Jeżdżę ciężarówką i po długim kursie wracałem do
domu. Jadę sobie spokojnie i nagle na drodze widzę psa. Wypisz, wymaluj
mój Barii. Pies, którego miałem przez 10 lat. Zmarł ze starości kilka
lat temu. Myślę sobie 'pies do psa podobny', ale coś jednak nie dawało
mi spokoju. Zwolniłem i tak sobie pomyślałem, że może to ostrzeżenie.
Nasi opiekunowie działają często w zakamuflowany
sposób. Dla mnie to oczywiste i jasne. Gdyby mieli ukazać się w swojej
prawdziwej formie lub manifestowali swoją obecność jako anioł w ujęciu
lansowanym przez ikonografię chrześcijańską, to na widok wielkich
skrzydeł i jasnej poświaty ludzie lądowaliby w szpitalu, a nie
zastanawiali się nad treścią konkretnego przekazu. Innymi słowy, uważam,
że widzimy i słyszymy to, na co jesteśmy gotowi. Forma przekazu
dostosowana jest do okoliczności i, jeśli sytuacja tego wymaga, ma
zachęcić nas do natychmiastowego działania.
Oto fragment poruszającej historii jednego z czytelników:
„Żona namówiła mnie, żebym napisał do pani i
opowiedział historię, która przydarzyła mi się trzy lata temu. Jeżdżę
ciężarówką i po długim kursie wracałem do domu. Jadę sobie spokojnie i
nagle na drodze widzę psa. Wypisz, wymaluj mój Barii. Pies, którego
miałem przez 10 lat. Zmarł ze starości kilka lat temu. Myślę sobie 'pies
do psa podobny', ale coś jednak nie dawało mi spokoju. Zwolniłem i tak
sobie pomyślałem, że może to ostrzeżenie. Po kilku kilometrach znowu
widzę na drodze tego psa. Zdecydowałem, że czas się zatrzymać i wypić
jakąś kawę na oprzytomnienie. Nagle patrzę, a tu na drodze stoi Tir na
światłach awaryjnych. Minąłem go i popatrzyłem we wsteczne lusterko i co
widzę? Barii stoi obok tego tira i wyje. Wie Pani, aż mi się zimno
zrobiło. Zaparkowałem na poboczu i podszedłem do tego tira. Psa tam nie
było, ale patrzę, a obok tira na takiej górce leży nieprzytomny
człowiek. Nachyliłem się nad nim. Nie poczułem alkoholu, ale on nie
reagował zupełnie. Wezwałem Policję i Pogotowie. (…) Jak się okazało,
był to zawał. Tego człowieka udało się uratować i do dziś utrzymujemy
dobry kontakt. Moja żona powiedziała, że to Anioł Stróż chciał, żebym
zrobił dobry uczynek. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale faktem
jest, że lata temu, kiedy umarła moja babcia, Barii wył całą noc jak
oszalały. Nie dało się go uspokoić. Babcia mieszkała w Sanoku, to jest
160 kilometrów od mojego domu rodzinnego. I wie Pani co? Kiedy na drodze
spojrzałem w to lusterko, to nie tylko widziałem wyjącego Barika, ale
też go słyszałem”.
Jeszcze jeden list:
„(…) W prezencie ślubnym od teściów dostaliśmy
grunt pod budowę domu. Nasze działki graniczą ze sobą i, co muszę
podkreślić, bardzo dobrze ze sobą żyjemy. Teściowa już nie pracuje, ale
teść jeszcze jest aktywny zawodowo i czasem jeździ w delegacje. (…) To
była letnia noc. Mój mąż już spał, a proszę mi wierzyć, sen ma wyjątkowo
mocny. Ja kończyłam jakąś pilną robotę i położyłam się po północy.
Nagle usłyszałam dziwne dźwięki od strony tarasu. Podeszłam do
oszklonych drzwi i zobaczyłam kota, który niesamowicie rozrabiał.
Zrzucił mi dwie doniczki, przewrócił suszarkę i jeszcze parę innych
rzeczy. Wkurzyłam się, bo włożyłam wiele pracy w upiększanie tarasu.
Otworzyłam drzwi i przegoniłam go. Po kilku chwilach wrócił i znowu
hałasował. Tym razem założyłam szlafrok i postanowiłam się z nim
energicznie rozprawić. Na mój widok zeskoczył z tarasu. Poszłam za nim i
w świetle latarni zobaczyłam przepiękne zwierzę. Kot był wyjątkowo duży
i miał wielkie zielone oczy. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w
okolicy. Wiedziona jakimś przymusem wewnętrznym chciałam go dotknąć.
Przeszłam kawałek, a kot odskoczył, ale nie uciekł, tylko siedział na
krawędzi trawnika, jakby chciał żebym za nim szła. Poszłam. W pewnej
chwili przeskoczył płot na posesji moich teściów. Ze zdziwieniem
zauważyłam, że pali się u nich światło w salonie i w kuchni.
Zaniepokoiło mnie to, bo teściowa była sama w domu, a zwykła kłaść się
spać z kurami. Zawróciłam do domu, żeby obudzić męża. Na tarasie znów
siedział ten kot, jakby pilnował, czy robię to, co on chce. Z mężem
poszliśmy do domu rodziców i okazało się, że teściowa leży nieprzytomna
na podłodze. Wezwaliśmy pomoc.(…) Miała udar i szybka pomoc okazała się
niezwykle ważna. Teraz już doszła do siebie i jest dobrze. Pytałam
wszystkich mieszkańców okolicznych domów, czy ktoś ma lub widział w
okolicy takiego kota. Wszyscy zaprzeczali. Sama nie wiem, co mam o tym
myśleć. Kot na balkonie był i ślady jego demolki również. Gdyby nie on,
to oczywiście nie latałabym w szlafroku po całym terenie i nie
odkryłabym, co spotkało moją teściową. I jeszcze to, że wrócił, kiedy
pobiegłam po męża, a potem zniknął jak kamfora”.
Czy można znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla
opisanych sytuacji? Owszem, można, jak mawiają ludzie szczególnie
asertywni, "wszystko można zrobić”. Ja dodaję od siebie, że nie wszystko
warto robić. W opisanych przypadkach dzięki szybkiej reakcji uratowano
ludzkie życie. W czasach znieczulicy i obojętności, w czasach, gdy po
prostu strach zatrzymać samochód gdzieś na odludziu, taka „zachęta” ze
strony Opiekunów jest niezbędna, a dla tych, którym ratunek niesiemy,
jest błogosławieństwem. Widać, że Opiekunowie to istoty praktyczne,
które rozumieją zasady prawidłowej komunikacji i z definicji działają
skutecznie.
Na zakończenie jeszcze jedna historia:
„Moja mama twierdziła, że gdyby nie pies, który jej
się ukazał, mój tato wypadłby z okna. Mama spała i nagle poczuła, że
coś liże ją po ręce. Otworzyła oczy i ze zdziwieniem stwierdziła, że to
duży czarny pies, który błagalnym wzrokiem jakby prosił, żeby szybko
poszła za nim do kuchni. Postanowiła za nim pójść i zobaczyła, że mój
ojciec o mało co nie wypadnie z okna… Przyszedł z pracy zmęczony, chciał po wyglądać w oknie i chyba zasnął… Mama w ostatniej chwili wciągnęła go
za nogi. Zawsze twierdziła, że zjawa psa uratowała mu życie. Chyba nie
muszę mówić, że nie mieliśmy psa, nawet nikt z sąsiadów. Gdy mama
wciągnęła ojca, po psie nie było śladu… Tak zastanawiam się czasem nad
tym, co opowiadała mama, ale mówiąc to była zawsze tak przejęta, że nie
sposób podejrzewać było ją o oszustwo…”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz