Absolutnie nic nie jest tym, czym wydaje się być, ponieważ prawdziwa natura rzeczy pozostaje głęboko ukryta pod pozorami rzeczywistości.
środa, 22 listopada 2017
Dziesięć powodów, by powiedzieć szczepionkom „nie”
Doktor
medycyny Aleksander Kotok, specjalista homeopata, autor książek
„Szczepienia w pytaniach i odpowiedziach dla myślących rodziców” oraz
„Bezlitosna immunizacja. Prawda o szczepionkach”.
1. Szczepionki z definicji są truciznami.
Wielu ludzi starannie dba, by nabywane przez nich warzywa i owoce
zawierały jak najmniej pestycydów lub były w ogóle ich pozbawione, lecz
spokojnie pozwala podawać sobie lub/i swym dzieciom szczepionki
zawierające formaldehyd, rtęć i aluminium. Formaldehyd to oficjalnie
uznany czynnik rakotwórczy. Toksyczne właściwości rtęci, szczególnie
wywołujące autyzm i porażenie nerek, również są dobrze znane. Aluminium,
będące nieodłączną częścią szczepionek, uznano za substancję powodującą
chorobę Alzheimera. Rządy krajów europejskich zakazują importu
modyfikowanych genetycznie produktów rolnych, lecz spokojnie pozwalają
podawać swym obywatelom produkowane przy użyciu inżynierii genetycznej
szczepionki, chociaż nikt nawet w przybliżeniu nie jest w stanie
przewidzieć skutków takich przedsięwzięć.
2. Wiele szczepionek przygotowuje się na
bazie zwierzęcych linii komórkowych, przez co zawierają one ich wirusy.
Międzygatunkowa migracja wirusów może doprowadzić do rozwoju nowych
strasznych chorób zwyrodnieniowych, o których obecnie ludzkość nawet nie
ma pojęcia. Geny i białka wirusa małpiego SV-40, którym skażone były
setki tysięcy dawek szczepionki przeciw polio w 1950 roku, zostały
niedawno wykryte w nowotworach złośliwych u ludzi. Kto wie, jakimi
nowymi zwierzęcymi wirusami systematycznie skażane są szczepionki w
trakcie ich produkcji i czym to grozi?
Dr
Diane Harper, była badaczem klinicznym, szczepionki przeciwko HPV,
jednego z producentów i bardzo sceptycznie się o niej wypowiedziała.
Zaszokowało ją m.in., że szczepionkę dopuszczono w USA już po 6
miesiącach, co z reguły robi się po 2-3 latach, a po 2-3 latach od
rozpoczęcia szczepień, dopuszcza się do powszechności tych szczepień,
trwa to z reguły 5-6 lat. A tutaj wszystko odbywało się w tempie
ekspresowym, bo pierwszy producent jak najszybciej chciał zagospodarować
swój rynek. Tak więc krótko, zwięźle i na temat……. Wnioski każdy powinien wyciągnąć sobie sam, co mu się opłaci!
Dr Theresa Deisher jest naukowcem z tytułem doktorskim, która poświęciła karierę na pracę w dziedzinie komercyjnej biotechnologii i odkryła kardiologiczne komórki macierzyste, co było ekstremalnie kontrowersyjne, gdyż "eksperci” naukowi, jak FDA, którzy twierdzą, że szczepionki są bezpieczne – ci „eksperci” twierdzili, że one nie istnieją! A po latach, inne instytucje akademickie powieliły to samo odkrycie. Syn dr Deisher był dzieckiem uszkodzonym przez szczepienia. Rozwinął się u niego chłoniak Burkitta, gdy miał 13 lat i po roku zmarł.
Ku przestrodze: kiedy rząd mówi: „Nie ma żadnych tkanek z abortowanych płodów w szczepionkach, jesteście niedorzeczni!” - to oni OMIJAJĄ sprawę mówiąc prawdę. Nie ma tkanek, są POZOSTAŁOŚCI z linii komórkowej, czyli resztki błon komórkowych oraz FRAGMENTY DNA abortowanego płodu, czyli DNA tego dziecka.
- DNA z abortowanych płodów w NATURALNYM stanie posiada tzw. DEKORACJE i nazywamy tę dziedzinę EPIGENOMIKĄ. Te fragmenty DNA niosą ze sobą bardzo niepokojące ryzyka dla dzieci, którym są one wstrzykiwane. Mogą wywoływać choroby autoimmunologiczne oraz wpasowywać się w genom dziecka i powodować MUTACJE.
- 30%-40% dzieci z autyzmem ma przeciwciała przeciwko LUDZKIEMU DNA, a normalnie rozwijające się dzieci tego nie mają.
- RETROWIRUSY skażają niektóre ze szczepionek. Transportują obce DNA do genomu, gdzie zostaje ono wprowadzone i może "uprowadzić" nasze geny, powodować mutacje, tzw. wprowadzaną MUTAGENEZĘ. "Eksperci" myśleli, że ryzyko wynosi 1 na trylion. Prawdziwym rezultatem było 4 na 9 chłopców, u których rozwinął się RAK.
- MMR II jest zanieczyszczona fragmentami DNA płodów i retrowirusów na poziomie 100-krotnie przewyższającym limity zalecane przez WHO i FDA.
- Szczepionka p. ospie wietrznej jest bardzo POWAŻNIE ZANIECZYSZCZONA: ilość fragmentów DNA płodu DWUKROTNIE (!) większa od ilości aktywnego składnika (DNA ospy wietrznej)
Standardy wymagają, aby było mniej niż 10 nanogram tego genetycznego materiału na dawkę szczepionki. A w tej szczepionce jest 2.000ng (!) na dawkę, według pomiarów Mercka. Więc DRAMATYCZNIE więcej, a to zalecenie 10ng na dawkę już było wręcz dwukrotnie ZWIĘKSZANE. Zaczęło się od 100 pikograma na szczepionkę, ale musieli to zwiększyć, gdyż nie byli w stanie spełnić tego kryterium wielokrotnie. Także to nie było podniesione z naukowego powodu, tylko ci producenci nie mogli z tego się wywiązać. A nawet 100pg na fiolkę jest niebezpieczne.
- Ryzyko dla dzieci polega na tym, że komórki macierzyste w naszych ciałach są tymi najbardziej wrażliwymi na przyjęcie zanieczyszczeń i rozwinięcie mutacji, a komórki macierzyste mogą spoczywać w uśpieniu w ciele dziecka przez dekady, aż do czasu, kiedy zostaną powołane do akcji. Więc możemy widzieć te przedziwne nowotwory u dużych grup dzieci w trakcie ich życia.
- Istnieje pewna zależność (kompromis), pomiędzy czystością, a uzyskiem. Czyli nie mogą eliminować wszystkich zanieczyszczeń i uzyskać wystarczającą ilość wirusa, żeby mogli na tym zarobić. Więc pozostawiają tam te zanieczyszczenia z konieczności.
- Przeprowadzono takie badanie o nazwie TeGenero Trial [TGN1412, PMC2964774].
Ich celem było leczenie raka. Myśleli, że mogą wzmocnić system odpornościowy pacjenta, aby zaatakował raka. Więc opracowali coś, co nazwijmy „super adiuwantem”. Czyli naprawdę silny adjuwant. I podali go normalnym zdrowym ochotnikom, bo myśleli, że będzie bezpieczny. To była katastrofa. U wszystkich tych młodych mężczyzn rozwinęła się niewydolność wielonarządowa.
- Nigdy nie monitorowano burzy cytokin, która może być spowodowana adiuwantami i powoduje niewydolność wielonarządową. Może to jest tym, co powoduje SIDS.
Ale oni wiedzą... Wiedzą, co zrobili.
Zdecydowaliśmy się podać pacjentce tę witaminę. Nie oczekiwaliśmy, że coś się zmieni. Do domu wróciłem z myślą, że ona raczej umrze. Następnego dnia, gdy przyszedłem na oddział intensywnej terapii, pacjentce nie potrzeba było już podawać substancji podwyższających ciśnienie krwi, ciśnienie krwi było w normie, nerki zaczynały ponownie funkcjonować, a po jakiś 3 godzinach mogliśmy ją odłączyć od aparatury oddechowej. Powiedziałem tylko: "Boże, co się tu stało?" To było po prostu dziwne. Tak więc postanowiliśmy ponownie spróbować tej metody.
http://szczepienia.wybudzeni.com/2017...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz