wtorek, 21 września 2021

Punkty nasycenia

 

 
 
September 20, 2021
…Let the stars appear
and the moon disclose her silver horn…
Let it come, as it will, and don’t
be afraid. God does not leave us
comfortless, so let evening come.
~Jane Kenyon, Let Evening Come
 
20 września 2021 r.
...Niech gwiazdy się pojawią
a księżyc ujawni swój srebrny róg...
Niech się stanie, jak się stanie, i nie
się bać. Bóg nie zostawia nas
bez pocieszenia, więc niech nadejdzie wieczór.
~Jane Kenyon, Niech nadejdzie wieczór

 

Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że jestem w punkcie nasycenia, wracam i zanurzam palec w wodzie spraw bieżących.

Być może nie jest to do końca błąd. Myślę, że wypracowałem sobie zupełnie nieświadomy, wewnętrzny mechanizm balansujący, który pozwala mi wiedzieć, kiedy oglądanie wideo lub czytanie artykułu jest dla mnie sensowne, a kiedy jest bzdurą.

 

Dosłownie, bezsens. Na poziomie bezsłownym będę wiedział, że ta konkretna komunikacja będzie dla mnie bezsensowna, jakkolwiek reszta świata może ją postrzegać.

Być może jest to rozeznawanie w działaniu. Nie pracuję nad moimi umiejętnościami rozeznawania. Jak wiele innych rzeczy w moim życiu, rozwijają się one organicznie w odpowiedzi na okoliczności i/lub wewnętrzne podszepty.

Dwie różne osoby wysłały mi to samo wideo w ciągu 24 godzin. My w intuicyjnych sferach lubimy odnosić się do tego jako szturchnięcie.

Wziąłem aluzję i odtwarzałem strumień wideo. Ale robiłem tak podczas gdy ja gotowałem i inaczej angażowałem w potrzebujących zadaniach. Dobra rzecz zbyt, ponieważ ja był nad godziną, i podczas gdy niewątpliwie interesujący, no zgadzałem się z niektóre co ten osoba mówiła, śmiałem się głośno niektóre inni oświadczenia, i gdy ja był końcówką, wyłączał je i no myśleć dużo więcej o nim.

To jest coś, czego nie zrobiłbym pół roku czy rok temu. Wszystko było tak zdesperowane, w moim umyśle, i zmieniało się tak szybko... Musiałam naprawdę zwrócić uwagę! Na wszystko!

Uważam, że ta zdolność mentalnego wzruszania ramionami jest kolejnym aspektem rozeznawania.

Bardzo się cieszę, że i ja mam do niej dostęp.

*****

 

Innym aspektem rozeznania jest wiedza, kiedy pozwolić pewnym rzeczom odejść.

Istnieje cały katalog duchowych i psychologicznych wskazówek dotyczących rozluźniania naszego uścisku na rzeczach, ludziach, postawach, jakkolwiek to nazwać.

Bardzo dobrze jest mieć ładny dziesięciostopniowy proces ułożony dla Ciebie, lub rytuał ze świecami i kryształami, aby sformalizować uwolnienie.

Ale nawet przed dotarciem do tego punktu, skąd wiemy, że coś powinno zostać puszczone? I skąd wiemy, kiedy nadchodzi czas na uwolnienie?

*****

Myślę, że rozumiem, dlaczego ludzie mogą zrezygnować z prób odnalezienia własnej drogi i być skłonni przyjąć wskazówki od innych, nawet w bardzo ważnych sprawach, takich jak przyjęcie szczepionki czy utrata pracy. Bez wewnętrznego systemu prowadzenia, którym niektórzy z nas zostali obdarzeni (lub który rozwinęli), jest to pole minowe wyborów.

 

 

Nawet wybór, czy martwić się o coś, czy nie, może być bardzo duży. Przez kilka dni miałem obsesję na punkcie dokumentów Man of God. Myślałem, że są one źle przygotowane, nawet nie zostały zredagowane czy skorygowane pod kątem dokładności.

Ponieważ ufałem osobom, które opublikowały te dokumenty, byłem bardzo zaniepokojony i doznałem utraty wiary. Pozwoliłem więc sobie na odrobinę obsesji.

A jednak, dzień czy dwa później, oburzenie wyparowało. Nigdzie w mojej sferze nie mogę znaleźć atomu troski o to.

Osiągnąłem punkt nasycenia, jeśli chodzi o przejmowanie się tymi dokumentami i tym, co one mogą oznaczać. Dla mnie są one tak gęste, wielowarstwowe i po prostu niechlujne, że nie chcę już więcej się nimi zajmować.

To odpuszczenie stało się po prostu z dnia na dzień. Nie jest to coś, co planowałem lub do czego dążyłem.

*****

Jak wiele z tego, co dzieje się u mnie (i być może u innych), rzeczy po prostu... są. Nie zaplanowane, nie na liście rzeczy do zrobienia, nie przedyskutowane z innymi.

Podejrzewam, że zwracam większą uwagę na Teraz i staję się mniej skłonna do angażowania się w "co by było gdyby" i "pamiętaj kiedy". 
 
Inną etykietą dla tego odpuszczania, tego nie-naprawdę-opiekowania się, może być oderwanie lub nie-zaangażowanie.

Jakkolwiek chcemy nazwać tę łatwość bycia, witam ją z szeroko otwartymi ramionami i nikłym, świadomym uśmiechem. I westchnieniem, które wskazuje na to, że moje fizyczne ja robi swoje własne oczyszczanie, oczyszczanie, uwalnianie.

Jest tu cicho i uroczo. Myślę, że zostanę jeszcze chwilę.

Do czasu, aż kolejny niezwykle ważny filmik o bieżących sprawach dotrze do mojej skrzynki odbiorczej, a ja wezmę udział... lub nie... w jego przesłaniu. Tak czy inaczej, będzie dobrze.

Czuję się jak sekret, którego się nauczyłem. Cieszę się, że mogę się nim dzielić i nie chomikować szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz