co nazywa się „sakramentami” w katolickiej nomenklaturze to kopia starożytnych metod mistycznych pomocnych w codziennym życiu. Jednak Kościół Katolicki nie powstrzymał się od swoich dodatków, i na przykład pośród sakramentów postulowanych w XI wieku były także między innymi „namaszczenie na króla” i najciekawszy dla dzisiejszego społeczeństwa –„konsekracja dziewic”! - proszę sobie wyobrazić obowiązek konsekracji dziewic w XXI wieku. Proszę sobie wyobrazić te kolejki dziewic… po sam horyzont... Ale nie śmieszkujmy, przepraszam za dygresję. Dość powiedzieć, że liczba siedmiu sakramentów obowiązuje w Kościele Katolickim dopiero od XIII wieku. Liczba ta pozostaje w użyciu do dziś, z czego najgroźniejsze są dwa: chrzest i bierzmowanie. Wszystkie one noszą ślad bardzo przemyślanego zabiegu, co dowodzi, że projektował je ktoś naprawdę znający się na rzeczy. Nie wiem kto- prawdopodobnie były to kręgi jezuickie, jednak to tylko domysł. Powodem snucia tego domysłu jest fakt, że spośród zakonów katolickich w naszych czasach tylko Jezuici naprawdę „wiedzą o co chodzi” i potrafią chociażby stosować kabałę. Nie opierają się na dogmatach, tylko na prawdziwej wiedzy mistycznej. Nie zawsze jednak musiało tak być, karty historii są przecież pełne dziur. Więc nie wiadomo kto te blokady zaprojektował. Wiadomo jednak coś innego- profan nigdy nie założy takiej blokady skutecznie. Może się zbliżyć do oryginalnego efektu, ale po to ich zakładanie jest oparte na dewocji i tylko na dewocji, aby każdy ślepo wierzący mógł te blokady przekazywać dalej. Nie ma co jednak ukrywać, że wśród księży katolickich nie jest to dziś warunek w pełni spełniony. Każdy mający jako takie pojęcie o autentycznej mistyce wie, że da się skonstruować zabieg energetyczny możliwy do powielania przez innych, ale aby go powielać ten „inny” ktoś musi być energetycznym przedłużeniem swojego źródła. Mówiąc po polsku musi albo mieć tą sama wiedzę, albo przynajmniej ślepo wierzyć w autorytet swojego mistrza/bóstwa/zwierzchnika (niepotrzebne skreślić). Jeśli ani jedno ani drugie nie ma miejsca- cały zabieg jest tylko teatralną szopką, niczym więcej. Profani nie będą w stanie nawet prostego zabiegu opartego na dewocji wykonać. Egregory katolickie to nie papier toaletowy, nie dają się przywoływać ludziom, którzy w nie nie wierzą - inaczej już dawno dałyby się wciągnąć w zastawiane na nie pułapki. Oczywiste więc jest, że żaden człowiek poddany tym sakramentom nie wie na ile dewocja kapłana udzielającego sakramentu była prawdziwa, ale są przypadki ludzi u których pomimo ciągłego poddawania się sakramentom nie widać żadnych efektów ich działania. Jeśli robi to ksiądz „bez powołania” jak to się mówi- efektu po prostu nie ma. I należy zauważyć, że jest to dziś częste zjawisko.

Druga sprawa jest taka, że siła działania tych blokad wcale nie jest tak wielka, jak ludzie sądzą. Zwalają swoje niepowodzenia w różnych aspektach życia właśnie na te sakramenty, często zupełnie niesłusznie. Ludzie widzący astralnie mogą potwierdzić, że sakramenty widać jak ciemną gumę do żucia oblepiającą ludzką głowę. Nie jest ze stali, nie jest z betonu. Jest miękka, słaba i jedyna jej siła polega na lepkości - strachu. Pozbycie się ich więc nie jest walką o życie, można to robić zupełnie bezpiecznie- z tym jednym niuansem, że dziś promowane sposoby polegają często na wdepnięciu w jeszcze gorszy syf. Czemu tak jest? Z prostego powodu, iż wszystkie te blokady można zdjąć tylko samemu. Tak, nie przejęzyczyłem się. Tylko własnym autorytetem duchowym można to rozpuścić i wypłukać, inaczej z jednego błota wchodzi się w gorsze szambo. Wielu ludzi promuje sposoby polegające na posługiwaniu się autorytetami jakichś istot duchowych (najróżniej zwanych), co jest przecież szczytem bezmyślności, gdyż nie usuwa niczego a jedynie dodaje kolejne blokady- blokujące poprzednie blokady. To takie wymyślanie lekarstwa na skutki uboczne poprzedniego lekarstwa. Żadna wysoko rozwinięta istota nie pomoże w zdjęciu takich blokad z tego powodu, że musiałaby wtedy sama zacząć kontrolować wolę danego człowieka. Jeśli ten człowiek tej woli sam nie posiada – nie ma jeszcze czego uwalniać. Żadna dobrze nam życząca istota tego nigdy nie zrobi, bo właśnie o to chodzi aby człowiek sam przejął kontrolę nad sobą- a nie spod jednego nadzorcy przeskakiwał pod drugiego. Wykorzystywanie autorytetów najróżniejszych „istot anielskich” i tym podobnych to nic innego jak pakowanie się w jeszcze większe więzienie.


Nie o to chodzi aby ktoś nas uwolnił- tylko żebyśmy sami to zrobili. Po to w ogóle w przeznaczeniu istnieje coś takiego jak blokady- aby się ich samemu pozbywać, ucząc się wolności i własnej siły. Ludzki duch jest jedną z najpotężniejszych istot duchowych, może uwolnić ciało od takich blokad w kilka chwil- ale poza naprawdę ekstremalnymi przypadkami nie zrobi tego nigdy na siłę. Wolna wola jest pierwszym prawem światów duchowych, i cały proces rozwoju duszy to właśnie uczenie się tego prawa. Uczenie się własnej wolności wyborów.

Miarą dojrzałości człowieka jest właśnie umiejętność samodzielnego uwolnienia się od takich blokad. Dlatego ani żadne dziwne istoty niefizyczne, ani nawet inny człowiek nie może tego dla nikogo wykonać, jedyne co może zrobić to przekazać człowieka pod but innego egregora. Można przekazać wiedzę jak to zrobić- ale nie można tego za kogoś zrobić. Chyba, że zamierza się do końca życia być opiekunem tego kogoś – co było praktykowane w kręgach szamańskich – ale przed epoką globalizacji, czyli gdy szaman miał pod opieką 50 znanych sobie ludzi, a nie społeczność internetową liczącą 20.000 pseudonimów. W dawnych czasach było możliwe kultywowanie w danej społeczności kogoś takiego jak szaman, który wychowywał nowych szamanów i ich zajęciem było właśnie usuwanie pasożytów z ludzi- ale ci szamani dobrze wiedzieli, że w ten sposób biorą na siebie odpowiedzialność za kogoś niedojrzałego i muszą stanąć na wysokości zadania pilnując tego kogoś do końca życia -lub nauczyć go dojrzałości. To dlatego zabiegi szamańskie nie są dostępne publicznie. Jeśli jakiś nowożytny szaman o tym nie wie – to jest d…. a nie szaman.

Sakramenty to technicznie mówiąc wymuszanie przysiąg z pozycji autorytetu. I częstą pułapką jest szukanie innego obcego autorytetu do pozbycia się ich. Jeśli człowiek potrzebuje obcego autorytetu- to znaczy, że jeszcze nie ma własnego i nie dojrzał do rozpuszczenia blokad katolickich. Zrozumiałym jest, że w takiej sytuacji nakładanie sobie nowych jest jedynie pogarszaniem sytuacji. Przecież kiedyś w przyszłości trzeba będzie zdjąć sobie z głowy oba zestawy blokad. Samodzielnie i bez niczyjej pomocy. Własnym autorytetem. Chodzi o uwolnienie się od wszelakich zwierzchników – a nie o przyjęcie sobie nowego. Żebym tez był dobrze zrozumiany- jeśli ktoś ma ochotę na zmianę panującego nad nim egregora- ma do tego pełne prawo. Jesteśmy wolne istoty i możemy robić co nam się podoba. Nie mi oceniać czy jakieś słowiańskie bóstwo na przykład będzie lepsze czy gorsze od katolickiego. Ja tylko mówię, że to nie ma nic wspólnego z pozbywaniem się blokad. Proszę tych dwóch rzeczy ze sobą nie mylić. To jak z praca zarobkową- albo odchodzę z pracy i otwieram własny biznes stając się własnym szefem, albo jedynie zmieniam szefa idąc do innej pracy u kogoś. Każdy egregor nakłada jakieś blokady, i robi to tylko po to aby się bronić przed opanowaniem przez człowieka. Egregory bez blokad nie istnieją już od setek lat, ludzie je dawno rozpuścili. Sens tych słów zrozumie ktoś, kto był chociażby w Węsiorach. Nie ma altruistycznych egregorów, każdy z nich musi się czymś żywić – i odżywianie to jest kwestią jego przeżycia, niemądrze jest więc oczekiwać, że nagle zaprzestanie się zabezpieczać. Warto mieć tego świadomość.

Kolejnym bardzo niebezpiecznym aspektem dziś promowanych technik są przysięgi. To wymaga wyjaśnienia- otóż w magii hermetycznej jest takie powiedzenie „nigdy niczego nie przysięgaj- bo stanie się to twoim więzieniem”. Na pułapkę przysiąg nabrało się wielu utalentowanych ludzi, włącznie z wielkim Crowleyem. Promowane dziś techniki zawierają masę ślubowań nowym panom, które na zasadzie słabych wiązań katolickich (opisana wcześniej guma do żucia) po prostu dominują katolickie sakramenty- wcale ich nie usuwając. Aby być wolnym- nie wolno niczego nikomu przysięgać, prawda? Niebezpieczeństwo tego świetnie obrazuje Sienkiewiczowski Kmicic, który przysięgał Radziwiłowi, że zawsze będzie go wspierał… koniec tej historii był jak wiadomo bardzo smutny. Rozwój duszy polega na coraz większym panowaniu nad swoim losem- co nie może się dziać, gdy ślubujemy cokolwiek, prawda? Aby kontrolować swój los trzeba mieć wolną wolę wyborów, a nie być kserokopiarką woli egregora. Zatem rozpuszczenie katolickich sakramentów zawiera w sobie zerwanie wszystkich ślubowań. Wymaga wzięcia pełnej odpowiedzialności za siebie i swój los. Kto tego nie chce, kto nie umie odważnie powiedzieć „nie potrzebne mi w życiu żadne bóstwo, więc wszystkie precz ode mnie natychmiast” –ten nie ma jeszcze w sobie odwagi ani dojrzałości koniecznej do zerwania więzów. Proszę dobrze zrozumieć co ja próbuję powiedzieć: nie da się tych blokad jedynie poluzować. Albo się je całkowicie zrywa i nie przyjmuje nowych -samemu biorąc odpowiedzialność za swoją boskość, albo się je jedynie zastąpi innymi- co osobiście odradzam. Każdemu z nas Istnienie nadało prawo do istnienia, bez żadnego zwierzchnictwa. To jedynie dzieci potrzebują opiekunów (i po to powstały egregory), a ludzie już dziećmi nie są. Składanie więc nowych przysiąg pod szyldem uwolnienia się od starych mija się z celem całkowicie. Można zastosować powrót do wcześniejszych- ale to nie to samo. O czym poniżej.

W tym świecie poruszamy się przy pomocy biologicznych skafandrów, czyli naszych ciał. I te ciała mają w sobie zaprogramowaną genetycznie jedną jedyną przysięgę- ślubuję chronić duszę w tym świecie. To jest jedyna przysięga, jakiej powinno się dochowywać. Cały program „ego” jest realizacją tej właśnie przysięgi, nasze ciała ślubują swoimi genami to własnie wykonywać. Przysięgły to przyjmując w siebie nasze dusze. I to do tej przysięgi można się zawsze odwołać zrywając inne. Ciało musi zrozumieć, że ślubując posłuszeństwo czemukolwiek w tym świecie łamie tą pierwszą przysięgę, która jest sensem jego życia. Ciało ma być ochroniarzem duszy w tym świecie, taka jest jego powinność. Jest pancerną rękawicą, w której dusza doświadcza tego świata. Jest jej opiekunem i protektorem, i przed samym Bogiem-Istnieniem przysięgło wykonanie swojej powinności. Uświadomienie (lub raczej przypomnienie) mu tego faktu ułatwia pozbycie się blokad –tak katolickich jak każdych innych. Umożliwia zerwanie ślubowań egregorom – Radziwiłom bez śladu skrupułów – i to o taki stan mentalny chodzi. Nie po cichu jak myszka, tylko z całej siły, przeodważnie i z buta jak to się dziś mówi. Blokady katolickie rozpuszczać można na wiele sposobów, ale najmądrzej jest je najpierw osłabić mentalnie, a potem rozpuścić emocjonalnie –czyli astralnie.

 Dalej:
http://www.deus-est-machina.pl/mistycyzm-magia/pieczecie-katolickie/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz