– zaprezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA i UMIŁOWANEGO SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
4
sierpnia 2018 r.
LINDA
I PUBLICZNOŚĆ: “Happy birthday to you, happy birthday to you, happy birthday
Adamus, happy birthday to you!” (publiczność
pokrzykuje radośnie i bije brawo, kiedy Linda wnosi urodzinowy tort i balony)
ADAMUS:
(chichocze) Ach! Jestem Tym, Kim Jestem, do głębi poruszony (kilka chichotów,
kiedy Linda zakłada mu na szyję naszyjnik z wisiorem) w tym pięknym dniu.
Dziękuję ci. Ach! (Linda ustawia na stoliku kryształowy kielich i karafkę) Och,
ach! Woda. Woda?
LINDA:
Tak, proszę pana. Pérignon.
ADAMUS:
I biedny Cauldre , który cały już się przygotował na to, żebym mógł stanąć
przed wami, a tu nagle to? Ach! Muszę wam powiedzieć, no właśnie, muszę wam
powiedzieć, że kocham was wszystkich. (więcej chichotów) Naprawdę.
Wczoraj
wieczorem byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów, gdzie rozmawialiśmy i ktoś
zapytał: „Adamus, czy naprawdę zamierzasz jutro rozpocząć tę serię o
przejawieniu? Czy rzeczywiście jesteś na to gotowy? Czy Shaumbra jest na to
gotowa?”
Roześmiałem
się. Roześmiałem się serdecznie i odpowiedziałem: „Absolutnie.” Właściwie to
odpowiedź powinna brzmieć: „Po co dłużej czekać? Po co dłużej czekać?”
Wiedziałem, że przyjdę dzisiaj tutaj, żeby być z wami, wiedziałem, czym się tak
naprawdę zajmujemy. Wynurzamy się. Wynurzamy się. Zaliczywszy wcielenie za
wcieleniem, wcielenie za wcieleniem teraz się wynurzamy… tak być powitanym?
Wystarczy, żeby…
LINDA:
Pomyśl sobie jakieś życzenie!
ADAMUS:
…sprawić, by Wzniesiony Mistrz uronił łezkę, niejedną zresztą, a nie mogę się
już doczekać, żeby wrócić dziś wieczorem do Klubu Wzniesionych Mistrzów – gdybyś
zechciał przygotować szybciutko zdjęcia (do Crasha) – żebym mógł je ze sobą
zabrać i pokazać: „Popatrzcie! Popatrzcie tylko, co Shaumbra przygotowała!
Przyjrzyjcie się, jakie to piękne.” I tak, wczoraj były moje urodziny, jestem
spod znaku Lwa, absolutnie. Czy są tu jeszcze jakieś inne Lwy? Wiecie jak to jest.
Wiecie jak to jest. (więcej chichotów, a ktoś mówi: „Zdmuchnij świeczkę”)
Muszę
pomyśleć… (ktoś woła: „Pomyśl życzenie”) Muszę pomyśleć sobie życzenie.
LINDA:
Pośpiesz się, zanim ostatnia świeczka zgaśnie.
ADAMUS:
Muszę pomyśleć życzenie i czego miałbym sobie życzyć? Ze wszystkich rzeczy na
świecie, ze wszystkich rzeczy w kosmosie.
JOANNE:
Edith już zmieniła miejsce. (śmiech)
ADAMUS:
Taak, to było… moim pierwszym życzeniem było, żeby Edith zmieniła miejsce. Przesunęła
się raptem o jeden rząd do tyłu. (więcej chichotów) Tak więc nie zamierzam…
(zgasła ostatnia świeczka)… och, zaraz je znów zapalimy. Zaraz je znów
zapalimy.
SHAUMBRA
1 (kobieta): Nie musi ich teraz zdmuchiwać.
ADAMUS:
Taak. Całe gorące powietrze, które wydycham zdmuchnęło je. (kilka chichotów)
Czegóż miałbym sobie życzyć, skoro Edith już zmieniła miejsce? Czego można
sobie życzyć, kiedy się już jest Wzniesionym Mistrzem? Czego miałbym sobie
życzyć? Niewiele by się znalazło czegoś, czego bym chciał, niczego nie
potrzebuję, nie ma nic takiego, czego bym już nie doświadczył. Podobnie jest z
wami, gdyby o tym pomyśleć. Niczego tak naprawdę nie chcecie, niczego nie
potrzebujecie, nie ma niczego, czego byście nie doświadczyli. Czego mielibyście
sobie życzyć?
Ach!
Będę udawał, że wszystkie się palą, bo można wszak to zrobić. (ktoś mówi:
„Linda już idzie”, ponieważ Linda niesie więcej świeczek i umieszcza je na
torcie) Och, Linda ratuje sytuację. Ale moje życzenia pozostają takie same i
podzielę się nimi z wami jak zdmuchnę świeczkę, która zresztą już jest
zdmuchnięta. Wiecie, to coś jak dotrzeć gdzieś, gdzie już właściwie się jest.
Już zrobione, ale wracacie i doświadczacie na nowo jak to jest zgasić świeczkę,
choć ta świeczka jest już zgaszona, a życzenie już spełnione. Ale… (Bonnie
podaje Lindzie zapalniczkę) Ach, to wygląda poważnie… jak pistolet. Myślałem,
że ona zamierza kogoś zastrzelić.
LINDA:
Nie kuś mnie!
ADAMUS:
Nie przywykłem do tych wszystkich nowoczesnych… OK. Czy zamierzasz zapalić je
wszystkie?
LINDA:
Jasne.
ADAMUS:
Bo wiesz, w takim razie powinno być tu około 300 000 świec. (więcej
chichotów) OK, czego sobie życzę?
LINDA:
Czy widzisz napis: “Happy Birthday, Adamus”?
ADAMUS:
Widzę. Tak.
LINDA:
Czy chcesz więcej świec?
ADAMUS:
Nie, nie, tak jest dobrze. Zapalmy tylko te. Wiesz, moglibyśmy tak siedzieć i
rozmawiać sobie bez końca, coś jak w przypadku waszego oświecenia, albo możemy
po prostu (zdmuchuje świece) to zrobić.
Zażyczyłem
sobie wielu dalszych szczęśliwych lat z wami, z wami wszystkimi. Tego sobie
zażyczyłem, ponieważ nie potrafię chcieć niczego innego, czy też tak bardzo
chcę dzielić je z wami, dzielić całe to wcielone oświecenie.
Przyszła
pora
Wiecie,
byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów, jak już mówiłem, i uświadomiłem sobie, że
udało się. Jesteśmy tutaj. Oni mnie wypytywali, trochę sobie pokpiwając: „Czy
naprawdę już jesteście w tym punkcie, czy tylko próbujesz okazać się lepszym od
nas?” Wiecie, byli tacy Wzniesieni Mistrzowie, którzy robili przekazy i
nauczali poprzez innych ludzi, ale w pewnym sensie, można powiedzieć, byli
jakby zazdrośni, no wiecie, i myślą, że wiele z tego to tylko takie gadanie. No
to ja im odpowiadam i pokazuję niektóre z transformacji, jakie przechodzicie,
jednak myślę, że oni uważają, iż ja próbuję jedynie ich wyprzedzić przed
otwarciem Bramy Lwa. A to nie tak, to jest rzeczywiste, inaczej bym tego nie
robił. Inaczej nie miałbym tego przesłania, które mam dla was dzisiaj.
To
jest bardzo prawdziwe. Jesteśmy u celu. Po co dłużej czekać? Niewiele spośród innych
nauk dostarcza wiedzy o tym, jak dojść do Urzeczywistnienia. Właściwie to żadna.
Następnym krokiem jaki zrobimy z tego miejsca, do którego doszliśmy, będzie
rozmowa o waszym życiu na Ziemi jako oświeconej, urzeczywistnionej istoty. Na
tym się skupimy. Niewiele więcej jest do powiedzenia. Jesteśmy u celu. Udało
się.
Jest
kilka rzeczy do zapamiętania, a Tobiasz mnie prosił, żebym to uwypuklił. Powiedział,
żebym uwypuklił , że gdy będziemy wychodzili z tego wszystkiego, ja mówię o
wynurzaniu się – wiecie, z wszystkich tych wcieleń, w których teraz tkwicie… Nie
uciekacie od nich, po prostu się w nie zanurzacie, a następnie wynurzacie. Tak
więc Tobiasz chciał, żebym wam przypomniał dwie ważne rzeczy, kiedy tak teraz
wchodzimy w ten etap.
Pierwsze
przypomnienie od Tobiasza
Przede
wszystkim nie zwariowaliście. Ile razy myśleliście, że zwariowaliście? Ile razy
budziliście się w środku nocy, pytając siebie: „Co ja do cholery robię?” Ile
razy mocno kwestionowaliście to, kim jesteście oraz całą tę podróż, często
skłaniając się ku temu, żeby może jednak zawrócić; że może powinniście być
zwykłym człowiekiem. Ale nie możecie. Nie możecie. Próbowaliście, ale nie
możecie.
Nie
zwariowaliście. Są tacy, którzy mogą tak uważać. Z klinicznego punktu widzenia patrząc,
myślę, że można by się z nimi zgodzić. (śmiech) Z klinicznego punktu… taak, to
prawda. Jaki to piękny, kryształowy kielich. Dziękuję. (upija łyk wody) Mm, i
świetny smak.
Z
klinicznego punktu widzenia patrząc, myślę, że ocenieni bylibyście jako
cierpiący na urojenia, dwubiegunowość, czy jak to dziś jest nazywane, jako
chorzy psychicznie, po prostu szurnięci (więcej chichotów), ponieważ oni tego
nie rozumieją. Ale jak to zawsze wam mówiliśmy, bez względu na to, jak bardzo
was krytykują czy się przeciwstawiają, tak naprawdę chcą, żebyście byli
prawdziwi. Naprawdę chcą. Chcą mieć nadzieję, że życie polega na czymś więcej –
zwłaszcza ci, którzy wierzą w jedno życie
– na czymś więcej niż tylko ten krótki pobyt na planecie. Chcą wierzyć,
że istnieje magia, że jest coś więcej.
Z
kolei ci, którzy wierzą w powtórne narodziny, którzy wierzą w reinkarnację,
wiecie, wierzą że znów się narodzą, taak, chcą też w to uwierzyć, ale często są
tak mocno uwięzieni w swoich zwyczajach, swoich dogmatach, duchowych rytuałach,
że… a tak prawdę mówiąc, można to wyczuć, czasami patrzą na was z góry, bo nie
siedzicie pogrążeni w medytacji przez osiem godzin dziennie, niekoniecznie
jesteście wegetarianami czy weganami, nie macie ołtarzyków w domu – większość z
was nie ma, bo niektórzy ciągle mają – i obchodzicie się bez rytuałów. Wszystko
kręci się wokół was, więc oni sobie czasem myślą: „Hmm, to jakaś zwariowana
grupa. Taki rodzaj cyganerii, która robi co chce. A przecież duchowość musi być
surowa i zdyscyplinowana, trzeba się stosować do pewnych reguł. No a ta grupa
robi co tylko jej się podoba. Piją, palą, przeklinają.” (śmiech publiczności i
okrzyki)
Nawet
w innych wymiarach, poza Klubem Wzniesionych Mistrzów, w niektórych innych
wymiarach, które nazywacie wyższą świadomością, nawet tam są tacy, którzy
drapią się w głowę i powiadają: „Nie można iść do nieba w ten sposób.” Nie
można udać się do nieba samochodem Damiana, bo ten stary grat nie ujedzie tak
daleko! (Adamus chichocze) Są ciekawi tej dziwnej grupy, a my sobie siedzimy
cicho. Zrobiliśmy naszą robotę, wy zrobiliście swoją robotę, a polegała ona na
uwalnianiu, a kiedy wnikniecie w to głęboko okaże się, że polegała na
uwalnianiu i Przyzwalaniu. Nie na zamianie jednego rytuału na inny, jednej
umysłowej pułapki na inną, ale na odpuszczeniu sobie wszystkiego. A
odpuszczenie owo oznaczało w końcowym efekcie przemianę w mądrość.
Zastanawiacie
się nad tym, co się dzieje z tym wszystkim, czego się wyzbywacie. Kiedy wyzbywacie się ran, kiedy wyzbywacie
się wszystkich struktur i wzorców warstwa po warstwie, przesiadywania w tym
samym krześle, zastanawiacie się, co się z tym dzieje. To zmienia się w
mądrość. A kiedy przyzwalacie, wówczas przywalacie tej mądrości, by się w was
przejawiła. Dokładnie tutaj (wskazuje na głowę). Nie, nie zwariowaliście.
Oczywiście,
jak wiecie, prawdopodobnie nie było takiego – jak to się mówi – sławnego
człowieka, pioniera, czy to w nauce, technologii, filozofii czy w innej
dziedzinie, nie było jednego bodaj pioniera, o którym bym wiedział, którego nie
uważano by za kogoś w rodzaju szaleńca. Uważam, że trzeba nim być, żeby obrać
inną drogę. Trzeba wejść w kontakt z wewnętrzną mądrością. Trzeba coś zrobić
inaczej. Nie dojdzie się do tego punktu przesiadując w kościołach albo w
„szałasach potów”, czy też aszramach bądź innych tego rodzaju miejscach. Dochodzi
się do tego punktu zmieniając uwolnione rzeczy w mądrość, a następnie
przyzwalając, by ta mądrość powróciła do waszego życia. O to chodzi. Nie
jesteście szaleni.
Prawdopodobnie
to była owa rzecz, nad którą Tobiasz z wami pracował najintensywniej: Nie
jesteście szaleni. A w tamtym okresie, kiedy energie były tak chaotyczne,
pojawiało się owo uczucie, ujęte w stale zadawane sobie pytanie: „Co jest ze
mną nie tak?” „Co muszę naprawić?” Nic. Odpuśćcie sobie. Nic nie ma do
naprawienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz