Szanowni Państwo!
Odważyłam
się napisać ten list, by zwrócić Państwa uwagę na problem dzieci z
coraz częstszymi powikłaniami poszczepiennymi. Niestety media głównego
nurtu wciąż nie podejmują tematu lub jest to przedstawiane w taki
sposób, by przedstawić rodziców, jako opornych, którzy z głupoty nie
szczepią swoich dzieci. Do momentu, kiedy nie urodziłam dziecka, też
byłam zwolenniczką szczepień, jednak, kiedy mój czteromiesięczny synek,
oddany zdrowy do szczepienia i do niego zakwalifikowany, dostał ciężkiej
biegunki z krwią i dwa tygodnie walczyliśmy, by nie cierpiał, zaczęłam
się zastanawiać, co mogło być przyczyną. Lekarz to zbagatelizował,
twierdząc, że to przez spadek odporności i zaprzeczył nawet temu, co
jest napisane w ulotce przez producenta o rodzajach możliwych skutków
ubocznych. Na wizycie prywatnej inny lekarz potwierdził nasze obawy o
powikłaniu, jednak nie zostało to nigdzie zapisane w książeczce zdrowia.
Zaczęłam wtedy czytać, szukać innych rodziców i okazało się, że to jest
tylko czubek góry lodowej. Na szczęście syn nie doznał ciężkich
powikłań neurologicznych, jednak wiem, że takie przypadki zdarzają się
już bardzo często. Lekarze niestety bagatelizują problem i obawy
rodziców. Decyzja o nieszczepieniu czy przerwaniu szczepień wynika
właśnie z wcześniejszych, często tragicznych powikłań tego samego
dziecka lub starszego rodzeństwa. Rodzice się boją, często są
zastraszani postępowaniem administracyjnym i grzywnami za nieszczepienie
dzieci i w końcu decydują się zaszczepić, bo nie mają siły walczyć z
systemem, mimo swojego lęku o dzieci, nie mają wyboru. Wierzymy, że
dobro naszych dzieci nie zostanie przemilczane. Chcemy, aby świadomość
ludzi o niebezpieczeństwach i możliwych konsekwencjach nie była
zatajana, chcemy, aby rodzice byli informowani przez lekarzy, co może
się wydarzyć po podaniu szczepionek. Rodzice ufają także badaniom przed
szczepieniem, jednak jako rodzic muszę powiedzieć, że naszą kwalifikacją
przed szczepieniem byłam zszokowana – moje płaczące dziecko, płaczące
dziecko na korytarzu, pielęgniarka, która weszła do pomieszczenia
dwukrotnie – dziecko zostało osłuchane, a lekarz nie zauważył szmerów,
bo przy takim hałasie po prostu nie było to możliwe. Zaufaliśmy w pełni
lekarzowi, który nawet nie spytał, czy dziecko miało kontakt z osobą
chorą, czy gorączkowało, a mimo to bez dokładnego wywiadu zostało
zaszczepione. Dlaczego jesteśmy jako rodzice z tym sami? A w dodatku
trwa ciągła nagonka na rodziców „oszołomów”, a my po prostu boimy się o
nasze dzieci i chcemy dla nich jak najlepiej, a nie jesteśmy przecież
ani naukowcami ani lekarzami, a stoimy przed i tak trudnym wyborem. Boli
mnie, kiedy pomyślę o tych wszystkich przypadkach zabranego
dzieciństwa, ciężkiej choroby i tej bezsilności rodziców, gdyż państwo
nie zapewnia żadnej pomocy po ewentualnych powikłaniach. Z drugiej
strony wymaga od obywateli i to nawet pod groźbą kary pieniężnej,
pełnego i czasami bezrefleksyjnego poddania się obowiązkowemu
kalendarzowi szczepień. Liczymy na wsparcie, ponieważ zostaliśmy sami z
tym problemem. Nie mamy poczucia, że nasze dzieci są bezpieczne. Tyle
ostatnio mówi się o ochronie życia poczętego, a niepokojące są również
doniesienia o wykorzystywaniu tkanek z abortowanych płodów do produkcji
szczepionek. Jako katoliczka czuję, że to nieetyczne, nie mogę się
pogodzić z tym w moim sumieniu, że miałabym pod przymusem podać taką
szczepionkę mojemu dziecku, a jesteśmy do tego zmuszani pośrednio i
bezpośrednio. Niestety wciąż powielane są przez lekarzy tezy o tym, że
powikłania są niezwykle rzadkie, jeśli popatrzy się na całą zaszczepioną
populację. Sytuacja zmienia się, kiedy taka tragedia przydarza się
własnemu dziecku. Bardzo martwi mnie to, że staliśmy się, i nasze dzieci
również, tylko tymi „do odhaczenia” i postawienia stempla, by wszystko
zgadzało się na papierze, bo ktoś będzie z tego rozliczał. Martwi mnie,
że nie dba się o nasze maluchy w sposób, jaki powinno. Nam udało się
wyleczyć dziecko i nie doznało żadnych powikłań neurologicznych, ale nie
wszystkie dzieci mają takie szczęście. Nie chcemy być traktowani jak
numerki w kolejce, jesteśmy rodzicami i bardzo boimy się o zdrowie i
życie naszych maluchów. My rodzice, po prostu boimy się o nasze dzieci.
Nie chcemy, by korzyści finansowe były ważniejsze od zdrowia i życia
naszych dzieci. Jeśli dzięki temu, że napisaliśmy ten list, chociaż
jeden rodzic będzie bardziej czujny, będzie pytał o skład szczepionki,
upomni się o pełną informację o stanie zdrowia dziecka oraz o dokładny
wywiad i badanie przed szczepieniem, będę czuła, że się udało.
Chciałabym, żeby szczepionki nas chroniły, jednak okazuje się, że ich
podanie jest czasami niebezpieczne i kończy się ogromną tragedią i dla
dziecka i dla jego bliskich. Jako jedni z rodziców, którzy widzieli,
czym jest powikłanie poszczepienne, proszę z całego serca o pomoc.
Chcielibyśmy, żeby ktoś nas wysłuchał i nagłośnił nasz punkt widzenia.
Z wyrazami szacunku,
(Dane personalne zastrzeżone na prośbę autorów/Red. W-P.)
Z redakcyjnej poczty: http://wolna-polska.pl/
Z redakcyjnej poczty: http://wolna-polska.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz