wtorek, 23 marca 2021

POWSTAŃ MOTYLU!

 

W związku z ostatnimi zmianami energii na naszej planecie (i nie tylko), wiele mówimy o wniebowstąpieniu. Osobiście czynię to od prawie 20 lat, próbuję ludziom wyjaśnić tajniki tego procesu. A wszystko zaczęło się tak niewinnie… i tak naiwnie, od pięknego złotego snu z Panem Bogiem.

Dzisiaj już wiem, czy pamiętasz sen, czy nie, jednak śnisz każdej nocy i jest wiele powodów, dla których śnisz. Każdy z nich służy ważnym celom, np. oczyszczamy karmę, swoje traumy. Nasz mózg jest zbiorem informacji, które przetwarza i umieszcza każdą z nich w swoich 5 zmysłach w odpowiednim obszarze. Kiedy oczyszczasz się, z twojego kosza na śmieci ta informacja jest usuwana na trwałe… i jeszcze raz przeleci ci przed oczami i jeszcze raz poczujesz jej smak… słodki albo gorzki.

Kiedy budzisz się do nowego życia – już tego na wyższym duchowym poziomie, masz przesyłane inne informacje, już z wyższego źródła, to nasze Wyższe Ja przesyła nam nowe pliki z wyższych wymiarów. Są to już innej natury sny, są żywe, o cudnych kolorach, pełne symboli i nie można ich zapomnieć nawet do końca życia. Jesteśmy w nich bombardowani ogromną ilością informacji, które nigdy wcześniej nie były nam znane. Budzimy się w nowym świecie i nowej rzeczywistości. Tu już wyraźnie widać, że nasze ego musi się przesiąść na tylne siedzenie, poruszamy się naszym pojazdem na zupełnie nieznanym nam obszarze… i ileż wówczas ludzi pytałam o znaczenie tego snu… nikt mi nie potrafił odpowiedzieć, co on znaczy. Wszystko, co otrzymywałam było – „miałaś piękny sen, ale nie wiemy, co on znaczy”… tyle to i ja wiedziałam. A tu już przyszły następne i również bez wyjaśnienia.

Zanim dowiemy się nieco więcej, musimy posortować wszystkie te informacje, jakie otrzymujemy od Wyższego Ja. A trzeba przyznać, że jest pracowite i nie marnuje czasu, wszystko zapisuje na naszym twardym dysku, a my musimy ten materiał przerobić, bo nie pójdziemy do przodu. Nasze Wyższe Ja pracuje już ze Wszechświatem, nie tak jak nasze niższe ego, z profesorem na uniwersytecie.

Nasze ego jeszcze śpi, dlatego także nie możemy przypomnieć sobie snu z tego poziomu, te nie są zapisywane na dysku, tylko zostają usuwane do kosza, i albo je zapamiętasz, albo nie… nie są już ważne. Te ważne informacje z wyższego wymiaru, które będą nam potrzebne zostają zasejwowane i w swoim czasie możemy do nich wracać, nawet po kilku latach, kiedy umiemy już je czytać na wielu poziomach, bo takie one są - wielowymiarowe… to budynek wielopiętrowy i ciągle tam coś odkrywamy. A te z poziomu naszego ego umykają jak strumień w rzece… rano otwieramy oczy, wiemy, że coś nam się śniło, ale to wszystko, sen zatrzymuje się dłużej, jeśli jest dla nas takim dziennym przekazem.

Boska mądrość wie, co ma w nas zapisać a co wyrzucić. Podobnie jest z nocnym nauczaniem przez naszych duchowych przewodników, kiedy ci wchodzą w nasze życie. Zapisują te nauki na naszych twardych dyskach, a te pojawiają się, kiedy są nam potrzebne. W moim przypadku widzę przed sobą białą tablicę, pojawia się na niej tekst, który mi ktoś dodatkowo czyta… kiedy próbuję podglądać nauczyciela, wszystko znika.

Czasy ostateczne, w które weszliśmy, a były zapowiadane od tysiącleci, są dla nas wyjątkowe, aczkolwiek nie są łatwe. Dużo ludzi się wzniesie, ale czy wszyscy? Są także tacy, którzy przebudzą się później… i są tacy, którzy nie wierzą w siebie… i tacy, którzy nie wierzą w ten proces. I wszystkie te grupy mają inny sposób na życie. Wznoszenie się, czyli wychodzenie na szczeble własnej drabiny świadomości, może w ciągu życia odbywać się kilka razy, ponieważ człowiek ma swoje upadki, wielu ma swoje osobiste przesunięcia i wcale nie wymaga planetarnych zmian, to człowieka osobisty program i jego osobiste kody świetliste budzą się, ponieważ są bardziej czułe i potrafią ściągnąć w swoje ciało promienie kosmiczne, jego dusza jest z wyższego wymiaru. I właśnie przebudzenie się takich dusz w połączeniu z kosmicznym promieniowaniem wywoła efekt domino… pierwsze otworzą się dusze na tym poziomie, które wspólnie znalazły się w jednym energetycznym punkcie, w jakiś sposób są połączone z sobą. Kiedy ten świetlisty pakiet będzie doręczony, nie zależnie od tego, czy ten człowiek chce, czy nie, poleci na tej samej fali energetycznego tsunami. Taki człowiek wzniesie się niezależnie od jego wolnej woli. Podobne pociągnie podobne. To są nasze karmiczne sprawy, już kiedyś w poprzednich wcieleniach, ta osoba była z tym programem na Ziemi i ponownie powróciła w tym czasie.

Teraz również jest na Ziemi, aby ten program rozwinąć i rozpakuje swój pakiet, kiedy będzie na to czas… ich kokony nie są puste, szykowały się na to wcielenie długi czas, nawet kilka wcieleń do tyłu. Kiedy jedna osoba budzi się na Ziemi i wyfruwa ze swojego kokonu tworzy efekt falowania wzdłuż linii i dociera do tych drzwi, które już są gotowe na otwarcie (takim wielkim Avatarem był Jezus Chrystus, który pokazał nam furtkę do wniebowstąpienia). Lecz osoby, które na siłę zamykają swoje drzwi, mocno je ryglują, znaczy decydują się tkwić nadal w swoich starych programach, toteż w nich zostaną… i trudno się dziwić, że ci ludzie uciekają od takiej osoby… a nawet ją niszczą (i tu ponownie mamy przykład Jezusa Chrystusa). Lecz w tym czasie, ten manewr już takim ludziom nie wyjdzie i czas to pokaże, że wszelkie ich starania runą w gruzach i te kłody pod nogami tych, którzy obecnie będą się wznosić, utkną w jednym miejscu ze swoimi połamanymi skrzydłami… a z kokonów wyfruną motyle.

Z połamanymi skrzydłami motyl nie wzniesie się, zawsze będzie fruwał przy ziemi… i miałam kilka lat temu mnóstwo takich snów… bez przerwy fruwałam i szło mi to tak gładko, że któregoś dnia uświadomiłam sobie, że to są tylko sny, a ja tak się w nich zatraciłam, że nieomal uwierzyłam, że już potrafię fruwać w fizycznym ciele… niestety, to były tylko sny, w których uciekałam przed jakąś bandą w czarnych garniturach, która mnie próbowała schwytać, jednak byłam lepsza. Uciekałam im.

W tym procesie również musimy być odważni, przebudzić w sobie to światło odwagi, wyleczyć swoje rany, zrozumieć własne życie, jego cel, zarówno materialne, jaki i duchowe… to jest całość naszej układanki, naszej osobistej mandali, sekretnej geometrii… to wszystko jest ze sobą ściśle powiązane. I należy dać sobie szanse na nowe życie. Ale trzeba również mieć tą zdrową wyobraźnię, w jakim czasie żyjemy i dokąd zmierzamy, musimy być rozsądni i dojrzali… nie dajmy się zatracić ani w świecie przesadnej wesołości, ani w totalnej rozpaczy, a ile tych dzisiejszych dyskusji prowadzonych przez pseudoduchowych na temat 5 wymiaru, bywają tak bardzo mylące, mało tych ludzi tak naprawdę wie, czym tak naprawdę ten proces jest i co trzeba przejść, aby się wznieść do 5 wymiaru?

W dodatku człowiek oparty na własnym strachu nie potrafi otworzyć własnego serca, źle pojmuje termin miłości, dziecinnie traktuje miłość, jako uczucie do innych osób… i to samo wymaga od nich. Ale czy naprawdę miłość, to tylko emocja? A może akceptacja siebie i innych, znaczy – stan świadomości, poszerzenia własnych i cudzych wartości, bez konieczności odwzajemniania się za cokolwiek, bezwarunkowa miłość, która za nic nie oczekuje zapłaty. A kiedy widzę te słone cenniki, jakie się ciągną za „duchowymi” nauczycielami, jakoś wątpię w ich dobre intencje i bezwarunkową miłość. I proszę, nie rozśmieszajcie mnie swoją bezwarunkową miłością, szczególnie tak ochoczo sprzedawaną na necie. Dla mnie to duchowy biznes. Bezwarunkowa miłość nie podlega żadnym warunkom... w człowieku ta miłość właśnie się pojawia i po prostu jest… jak kwiaty na drzewie, a człowiek kocha swobodnie i bezwarunkowo. To już jest podróż do świadomości poza granicami umysłu z 3 wymiaru.

A wszystko zaczyna się od tej iskry w tobie, to jest przebudzenie twojej duszy… kiedy ta iskra zostanie przeniesiona do twojego serca, możesz sięgać wyżej i cokolwiek chcesz, to dostaniesz. Jeśli jej tam nie przeniesiesz, nie zapalisz swojego serca, ciągle pozostajesz w swoim małym świecie. Twoja dusza nie rozszerza się. Często przypominam, nasza duchowa istota wzrasta, kiedy Energia Kundalini przechodzi przez bramę serca, która jest ukryta w ciemności, kiedy jej nie przekroczysz nie zobaczysz tego światła. Ciągle będziesz w dualizmie i będziesz się miotać we własnym więzieniu. W naszym życiu przychodzi taki czas, kiedy musimy zrozumieć ten dualizm, musimy umieć połączyć wszystkie elementy, które zachodzą w nas równocześnie. Nasze wszystkie ciała muszą być połączone w jedno, nie wynosimy tylko własnego ducha, do jego wyniesienia potrzebujemy równocześnie ciała fizycznego, w dodatku już oczyszczonego i zrozumienia swojego środowiska i wszystkich ziemskich poziomów… musimy umieć zagrać na naszych emocjach harmonijną muzykę, na strunach naszej harfy życia… dopiero wówczas nastąpi integracja duszy. Wszystkie nasze „ja” łączą się w jedno.

Chcesz się wznieść nie możesz odrzucać swojego ciała fizycznego, ty je masz zrozumieć i nauczyć się na nim grać, bo to twój przekaźnik… i skoro ono jak rozpędzony pociąg, przekracza swoje granice i rzuca ci pod nogi jakiś pakunek… zastanów się, co z tym pakunkiem należy zrobić, jakie informacje dostajesz i od kogo? A nie zepchnąć go nogą na bok… i iść dalej… bo się wykoleisz.

Myślący już przebudzony umysł wie, wzniesienie jest widoczne w fizycznym ciele, tu nic nie dzieje się przypadkiem. Jeśli wszystko potrafisz połączyć w jedno, uruchomisz następny proces – świetliste ciało… ale tu należy podnieść wibracje wszystkich swoich ciał do najwyższego poziomu, dopiero wówczas nastąpi integracja duszy. Nasze ciało fizyczne, tudzież fizyczny świat może być naszą kulą u nogi… dlatego dzisiaj w tym naszym procesie wznoszenia, mamy rzucane takie kłody pod nogi… nasz przeciwnik, któremu to mocno nie na rękę, dobrze wie, co w trawie piszczy… i wie - kiedy my potykamy się w swojej podróży, jej czas znacznie się wydłuży… i wielu ludzi się podda, bo będzie miało tego wszystkiego dosyć… maraton przebiegają tylko najsilniejsze jednostki. Wielu dobiegnie po dłuższym czasie… a dla wielu skończy się na samym początku.

W tych trudach życia, wielu nie będzie potrafiło rozszerzyć swojego światła… a ci, którzy to potrafią zrobić rozszerzą go do wielkich rozmiarów... ale dusza musi wprzódy zapalić swój płomień w swoim sercu i zjednoczyć się ze swoim bliźniaczym płomieniem. Ten płomień z obrazu Jezusa Chrystusa wychodzący z jego serca, nie jest tylko fantazją jakiegoś przypadkowego malarza, i dlaczego właśnie tego malarza wybrała Naddusza, aby go tak namalował? Onego czasu dostała takie zlecenie Święta Faustyna… miała przekazać światu ważny przekaz… bo nic nie dzieje się przypadkiem, a dla nas to są daleko idące symbole, które nas prowadzą po naszych drogach życia. Nie możecie powiedzieć Bogu, że nic nie uczynił, aby wam nie pomóc. Ale wielu z was woli swojego nadwornego wróżo-widza... w dodatku za kupę pieniędzy. Ale ten nakarmi was bardziej pikantnymi informacjami.

Nasze życiowe lekcje, zintegrowanie wszystkich naszych emocji, położenie ich na wadze dualizmu, integruje w nas światło… i zapala się płomień w naszej rzeczywistości, ale czy w tej chwili dusza przestaje już cierpieć?

Światło tworzy w naszym ciele nową rzeczywistość… wszystkie pola budzą się, budzą się nasze świetliste kody, które aktywują dostęp do wyższych światów… te wszystkie furtki musimy otworzyć w naszym fizycznym ciele, a ich budzenie wywołuje ból, cierpienie… tutaj polecam poczytać listy Ojca Pio, biografię Św. Teresy z Avila, Hildegardy z Bingen i wielu innych… co w takich ciałach uwalnia się, to jest poza umysłem przeciętnego człowieka. I jakie wewnętrzne wartości, tudzież wewnętrzna mądrość budzą się… jest w nich przechowywane wiele rzeczy, czego człowiek nie jest w stanie kontrolować ani nawet z wszystkiego korzystać, to niczym watykańska biblioteka, dostępna tylko dla wybranych a dla reszty schowana w głębokim labiryncie i mocno kontrolowana przez strażników. I tak samo jest z naszą wewnętrzną biblioteką… ale kiedy ona otwiera się, przecieramy oczy ze zdziwienia.

Do tej pory mogliśmy wszystko czytać, oglądać filmy, obserwować życie i to wszystko też jest nam potrzebne, ponieważ i nasze życiowe doświadczenia, obserwacje świata, ludzi, religii pozwalają nam rozgryźć nie jedną kłódkę do wielu naszych tajemnic. Wszystkie narzędzia są nam potrzebne do duchowego wzrostu, tylko trzeba wiedzieć, które mamy wziąć do ręki i nadać rzeczom odpowiedniego sensu. Ale ileż to ludzi posługuje się tą wiedzą i czynią w swoim życiu właśnie bezsensy… wystarczy popatrzeć na nasz ostatni rok życia… aż trudno uwierzyć… a przecie tylu uczonych mamy dziś na świecie…?!

Nie można też brać wszystkiego do siebie, co wpadnie nam w ręce, ponieważ możemy spowodować przeciążenie własnego umysłu i nie ujrzymy w tych zdarzeniach prawdy i nie potrafimy rozczytać drogowskazów dla własnej duszy… i kurczowo łapiemy cudze do ręki. A my musimy równocześnie weryfikować wszystkie informacje z tego świata, tak jak nasz mózg wyrzuca niepotrzebne sny, a zostawia tylko to, co mu przydatne i umieć kontaktować się ze swoim Wyższym Ja, da nam odpowiedź w czasie snu, a nawet w ciągu dnia prześle symbole, ono już wie jak to zrobić. Ma swoje kanały, o których ty nawet nie wiesz.

Kiedy czakra serca budzi się i stopniowo rozszerza ciało, poczujemy ból w klatce piersiowej, i wyraźnie widzimy, jak od wewnątrz pojawia się w nas światło, coś się przejaśnia, ponieważ człowiek staje się światłem i energia duszy zaczyna promieniować z jego istoty… stopniowo w dalszym procesie, już po przebudzeniu Energii Kundalini, zaczyna się pojawiać ciało świetliste… i to widać po tym człowieku… i nie potrzeba do tego specjalisty. Dobry guru nie ma z tym problemu.

Przebudzenie odbywa się w ciele mentalnym, już na tym poziomie człowiek odczytuje pewne reakcje w jego ciele fizycznym… może to być mrowienie, dziwne zachowania w klatce piersiowej, w mięśniach, kościach, u nasady czaszki, w gwałtownych przypadkach wystąpią stany podgorączkowe, które utrzymują się przez dłuższy okres… a nawet przez miesiące.

Jeszcze inna jest energia wystrzeliwująca z kości ogonowej – przebudzenie Kundalini. Tu następuje już gwałtowne rozszerzanie się ciała fizycznego i duchowego, połączone z procesem gwałtownego oczyszczania. Człowiek czuje niepokój, ból, nie bardzo wie, co się z nim dzieje i czuje się bardzo chory przez długi okres czasu… a tu tylko jego wyższa dusza zstępuje z Wszechświata do ciała fizycznego, wnosząc w niego jeszcze więcej światła i rozszerza wszystkie nasze energetyczne kanały i studzienki… a w naszym ciele zaczyna się powódź energii, jak w Egipcie na Nilu… i wszystko boli i ciężko żyć… jest to punkt zwrotny, a zarazem krytyczny. W tym samym czasie człowiek zaczyna kontaktować się ze Wszechświatem i zaczyna żyć w 2 światach… i też nie jest to dla niego łatwe. Bo zetknie się nie tylko z tymi pięknymi aniołami, ale będzie miał nie jeden raz zderzenie ze światem ciemności. I z obu stron będzie otrzymywał informacje… teraz pytanie – które wybierze i które królestwo go przejmie? To zobaczymy po jego owocach.

Vancouver
22 March 2021

WIESŁAWA

https://www.vismaya-maitreya.pl/nowa_era_powstan_motylu.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz