Fragment manuskryptu „ABC Dziecka Nowej Ziemi”
Dawno, dawno temu w dalekiej Chińskiej
wsi, mieszkał mały chłopiec, na którego wszyscy mówili Li. Niczym
szczególnym nie wyróżniał się ponad gromadę rówieśników w biednej
wiosce, w której mieszkał. Jednak, kiedy inne dzieci się bawiły, choćby w
berka, czy biegały za szmacianą piłką, to Li tylko przyglądał się temu,
a kiedy już się napatrzył na te same wciąż zabawy, wchodził na pobliską
górę, stamtąd obserwował wszystko i niezwykle marzył.
Patrzył na Słońce, które świeci i
codziennie podąża tą samą drogą w majestacie pięknie malowanych barw
koloru nieba, a potem znika tajemniczo za horyzontem. Patrzył na rzekę,
która wije się w dolinie i nie widać jej początku, ani końca, ani też
dokąd płynie. Obserwował zwierzęta, które codziennie stadami idą do
wodopoju, a potem pasą się na trawiastych dolinach zieloną trawą lub
odgryzają liście drzew i krzewów, których nad brzegiem jest mnóstwo.
Jednak chłopiec w swoim zwyczajnym świecie dostrzegał tyle niezwykłego
piękna, w każdej istocie, zjawisku przyrody czy zdarzeniu w życiu
codziennym. I tylko to go wyróżniało od innych.
Tak dorastał chłopiec, niczym szczególnym
nie różniący się od nikogo w wiosce, bo jak każdemu chłopcu, prędzej czy
później dane było stać się mężczyzną, a mężczyźni w tej wiosce, wszyscy
zajmowali się uprawą roli i tak żywili swoje rodziny.
Mama i tata często niepokoili się o
chłopca, że on jest inny od wszystkich i że zaprząta sobie głowę,
pytaniami: Czy są inne wioski? Dokąd płynie rzeka? Jak daleko są
gwiazdy? Dlaczego ludzie są biedni? Jak wielkie jest Chińskie Imperium?
Czym jest szczęście?
Razu pewnego, chłopiec wstał o świcie i
oświadczył swoim rodzicom, że idzie poszukiwać szczęścia, innego niż to
wszystko, co dla ludzi w tej wiosce jest osiągalne. Rodzice nie
sprzeciwiali się temu, bo i tak pozostałą gromadkę dzieci, które mieli,
trudno było wyżywić z kawałka ziemi, którą dzierżawili za połowę
wszystkich zbiorów. Tak Li rozpoczął swoją wędrówkę, dosłownie
postanowił zostawić całe swoje dotychczasowe życie, uwolnić bliskich,
wioskę i iść w nieznany wielki świat.
I tak chłopiec rozpoczął nowe nieznane
sobie życie, lecz czuł, że cały świat stoi przed nim otworem i że
spotkają go same najlepsze zdarzenia. Idąc wzdłuż rzeki mijał podobne
wsie, potem małe miasteczka, aż dotarł do wielkiej stolicy prowincji.
Nikt tam nie zwracał uwagi na małego
umorusanego obdartusa, jakich wielu biegało, po tym mieście prosząc
przechodniów o jałmużnę, bo byli głodni. Li też był głodny, bo od wielu
dni zjadał tylko to, co dała mu nadrzeczna przyroda, co znalazł, a
czasem ktoś się ulitował i podał mu miseczkę ryżu. Jednak, ani myślał
robić to, co inni w jego wieku i rozpoczął szukać dla siebie ciekawszego
zajęcia.
Uwagę jego zwróciły wielkie rzeźby, bo
niektóre wyglądały jak żywe, a między nimi uwijał się dostojny starzec,
coś tam wygładzając przy niektórych lub pokrzykując na swoich licznych
pomocników. Chłopiec zrozumiał, że to jest jego praca, a dzieła które
tworzy są naprawdę zdumiewające. Dlatego zapragnął, że on też chce
zostać, takim mistrzem, który wyrzeźbi równie piękne, wyglądające jak
prawdziwe postacie.
Podszedł do srogo wyglądającego starca, nie lękając się wcale, zapytał:
– Czy znajdzie się jakaś praca dla chłopca, przybysza z dalekiej wioski?
– A co Ty potrafisz, spytał mistrz?
Li odpowiedział;
– Dotąd pasłem tylko gęsi, ale chętnie
nauczę się nowych zadań, bo chcę poznać wszystko i dowiedzieć się jak
powstają tak magiczne piękne postacie, które Ty mistrzu lepisz.
Mistrz uśmiechnął się, ale swoim okiem,
dostrzegł w chłopcu, ziarno artysty i zdumiewającą pewność siebie,
której nie zauważał u rówieśników wałęsających się po dziedzińcu miasta.
Tak Li otrzymał pracę. Porządkom i
zamiataniu nie było końca, ale chłopiec sumiennie wykonywał, każdą
powierzoną czynność, choć zapłatą była miska ryżu, którą codziennie
jednak dostał i już nie był głodny, a jeszcze na dodatek tak wiele się
uczył. Chłonął wszystko i nic mu nie umknęło, co robili inni, a o
wszystkie tajemnice wypytywał każdego.
Mijały lata, chłopiec doroślał i
otrzymywał coraz odpowiedzialniejsze zadania, aż w końcu doczekał się,
że jego nauczyciel powierzył mu, wykonanie zamówienia figurek zwierząt i
lalek dla bogatej dziewczynki z tajemniczego dworu najpotężniejszego w
tym mieście.
Chłopiec jej nie znał, nie wiedział, że
jest ciągle smutna, i że nic jej nie zadawala, mimo że jest bardzo
bogata. Jej rodzice dają jej wszystko, jednak nie pozwalają, wychodzić
poza mury, aby inne dzieci w łachmanach nie pobrudziły jej pięknych
jedwabnych ubranek.
Chłopiec bardzo się postarał, że nawet
mistrz, który rzadko kogo pochwalił, widząc wykonaną pracę, spod wąsa
uśmiechnął się tajemiczo. Poprosił, aby zapakował Li te rzeczy w koszyk i
wskazał na bramę zamku na wzgórzu, aby tam je sam dostarczył.
Bramę otworzyła służba, jednak dziewczynka
zauważyła chłopca i zapytała go, czy to on sam wyrzeźbił, tak zgrabne
zwierzątka i uśmiechnięte lalki. Chłopiec nieśmiało przytaknął, spuścił
speszony oczy, bo nigdy nie widział tak pięknej dziewczynki i w tym
momencie brama się zatrzasnęła, bo służba wykonywała rozkazy, aby biedni
nie mieli wstępu na zamek, aby nic tu nie ukradli.
Minęło kilka dni, a cóż to? Do pracowni
mistrza przybyła osobiście wielka księżna prowincji i zapytała o tego,
który uzdrowił jej ciągle chorą córeczkę, bo od kiedy otrzymała
zamówione zabawki jest ciągle radosna i prosi nieustannie o spotkanie z
pięknym chłopcem, który je tak starannie wykonał. Jej rodzice, choć
srodzy w swoich zakazach, postanowili zrobić wyjątek dla tego, który
wprowadził tyle radości w ich życie, gdyż córka była ich ukochaną
jedynaczką.
Od tej chwili zaczynają się dziać naprawdę
cuda w życiu Li, które niektórzy z was nazwaliby szczęściem. Jednak Li
zawsze wiedział, że to on jest panem losu jaki go spotyka, i że nie ma
sensu ciężko pracować po to tylko, aby nigdy w życiu nic innego poza
swoją wioską nie zobaczyć. Serce Li zawsze przepełniały marzenia o
wielkim świecie, wielkich cudach, które w nim się dzieją, wielkich
rzeczach, których można dokonać dla siebie i dla radości innych
mieszkańców świata.
Spotkanie na zamku, było jak wejście do
innego tajemnego świata. Dziewczynka pięknie się ukłoniła przedstawiając
dostojnie, mówiąc przyjaźnie, że nadano jej imię Ida, a Li poczuł się
jak książe. Odziany na tę okazję w świąteczną szatę, paradował dumnie
otaczany zamkową służbą, którzy przynosili mu wszystko i otwierali
wszystkie drzwi, gdziekolwiek dziewczynka go oprowadzała.
Ida również miała niespotykaną radość z
tego wydarzenia, bo choć zamek miał mnóstwo komnat, kosztowności i
służbę na każde skinienie, to nigdy nie miała przyjaciela, gdyż w tym
wielkim zamku była jedynym dzieckiem. Od tego zdarzenia Ida i Li bardzo
szczerze się zaprzyjaźnili.
Po zdumiewającym zwiedzaniu całego
obejścia i spożycia wspólnego posiłku w ogrodzie pełnym chryzantem,
dziewczynka zaprowadziła chłopca do swego ojca, będącego jednym z
przybocznych cesarza całego Chińskiego Imperium.
Ojciec dziewczynki siedząc pod wielką
Eukomią nazywaną drzewem szczęścia, pił właśnie herbatę. Popatrzył w
oczy chłopca i dostrzegł w nich niezwykłą mądrość i odwagę, zupełnie
inną niż u wszystkich tych, którzy z daleka padali w pokłonach na
kolana. Chłopiec z godnością opowiedział o sobie i pracy, którą wykonuje
całym sercem, dlatego jego rzeźby, są przepełnione duchem miłości, więc
wyglądają jak żywe.
Pan zamku, podziękował chłopcu za odmianę
jaką wprowadził on w ich życie, bo jego niepozorne dzieło przywróciło
zdrowie dziewczynki i radość w całym zamku. Od tej pory Ida przestała
chorować, bo odczuła, że miłość nie jest w przepychu, który jej
podawano, a w prostych rzeczach, które teraz poznała prawdziwie.
Pan zamku powiedział, że Twoje zdolności
chłopcze będą docenione, a gdy będę miał sposobność, spytam cesarza czy
przyjmie Cię na naukę do cesarskiej pracowni, w której są wytwarzane
najpiękniejsze dzieła ze złota, porcelany i wszystkich innych
drogocennych kruszców.
Nie trzeba było długo czekać, bo posłaniec
cesarza przybył do pracowni starego Mistrza, u którego uczył się
chłopiec i wręczył ogromną zapłatę, za dotychczasową naukę oraz opiekę
nad chłopcem. Następnie pokazał pismo na papirusie z podpisem samego
cesarza, bardzo kochającego sztukę, zapraszające Li do pracowni
cesarskich artystów.
Stary mistrz uścisnął chłopca, podziękował
mu za sumienną pracę i życzył szczęścia na Cesarskim Dworze, bo nigdy
nie słyszał, że w tak młodym wieku ktoś dostąpił takich wielkich
zaszczytów.
Tyle można powiedzieć o szczęściu, że ono
sprzyja niektórym, lecz chłopiec wiedział, że szczęście ma każdy, kto je
odnajdzie w sercu, bo to tam dokonują się cuda, które dopiero potem
spotykamy w życiu.
Chłopiec pracował sumiennie, odnosząc
sukcesy, zdobywał zaufanie i zaszczyty. Wkroczył w dorosłe życie i pojął
za żonę jak się domyślacie Idę, piękną księżniczkę lecz już z radosnego
zamku, bo swoim sercem i prostą pracą, którą wykonał jako mały
chłopiec, dokonał wielkich cudów w życiu wielu ludzi.
Jego zasługom dla cesarza, nie było końca,
a że cesarz nie miał następców, dlatego Li jako sprawdzony mądry sługa
został jednym z pretendentów do korony. Mądry władca dostrzegł
skromność, pokorę i niezwykłą mądrość młodego człowieka, który nigdy
ponad nikogo się nie wywyższał, a zawsze był dumny z bogactwa, które ma w
sobie. Dlatego cesarz uczynił Li swoim następcą, przekazując cesarską
koronę.
Od tego czasu nastąpiła w całym cesarstwie
wielka duchowa rewolucja. Kraj ten rozrastał się w wzdłuż i wszerz, bo
nowy cesarz pochodził z ludu, choć sam pasł gęsi i chodził w łachmanach
często głodny, dlatego w wielkim cesarstwie zadbał o to, aby ludzie nie
głodowali, aby nie było wojen, aby mieli dostęp do nauki w szkołach, aby
się w żaden sposób nie krzywdzili.
Na uczczenie wielkiej ceremonii koronacji,
urządzono wystawną ucztę, dlatego to wszystko wiem, bo jadłem tam
smakowitości, piłem smaczny miód, tak że po brodzie leciało, a radosnym
tańcom i śpiewom, pokazom sztucznych ogni nie było końca. Może Ty też
tam byłeś, odnajdź to w swoim sercu, a może Ci to się dzisiaj przyśni?
Morał z tej opowieści, przynosi proste
prawdy, o tym, że to Ty sam decydujesz, czy chcesz być biedakiem pasącym
gąski czy cesarzem dającym opiekę dla całego wielkiego imperium. Każda
praca, którą wykonujesz jest ważna, bo każda Cię uczy, że gdy ją
wykonujesz, to czuj się szczęśliwy, bo szczęście jest tylko w Tobie.
Dlatego nigdy go nie szukaj poza swoim serduszkiem. Kocham Cię.
Książka „ABC Dziecka Nowej Ziemi” nadal czeka na ilustratora i wydawcę.
http://prawdaserca.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz