– zaprezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
5
stycznia 2019 r.
Jestem
Tym, Kim Jestem, Adamus suwerenny.
Ach!
Weźmy głęboki oddech i – witajcie w 2019 roku! Witajcie w 2019 roku. Ilu z was –
włączmy więcej światła, bo przez chwilę mowa będzie o was – jak wielu z was
myślało, że dotrwa do roku 2019? (śmiech; sporo osób podnosi rękę) Wy wiedzieliście,
że dotrwacie. A ilu nie myślało, że dotrwa lub zwyczajnie w to wątpiło? 2019 rok – kiedy o nim myśleliście
20 lat temu, to wydał się wam tak odległy. Jak wielu z was nie wierzyło, nie
było całkiem pewnym, że uda wam się dotrwać do 2019 roku? Wydaje mi się, że powinno
być więcej rąk w górze. Może są online.
Wiecie,
to ciekawa sprawa. Nieomal uwidacznia się ta walka, która toczy się w waszym
wnętrzu. Część z was myśli, że po prostu nie zamierzaliście długo zostać w tym wcieleniu.
(Linda macha gwałtownie rękami) Niektórzy z was myślą... tak.
LINDA:
Ale Adamus! Powiedziałeś nam, że chcemy tu zostać! Tak nam powiedziałeś! Czyż
nie powinniśmy ci wierzyć?
ADAMUS:
Nie, powiedziałem: „Jeśli chcecie tu
zostać.” (kilka chichotów) Jeśli chcecie tu zostać. Dlatego też w pewnym
momencie stwierdziłem, że jeśli bodaj pięcioro z was, ponieważ to było wszystko,
czego się spodziewałem, ale...
LINDA:
Phi!!! (śmiech)
ADAMUS:
Ale udało wam się. 2019. Ważny rok. Rok 2019 będzie ważniejszy niż rok 2020.
2020 brzmi lepiej, no wiecie, 2020. Ale rok 2019 będzie ważniejszy –
powiedziałbym nawet, że dla was lepszy niż rok 2020. Rok 2020 będzie się
wydawał nudny po tym roku. (kilka chichotów)
LINDA:
Acha.
ADAMUS:
Będziecie tego potrzebowali, takiego miłego relaksu.
LINDA:
Acha. Nuda? (więcej chichotów)
ADAMUS:
Zanim jednak zajmiemy się czymś innym, weźmy głęboki oddech – co powiecie na
kwantowy oddech – z Przyzwoleniem.
LINDA:
Mm.
ADAMUS:
Z Przyzwoleniem. Być może najświętszy dar, jaki możecie sobie dać, to po prostu
przyzwolenie.
Ta
podróż jest czymś naturalnym. Odbędzie się. Biorąc głęboki oddech i przyzwalając,
przyzwalacie na siebie. Przyzwalacie na boskość, na Mistrza, na to, by w pełni
być tutaj. Nie będziecie już rozbici na kawałki porozrzucane po różnych miejscach.
Nie będzie to boskość w jakimś zapomnianym przez Boga niebie. Kiedy bowiem bierzecie
głęboki oddech i przyzwalacie, wówczas sprawiacie, że wszystko to dzieje się
tutaj. Nie ma w tym nic tajemniczego i jedyne co może zakłócić ten naturalny
proces Urzeczywistnienia, to wtrącanie się człowieka i jego majstrowanie przy tym
procesie. Wcześniej czy później doświadczą go wszyscy ci, którzy wędrują drogą
Ziemi.
Prawdopodobnie
już wiecie, zauważyliście już do tej pory, że kiedy wtrącacie się w ten proces,
kiedy próbujecie wszystko rozgryźć, gdy próbujecie wypracować swoje Urzeczywistnienie,
zaczyna się toczyć prawdziwa walka. Sprawy się sypią. Kiedy natomiast
przyzwalacie – mam na myśli przyzwolenie na Jaźń, przyzwolenie na podróż, przyzwolenie
na doświadczenia, przyzwolenie na Mistrza – kiedy przyzwalacie, wtedy pojawia
się synchronizacja. Wszystko wskakuje na swoje miejsce i sprawy się dzieją. No a
wtedy człowiek, oczywiście, wpada w panikę: „Och! Muszę wszystko mieć pod
kontrolą. Muszę tym pokierować. Muszę nakazywać, co ma być zrobione.” Zacznijmy
ten rok od wielkiego Przyzwolenia.
LINDA:
Mm.
ADAMUS:
Cieszcie się tym rokiem.
Ten nowy rok
Ten
rok mam zamiar nazwać rokiem nowych przyjaciół. Rokiem nowych przyjaciół.
(kilka chichotów). Tak. Och, niektórzy z was się śmieją, bo nie macie
przyjaciół i nie możecie sobie tego wyobrazić. (śmiech) I to również jest
naturalne, że po drodze tracicie wielu przyjaciół, ponieważ oni nie całkiem rozumieją.
Trudno było rozmawiać z nimi o tym, przez co przechodzicie – (ktoś mówi: „Dziwak”)
dziwak, czasami był to nawet inny Shaumbra – tak więc przywykliście do tego, że
nie macie wielu przyjaciół w swoim kręgu. Ale ten rok, 2019, będzie rokiem nowych przyjaciół.
Widzę,
jak niektórzy z was myślą: „Nie chcę nowych przyjaciół” (niektórzy Shaumbra
krzyczą: „Nie!”) „O, nie! Już to przerabiałem. Za dużo zachodu.” Ci przyjaciele
są inni. Ci przyjaciele będą zupełnie inni, zajmiemy się tym w dzisiejszym
Shoudzie. Ale na razie zajmijmy się tym porządnym, głębokim oddechem Przyzwolenia.
(pauza)
W
Sylwestra byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów. Postanowiłem tam go spędzić. To
był długi rok. Byłem nieco zmęczony, potrzebowałem trochę się odprężyć i
podeszła do mnie jedna z Wzniesionych Mistrzyń, Mezrah, bardzo atrakcyjna
kobieta. Ooch, czy mogę użyć tego określenia? Kobieta?
LINDA:
Nie! Nie możesz.
ADAMUS:
Osoba. Podeszła do mnie Mistrzyni, która kiedyś była osobą o imieniu Mezrah.
Wiecie, dostajecie się do Klubu Wzniesionych Mistrzów i możecie przybrać
jakąkolwiek postać. Możecie być mężczyzną, kobietą, obydwojgiem naraz. Dlaczego
nie? Możecie robić wszystko, co chcecie, ale nadal istnieje pewna tendencja,
którą zauważycie, kiedy tam się znajdziecie, że Wzniesieni Mistrzowie mają skłonność
przybierać postać tej osoby, którą byli ostatnio na Ziemi. Wciąż funkcjonują w
ramach tej właśnie tożsamości, przejawiając ją wobec innych, według mnie
dlatego, że to wcielenie uważają za najbardziej wyjątkowe. Nawet ci, którzy
byli kiedyś sławni, raczej nie przyjmą postaci tejże sławnej osoby. Przyjmą rolę
ze swojego ostatniego życia.
Tak więc, istnieje coś… to, co uwielbiam odnośnie Urzeczywistnienia, Klubu Wzniesionych Mistrzów i bycia Wzniesionym Mistrzem jest możliwość grania w dowolną grę, odgrywania dowolnej historii. Można grać. Można odgrywać człowieka w Klubie Wzniesionych Mistrzów. Wiecie, pijemy dużo szkockiej i burbona oraz dobrego wina i jemy dużo jedzenia. Nadal możecie robić te rzeczy, ale równocześnie zdajecie sobie sprawę, że to wszystko jest piękną historią, piękną iluzją. Nie wpadacie w pułapkę. Nie uzależniacie się od tego.
Zanim
powrócę do opowieści o Mezrah, powiem coś, co mówiłem już wcześniej i co teraz
powtórzę: nie ma absolutnie nic na tej Ziemi, czy to będą chemikalia, minerały
czy cokolwiek innego, co byłoby uzależniające. Nie ma nic fizycznie uzależniającego.
Mentalnie uzależniającego, o tak! I może wam się wydawać, że jesteście uzależnieni
od fizycznej substancji, ale tak naprawdę to tylko mentalny nałóg. Dzięki
zrozumieniu tego, względnie łatwo jest się pozbyć – co się tak patrzysz (do
Lindy) – pozbyć się nałogów. (śmiech) Myślę, że droga Linda z Eesa zamierza porozmawiać
później z Cauldrem o jego mentalnym uzależnieniu od papierosów.
Tak
naprawdę nie możecie się uzależnić od niczego, a mówię to, ponieważ chciałbym, żebyście
zaczęli być wolni od obaw, że wrócicie do picia ponad miarę lub palenia trawki ponad
miarę – cóż, i tak to robicie – czy do czegokolwiek innego. Uzależnienia staną
się dla Shaumbry sprawą przeszłości, ponieważ dzięki waszemu nowemu związkowi z
energią i zrozumieniu, czym właściwie jest uzależnienie, ten problem odejdzie w
przeszłość. Możecie teraz cieszyć się życiem bez lęku przed uzależnieniem. Czy
to nie jest miłe? Taak, taak. Taak, taak. (nieco braw). A wtedy naprawdę
zaczniecie sobie uświadamiać – ci, którzy są
uzależnieni – och, w jakie piekło sami siebie wtrącają, w jakie czasem
poczucie winy i beznadziejności, a to naprawdę jest tylko sprawa mentalna. To
coś jak forma hipnozy.
Ale
wracając do mojej opowieści, rozmawiałem z Mezrah, a ona powiedziała… wiecie,
czasem ze mnie pokpiwają, ponieważ, jak mi się wydaje, chwilami bywam nieco
napuszony. (kilka chichotów).
LINDA:
Nieee!
ADAMUS:
Nie. Nie, nie, nie, nie. Bywam trochę – och, słyszę różnego rodzaju słowa jakie
się teraz pojawiają (śmiech) – arogancki może być dobrym słowem, raz na jakiś
czas, ale tak właściwie to jestem po prostu dumny, autentycznie dumny ze
wszystkiego, co robicie. I wiem, że to trudne, trudne, a wy naprawdę wiecie, jak uczynić to trudnym,
ale (więcej chichotów) tak, jestem prawdziwie dumny z tego, jak daleko
zaszliśmy. A ona zapytała: „A więc, Adamus, co słychać u Shaumbry? Co będziecie
robić w 2019 roku? Co bierzecie na warsztat?” A ja zastanowiłem się nad tym
przez chwilę i powiedziałem: „Wiesz, Mezrah, nastał czas na nowych przyjaciół.”
Czas na nowych przyjaciół – i tym właśnie się zajmiemy w bieżącym roku i od
tego tematu właśnie dzisiaj rozpoczniemy.
LINDA:
Czy chodzi o ludzi? O ludzi jako przyjaciół?
ADAMUS:
Nie będę na razie tego precyzował. Niech to pozostanie tajemnicą, będę
stopniował napięcie.
LINDA:
Hmm.
ADAMUS:
I tak zawsze… uwielbiam przy okazji dawać małe lekcje teatralności. Macie być na
tej planecie Mistrzem, wcielonym Mistrzem. Wiecie, zbierzecie się w sobie, ogarniecie
się i nic już tak naprawdę was nie dotknie, nic wam nie będzie przeszkadzać, przytłaczać
was, chyba że będziecie mieli na to ochotę ot, tak, dla zabawy. Ale jako Mistrz
nauczycie się także, przyswoicie sobie pewien zmysł teatralności. Teatralności.
Co
do mnie, to wiem, że miałem wcielenie jako jeden z największych dramaturgów świata,
(kilka chichotów), jeden z największych jakich w ogóle kiedykolwiek widział
świat. Ale wiele się nauczyłem od… to był raczej wredny typ, ten Szekspir – ale
wiele się nauczyłem w tamtym wcieleniu. Odgrywać coś. Zagrać coś. (mówi
dramatycznie) Przechodzić od szarości do koloru. Mieć wyczucie czasu. Wyczucie
czasu. Czy wiecie, czym jest wyczucie czasu? (więcej chichotów) Nie chodzi o
to, że wszystko jest dostarczane tak samo przez cały czas (mówi monotonnym
głosem) i że... mieć wyczucie czasu. (mówi dramatycznie).
Bądźcie
ekspresyjni, a kiedy będziecie pracowali ze swoimi uczniami, co wielu z was
będzie robić, to znaczy niekoniecznie mając tabliczkę na drzwiach, no wiecie, informującą,
że prowadzicie jakąś praktykę duchowego oświecenia, ale będziecie pracowali z
innymi. Gdzie jest książka?
LINDA:
Spadła na podłogę.
ADAMUS:
Spadła na podłogę. Ta książka to świetny początek. Taki był pomysł kryjący się
za powstaniem tej książki. Nie chodziło tylko o to, aby wszyscy Kihakowcy
pisali historie.
LINDA:
Proszę.
ADAMUS:
Mówi o tym, że tak czy inaczej będziecie nauczać, opowiadając historie, wasze historie
Mistrza. I jako Mistrz zaczniecie bawić się historiami. Nie będą już was
przytłaczać, wywierać na was presję, prześladować was i tak dalej. Zaczniecie –
dziękuję ci (do Lindy) – zaczniecie bawić się swoimi opowieściami. Ale
bądźcie trochę teatralni z uczniami, kiedy do was przyjdą. Wykonujcie wiele
takich gestów (śmiech, gdy Adamus kiwa głową i robi „poważną” minę). Nauczcie
się używać oczu, „Mhm.” (demonstruje) Nie róbcie tak: „Och!” (więcej chichotów gdy
Adamus wytrzeszcza oczy). I, no wiecie, nauczcie się pewnych gestów, gestów,
które (śmiech, gdy demonstruje) naprawdę zainteresują ucznia, bo gdy powie wam
coś w stylu: „Och, Sart, nawet nie wiem, czy chcę dalej żyć”, to typowa reakcja
brzmiałaby: „O nie, nie! Ależ chcesz!”, natomiast wy wtedy, Sart wtedy robi coś
takiego… (kilka chichotów, gdy Adamus kiwa głową). To przyciągnie ich uwagę. To
naprawdę przyciągnie ich uwagę. Tak więc bądźcie trochę teatralni.
A
zatem, poza wszystkim, oficjalnie jest to rok nowych przyjaciół, ale drugi
wątek stanowi hasło: „Dalej! Bądźcie ekspresyjni. Bądźcie trochę teatralni”,
bez względu na to, czy piszecie opowiastkę… w tej książce jest kilka znakomitych
opowieści z użyciem teatralnych chwytów. Wiecie, co zrobiła Shaumbra? Wzięła
osobiste, nudne, bezbarwne doświadczenia i sprawiła, że stały się zabawne,
zamieniła je w opowiastkę, wlała w nie beztroskę. Zaczerpnęła z życia osobistego
coś, co zakrawało nawet na tragedię i przekształciła w piękną i zabawną
historię, przepełnioną mądrością, humorem i pewną teatralnością.
A
więc taki był powód powstania tej książki. A powodem, dla którego chciałem, by
się ukazała do 31 grudnia, na koniec roku, była chęć rozpoczęcia nowego roku
opowieściami z teatralnym zacięciem. Bawcie
się swoimi opowiastkami. Niczego nie zmyślacie. To znaczy, wy nie zmyślacie.
Jeśli ubarwiacie coś ze swojego życia, nie zmyślacie tego. Po prostu to
upiększacie. Po prostu dodajecie trochę koloru do czegoś, co w przeciwnym
wypadku byłoby… to tak jakbyście na waszym obiadowym talerzu mieli brązowe
mięso, brązowe ziemniaki i brązowy sos – po prostu nakładacie trochę zielonego
i żółtego, i trochę czerwonego wykorzystując sos żurawinowy. Sprawiacie, że
jest to trochę barwniejsze.
Ludzie
stają się strasznie nudni z ich
opowieściami. Chciałbym zobaczyć koszulki – zawsze proszę o koszulki i nie mogę
się ich doczekać – z napisem „nie jestem nudny”. Wiecie, proste i jasne, jak
przypomnienie dla samego siebie: „Już nie jestem nudny.” OK. W tym roku trochę
teatralności w waszych opowieściach, dobrze? Nie bójcie się grania.
Tak
więc, będzie to rok przyjaciół. Rok bardzo ruchliwy.
Więcej
powiem o tym w przyszłym tygodniu na seminarium ProGnost: Smok wkracza. To będzie szalony rok. Chcę powiedzieć, że
to będzie wręcz piekielny rok. Już to widać. Nie trzeba być prorokiem, jak ja, żeby
to przewidzieć. Wzloty i upadki, dużo podziałów. To w żadnym wypadku nie będzie
rok Kumbaya. Ale powiem wam, że dla was będzie to najlepszy wasz rok, może dla
98 procent spośród was. (okrzyki i oklaski) Jak myślicie, dlaczego? Ponieważ jesteście
zmęczeni tymi innymi sposobami działania. Macie ich dość i wiecie, że
porzucenie ich może być łatwe. Wiecie, że nie musi być trudne. Wiecie, że wszystkie
te doświadczenia są tylko historyjkami.
Tak
więc, weźmy głęboki oddech, kwantowy oddech dla tego nadchodzącego Mistrza,
ducha, boskości wkraczających w wasze życie, w którym nie jesteście już sami, i
w którym pojawią się wszystkie te inne rzeczy.
Mądrość Shaumbry
Okay,
Linda chwyta za mikrofon, pytanie do publiczności. Pytanie dzisiaj nie ma
większego związku z tym, o czym będziemy rozmawiać, ale chcę to wiedzieć.
Naprawdę chcę się czegoś dowiedzieć, a pytanie jest interesujące. Jesteśmy na
początku roku, a pytanie brzmi: czy ludzkość, czy planeta, jest taka, jakiej
się spodziewaliście na ten moment? Czy mieliście inne oczekiwania co do
miejsca, w jakim znajdzie się obecnie ludzkość? Rok 2019. Mamy za sobą kalendarz
Majów. Mamy za sobą Harmoniczną Konwergencję i Konkordancję i całą resztę. Wszystko
to mamy za sobą. Czy to, co obserwujecie teraz na planecie, jest tym, czego się
spodziewaliście? Linda, proszę. To jest przemyślane pytanie.
KELLY:
Nie.
ADAMUS:
Nie. A dlaczego nie?
KELLY:
Chociaż kiedy tak o tym myślę, to właściwie ma sens, ponieważ dekonstruujemy
wszystko przed odbudowaniem…
ADAMUS:
Słusznie.
KELLY:
… i ponownym połączeniem. Tak więc, gdy tak na to spojrzymy, jest w tym sens.
ADAMUS:
Słusznie.
KELLY:
Ale nie spodziewałam się, że to będzie aż tak burzliwe lub aż tak ...
ADAMUS:
Tylko że teraz mówię o planecie, a nie o twoim życiu, rzecz jasna. (śmiech).
KELLY:
Miałam na myśli, ale... taak! Taak, po prostu jestem trochę zaskoczona tym, co
dzieje się na świecie i że jest tak wiele nienawiści, i ...
ADAMUS:
Taak, trochę to dziwne, prawda?
KELLY:
…wydaje się, że jest jej dużo. Duże jej nasilenie, taak.
ADAMUS:
Taak. Może zatem spodziewałaś się jeszcze zanim przyszłaś do tego wcielenia
albo może 20 lat temu czy też kiedy byłaś dzieckiem, że sprawy będą ewoluowały,
staną się spójne i...
KELLY:
Myślę, że spodziewałam się, iż w jakimś sensie wszyscy pójdą tą drogą, co ja.
ADAMUS:
Jasne, jasne.
KELLY:
Czy coś w tym rodzaju.
ADAMUS:
I jak wielu podąża tą samą drogą?
KELLY:
Nie wiem. Shaumbra?
ADAMUS:
Niezbyt wielu. Taak, taak.
KELLY:
Niezbyt wielu. Shaumbra…
ADAMUS:
Słusznie, trafna uwaga. Trafna uwaga. Niezbyt wielu.
KELLY:
Taak.
ADAMUS:
Niezbyt wielu. Dobrze. Dziękuję ci.
KELLY:
W porządku. Dziękuję.
ADAMUS:
Czy uważasz, że to przygnębiające lub smutne? Wiesz, leżysz w bezsenną noc i
myślisz...
KELLY:
Zdarzają się takie chwile.
ADAMUS:
Tak. Planetarny syf. Taak.
KELLY:
Taak, i muszę to naprawdę strząsnąć z siebie, pooddychać albo iść na spacer.
Taak.
ADAMUS:
To trudne.
KELLY:
Taak.
ADAMUS:
Taak.
KELLY:
Bywa ciężko.
ADAMUS:
Taak, dobrze.
Czy
obecny stan planety, ludzkości jest zgodny z twoimi oczekiwaniami?
JULIE:
Powiedziałbym, że jest mieszany. Doświadczamy wzlotów i upadków, a ja mam
wrażenie, jakbym chwilowo w ogóle nie była do tego podłączona. Trudno jest
wszystko śledzić na zasadzie: „Jaki dzień dziś mamy?”
ADAMUS:
Słusznie, słusznie!
JULIE:
I pytać: „Gdzie ja jestem?!”, czy „Co to się teraz dzieje?!” I…
ADAMUS:
Tak więc, kiedy byłaś młoda, powiedzmy, w szkole podstawowej i byłaś trochę
marzycielką, w jakim miejscu spodziewałaś się zobaczyć planetę? Byłaś w szkole
podstawowej tych 20 lat temu? (chichocze) W jakim miejscu zatem spodziewałaś
się zobaczyć planetę?
JULIE:
Chcę powiedzieć, że pamiętam moment, w którym myślałam, że planeta wyleci w
powietrze, że ludzie ją wysadzą w powietrze.
ADAMUS:
Taak, taak.
JULIE:
I byłam całkiem z tego zadowolona!
ADAMUS:
Może zatem to by było dobre! (śmieją się)
JULIE:
No właśnie, mówiłam sobie: „Super!” OK!
ADAMUS:
„Po prostu jeszcze tego nie zrobiliśmy!”
JULIE:
Jeszcze tego nie zrobiliśmy.
ADAMUS:
Taak, OK.
JULIE:
Jeśli chodzi o mnie, no wiesz, były
wzloty i upadki, w różnych momentach oglądałam sprawy z różnych punktów
widzenia, martwiąc się o środowisko, a następnie przechodziłam okresy, w
których powtarzałam sobie: „Wszystko jest dobrze i będzie co ma być!” (chichocze)
ADAMUS:
Wyrzucasz bagaże przez okno podczas jazdy!
JULIE:
Nie!
ADAMUS:
Taak. A czy uważasz, że to smutne czy nieistotne?
JULIE:
Nie uważam. Mam do czynienia z tyloma niezwykłymi duszami oraz łączność z
duchami przyrody.
ADAMUS:
Jasne.
JULIE:
I ciągle widuję ludzi, młodych ludzi, którzy są w różnych miejscach i
przychodzą z różnymi punktami widzenia i ludzi, którzy interesują się polityką,
więc jest to pełna różnorodność.
ADAMUS:
Taak. Pełna różnorodność.
JULIE:
Zdecydowanie panuje szaleństwo i jest więcej niż kiedykolwiek ludzi
opowiadających swoje historie i doświadczających różnych rzeczy i grających. A
zatem totalna mieszanka.
ADAMUS:
A jak jest w twoim życiu? Jeśli spojrzysz wstecz, kiedy byłaś, powiedzmy, może w
czwartej, piątej klasie, czy teraz masz do czynienia z czymś, czego ty oczekiwałaś?
(mała
pauza)
Spójrz
teraz na swoje życie…
JULIE:
To było takie inne. Ja, ja ... nie, byłam tak... (wzdycha) Tkwiłam w machinie,
że tak to nazwę, w matriksie.
ADAMUS:
O, interesujące.
JULIE:
Tak więc po prostu byłam ...
ADAMUS:
Interesujące.
JULIE:
Byłam bardzo bezpieczna i bardzo chroniona, bardzo kochana i bardzo pielęgnowana,
tak więc nie byłam połączona z żadnym….
ADAMUS:
Dlaczego więc wydostałeś się z matriksa, jeśli było ci w nim tak wygodnie?
JULIE: Byłam taka zdołowana. Wepchnięta w małe pudełko.
ADAMUS:
Ach! Ciekawe. Ciekawe. Dobrze. Świetnie.
LINDA:
Następna obok ciebie.
ADAMUS:
Ooch! Czuję, że pojawi się więcej historii Mistrzów. Być może wkrótce będziemy
musieli przygotować kolejną książkę. Tak. Czy planeta, ludzkość, znajdują się w
takim miejscu teraz, jakiego się spodziewałaś?
ERIN:
Będę szczera, tak naprawdę o tym nie myślę. Jestem bardziej samolubna. Po
prostu myślę o sobie, nie o ludzkości…
ADAMUS:
Właściwie to mi się podoba. Zachęcam do tego.
ERIN:
…i o planecie. (chichocze)
ADAMUS:
Tak, dbaj o siebie. To naprawdę, naprawdę dobre. Jak ci idzie?
ERIN:
Dobrze.
ADAMUS:
Taak, dobrze. OK.
ERIN:
Zawsze przydarzają mi się dobre rzeczy.
ADAMUS:
Czy bywasz zmęczona innymi ludźmi, no wiesz, masową świadomością?
ERIN:
Nie.
ADAMUS:
Nie?!
ERIN:
Nie.
ADAMUS:
Och, będziesz. (śmiech)
ERIN:
Wciąż jestem młoda! (chichocze)
ADAMUS:
Masz fajną mamę, to dlatego.
ERIN:
Taak!
ADAMUS:
Taak. Dobrze. Dziękuję ci bardzo.
LINDA:
Dziękuję.
ADAMUS:
Jeszcze kilka osób.
LINDA:
OK.
ADAMUS:
Czy planeta jest w takim miejscu, jakiego się dla niej spodziewałaś?
CHERYL:
Muszę powiedzieć, że ogólnie czuję się dość odległa od spraw planety, więc tak
naprawdę nie miałam względem niej żadnych oczekiwań.
ADAMUS:
Cauldre prosi, żebym coś dorzucił.
CHERYL:
Mhm.
ADAMUS:
Tym razem go nie zignoruję. (chichocze) Czy kiedykolwiek... (Adamus chichocze)
Czy kiedykolwiek spodziewałaś się, że ktoś taki jak Donald Trump będzie
prezydentem Ameryki? (Adamus chichocze)
CHERYL:
No wiesz…
ADAMUS:
Nie chodzi o osąd.
CHERYL:
…myślę, że miewaliśmy wielu idiotów w rządzie, a kraj jakoś przetrwał, więc i
dalej przetrwa. Tak więc…
ADAMUS:
Taak, taak.
CHERYL:
Powtarzam, ja nie głosuję. Twój głos nie ma znaczenia. Wszystko zależy od
Kolegium Elektorów.
ADAMUS:
Słusznie.
CHERYL:
Tak więc ja naprawdę nie…
ADAMUS:
Ale dobrze jest poczuć, że możesz wejść i pociągnąć za dźwignię tam, gdzie to
nie ma znaczenia.
CHERYL:
Nie, dla mnie to bez różnicy. Nie wdaję się w to od lat.
ADAMUS:
Tak. Tak. W rzeczywistości to dość powszechne w przypadku Shaumbry – niektórzy
w kółko to powtarzają – dość często po prostu mówią: „Wiesz, to nie moja
sprawa.”
CHERYL:
Nie moja.
ADAMUS:
„Nie moja bitwa, nie moja gra”, więc sobie to po prostu odpuszczają.
CHERYL:
Taak.
ADAMUS:
Ale chcę zauważyć, że chociaż Shaumbra jest gotowa to odpuścić, zdając sobie
sprawę z tego, że to nie za bardzo pomocne będzie w tym momencie – tym, co
naprawdę pomoże, będzie wasze Urzeczywistnienie, bo ono znaczy więcej niż
cokolwiek na świecie – jednak wciąż wielu Shaumbra kryje w sobie pragnienie,
żeby stać się na powrót pracownikami energii na planecie, mieć poczucie, że muszą
toczyć bitwę – czy to będzie polityka, Donald Trump, środowisko naturalne, czy
inne tematy. Wiecie, to wciąż na nowo ich przyciąga. Zauważam to dość często. Taak.
Dziękuję ci. Dobre odpowiedzi.
LINDA:
Czy możemy poprosić naszego gościa z Izraela? Jestem naprawdę ciekawa.
ADAMUS:
Tak, ale przestrzeż go, żeby nie walnął głową w tę wielką rzecz (ekran TV) na
ścianie.
SAGY:
Już mnie ostrzeżono, tak.
ADAMUS:
Tak.
SAGY:
OK.
ADAMUS:
Tak. Czy ludzkość znajduje się tam, gdzie się tego spodziewałeś? Przy okazji,
dobrze cię widzieć. Dawno cię nie widziałem.
SAGY:
Dziękuję ci.
ADAMUS:
Ze trzy wcielenia, jak sądzę.
SAGY:
Co najmniej.
ADAMUS:
Taak, taak, taak.
SAGY:
Co najmniej.
ADAMUS:
Dobrze.
SAGY:
Bardzo ci dziękuję.
ADAMUS:
Taak.
SAGY:
Nie miałem żadnych oczekiwań.
ADAMUS:
Żadnych oczekiwań.
SAGY:
Nie. Kiedy dorastałem, miałem w sobie wiele lęków.
ADAMUS:
Taak.
SAGY:
I…
ADAMUS:
No wiesz, z bombami rozrywającymi się nad głową każdego dnia, powiedziałbym, że…
SAGY:
Każdego…
ADAMUS:
…to zrozumiałe.
SAGY:
Tak, właśnie. Nie tylko to. Po prostu widziałem wszystko w ciemnych barwach, a
potem zmieniłem perspektywę i teraz widzę obie strony i jest całkiem fajnie.
ADAMUS:
Taak. W rzeczy samej!
SAGY:
Potrafię nawet docenić takiego gościa jak Trump. To znaczy, on jest karykaturą.
Jest dość śmieszny, ale czymś się wyróżnia, nie?
ADAMUS:
Właśnie.
SAGY:
Taak, i jemu chodzi o biznes, patrząc z jego punktu widzenia, i właśnie w tym
miejscu znajduje się teraz ludzkość.
ADAMUS:
I coś się dzieje, tak czy inaczej.
SAGY:
Słusznie.
ADAMUS:
Nie jesteśmy pewni, jaki to obierze kierunek, ale się dzieje.
SAGY:
Racja.
ADAMUS:
Taak. Lepsze to niż całkiem utknąć, absolutnie. Tak więc – no cóż, przejdźmy na
twój macierzysty teren – czy Bliski Wschód obecnie jest tam, gdzie się tego
spodziewałeś, powiedzmy, kiedy byłeś młodszy lub zanim przyszedłeś do tego
wcielenia?
SAGY:
Nie.
ADAMUS:
Nie. Spodziewałeś się, że gdzie będzie?
SAGY:
Nie tam, gdzie jest teraz. (chichocze) To jedyne co mogę powiedzieć.
ADAMUS:
Masz na myśli, że poza mapą? Lub też że wszyscy...
SAGY:
Nie.
ADAMUS:
...uświadamiają sobie, że są Hapiru, tą samą rodziną.
SAGY:
Miałem raczej nadzieję, że wszyscy sobie po prostu uświadomią, że to powinna
być jedna wielka Kumbaya.
ADAMUS:
Taak, taak.
SAGY:
Ale tak nie jest, no i w porządku. To jak…
ADAMUS:
Zdajecie sobie jednak sprawę tam, na Bliskim Wschodzie, że większość istot,
które są tam teraz, pochodzi z tej samej duchowej rodziny, zwanej Hapiru, a
rodzinne walki są największym złem. A jeśli ktoś z zewnątrz przyjdzie, aby
ingerować w rodzinną walkę – bum! –
też zostanie zniszczony.
SAGY:
Taak.
ADAMUS:
No więc, taak, to stara rodzinna walka.
SAGY:
Otóż to. Dlatego jestem tutaj, a nie w Izraelu. (śmiech)
ADAMUS:
Taak. Dziękuję ci. Cieszę się, że tu jesteś. To wielka przyjemność gościć cię
tutaj. Dobrze cię znowu widzieć.
SAGY:
Dziękuję ci.
ADAMUS:
Pewnego dnia podzielę się historią o tobie i o mnie.
SAGY:
Świetnie.
ADAMUS:
Taak.
SAGY:
Bardzo ci dziękuję.
ADAMUS:
Jeszcze jedna osoba.
LINDA:
Och, jeszcze jedna.
ADAMUS:
Czy planeta jest tam, gdzie się tego spodziewaliście?
LINDA:
Och, zobaczmy.
ADAMUS:
W 2019 roku.
LINDA:
Wiedziałaś.
MARY
SUE: Nie.
ADAMUS:
Nie. To było jasne.
MARY
SUE: To jest bardzo jasne.
ADAMUS:
Taak, taak. A spodziewałaś się, że gdzie będzie?
MARY
SUE: Myślałam, że to będzie bardziej Kumbaya niż faktycznie jest.
ADAMUS:
Taak. Taak, i kiedy przyszłaś tu do tego wcielenia, kiedy byłaś w jakimś stopniu
przygotowana i myślałaś sobie: „Och, planeta naprawdę będzie się miała o wiele
lepiej, i, no wiesz, druga wojna światowa się skończyła. Przestała być
przeszkodą na drodze. Teraz możemy naprawdę zintegrować świat i...” Łał.
MARY
SUE: Jestem zszokowana tym, jak dużo się ujawnia. Rozumiem, że te wszystkie
sprawy miały miejsce już wtedy, kiedy byłam mniejsza, a ja nie miałam o nich pojęcia.
ADAMUS:
Słusznie.
MARY
SUE: Ale jestem zdumiona, jak to otwarcie się dzieje i jak nikogo to
najwyraźniej nie obchodzi.
ADAMUS:
Słusznie. Słusznie. Dobrze. Jak opisałabyś emocje, które w związku z tym
odczuwasz?
MARY
SUE: Nigdy nie oglądałam oper mydlanych, ale teraz czuję się jakbym w którejś z
nich brała udział. (obydwoje chichoczą). Trochę to zabawne. Chętnie oglądam skrót
wiadomości każdego dnia i jestem zszokowana tym, co się dzieje.
ADAMUS:
Taak. Tak się dzieje, a czasami bywa to smutne i może naprawdę położyć się na
was ciężarem, a jakieś cząstki w was mogą uznać, że powinniście wkroczyć i
jakoś ratować planetę, czego robić nie radzę. Ale jest taka tendencja: „Muszę
coś zrobić dla tej planety.” Zadałem to pytanie – dziękuję ci – na początku
roku z kilku powodów.
Wielu
z was przybyło tu z wielkimi nadziejami. Wszyscy bez wyjątku, każdy z was
obecnych tutaj czy online, wiedział, że to będzie dla was ważne wcielenie.
Mieliście wiele oczekiwań zanim jeszcze tu przyszliście, lub, powiedzmy, kiedy
byliście bardzo młodzi, zamierzając zrobić coś wyjątkowego, aby pomóc planecie.
Niektórzy z was śnili o tym po nocach, albo marzyli na jawie. Wielu z was miało
aspiracje, by coś zrobić, wymyślić coś, co mogłoby naprawdę pomóc ludzkości lub
założyć biznes, który wywarłby ogromny wpływ na planetę, a potem tak się nie
stało. Potem wasze życie w ten czy inny sposób uległo zakłóceniu. A potem
pojawił się ten stary sen, to uczucie: „To będzie takie wcielenie, w którym
zrobię coś znaczącego dla tej planety, aby pomóc to wszystko zjednoczyć, aby
pomóc wprowadzić nastrój Kumbaya, zakończyć wojny, zakończyć głód i skończyć z niewolnictwem.”
Potem
zostaliście odsunięci na boczny tor. Mogliście pomyśleć, że popełniliście
jakieś błędy lub zrobiliście coś złego, bo wszystko zaczęło się rozpadać – czy była
to praca, czy rodzina, czy cała reszta, wszystko zaczęło się sypać – i wtedy to
marzenie, ta wewnętrzna wiedza stały się już tylko odległym echem. A potem
dotarliście do punktu, w którym ledwo dawało się przeżyć, mam na myśli
konieczność zachowania trzeźwości myślenia każdego dnia i próby utrzymania
zdrowia w stanie równowagi oraz całą resztę.
Ale
nie chcę, żeby to marzenie pozostało niespełnione. Nie chcę, żeby to marzenie uległo
zapomnieniu, ponieważ jest ono ważniejsze teraz niż kiedykolwiek wcześniej. Może nie jest tym, czego
oczekiwaliście. Może nie będziecie tymi, którzy leczą raka albo znajdą sposób
na dystrybucję żywności dla ubogich lub wymyślą jakąś nową technologię.
Robicie
coś innego i wiecie dokładnie, co to jest. Przyzwalacie na swoje
Urzeczywistnienie. To właśnie poczuliście dawno temu, kiedy stwierdziliście: „To
będzie ogromnie ważne wcielenie. Zamierzam zrobić coś ważnego.” A wielu z was pomyślało:
„O, kurczę! Moje ego stanęło mi na drodze. Zachciało mi się być szychą, kimś
ważnym i tak dalej.” Nie, w rzeczywistości waszą motywacją było zrobienie
czegoś dla planety, czegoś naprawdę, naprawdę ważnego, ale to nie było coś,
czego się spodziewaliście. Nie było to zostanie dyrektorem albo prezesem dużej
firmy, czy też prezydentem Stanów Zjednoczonych. To się dzieje niezauważalnie. Tym
właśnie zajmujecie się teraz. Teraz.
Tymczasem
jakaś część w was mówi: „Ale ja nic nie robię”, a wtedy mnie się chce krzyczeć.
(kilka chichotów). „Nic nie robię. Po prostu siedzę w domu i nic nie robię, no
wiesz, moje nazwisko nie znajduje się na pierwszych stronach gazet. I nie
napisałem jeszcze książki i nie zacząłem mojej nowej praktyki uzdrawiania.”
Robicie dokładnie to, po co tu przyszliście, a robicie to po cichu. To ma być robione po cichu. Robicie więcej
dla tej planety niż ten, co wynajduje lekarstwo na raka. To śmiałe stwierdzenie,
ale prawdziwe.
Wystarczy
zaledwie kilku. Nie chodzi o religię, nie chodzi o retorykę. Potrzebnych jest
kilku dających sobie przyzwolenie. To wszystko, czego trzeba. Będziemy
prowadzić za tydzień ważną dyskusję w ramach ProGnost o tym, co u licha się
teraz dzieje i dlaczego. Wystarczy kilku. Wywołuje to większą zmianę niż
cokolwiek innego i wcale nie dlatego, że aktywnie próbujecie zmienić świat.
Pamiętajcie, że to się bierze ze współczucia. Ale kiedy wasze światło świeci, ujmując
rzecz prosto, jego blask oświetla potencjały, które mogłyby pozostać
niezauważone.
Możecie
po prostu stać w kawiarni przy barze czekając na kawę, a tu przychodzi narkoman
– jak wy ich nazywacie, ćpun – staje tuż za wami, żeby dostać kawę za
pieniądze, które właśnie ukradł, a wy nic nie musicie mówić. Nie musicie odprawiać
nad nim żadnego hokus-pokus czy reiki. Liczy się tylko wasza obecność. To
wszystko, ponieważ wasza obecność to – z braku lepszego słowa – światło. To
świadomość, samoświadomość. I nagle ten ktoś dostrzeże potencjał, że oto nie jest ćpunem, że nie jest uzależniony, że nie musi kraść. I może nigdy się nie
dowiedzieć, że to wyszło od was. Wie tylko, że nagle doznał olśnienia pijąc kawę
i co najwyżej może pomyśli, że dodano coś do kawy, ale właśnie po to tutaj
przyszliście. Po to tutaj przyszliście.
Ach,
uwielbiam wczuwać się w tamte wasze aspiracje i pragnienia na to wcielenie,
kiedy to nie bardzo wiedzieliście, jak to się stanie, ale wiedzieliście, że się
stanie. I teraz to robicie.
To
jedno z tych stwierdzeń, które muszę powtarzać, ponieważ wy wciąż w to nie
wierzycie. Nadal mówicie: „Ech, to brzmi naprawdę dobrze, jednak Adamus pewnie mówi
do kogoś obok, bo ja przecież aż tyle nie robię.” Prawdopodobnie nie potraficie
sobie tego wyobrazić, w waszej ludzkiej logice nie mieści się to, co robicie, i
dlatego uwielbiam pracować z wami. Dlatego uwielbiam was prowokować, kopać w
tyłek i kochać was.
A
więc, weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
Oczekiwania.
Planeta nie jest taka, jak się tego spodziewaliście. Wielu z was myślało, że do
tego czasu to ona wyleci w powietrze. Wielu z kolei myślało, że wszyscy się
połączą, że będziemy mieli tę wspaniałą, globalną planetarną miłość, że
zapanuje Kumbaya, a tymczasem nic z tego się nie wydarzyło, choć tak w ogóle
wiele się dzieje.
Ego
Przekład: Marta Figura
emef11@wp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz