poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Czyim jestem pasterzem

3 sierpnia 2020 r., Steve Beckow



Jak dotąd wazana z tatą objawiła się, tak jak to miało miejsce w 1986 roku, jako niepohamowany gniew.

Ale wydaje się, że teraz opuściłem fazę gniewu i nawet gdy ostatnie opary nienawiści ojca rozpraszają się, jestem nękany uczuciem strachu.

To jest krystalicznie czysty pokaz, że gniew siedzi na szczycie strachu. Gniew jest obrońcą, strażnikiem, psem owczym strachliwego. Doświadczam tego związku w tej chwili.

Po prostu czuję, że odrobina strachu we mnie uwalnia falę za falą gniewu. Teraz widzę ten mechanizm. Mam zinternalizowanego starszego brata (reprezentowanego przez gniew), który chroni swojego zinternalizowanego młodszego brata (reprezentowanego przez strach) przed marudnym ojcem.

Zrób jeden krok w jego kierunku i to jest twój wyrok śmierci. Odzwierciedla to, jak zaciekle mój starszy brat, Paul, chroniłby mnie. (1)

Tylko ta odrobina strachu wyzwoliła tę gigantyczną reakcję. Wow, to jest to, na czym siedziałem przez te wszystkie lata, ten wulkan? Jestem teraz na dole w komorze magmowej.

Jestem bombą czekającą na wybuch. Zawsze, już chronię moje wewnętrzne dziecko w ten czy inny sposób. Widzę socjalizację: Ostre traktowanie przez mojego tatę w połączeniu z jego szałwiową radą, "Musisz się pilnować". Spójrz, co z tym zrobiłem.

Zawsze uważałem, że chronię siebie i dlatego "prawda" nigdy mnie nie wyzwoliła. Nie miałem poprawnych związków. Coś w tym, jak widziałem rzeczy, nie było dokładne.

Nie, chroniłem "kogoś innego", zinternalizowanego młodszego brata, którego jestem pasterzem. W ten sposób mój umysł był sfałszowany. Trzeba by to było wiedzieć, zobaczyć i doświadczyć, aby vasana mogła się podnieść.

Teraz nadchodzą łzy. Wiem, że widziałem właściwy obraz, prawdziwy związek przez uwolnienie smutku.

Stałem się taranem przez chęć ochrony mojego wewnętrznego dziecka przed groźbami dominacji lub przemocy. I naprawdę poważnie myślę o tym, żeby go chronić.

Łzy dobrze się wznoszą. Jestem tak dobrze umocniony, tak zamurowany, na głębokim poziomie, nie na powierzchni. Ale nawet na poziomie powierzchni, jest ten ton głosu, dziwactwo charakteru, które mówi, że coś się dzieje.

Czuję ulgę. Ponieważ prawda nas wyzwoli, myślę, że jestem na dobrej drodze, jeśli tak się czuję.

Teraz powinienem być w stanie wejść do środka, aby łatwiej było mi jeszcze wskazać, pozwolić, aby pojawiło się więcej mnie.

Ale prawdopodobieństwo - ogromne, przeważające prawdopodobieństwo, Werner mógłby powiedzieć - jest takie, że nie jest to ostatni głaz, który napotkam na wewnętrznej drodze.

Przypisy

(1) Pewnego razu kopnął mężczyznę, który się nade mną znęcał, przez drzwi autobusu. Nigdy więcej nie widziałem tego człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz