Szczepieni rozpowszechniają zakażenie.
Z cyklu: „Państwo istnieje formalnie”.
Mowa nienawiści w ustach wakcynologów.
Wyjaśniam.
Coraz
częściej zwolennicy szczepień, bojąc się utraty wpływów, a więc i
portfeli, podają zupełnie nieprawdziwe dane, dotyczące statystyki chorób
zakaźnych. Taki na przykład formalnie lekarz pan dr Paweł
Grzesiowski, czyli osobnik, który przysięgał, przynajmniej teoretycznie,
że nie będzie szkodził choremu, powołuje się na cmentarze przed 100
laty jako na dowód, że choroby zakaźne powodowały zgony. A tylko dzięki
szczepieniom udaje się obecnie unikać tych zgonów.
Niestety, nie wnikając w to, skąd takie dane bierze „nasz” dochtor obecnie,
ponieważ brak prac dr P. G. na ten temat, możemy się już oprzeć na
systemie amerykańskim, ponieważ uważa się Polskę za 52. stan USA.
Otóż u Wielkiego Brata istnieje od 1988 roku system VAERS, powołany ustawą Kongresu z 1986 roku.
Według tego systemu, w okresie ostatnich 10 lat, ani jedna osoba nie umarła z powodu zachorowania na odrę. Podkreślam, ani jedna osoba nie umarła, w 320 milionowym kraju. Natomiast w wyniku szczepień przeciwko odrze zmarło w tym
okresie 108 dzieci. Proszę powiedzcie tym rodzinom, że ich dzieci
musiały umrzeć dla wyimaginowanej teorii odporności stada!
Ale od początku.
Fałszowanie prac naukowych w medycynie, od czasu ustanowienia rynku zdrowia na początku lat 80-tych jest nagminne. Takie firmy szczepionkarskie jak Merck, posunęły się nawet do tego, że przez 6 lat wydawały specjalny biuletyn,
rzekomo medyczny, Australian Medical Journal, reklamujący to, co
potrzeba. Chodziło o sprzedaż jednego leku, zwanego Vioxx. Lek ten
spowodował od 60 000 do 100 000 zgonów. Firma Merck wypłaca rodzinom
odszkodowanie w wysokości około 4 850 000 000 dolarów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz