Często idealizujemy drugą osobę, gdy na
przykład w niej się zakochujemy. Wtedy ma miejsce projekcja naszych
wewnętrznych oczekiwań na tą osobę. Niestety może się okazać, że ta
osoba nie ma wiele wspólnego z „boskością”, której w niej szukaliśmy.
Rozbicie iluzji boli i powodować może złość, a nawet próby niszczenia
tej osoby za to, że nie spełniła naszych oczekiwań.
Emocjonalnie zachowuje się dziecko
idealizujące rodzica, i równie mocno rozczarowujące się jego
postępowaniem. Te zachowania z dzieciństwa rzutujemy później na dorosłe
życie, mając np. pretensje do innych ludzi za to, że okazali się inni,
niż zakładaliśmy. Albo wręcz przeciwnie, wchodzimy w rolę ofiary danej
relacji, biorąc całą winę na siebie. Warto zrozumieć, że dorosłość
polega na używaniu nie tylko serca ale i rozumu, który ma weryfikować
idealizacje i namiętności. Z czasem człowiek uczy się odróżniać swoje
projekcje od tego, jaka dana osoba jest w rzeczywistości. Wtedy
odkrywamy, że nie jest ani zła ani dobra. Odkryć możemy również z
zaskoczeniem, że w stosunku do innych ludzi ta osoba zachowuje się
zupełnie inaczej. To w kontakcie z nami, uruchomiły się w niej najgorsze
cechy. To bardzo ważna i bolesna lekcja związana z cieniem, który
powoduje napięcie w relacjach międzyludzkich.
Warto zrozumieć, że tak jak Jaźń (odbiór
Boga) ma swoją ciemną, niszczącą stronę, której nie akceptujemy w sobie i
w naturze życia, dlatego wraca do nas pod postacią demonów i szatanów,
tak każdy człowiek również ma swoje wady i potencjał „zła”. A
paradoksalnie, ten, kto sięga wysoko, mierzyć się będzie z najgłębszym
mrokiem. Dlatego takie osoby, o poszerzonej świadomości swojej jasnej i
ciemnej strony są albo uwielbiane albo nienawidzone, ponieważ
uruchamiają w ludziach skrajne emocje. Każdy z nas zna to z życia i
relacji z ludźmi – w jednych uruchamia szczególnie mocno pozytywne
potencjały, a w innych negatywne. W sumie nie ma ludzi świętych, ani
potępionych. Jest w nas światło i mrok, które uruchomić się mogą w
zależności od tego, z jakim lustrem mamy do czynienia. W większości
przypadków są to iluzoryczne gierki naszych projekcji i dziecięcych
nieuświadomionych potrzeb. Można im ulegać, albo nabrać dystansu i
uważności w stosunku do silnych emocji, które dana osoba w nas wzbudza.
To oczywiście nie oznacza bierności wobec zła i zaniechania ocen. Mamy
rozum po to, by oceniać postępowanie drugiego człowieka, ale nie jego
samego, bo wtedy wchodzimy w iluzję. Każdy człowiek ma w sobie wszystko
– cechy, które poznaliśmy i cechy których nie poznaliśmy, więc nie da
rady go zaszufladkować, choć często tej pokusie ulegamy.
Rozwój duchowy uczy dojrzałego stosunku do
drugiego człowieka. Przestajemy jak dziecko oczekiwać od niego
magiczności, doskonałości i idealności. Wychodzimy z postawy
roszczeniowej. Rozumiemy, że ma zalety jak i wady, moce i słabości, od
których nikt nie jest wolny. Wtedy paradoksalnie jesteśmy gotowi do
prawdziwego zakochania się w drugim człowieku. Kochamy go całego, a nie
tylko wybrane cechy, których tak naprawdę szukamy w sobie. Na poziomie
mistycznym, cały czas szukamy i doświadczamy w innych ludziach siebie.
Zarówno w swojej jasnej, jak i ciemnej odsłonie.
Nauka dorosłości polega na tym, że
bierzemy odpowiedzialność za swoje projekcje i wybory z nimi związane.
Jeśli z daną osobą łączy nas toksyczna i wyniszczająca relacja, w której
wyczerpaliśmy możliwości naprawy, to warto wziąć za nią
odpowiedzialność i po prostu przeciąć, a nie oczekiwać cudów przemiany.
Warto zwrócić sobie wolność i poszukać ludzi, którzy z nami rezonują i
wyzwalają to co dobre. Wolność wyboru jest po to, by z niej korzystać, a
nie po to, by być więźniem jednego wyboru. Uwięzienie w toksycznym
układzie spowodować może wylew jeszcze większej frustracji, obsesji a
nawet agresji. W dzieciństwie nie mieliśmy wyboru, dlatego padaliśmy
ofiarą silniejszych od siebie. Jako ludzie dorośli bierzemy
odpowiedzialność za swoje życie, a to wiąże się z nauką szacunku do
siebie i swojej przestrzeni. Trzeba umieć postawić granice w relacjach
międzyludzkich, nawet jeśli spowoduje to w drugim człowieku negatywne
emocje, żale i roszczenia.
Duchowość nie uchroni dorosłego człowieka
przed konsekwencjami własnych decyzji, ale pomoże przez nie przejść z
godnością, poszerzonym widzeniem, a nawet wdzięcznością i miłością do
bliźniego. W tym stanie rozumiemy, że człowiek, z którym weszliśmy w
bolesną interakcję nie jest tylko błędem, ale też cennym źródłem wiedzy o
sobie. Zazwyczaj następuje to po upływie jakiegoś czasu, który jest
niezbędny, by ujrzeć daną rzecz z innej perspektywy. Na podstawie
osobistych „piekieł”, jakie przeżyłam w swoim życiu, doświadczając
później tego, co się z nich wykluło, wierzę w to, że w każdym cieniu,
nawet tym najgorszym, finalnie odnajdziemy swoje światło i prawdę.
AUTOR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz