Z cyklu: „PZ-34 przeczytaj i zapamiętaj”.
Hipnoza kłamstwa
Żyjemy w okropnych czasach. Praktycznie wszystko, z czym się stykamy, jest fałszywe.Zamiast mleka mamy jakiś zabielany płyn, po piciu którego cielaki zdychają po 5 miesiącach, co udowodniono już w 1940 roku.
Zamiast sera mamy utwardzane tłuszcze roślinne, których wpływ na nasz organizm nie jest znany,
Zamiast kiełbasy mamy 10% mięsa, a reszta to wypełniacze, wodorosty irlandzkie, soja GMO.
Zamiast pieniądza mamy bony towarowe, ważne
tylko w określonym okresie, na określonym terenie. Wszelkie próby
oszczędzania zawsze kończą się utratą wartości tych bonów. Nie można
także ich w żaden sposób przekazywać wnukom, ponieważ są najczęściej już
nieważne.
Informacje z mass mediów głównego nurtu mogą być
tylko traktowane jako dezinformacje, a właściwie chodzi tylko i
włącznie o zajęcie czasu mniej wartościowemu ludkowi tubylczemu [St.Michalkiewicz].
Podobnie jest z tzw. nauką.
Tworzenie wąskich specjalizacji doprowadziło to tego,
że przeciętny inżynier wie jaką ma śrubkę wkręcić, ale nie wie dlaczego i
komu to ma służyć. Na politechnikach już dawno temu skasowano
przedmioty typu nauka o człowieku, lub podobne.
Wystarczy popatrzeć na podręczniki np. budowlańców. Już w 1856 roku wiedziano, że w domach musi być wentylacja, aby usuwać dwutlenek węgla i parę wodną. Po 1990 roku rozdział o wentylacji usunięto, zalecając wietrzenie i zakup rekuperatorów, czyli wzrost kosztów utrzymania.
Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że zapewnienie stałej
wentylacji jest możliwe przy wysokości komina co najmniej 15.6 metra.
Proszę mi pokazać jeden wieżowiec, czy zwykły blok z takim kominem.
Jakiś mądry inaczej budowlaniec zaprojektował tzw.
wentylację wewnętrzną, to znaczy do rury co 3-5 metrów wprowadza kratki z
innego mieszkania. W jaki sposób ten „ekspert” wymyślił wentylację, trudno powiedzieć. Chyba był po kursach. A dawniej wystarczały kratki pod parapetem. I komu to przeszkadzało?
Jeżeli jedna osoba z oddechem i przez skórę traci
dziennie koło 2 litrów wody, to proszę sobie przeprowadzić doświadczenie
i wlewać np. w kuchni codziennie dwa litry wody. Po 5 dniach sprawdzić,
co się stało.
Proszę spojrzeć na te „fikcyjne” witryny, zachęcające
do jedzenia takiego, czy innego pokarmu. Żadna nie podaje, nawet nie
sugeruje, że np. warzywa, szczególnie kupowane w sklepach
wielkogabarytowych, mogą być i najczęściej są skażone pestycydami.
Generalnie Główny Inspektor Sanitarny nie zajmuje się informacją
społeczeństwa, z którego podatków żyje, o skażeniu produktów
spożywczych pestycydami, herbicydami itd.. No chyba, że moje wiadomości
są błędne i GIS otrzymuje dofinansowania z innych źródeł.
Sądząc po zaangażowaniu się w ściganie rodzin nieszczepiących dzieci, to jego głównym zajęciem jest handel szczepionkami.
Szczególne zaangażowanie uwidacznia się w rozmaitego
rodzaju pismach i wypowiedziach przedstawicieli sanepidów do wojewody, o
ukaranie takich rodziców.
Po pierwsze, pisma te w normalnym kraju nie były
by brane w ogóle pod uwagę, ponieważ nie zawierają żadnych danych z
literatury naukowej, a tylko opierają się na wrażeniach osoby piszącej.
Jest to typowe logorhea.
Niestety, jak się okazuje, poziom urzędników wojewódzkich jest podobny, ponieważ biorą owe pisma na poważnie.
Po drugie, żaden sanepid, ani wojewoda, ani GIS,
na swoich stronach internetowych nie zamieszczają składu reklamowanych
szczepionek, co jednoznacznym jest dowodem łamania Ustawy o Chorobach
Zakaźnych z 2008 roku z późniejszymi zmianami. Ustawa ta wyraźnie
precyzuje, że należy dokładnie poinformować rodziców. Handlarze tego nie
robią!
Nawet Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego zwane Zdrowia, nie publikuje takich
danych. Innymi słowy obywatele, jak sama nazwa wskazuje, muszą się obyć
bez takowych informacji. A przecież brak informacji zagrożony jest
sankcją karną.
Od razu widzimy, że prawo dla jednych jest zupełnie odmienne, aniżeli dla innych.
Powoływanie się wojewodów na ustawę o kolegiach z 1964 roku, tj. po zamieszkach z płk Informacji Wojskowej E. Ochabem, jest co najmniej nie na miejscu.
Proszę zauważyć, że generalnie, pomimo ustawy o jawności danych z zakresu ochrony środowiska i zdrowia, GIS nie publikuje żadnych danych odnośnie stanu zdrowia dzieci szczepionych i nieszczepionych. Ile spośród nich zachorowało na raka?
Nie jest to gołosłowne przypuszczenie, ponieważ GIS rozprowadzał szczepionkę przeciwko POLIO, skażoną rakotwórczym wirusem SV-40.
Pomimo faktu, że wiedzę o tym skażeniu posiadał już od 1960 roku, to do
lat 80. nadal ta szczepionka była w obiegu. Policzmy: 500 000 dzieci
rocznie i co najmniej 20 lat trucia. Ile to potencjalnych nowotworów
wyprodukowano?
A to, że epidemia raka w Polsce jest faktem, wystarczy
zapoznać się z lokalnymi statystykami albo udać na cmentarz. Zgony z
powodu nowotworów zajmują pierwsze miejsce w klasyfikacji przyczyn
śmierci. Epidemia polio w Poznańskiem także nie została wyjaśniona.
Jak to się dzieje i czym zasłaniają się dealerzy
szczepionkowi, wyjaśnię poniżej. Otóż najczęściej powołują się oni na
prace publikowane przez opłacanych trolli.
Takie „naukowe” oszustwa w przemyśle szczepionkarskim
są na porządku dziennym. Najlepszym dowodem jest fakt, że publikacje
białostockie na temat szczepień w ogóle nie są kwalifikowane w rankingu
międzynarodowym. Innymi słowy, są poniżej pewnego poziomu.
Ad rem.
Szczepionkowcy cały czas powołują się na pracę Peltola
A. et all. z 1998 roku, jakoby nie było związku pomiędzy autyzmem, a
szczepionką MMR II. Badanie było opłacane przez firmę Merck, której
takie wyniki potrzebne były do uzyskania monopolu na sprzedaż tej
szczepionki. Sprawa została wielokrotnie wyjaśniona i oszustwo jest powszechnie znane, za wyjątkiem polskich „specjalistów’, którzy w najlepsze udają niewiedzących.
Kolejna praca: Kaye JA et all. O częstości występowania
autyzmu 2001. Okazało się, że autorzy tej prac pracowali w Programie
Boston Collaborative Drug. BUSM. Ten program był sponsorowany przez
Astra-Zenec, Berlex Laboratories, Boehringer Ingelheim Pharm. Boots
Health Care Inter, GlaucoSmithKline – największego producenta
szczepionek, Hoffman – La Roche i kilku innych potentatów z branży
farmaceutycznej. Dofinansowanie dla tego programu jest związane
bezpośrednio z korzyścią dla producentów szczepionek.
Zaburzenia neurologiczne po odrze, śwince, różyczce,
2002, autorstwa Makela A ., et all. Badania zostały sfinansowane przez
producenta szczepionki MMR, firmę Merck
Całość zaburzeń rozwojowych w Montrealu,
Quebeck, rozpowszechnianie i powiązania z immunizacją. Autorzy: Fombonne
E at all. Typowy Konflikt interesów. Fombonne był wielokrotnym
reprezentantem producentów szczepionek i występował powoływany przez
firmę jako biegły w uszkodzeniach tiomersalem. Występował po stronie
producentów, oczywiście.
Kolejna praca: Wiek pierwszych szczepień odra –
różyczka – świnka u dzieci z autyzmem, 2004. Autorzy: DeStefano F. et
all. Dwóch autorów pracowało w CDC, w programie szczepień zalecających
właśnie to szczepienie. Dr Thompson, współautor tego referatu, w 2014
roku ujawnił cały proceder tego oszustwa.
I takie prace z konfliktem interesów, czyli po prostu braniem pieniędzy z obu stron, można by przytaczać w nieskończoność.
Proszę zauważyć, że prasa nie tylko w Polsce, przytacza głównie te artykuły, które popierają sprawę trucia dzieci toksycznymi szczepionkami. Dostęp do rzekomo publicznych mass mediów mają tylko ludzie opłacani przez koncerny.
Ani w telewizji, ani w prasie wielkonakładowej nie występują przeciwnicy
szczepień, ani dziennikarze nie zdają kłopotliwych pytań swoim
rozmówcom, w rodzaju wyżej przedstawionych. Nigdy nikt z dziennikarzy
nie zadał zwolennikowi szczepień, czy dostał łapówkę od producenta, lub jego kolegi. I to ma się nazywać dziennikarstwo śledcze?
No, ale dzięki działaniom działaczy partyjnych
polskojęzyczne media mają niemieckich właścicieli, którzy są pod
amerykańskim nadzorem. A czyją własnością są koncerny szczepionkarskie?
Czyli zasada działania jest prosta i stała.
Najpierw jakiś gość z jakiejś uczelni pisze coś, lub się po prostu
podpisuje się pod otrzymanym tekstem. Potem tekst ten jest wielokrotnie
publikowany i rozdawany w czasie konferencji, zorganizowanej przez
producenta. No, może nie zorganizowanej, ale opłaconej.
Proszę zauważyć, żadne Towarzystwo Medyczne, żadna Izba lekarska nie publikuje danych, dotyczących
kwot otrzymywanych od firm farmaceutycznych. Głośny krzyk o
publikowaniu tych danych, tak jak na zachodzie, skończył się mysim
piskiem. Opublikowano dane odnośnie łapówkarstwa tylko około 20 % biorących. Aż 80% danych jest nadal tajnych. Opublikowane dane odnoszą się do 15% kwot przeznaczonych na łapówki. A gdzie wylądowała reszta pieniędzy?
A potem odpowiedni urzędnicy ustanawiają właściwe procedury.
A TY biedny Człeku, płać za to wszystko. Przecież robimy to dla Twojego dobra. Ty bowiem jesteś za głupi, aby samemu o swoje zdrowie dbać.
Ty masz tylko głosować wg naszego planu.
Literatura:
Medyczne publikacje, czy propaganda reklamy? Format PDF.
Dr Jerzy Jaśkowskijerzy.jaskowski@o2.pl
Gdańsk, 31 sierpnia 2016
Gdańsk, 31 sierpnia 2016
- Na zdjęciu autor artykuły dr hab. Jerzy Jaśkowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz