W związku z ostatnimi
zmianami energii na naszej planecie (i nie tylko),
wiele mówimy o wniebowstąpieniu. Osobiście czynię to
od prawie 20 lat, próbuję ludziom wyjaśnić tajniki
tego procesu. A wszystko zaczęło się tak niewinnie…
i tak naiwnie, od pięknego złotego snu z Panem
Bogiem.
Dzisiaj już wiem, czy pamiętasz sen, czy nie, jednak
śnisz każdej nocy i jest wiele powodów, dla których
śnisz. Każdy z nich służy ważnym celom, np.
oczyszczamy karmę, swoje traumy. Nasz mózg jest
zbiorem informacji, które przetwarza i umieszcza
każdą z nich w swoich 5 zmysłach w odpowiednim
obszarze. Kiedy oczyszczasz się, z twojego kosza na
śmieci ta informacja jest usuwana na trwałe… i
jeszcze raz przeleci ci przed oczami i jeszcze raz
poczujesz jej smak… słodki albo gorzki.
Kiedy budzisz się do nowego życia – już tego na
wyższym duchowym poziomie, masz przesyłane inne
informacje, już z wyższego źródła, to nasze Wyższe
Ja przesyła nam nowe pliki z wyższych wymiarów. Są
to już innej natury sny, są żywe, o cudnych
kolorach, pełne symboli i nie można ich zapomnieć
nawet do końca życia. Jesteśmy w nich bombardowani
ogromną ilością informacji, które nigdy wcześniej
nie były nam znane. Budzimy się w nowym świecie i
nowej rzeczywistości. Tu już wyraźnie widać, że
nasze ego musi się przesiąść na tylne siedzenie,
poruszamy się naszym pojazdem na zupełnie nieznanym
nam obszarze… i ileż wówczas ludzi pytałam o
znaczenie tego snu… nikt mi nie potrafił
odpowiedzieć, co on znaczy. Wszystko, co
otrzymywałam było – „miałaś piękny sen, ale nie
wiemy, co on znaczy”… tyle to i ja wiedziałam. A tu
już przyszły następne i również bez wyjaśnienia.
Zanim dowiemy się nieco więcej, musimy posortować
wszystkie te informacje, jakie otrzymujemy od
Wyższego Ja. A trzeba przyznać, że jest pracowite i
nie marnuje czasu, wszystko zapisuje na naszym
twardym dysku, a my musimy ten materiał przerobić,
bo nie pójdziemy do przodu. Nasze Wyższe Ja pracuje
już ze Wszechświatem, nie tak jak nasze niższe ego,
z profesorem na uniwersytecie.
Nasze ego jeszcze śpi, dlatego także nie możemy
przypomnieć sobie snu z tego poziomu, te nie są
zapisywane na dysku, tylko zostają usuwane do kosza,
i albo je zapamiętasz, albo nie… nie są już ważne.
Te ważne informacje z wyższego wymiaru, które będą
nam potrzebne zostają zasejwowane i w swoim czasie
możemy do nich wracać, nawet po kilku latach, kiedy
umiemy już je czytać na wielu poziomach, bo takie
one są - wielowymiarowe… to budynek wielopiętrowy i
ciągle tam coś odkrywamy. A te z poziomu naszego ego
umykają jak strumień w rzece… rano otwieramy oczy,
wiemy, że coś nam się śniło, ale to wszystko, sen
zatrzymuje się dłużej, jeśli jest dla nas takim
dziennym przekazem.
Boska mądrość wie, co ma w nas zapisać a co
wyrzucić. Podobnie jest z nocnym nauczaniem przez
naszych duchowych przewodników, kiedy ci wchodzą w
nasze życie. Zapisują te nauki na naszych twardych
dyskach, a te pojawiają się, kiedy są nam potrzebne.
W moim przypadku widzę przed sobą białą tablicę,
pojawia się na niej tekst, który mi ktoś dodatkowo
czyta… kiedy próbuję podglądać nauczyciela, wszystko
znika.
Czasy ostateczne, w które weszliśmy, a były
zapowiadane od tysiącleci, są dla nas wyjątkowe,
aczkolwiek nie są łatwe. Dużo ludzi się wzniesie,
ale czy wszyscy? Są także tacy, którzy przebudzą się
później… i są tacy, którzy nie wierzą w siebie… i
tacy, którzy nie wierzą w ten proces. I wszystkie te
grupy mają inny sposób na życie. Wznoszenie się,
czyli wychodzenie na szczeble własnej drabiny
świadomości, może w ciągu życia odbywać się kilka
razy, ponieważ człowiek ma swoje upadki, wielu ma
swoje osobiste przesunięcia i wcale nie wymaga
planetarnych zmian, to człowieka osobisty program i
jego osobiste kody świetliste budzą się, ponieważ są
bardziej czułe i potrafią ściągnąć w swoje ciało
promienie kosmiczne, jego dusza jest z wyższego
wymiaru. I właśnie przebudzenie się takich dusz w
połączeniu z kosmicznym promieniowaniem wywoła efekt
domino… pierwsze otworzą się dusze na tym poziomie,
które wspólnie znalazły się w jednym energetycznym
punkcie, w jakiś sposób są połączone z sobą. Kiedy
ten świetlisty pakiet będzie doręczony, nie zależnie
od tego, czy ten człowiek chce, czy nie, poleci na
tej samej fali energetycznego tsunami. Taki człowiek
wzniesie się niezależnie od jego wolnej woli.
Podobne pociągnie podobne. To są nasze karmiczne
sprawy, już kiedyś w poprzednich wcieleniach, ta
osoba była z tym programem na Ziemi i ponownie
powróciła w tym czasie.
Teraz również jest na Ziemi,
aby ten program rozwinąć i rozpakuje swój pakiet,
kiedy będzie na to czas… ich kokony nie są puste,
szykowały się na to wcielenie długi czas, nawet
kilka wcieleń do tyłu. Kiedy jedna osoba budzi się
na Ziemi i wyfruwa ze swojego kokonu tworzy efekt
falowania wzdłuż linii i dociera do tych drzwi,
które już są gotowe na otwarcie (takim wielkim Avatarem był Jezus Chrystus, który pokazał nam
furtkę do wniebowstąpienia). Lecz osoby, które na
siłę zamykają swoje drzwi, mocno je ryglują, znaczy
decydują się tkwić nadal w swoich starych
programach, toteż w nich zostaną… i trudno się
dziwić, że ci ludzie uciekają od takiej osoby… a
nawet ją niszczą (i tu ponownie mamy przykład Jezusa
Chrystusa). Lecz w tym czasie, ten manewr już takim
ludziom nie wyjdzie i czas to pokaże, że wszelkie
ich starania runą w gruzach i te kłody pod nogami
tych, którzy obecnie będą się wznosić, utkną w
jednym miejscu ze swoimi połamanymi skrzydłami… a z
kokonów wyfruną motyle.
Z połamanymi skrzydłami motyl nie wzniesie się,
zawsze będzie fruwał przy ziemi… i miałam kilka lat
temu mnóstwo takich snów… bez przerwy fruwałam i
szło mi to tak gładko, że któregoś dnia uświadomiłam
sobie, że to są tylko sny, a ja tak się w nich
zatraciłam, że nieomal uwierzyłam, że już potrafię
fruwać w fizycznym ciele… niestety, to były tylko
sny, w których uciekałam przed jakąś bandą w
czarnych garniturach, która mnie próbowała schwytać,
jednak byłam lepsza. Uciekałam im.
W tym procesie również musimy być odważni,
przebudzić w sobie to światło odwagi, wyleczyć swoje
rany, zrozumieć własne życie, jego cel, zarówno
materialne, jaki i duchowe… to jest całość naszej
układanki, naszej osobistej mandali, sekretnej
geometrii… to wszystko jest ze sobą ściśle
powiązane. I należy dać sobie szanse na nowe życie.
Ale trzeba również mieć tą zdrową wyobraźnię, w
jakim czasie żyjemy i dokąd zmierzamy, musimy być
rozsądni i dojrzali… nie dajmy się zatracić ani w
świecie przesadnej wesołości, ani w totalnej
rozpaczy, a ile tych dzisiejszych dyskusji
prowadzonych przez pseudoduchowych na temat 5
wymiaru, bywają tak bardzo mylące, mało tych ludzi
tak naprawdę wie, czym tak naprawdę ten proces jest
i co trzeba przejść, aby się wznieść do 5 wymiaru?
W dodatku człowiek oparty na własnym strachu nie
potrafi otworzyć własnego serca, źle pojmuje termin
miłości, dziecinnie traktuje miłość, jako uczucie do
innych osób… i to samo wymaga od nich. Ale czy
naprawdę miłość, to tylko emocja? A może akceptacja
siebie i innych, znaczy – stan świadomości,
poszerzenia własnych i cudzych wartości, bez
konieczności odwzajemniania się za cokolwiek,
bezwarunkowa miłość, która za nic nie oczekuje
zapłaty. A kiedy widzę te słone cenniki, jakie się
ciągną za „duchowymi” nauczycielami, jakoś wątpię w
ich dobre intencje i bezwarunkową miłość. I proszę,
nie rozśmieszajcie mnie swoją bezwarunkową miłością,
szczególnie tak ochoczo sprzedawaną na necie. Dla
mnie to duchowy biznes. Bezwarunkowa miłość nie
podlega żadnym warunkom... w człowieku ta miłość
właśnie się pojawia i po prostu jest… jak kwiaty na
drzewie, a człowiek kocha swobodnie i bezwarunkowo.
To już jest podróż do świadomości poza granicami
umysłu z 3 wymiaru.
A wszystko zaczyna się od tej iskry w tobie, to jest
przebudzenie twojej duszy… kiedy ta iskra zostanie
przeniesiona do twojego serca, możesz sięgać wyżej i
cokolwiek chcesz, to dostaniesz. Jeśli jej tam nie
przeniesiesz, nie zapalisz swojego serca, ciągle
pozostajesz w swoim małym świecie. Twoja dusza nie
rozszerza się. Często przypominam, nasza duchowa
istota wzrasta, kiedy Energia Kundalini przechodzi
przez bramę serca, która jest ukryta w ciemności,
kiedy jej nie przekroczysz nie zobaczysz tego
światła. Ciągle będziesz w dualizmie i będziesz się
miotać we własnym więzieniu. W naszym życiu
przychodzi taki czas, kiedy musimy zrozumieć ten
dualizm, musimy umieć połączyć wszystkie elementy,
które zachodzą w nas równocześnie. Nasze wszystkie
ciała muszą być połączone w jedno, nie wynosimy
tylko własnego ducha, do jego wyniesienia
potrzebujemy równocześnie ciała fizycznego, w
dodatku już oczyszczonego i zrozumienia swojego
środowiska i wszystkich ziemskich poziomów… musimy
umieć zagrać na naszych emocjach harmonijną muzykę,
na strunach naszej harfy życia… dopiero wówczas
nastąpi integracja duszy. Wszystkie nasze „ja” łączą
się w jedno.
Chcesz się wznieść nie możesz odrzucać swojego ciała
fizycznego, ty je masz zrozumieć i nauczyć się na
nim grać, bo to twój przekaźnik… i skoro ono jak
rozpędzony pociąg, przekracza swoje granice i rzuca
ci pod nogi jakiś pakunek… zastanów się, co z tym
pakunkiem należy zrobić, jakie informacje dostajesz
i od kogo? A nie zepchnąć go nogą na bok… i iść
dalej… bo się wykoleisz.
Myślący już przebudzony umysł wie, wzniesienie jest
widoczne w fizycznym ciele, tu nic nie dzieje się
przypadkiem. Jeśli wszystko potrafisz połączyć w
jedno, uruchomisz następny proces – świetliste
ciało… ale tu należy podnieść wibracje wszystkich
swoich ciał do najwyższego poziomu, dopiero wówczas
nastąpi integracja duszy. Nasze ciało fizyczne,
tudzież fizyczny świat może być naszą kulą u nogi…
dlatego dzisiaj w tym naszym procesie wznoszenia,
mamy rzucane takie kłody pod nogi… nasz przeciwnik,
któremu to mocno nie na rękę, dobrze wie, co w
trawie piszczy… i wie - kiedy my potykamy się w
swojej podróży, jej czas znacznie się wydłuży… i
wielu ludzi się podda, bo będzie miało tego
wszystkiego dosyć… maraton przebiegają tylko
najsilniejsze jednostki. Wielu dobiegnie po dłuższym
czasie… a dla wielu skończy się na samym początku.
W tych trudach życia, wielu nie będzie potrafiło
rozszerzyć swojego światła… a ci, którzy to potrafią
zrobić rozszerzą go do wielkich rozmiarów... ale
dusza musi wprzódy zapalić swój płomień w swoim
sercu i zjednoczyć się ze swoim bliźniaczym
płomieniem. Ten płomień z obrazu Jezusa Chrystusa
wychodzący z jego serca, nie jest tylko fantazją
jakiegoś przypadkowego malarza, i dlaczego właśnie
tego malarza wybrała Naddusza, aby go tak namalował?
Onego czasu dostała takie zlecenie Święta Faustyna…
miała przekazać światu ważny przekaz… bo nic nie
dzieje się przypadkiem, a dla nas to są daleko idące
symbole, które nas prowadzą po naszych drogach
życia. Nie możecie powiedzieć Bogu, że nic nie
uczynił, aby wam nie pomóc. Ale wielu z was woli
swojego nadwornego wróżo-widza... w dodatku za kupę
pieniędzy. Ale ten nakarmi was bardziej pikantnymi
informacjami.
Nasze życiowe lekcje, zintegrowanie wszystkich
naszych emocji, położenie ich na wadze dualizmu,
integruje w nas światło… i zapala się płomień w
naszej rzeczywistości, ale czy w tej chwili dusza
przestaje już cierpieć?
Światło tworzy w naszym ciele nową rzeczywistość…
wszystkie pola budzą się, budzą się nasze świetliste
kody, które aktywują dostęp do wyższych światów… te
wszystkie furtki musimy otworzyć w naszym fizycznym
ciele, a ich budzenie wywołuje ból, cierpienie…
tutaj polecam poczytać listy Ojca Pio, biografię Św.
Teresy z Avila, Hildegardy z Bingen i wielu innych…
co w takich ciałach uwalnia się, to jest poza
umysłem przeciętnego człowieka. I jakie wewnętrzne
wartości, tudzież wewnętrzna mądrość budzą się… jest
w nich przechowywane wiele rzeczy, czego człowiek
nie jest w stanie kontrolować ani nawet z
wszystkiego korzystać, to niczym watykańska
biblioteka, dostępna tylko dla wybranych a dla
reszty schowana w głębokim labiryncie i mocno
kontrolowana przez strażników. I tak samo jest z
naszą wewnętrzną biblioteką… ale kiedy ona otwiera
się, przecieramy oczy ze zdziwienia.
Do tej pory
mogliśmy wszystko czytać, oglądać filmy, obserwować
życie i to wszystko też jest nam potrzebne, ponieważ
i nasze życiowe doświadczenia, obserwacje świata,
ludzi, religii pozwalają nam rozgryźć nie jedną
kłódkę do wielu naszych tajemnic. Wszystkie
narzędzia są nam potrzebne do duchowego wzrostu,
tylko trzeba wiedzieć, które mamy wziąć do ręki i
nadać rzeczom odpowiedniego sensu. Ale ileż to ludzi
posługuje się tą wiedzą i czynią w swoim życiu
właśnie bezsensy… wystarczy popatrzeć na nasz
ostatni rok życia… aż trudno uwierzyć… a przecie
tylu uczonych mamy dziś na świecie…?!
Nie można też brać wszystkiego do siebie, co wpadnie
nam w ręce, ponieważ możemy spowodować przeciążenie
własnego umysłu i nie ujrzymy w tych zdarzeniach
prawdy i nie potrafimy rozczytać drogowskazów dla
własnej duszy… i kurczowo łapiemy cudze do ręki. A
my musimy równocześnie weryfikować wszystkie
informacje z tego świata, tak jak nasz mózg wyrzuca
niepotrzebne sny, a zostawia tylko to, co mu
przydatne i umieć kontaktować się ze swoim Wyższym
Ja, da nam odpowiedź w czasie snu, a nawet w ciągu
dnia prześle symbole, ono już wie jak to zrobić. Ma
swoje kanały, o których ty nawet nie wiesz.
Kiedy czakra serca budzi się i stopniowo rozszerza
ciało, poczujemy ból w klatce piersiowej, i wyraźnie
widzimy, jak od wewnątrz pojawia się w nas światło,
coś się przejaśnia, ponieważ człowiek staje się
światłem i energia duszy zaczyna promieniować z jego
istoty… stopniowo w dalszym procesie, już po
przebudzeniu Energii Kundalini, zaczyna się pojawiać
ciało świetliste… i to widać po tym człowieku… i nie
potrzeba do tego specjalisty. Dobry guru nie ma z
tym problemu.
Przebudzenie odbywa się w ciele mentalnym, już na
tym poziomie człowiek odczytuje pewne reakcje w jego
ciele fizycznym… może to być mrowienie, dziwne
zachowania w klatce piersiowej, w mięśniach,
kościach, u nasady czaszki, w gwałtownych
przypadkach wystąpią stany podgorączkowe, które
utrzymują się przez dłuższy okres… a nawet przez
miesiące.
Jeszcze inna jest energia wystrzeliwująca z kości
ogonowej – przebudzenie Kundalini. Tu następuje już
gwałtowne rozszerzanie się ciała fizycznego i
duchowego, połączone z procesem gwałtownego
oczyszczania. Człowiek czuje niepokój, ból, nie
bardzo wie, co się z nim dzieje i czuje się bardzo
chory przez długi okres czasu… a tu tylko jego
wyższa dusza zstępuje z Wszechświata do ciała
fizycznego, wnosząc w niego jeszcze więcej światła i
rozszerza wszystkie nasze energetyczne kanały i
studzienki… a w naszym ciele zaczyna się powódź
energii, jak w Egipcie na Nilu… i wszystko boli i
ciężko żyć… jest to punkt zwrotny, a zarazem
krytyczny. W tym samym czasie człowiek zaczyna
kontaktować się ze Wszechświatem i zaczyna żyć w 2
światach… i też nie jest to dla niego łatwe. Bo
zetknie się nie tylko z tymi pięknymi aniołami, ale
będzie miał nie jeden raz zderzenie ze światem
ciemności. I z obu stron będzie otrzymywał
informacje… teraz pytanie – które wybierze i które
królestwo go przejmie? To zobaczymy po jego owocach.
Vancouver
22 March 2021
WIESŁAWA
https://www.vismaya-maitreya.pl/nowa_era_powstan_motylu.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz