Dziś
będzie o wzorcach kata i ofiary, w kontekście praktycznej integracji
cienia. Parę artykułów temu poświęcę, posiłkując się przykładami z życia
i symboliką, która jest powszechnie znana. O mitycznych demonach już
wiele napisałam, ale cień przejawia się także pod postacią współczesnych
symboli, np z filmów. Opowiem na własnym przykładzie, dzieląc się
osobistymi refleksami z praktycznej pracy z cieniem.
Do dnia dzisiejszego pamiętam przerażające koszmary sprzed kilku lat o
tym, że mnie atakują „obcy” z filmu Ridleya Scotta. W panice uciekałam
przed nimi, próbując znaleźć jakieś schronienie. Ale na końcu snu,
„obcy” mnie dopadali i budziłam się. Jak wiadomo, „obcy” są wyjątkowo
opornymi bestiami, świetnymi łowcami. Symbolizowali cienia – wyparte
potencjały „ciemnej strony”. Należy nauczyć się wydobywać i wyrażać te
cechy w pozytywie, w relacji z ludźmi.
Cechy
„obcych” to m.in. skuteczność, odwaga, pokonywanie przeszkód (ich ślina
jest żrącym kwasem), drapieżnictwo, agresja, bezwzględność w osiąganiu
celu.
Te
aspekty wypierałam z siebie, dlatego wikłałam się w rolę ofiary
życiowej. A jak byłam katem w stosunku do innych, to najczęściej
nieuświadomionym, to znaczy myślałam, ze dobrze czynię, a byłam
toksyczna. Nieraz zauważałam w sobie sprzeczność – w niektórych
sytuacjach byłam chorobliwie nieśmiała, nie potrafiąca postawić na
swoim, a innym razem jadowita w stosunku do otoczenia. To normalne przy
niezasymilowanym cieniu, wchodzimy wtedy w skrajne postawy, w
dysharmonii.
Odkąd
świadomie pracuję ze swoją ciemną stroną, inaczej podchodzę do wielu
spraw. Staram się przekuwać ciemne cechy w siłę działań, tworzących
drogę mojego życia. Cechy „obcego” są potrzebne, ale nie chodzi o to, by
samemu stać się bestią. Należy ją wyrazić harmonijnie pod postacią:
zdrowego egoizmu, asertywności, skuteczności w działaniu, umiejętności
ochrony siebie i swoich granic, oraz nie poddawania się. Czemu o tym
wspominam? Bo jak zaczęłam oswajać się ze swoją ciemną stroną, to potem
wiele razy mi się śniło, że sama jestem „obcym”. Ale nie byłam w chaosie
ani nie kierowałam się krwiożerczymi zapędami. Nie ścigałam nikogo,
tylko panowałam nad siłą, którą czułam i używałam w pozytywny sposób.
To jest właśnie cień integrowany – staje się częścią wyrażenia
człowieka, który stosuje „agresję” dla słusznych celów.
Świadome
korzystanie z agresji nie wynika z sadyzmu, ale z miłości. Używamy
swojej bestii by bronić siebie i swoich wartości, bo kochamy swoją
duszę. Bronimy też innych, którzy padają ofiarą niedojrzałych ludzi. Bo
ich też kochamy i naszym obowiązkiem jest dbać o harmonię, nie tylko w
sobie, ale i w otoczeniu. Jeśli mamy do czynienia z osobami
nienawistnymi, agresywnymi, czyli niedojrzałymi, to można spróbować ich
wychować, oswoić, wskazać słuszne postępowanie. A także bez ceregieli
odciąć, jeśli nic do nich nie dociera (np. „obcego” z filmu nie można
było oswoić). Czasem odcięcie się jest bardziej wychowawcze dla osoby
agresywnej, niż milion słów. Jednak bez odpowiedniej dawki dominacji i
odwagi, nie jest możliwe podjęcie takich działań.
Bestia
jako doskonały myśliwy, uczy wytrwałości i konsekwencji w osiąganiu
celu. Bestia nie poddaje się, tylko poluje tak długo, aż dopadnie swoją
ofiarę.
Rozpatrując
to metaforycznie, tj. polowanie na ofiarę jako osiąganie celu
życiowego, to i z tym miałam problem, ponieważ często porzucałam swoje
plany, nie realizując ich do końca. Gdy brakuje pewności siebie i
stanowczości, człowiek ma skłonność do umniejszania swojej wartości na
zasadzie „i tak mi się nie uda, więc po co to robić”. Ale i taka
postawa ulec może powolnej zmianie. Można nauczyć się kończyć to, co się
zaczyna, dzięki lepszej organizacji swojego życia. W taki sposób krok
po kroku człowiek poznaje siebie i swoje możliwości, budując zdrową
samoocenę. Osobiście staram się ufać sobie i swoim wyborom, być wierną
wewnętrznemu głosowi (duszy). Znam cele na najbliższy czas i staram się
krok po kroku do nich dążyć, nie zniechęcać się, ani nie wycofywać. A
jeśli już, to na krótko Bo
na tym etapie czułabym się tak, jakbym zdradziła siebie. O ile z
tchórzostwa zdradzać siebie można przez całe dotychczasowe życie, tak
przychodzi czas, gdy mówi się „dość”. Ma się wybór i warto z niego
skorzystać. Życie w zgodzie ze sobą i swoją prawdą, oznacza koniec
udawania Wbrew
pozorom, dla osoby z syndromem ofiary i z niską samooceną, nie ma
trudniejszego wyboru od wyboru siebie. Natomiast bestia nie ma takich
dylematów. Całą sobą reprezentuje skrajny, wynaturzony, psychopatyczny
egoizm.
„Obcy” kojarzy się też z bezwzględnością i chłodem, brakiem wrażliwości. To oznacza odporność na emocje oraz urazy.
W
moim przypadku ta symbolika odgrywa dużą rolę, ponieważ od dzieciństwa
byłam osobą przewrażliwioną, skłonną do ucieczki. Starałam się nie
konfrontować z sytuacją kryzysową i ludźmi agresywnymi, mając dość
własnych, nękających od środka demonów. Praktyka terapeutyczna pokazuje,
że pomimo skłonności do przesadzonej wrażliwości, można wydobywać drugi
biegun – to znaczy zapanować nad emocjami. Jest to trudna praca,
zwłaszcza, gdy ciało reaguje lękami. Cała sztuka to dać sobie prawo do
lęku, ale nie być jego więźniem. Pomimo różnych reakcji
psychosomatycznych w obliczu sytuacji stresującej, można nauczyć się
wyciszać i być w umyśle spokojnym. Osobiście pomogła mi w tym
wewnętrzna pewność – grunt, który znalazłam w duchowości i kontakcie z
Jaźnią. Wtedy tak naprawdę zaczęła się prawdziwa przemiana i praca z
ciemną stroną, już nie z pozycji ofiary, ale świadomości. Oczywiście
asymilacja dobroczynnych potencjałów „demona” to nie koniec procesu
integracji. Trwa on cały czas, bo człowiek nie stoi w miejscu, tylko się
rozwija. Pojawiają się coraz większe możliwości i wyzwania, przeszkody i
ograniczenia, które wyzwalają w człowieku siłę charakteru i pokłady
energii potrzebnych do twórczego działania. Odwagi do życia człowiek
uczy się dzięki przekraczaniu lęków, zaufaniu do siebie i do
przestrzeni.
Drapieżca
nie ma skrupułów, by naruszać czyjąś przestrzeń terytorialną. Dąży do
podporządkowania sobie ofiar. W pozytywnym biegunie to wyjście do ludzi,
poszerzenie swojej przestrzeni życiowej, odwaga do wyrażenia się zdrowa
ekspresja, postawa aktywna np. pomaganie innym, wywieranie wpływu na
otoczenie, inspirowanie itd.
Można
to robić na wiele sposobów. Pamiętam doskonale, jak w okresie
poprzedzającym moją aktywność w internecie, w snach i wizjach nawiedzał
mnie symbol pająka. Towarzyszyły temu synchroniczności, mianowicie różne
pająki przez długi czas budowały sieć w moim oknie (symbol „okna na
świat”). Pająk to też łowca, osobiste zwierzę mocy, pomimo, że mam
arachnofobię :) ale w tym wypadku chodzi o to, że pająk buduje i łapie w
sieć. I to samo miałam wyrazić na zewnątrz – wchodząc w sieć
internetową, tworząc własną stronę i dzieląc się swoimi doświadczeniami i
wnioskami. Dla większości z was to nie jest nic takiego, żeby miało
się wyrazić poprzez cienia. Dla mnie to była walka z oporem w sobie,
przełamaniem swojego introwertyzmu, nie mówiąc o poczuciu wstydu.
Opowiadanie publicznie o swoich traumach, demonach i wewnętrznych
przeżyciach było częścią procesu otwierania się i przekraczania
osobistego tabu. „Utwardzanie skóry” nie było przyjemne, ale warto było.
Otrzymuję duży, pozytywny feedback od ludzi, którym to pomogło,
mających podobne doświadczenia i wnioski. Pająk we mnie, z archetypu
cienia, stał się wyzwoleniem energii twórczej, cierpliwym „budowniczym
sieci”, a także katalizatorem osobistej przemiany – od wątpliwości,
które mnie często hamowały – paraliżowały (pająk też paraliżuje swoje
ofiary), lęku przed „obnażeniem się”, do pewności, że ma to sens i jest
potrzebne dla innych.
Uważam,
że każdy ma swoje demony i swoją pracę do wykonania. Symbole cienia tak
długo przewijają się w naszym wnętrzu, aż odczytamy wskazówki jakie
niosą i uwolnimy na zewnątrz, w konkretnych i twórczych działaniach.
Jeśli człowiek nie panuje nad swoją „ciemną stroną”, to ona panuje nad
nim. Skutkuje to tym, że człowiek nieświadomie utożsamia się ze swoim
cieniem i po prostu staje się demonem dla innych. Ma potrzebę nękania,
obrażania, atakowania osób z otoczenia, będąc toksycznym i przykrym.
Znajduje sobie kozłów ofiarnych i zaczyna ich w różny sposób niszczyć,
dając ujście wewnętrznej frustracji i pustce.
Albo,
wręcz przeciwnie, człowiek odcina się od swojej „bestii”. A wtedy sam
staje się ofiarą, bo wyrzekając własnej agresji, czyni siebie bezbronnym
w relacji z wrogami. Zaczyna przyciągać „katów” w otoczeniu, którzy go
atakują, zgodnie z zasadą wyparcia cienia, który domaga się uwagi i
zjednoczenia. Destrukcyjne emocje zjadają człowieka od zewnątrz i od
środka. Ani jedno ani drugie nie jest rozwiązaniem. Bestię należy w
sobie rozpoznać i uwolnić dla dobra swojego i otoczenia, a nie po to, by
dla własnej satysfakcji kogoś niszczyć, albo samemu dać się niszczyć.
W
4 części „Obcego” główna bohaterka – Ripley, która wcześniej zażarcie
walczyła z potworami i zginęła, w wyniku klonowania odrodziła się.
Stała się zjednoczona ze swoim cieniem – „obcym”, poprzez genetyczny
eksperyment. Symbolika jest oczywista. Odrodzenie zawsze dotyczy nowego
stanu świadomości, dzięki integracji cech swojego wroga – niszczyciela.
Zabijając na końcu swojego syna – potwora, Ripley stała się symbolem
dojrzałego pierwiastka żeńskiego (ciała), który panuje nad bestią w
sobie – siłą życiową (pierwiastek męski). O tym mówi też karta Tarota
pt. „MOC”. Znak nieskończoności nad głową bogini, dotyczy jednoczenia
się przeciwieństw w harmonii, na zasadzie jedności dwojga, np. jasnej i
ciemnej strony w Jaźni.
AUTOR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz