Czy zastanawialiście się kiedykolwiek
dlaczego jedni starzeją się ładnie, a inni brzydko? Czemu jedni powoli, a
inni wręcz błyskawicznie? I nie mówimy tylko o zewnętrznych oznakach
starzenia się (zmarszczkach, łysinie czy siwych włosach) – weźmy pod
uwagę przede wszystkim to, co dzieje się w środku czyli wszelkie
niedomagania zdrowotne: wśród osób po czterdziestym roku życia
znajdziemy zarówno ludzi tryskających zdrowiem i niespożytą energią jak i
schorowane wraki notorycznie kursujące między lekarzami różnych
specjalności i faszerujące się rozlicznymi medykamentami. Bywa też coraz
częściej, że natkniemy się na schorowanego wraka będącego nawet jeszcze
przed magiczną czterdziestką.
Pewien wpływ na szybkość starzenia się
mają niewątpliwie czynniki genetyczne, jednak wiemy już też, że równie
ważne są czynniki środowiskowe: nałogi, ciągły stres, brak ruchu czy też
niewłaściwa dieta. I właśnie ten ostatni czynnik weźmiemy dzisiaj pod
lupę – niskiej jakości dieta o małej gęstości odżywczej i
niewystarczającej ilości antyutleniaczy prowadzi do niedoborów i
przyspieszenia procesów starzenia się: szybciej dopadają nas różne
dolegliwości (również te o charakterze zwyrodnieniowym), ciało ogarnia przewlekłe zapalenie o niskim natężeniu,
szybciej odczuwamy „zmęczenie materiału” i tracimy naszą młodzieńczą
witalność i energię życiową – wzrasta stres oksydacyjny, rośnie liczba
wolnych rodników (twórca wolnorodnikowej teorii starzenia się,
gerontolog Denham Harman, zmarł kilkanaście miesięcy temu mając lat 98,5 – co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że specjalizował się on w nauce o
procesach starzenia się i dobrze w związku z tym wiedział co w trawie
piszczy). Czego zatem nie powinno zabraknąć w naszej diecie aby długo pozostać młodym i zdrowym?
Oto 10 niedoborów, do których nie opłaca się doprowadzać jeśli nie chcemy się przedwcześnie zestarzeć, rozchorować i zniedołężnieć:
1. Błonnik – ten gwarant zdrowia znajduje się tylko i wyłącznie w pokarmach pochodzenia roślinnego. Choćby z tego powodu warto jeść jak najwięcej roślin i to w dodatku nieprzetworzonych.
Oprócz tego, że mają one błonnik to jeszcze są bardzo gęste odżywczo
(gęstość odżywcza to ilość witamin, minerałów i innych ważnych dla
zachowania zdrowia mikroskładników odżywczych przypadających na 1 kcal
pokarmu). Spożycie błonnika ma zasadnicze znaczenie dla prawidłowego
funkcjonowania naszego przewodu pokarmowego, a jak wiadomo zdrowie
zaczyna się od jelit. Sporo błonnika (rozpuszczalnego i
nierozpuszczalnego) znajduje się w nasionach roślin strączkowych, w
orzechach i nasionach, w osłonkach ziaren zbóż (jedzmy brązowy ryż,
tradycyjne płatki owsiane i grube kasze) oraz oczywiście w warzywach i
owocach (jadajmy je tam gdzie to możliwe wraz ze skórką). Soki warzywne
świeżo wyciskane nie mają co prawda błonnika nierozpuszczalnego (zostaje
on w pulpie, dzięki czemu pozostałe składniki odżywcze soku wchłaniają
się szybciej niż gdybyśmy po prostu warzywo zjedli w całości), ale mają
błonnik rozpuszczalny (przechodzi do soku). Jeśli chcemy mieć obydwa
rodzaje błonnika to zróbmy sobie koktajl w blenderze. Koktajl, sok czy
zupę możemy też w razie potrzeby wzbogacić dodatkową porcją błonnika w proszku (np. błonnik jabłkowy lub bardzo korzystną dla mikrobiomu jelitowego inulinę). Do błonnika pokarmowego zalicza się też skrobię oporną, o czym pisałam niedawno tutaj.
Przyjmuje się, że minimalne spożycie
błonnika powinno wynosić ok. 25 g dziennie. Jednak dla dobrego zdrowia
lepiej celować w dużo wyższe wartości 40-50 g dziennie. Polacy spożywają
średnio jedynie ok. 15 g dziennie: niestety jadamy wciąż za mało warzyw
i owoców, zbyt dużo zaś kalorii czerpiemy z pozbawionych błonnika
pokarmów pochodzenia zwierzęcego oraz żywności przetworzonej,
oczyszczonej, rafinowanej (m.in. biała mąka i wyroby z niej, biały ryż,
słodycze itp.). Lekarze uważają,
że zbyt niskie spożycie błonnika to jedna z przyczyn nadwagi i
otyłości, chorób jelita grubego (np. uchyłków, polipów czy w końcu raka
jelita grubego oraz odbytnicy), oraz powszechnych obecnie
cywilizacyjnych chorób dietozależnych – miażdżycy, cukrzycy czy kamicy
żółciowej. O zaparciach nie wspominając – mają je dzisiaj nawet małe
dzieci. Dawniej gdy zamiast lodów albo pulchniutkiej drożdżówki mama
dawała dziecku w ramach słodyczy marchewkę na patyku – było to nie do
pomyślenia.
Ważne: aby błonnik właściwie spełniał swoją funkcję niezbędne jest właściwe nawodnienie, nie zapominajmy zatem o piciu wody!
2. Witamina D –
jak sugerują badacze wyższy poziom witaminy D we krwi może łagodzić
przyczyniające się do przedwczesnego starzenia się stany zapalne
utrzymujące się w ustroju, a ponadto może mieć pozytywny wpływ na
materiał genetyczny naszych komórek odporności poprzez
utrzymanie dłuższych telomerów. Telomer to fragment chromosomu
znajdujący się na jego końcu, zabezpieczający go przed uszkodzeniem lub
splątaniem podczas kopiowania. Wraz z wiekiem i kolejnymi podziałami
komórek telomery ulegają skróceniu, stąd też ich długość jest traktowana
często jako wskaźnik biologicznego starzenia się komórek oraz całych tkanek i narządów, takich jak serce, mięśnie, kości czy naczynia krwionośne.
Rzecz ciekawa – słynny lekarz i naukowiec
dr Dean Ornish bazując na przeprowadzonych przez siebie badaniach uważa,
iż telomery można wydłużyć poprzez proponowane przez niego zmiany w
diecie i stylu życia (program „Spektrum”, o którym pisałam tutaj). Teraz warto do tego również dodać po prostu rozsądne przebywanie na słoneczku,
czyli coś, czego bardzo brakuje ludziom XXI wieku, spędzającym
większość czasu w biurach i domach i uważającym krem z chemicznym
filtrem antysłonecznym oraz ciemne okulary za symbol nowoczesności w
ochronie swego zdrowia.
Więcej o witaminie D w tych artykułach:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-d/
3. Kwasy tłuszczowe Omega-3 –
dawniej spożywane powszechnie (orzechy, tran, zielenina, olej z
lnianki, siemię lniane, dziko żyjące ryby niehodowlane itd.), dziś
niestety w przetworzonej diecie stały się niezmiernie deficytowe. Jak
wiadomo kwasy Omega-3 mają działanie antyzapalne, działają dobroczynnie
na układ krążenia i układ odpornościowy oraz hormonalny, zmniejszają
ryzyko demencji w późniejszym wieku, a ich niedobór może doprowadzić do
zaburzeń emocjonalnych w tym depresji, agresji, nadpobudliwości,
dysleksji, obniżonej koncentracji czy do problemów z pamięcią. Ponadto
ostatnie badania donoszą, iż istnieje związek pomiędzy spożywaniem
kwasów Omega-3, a opóźnianiem starzenia się: wyższy poziom
długołańcuchowych kwasów Omega-3 (DHA i EPA) we krwi ma wpływ na wydłużanie się telomerów.
W pożywieniu roślinnym Omega-3 znajduje
się jako ALA czyli kwas alfa linolenowy, prekursor kwasów
długołańcuchowych – z niego następnie ludzki organizm produkuje
długołańcuchowe kwasy EPA (kwas eikozapentaenowy) i DHA (kwas dokoheksaenowy).
U wielu osób prowadzących nowoczesny styl życia (żywiących się
smażeniną, rozmaitą sklepową karmą oraz łykających ochoczo różnej maści
leki na receptę lub nawet bez) proces ten jednak może być zaburzony z
uwagi na uszkodzenie szlaków metabolicznych. To dlatego w celu
pozyskania długołańcuchowych kwasów Omega-3 EPA i DHA zaleca się masom
pracującym miast i wsi jadanie pokarmów pochodzenia morskiego (ryby,
tran), gdzie długołańcuchowe kwasy Omega-3 już są gotowe (robotę
przekształcenia ALA w EPA i następnie DHA wykonała już za nas ryba, jako
stworzenie nie gustujące w nowoczesnym stylu życia).
Długołańcuchowe kwasy Omega-3 DHA i EPA występują obficie w pożywieniu pochodzącym z morza jak
tłuste ryby (ale te łowione w morzu, nie te pochodzące z hodowli) czy
też pewne algi. Nasz „dziarski dziadek”, pan Antoni Huczyński (pisałam o
nim tutaj)
zjada codziennie na śniadanie kawałek bałtyckiego śledzia (nie polecam
jednak sklepowych przetworów śledziowych napakowanych konserwantami a
nawet… syntetycznymi słodzikami!). Mając lat 93 pan Antoni nie wykazuje
najmniejszych oznak demencji i zachwyca swą jasnością umysłu, pamięcią i
doskonałą formą fizyczną. Jeśli jednak z jakichkolwiek względów nie
jemy ryb morskich, to warto sięgnąć po suplementy, np. kwasy DHA i EPA otrzymywane z mikroalg Schizochytrium.
4. Magnez i wapń – te dwa makroelementy chronią nasze kości i zęby oraz mają wpływ na prawidłową pracę układu krążenia, współpracują też ze sobą w przewodzeniu impulsów nerwowo- mięśniowych.
Pierwiastki te mają wobec siebie działanie
antagonistyczno-synergistyczne, czyli wchłaniają się lepiej gdy obecny
jest ten drugi, ale też i konkurują między sobą. Niestety współczesny
styl życia, stres i przetworzona dieta nie sprzyjają zatrzymywaniu
wapnia i magnezu w ustroju, dodatkowo zwyczaj picia kawy i spożywania
dużych ilości cukru oraz żywności bogatej w fosfor (wędliny, nabiał,
jaja, napoje gazowane typu cola itp.) może pogłębić niedobory tych dwóch
pierwiastków. Przyjęło się uważać, że najkorzystniejszym stosunkiem
wapnia do magnezu w diecie jest 2:1 (2 części wapnia na 1 część magnezu
ze wszystkich źródeł: pożywienie, woda pitna, suplementy), jednak
niektórzy eksperci skłaniają się do stwierdzenia, że lepszy dla zdrowia
może być stosunek 1:1[3].
Warto wiedzieć, że wapń i w pewnym stopniu również magnez nie wchłaniają się prawidłowo gdy mamy niedobór witaminy D (patrz
punkt 2). Oto jeszcze jeden powód aby nie bać się panicznie słońca
uważając je za swego wroga. Wapń ponadto będzie się przyswajał tym
gorzej, im większe mamy niedobory witaminy C, a magnez tym gorzej, im
większe mamy niedobory krzemu, zaś przy niedoborach wapnia wzrasta
zapotrzebowanie na krzem. Z kolei dostateczne poziomy magnezu są
kluczowe dla absorpcji i metabolizmu zarówno wapnia jak i witaminy D.
Brzmi skomplikowanie? W naturze jak widać nic nie dzieje się
przypadkiem, a wszystko jest powiązane niezwykle inteligentnie ze
wszystkim. Nie ma magicznej, pojedynczej substancji zapewniającej zdrowie czy opóźniającej starość. Nie
ma takiego leku ani suplementu – nie kupimy go w żadnej aptece. Dlatego
warto pokochać dietę opartą w dużej mierze na nieprzetworzonych darach
natury w całej swej różnorodności. Natura jest jedynym producentem
żywności nie z chęci zysku działającym, lecz dla naszego dobra – tylko i
wyłącznie.
5. Pierwiastki śladowe (mikroelementy) jak selen, cynk, chrom, żelazo, krzem, bor –
przy ich udziale zachodzi wiele kluczowych reakcji biochemicznych,
niezbędne są zatem dla prawidłowego funkcjonowania organizmu i nie da
się ich niczym zastąpić. Nie mamy możliwości wyprodukowania sobie w
ustroju choćby pikograma jakiegokolwiek z nich, toteż wszystkie muszą
być dostarczone wraz z pożywieniem. Nie ma od tego odwołania!
Selen pełni ważną rolę w ochronie przed
stresem oksydacyjnym, działa antyzapalnie i warunkuje odpowiedni
metabolizm hormonów bardzo ważnego gruczołu – tarczycy.
Cynk bierze m.in. udział w prawidłowym
funkcjonowaniu układu odpornościowego (mówi się nawet, że cynk to nasz
„wewnętrzny lekarz”), przyspiesza procesy gojenia (bierze udział w
metabolizmie kolagenu), pełni ważną rolę w regulacji gospodarki
hormonalnej i działa podobnie jak selen – antyzapalnie.
Chrom bierze udział w wielu procesach
przemiany materii, pomaga w utrzymaniu właściwej masy ciała, chroni
przed cukrzycą typu 2, zapobiega miażdżycy i robi wiele innych
fantastycznych rzeczy dla nas pod warunkiem, że nie zaczniemy obżerać
się rafinowanymi węglowodanami, nadmiarem tłuszczu i pokarmów
obfitujących w wapń i fosfor, które nasz drogocenny chrom z organizmu
nam wypłuczą lub uniemożliwią jego poprawne wchłanianie. Jedzenie
słodyczy przy jednoczesnym suplementowaniu chromu może jednak nie być
dobrym pomysłem, ponieważ jeśli przedobrzymy z suplementacją to musimy
liczyć się z tym, że nadmiar chromu pogorszy przyswajanie cynku i
żelaza.
A bez żelaza ani rusz, jeśli chcemy być
zdrowi i żyć długo: jest składnikiem hemoglobiny (czerwony barwnik krwi)
i wielu ważnych enzymów (m.in. cytochromy, katalaza, peroksydaza).
Występuje w pokarmach zwierzęcych (żelazo hemowe, łatwiej przyswajalne)
oraz roślinnych (żelazo niehemowe, trudniej przyswajalne). Wchłanianie
zarówno żelaza (ale również i chromu) potęguje witamina C, jeśli więc
stronisz od świeżych warzyw i owoców to masz szansę zamiast na
długowieczność i witalność załapać się na wiele różnych mało urokliwych
chorób od anemii i przedwczesnego wypadania włosów (niedobór żelaza) aż
po cukrzycę czy miażdżycę (niedobór chromu) – to oczywiste. Z kolei
hamująco na wchłanianie żelaza działa wapń i fosfor, fityniany, związki
polifenolowe (np. w kawie, herbacie, kakao, winie, choć z drugiej strony
alkohol zwiększa wchłanianie żelaza).
Niedobór żelaza jest problemem, ale (o czym się często nie mówi) nadmiar żelaza jest bodaj jeszcze bardziej groźny:
nie tylko przyspiesza starzenie ale i sprzyja wielu zaburzeniom takim
jak miażdżyca, choroby serca, choroby wątroby (zwłóknienia, marskość) i
trzustki, wszelkiego typu nowotwory, dysfunkcje gruczołów dokrewnych,
hemochromatoza wtórna, zaburzenia psychiczne i zwiększona skłonność do
infekcji. Dobra wiadomość jest taka, że żelazem pochodzącym z pożywienia
można sobie zrobić krzywdę tylko jeśli jest to żelazo hemowe,
ponieważ w przeciwieństwie do niehemowego jest ono przez nasze ciało
nie tylko doskonale wchłaniane ale i akumulowane. Żelazo pochodzące z
roślin może i wchłania się gorzej (choć tutaj z pomocą przychodzi
witamina C zawarta w roślinach), ale i też nie jest akumulowane (nadmiar
zostaje wydalony) toteż krzywdy żadnej nam żelazo roślinne nigdy nie wyrządzi. Zdecydowanie bardziej bezpieczne i opłacalne zdrowotnie jest zjadać więcej roślin, a mniej zwierząt jednym słowem.
Ewentualna suplementacja żelazem powinna
się odbywać zawsze pod ścisłą kontrolą lekarza, a same suplementy z
żelazem należy trzymać w bezpiecznym miejscu, aby nie dorwały się do
niego dzieci, ponieważ zatrucie żelazem jest u nich szczególnie
niebezpieczne.
Krzem i bor są natomiast niezbędnymi
mikroelementami dla zdrowych i mocnych kości oraz pięknej skóry, włosów i
paznokci, więcej na temat krzemu (ważnego m.in. dla wytworzenia się
kolagenu) pisałam tutaj:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/krzem/
6. Witamina K –
jedna z ważniejszych witamin w procesie starzenia się. Dotyczy to
wszystkich jej form, zarówno K1 (filochinon) jak i K2 (menachinon). Tę
pierwszą pozyskujemy z pożywienia (znajduje się w warzywach, szczególnie
tych o zielonych liściach), zaś tę drugą produkują nasze bakterie
jelitowe (choć można i warto ją też uzupełniać z pożywienia: kiszonych
warzyw jak kapusta, buraki, ogórki czy natto lub niektórych pokarmów
odzwierzęcych poddanych fermentacji jak np. dojrzewający ser albo jogurt
ale tylko pod warunkiem, że został wykonany z mleka od zwierzęcia
karmionego prawdziwym zielskiem, a nie sztuczną paszą).
Początkowo tuż po jej odkryciu uważano
witaminę tę jedynie za czynnik zapewniający krwi właściwą krzepliwość,
jednak liczne badania z ostatniego trzydziestolecia wskazują na dużo
szerszą jej rolę. Tych dodatkowych ról jest cztery i wszystkie związane
ze starością. Stwierdzono mianowicie jej niezbędność jeśli chodzi o:
– prawidłową mineralizację kości,
- niedopuszczanie do wapnienia blaszek miażdżycowych i rozwoju chorób serca i układu krążenia
– przeciwdziałanie chorobom ośrodkowego układu nerwowego (choroby otępienne)
– działanie antynowotworowe.
Jeśli więc nie chcemy podczas procesu
starzenia się otępieć umysłowo, połamać sobie kruchych kości na byle
czym, dorobić się nowotworu lub zejść szybko na zawał z powodu stania
się starym miażdżycowym wapniakiem to – cudów nie ma, Panie i Panowie – zieleninę należy zjadać codziennie w odpowiedniej ilości. Obliczono,
iż już 1 -2 filiżanki zielonych warzyw dziennie (nawet gotowanych)
pokryje nasze dobowe zapotrzebowanie na witaminę K. Większość
społeczeństwa zadowala się ilością tygodniową znajdującą się w listku
sałaty i dlatego mamy to co mamy: choroby serca i układu krążenia, a
zaraz potem nowotwory to dwaj główni zabójcy współczesnych społeczeństw.
Ze sprawnością umysłową ludzi starszych też nie jest najlepiej, a
osteoporoza szaleje w najlepsze. Po owocach ich poznacie (no dobrze, tym
razem po spożyciu zieleniny)!
Jarmuż, brokuły, kalafiory, szpinak, bok choy, natka pietruszki i selera, koperek, kiełki,
liście mniszka, rzepy czy rzodkiewki, kalarepa, szczypiorek, rukola,
roszponka, szczaw, rzeżucha, sałata w rozmaitych odmianach, kapusta
głowiasta i pekińska, brukselka, cykoria, rukiew wodna, endywia,
botwinka itp. – jest w czym wybierać, nie ma co marudzić. Ranking
najgęstszych odżywczo pokarmów znajdziecie tutaj [klik].
Przy okazji wspomnę jak pozbyłam się nieestetycznych i wielce postarzających ciemnych kręgów pod oczami (kojarzone
są z niedoborem witaminy K), co odkryłam niejako przez przypadek: swego
czasu codziennie w drodze do pracy zahaczałam o jedyny sklep z
pożywieniem jaki miałam po drodze czyli warzywniak, kupowałam tam paczkę
gotowej sałaty (z lenistwa, bo już nie trzeba przy niej nic robić z
wyjątkiem otworzenia torebki) i podczas dnia pracy zjadałam ją całą,
chrupiąc te kawałeczki niczym chipsy. Po 2-3 tygodniach „kuracji” moja
buzia promieniała blaskiem, a po ciemnych cieniach pod oczami nie było
śladu. Takie
ciemne, postarzające twarz kręgi pod oczami widuję często u bardzo
wielu nawet nie całkiem jeszcze starych osób, często nawet u małych
dzieci w wieku szkolnym, a nawet i przedszkolnym. Takie paczki z
chrupiącą sałatą powinny być sprzedawane w szkolnych sklepikach zamiast
chipsów!
7. Witaminy z grupy B –
biorą udział w tylu przemianach biochemicznych, że godne zestarzenie
się bez nich jest zwyczajnie niemożliwe. Witamin tych jest osiem i każda
ma inną funkcję, a najlepiej działają zespołowo, toteż trudno
powiedzieć która z nich jest „lepsza” lub „ważniejsza”. Stoją na straży
naszego zdrowia zarówno fizycznego jak i psychicznego – począwszy od
naszego życia płodowego (ochrona przed deformacjami płodu) aż po wiek
podeszły: chronią przed depresją, demencją i innymi zaburzeniami
neurologicznymi, utratą energii, nowotworami, chorobami serca i układu
krążenia, cukrzycą, kamicą narządów. O dobrej kondycji stawów, włosów,
skóry i śluzówek nie wspominając.
Z wyjątkiem B12 magazynowanej w wątrobie
pozostałe należy dostarczać każdego dnia, ponieważ magazynować ich nasz
organizm nie bardzo potrafi. Nie potrafi ich też sam wytwarzać z
wyjątkiem niewielkiej produkcji B1, B3, B7, B9 i B12 – pod warunkiem
posiadania zdrowych (obfitujących w bujną mikroflorę) jelit i
dostarczenia odpowiedniej ilości surowców niezbędnych do produkcji.
Niewielką ilość B12 produkują też bakterie w jamie ustnej, jednak zbyt
wielu ludzi je skutecznie usuwa poprzez stosowanie antybakteryjnych
płukanek i chemicznych past do zębów.
Niedobory witamin z grupy B są dosyć powszechne i można się ich łatwo dorobić konsumując „tradycyjną” dietę (tłustą
i słodką, opartą na przetworzonych węglowodanach, bardzo przetworzoną,
pozbawioną dobroczynnych kiszonek, zieleniny, świeżych jarzyn i owoców,
pełnego ziarna, orzechów i nasion), używając popularne leki (antybiotyki, leki na zgagę, pigułki antykoncepcyjne itp.), spożywając codziennie słodycze oraz używki (alkohol,
kofeina). Zła dieta, używki i cukier to trzy główne grzechy przeciwko
witaminom z grupy B. I tym samym przeciwko młodości, która się bardzo
szybko ulatnia gdy zaniedbamy prawidłowy dowóz tych witamin lub
pozwolimy się z nich obrabować przez cukier, używki czy leki.
Taka ciekawostka: po czym poznać, że masz
wystarczającą ilość witamin B we krwi? Na przykład nie będą na Tobie
siadały komary (nie znoszą zapachu tych witamin, szczególnie tiaminy).
8. Witaminy A, C i E – działają antyoksydacyjnie, odmładzająco i wybitnie ochronnie jeśli chodzi o stres oksydacyjny: eliminują
produkowane fizjologicznie podczas procesów przemiany materii wolne
rodniki tlenowe, które niszczą nasze komórki i tkanki ciała. Witaminy te
zapobiegają też utlenianiu się frakcji LDL cholesterolu („złego”) i
innych lipidów (nie ma nic gorszego niż zjełczałe tłuszcze w ustroju).
Szczególnie witamina E (która w tym celu znakomicie współpracuje z
witaminą C) jest z tego znana, przez co czasem nazywa się ją „witaminą
młodości”. Wszystkie jednak one są niezbędne jeśli chcemy mieć do
późnych lat dobrze działający układ odpornościowy, oddalić ryzyko
nowotworów, mieć na starość zdrowe oczy, mocne kości, zęby i dziąsła,
prawidłowo funkcjonujący układ krwionośny i jako bonus – piękną, gładką
skórę.
Nie jest możliwe przedawkowanie tych
witamin jeśli pobieramy je z pożywienia, za wyjątkiem witaminy A (bardzo
ważna witamina – m.in. opóźnia rozpad kolagenu). Tutaj sytuacja jest
nieco podobna do żelaza: w roślinach mamy prowitaminę A (beta-karoten,
np. w marchwi, szpinaku, dyni czy batach), z której nasz organizm sam
sobie produkuje docelowy retinol (witaminę A) lecz tylko w takiej ilości
jaką na dany moment potrzebuje, podczas gdy w żywności pochodzenia
zwierzęcego (np. w tranie czy wątróbce) mamy już gotową witaminę A i
tylko tę ostatnią można teoretycznie przedawkować (co jest szczególnie
groźne dla kobiet ciężarnych, jako że toksyczne dawki retinolu mają
działanie taratogenne, uszkadzają płód). Dlatego bez obaw możemy wcinać
marchewkę czy bataty ad libitum, zaś tran należy używać według zaleceń
lekarza lub tych opisanych na opakowaniu suplementu. Odpuśćmy też sobie
na wszelki wypadek syntetyczny beta-karoten, ponieważ w badaniach
wykonanych swego czasu na palaczach zamiast im pomóc – syntetyczny
beta-karoten wpłynął na ich zdrowie wręcz niekorzystnie. O wiele
bezpieczniej pić sok świeżo wyciskany z marchwi (u Gersona piją do 13 szklanek dziennie i zdrowieją).
Niedobór witaminy A to keratynizacja skóry
i śluzówek (oka, dróg oddechowych, pokarmowych) czyli po prostu starość
(która do niektórych puka już za młodu). Niedobór witaminy C (zawierają
ją głównie świeżo warzywa i owoce) to również przyspieszona starość,
ponieważ bez niej nie wytworzy się kolagen – główne białko tkanki
łącznej: będą nam wypadać zęby, kruszyć się kości, zapchają nam się
tętnice i zwiotczeje skóra. Starością trąci również niedobór witaminy E:
choroby serca, bezpłodność, endometrioza, brak libido, zaćma w oczach,
niedokrwistość, żylaki, ciągłe zmęczenie i ogólny przyspieszony uwiąd
zewnętrzny i wewnętrzny. Witaminę E podobnie jak C wytwarzają jedynie
rośliny (to jeszcze jeden powód aby to głównie na nich oprzeć swoje
menu). Artykuły na jej temat znajdziesz tutaj:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-e/
9 i 10. Probiotyki i prebiotyki –
bo zdrowie zaczyna się od jelit. Jeśli nie mamy prawidłowo działających
jelit to zaburzone jest wchłanianie, zaburzona jest produkcja witamin
(B, K), enzymów i cennych kwasów organicznych, u kobiet może dojść do
zapaleń w obrębie dróg rodnych, może nas też dopaść depresja czy inne
zaburzenia zdrowia psychicznego jak również stajemy się niezmiernie
podatni na infekcje. Nasza fizjologiczna mikroflora bakteryjna chroni
nas jednym słowem przed fizycznymi i psychicznymi chorobami, niedoborami
i przyspieszonym starzeniem się – jakkolwiek dziwnie by to nie
zabrzmiało (bo normalnie atakowani jesteśmy informacjami, że bakterie to
ogólnie rzecz biorąc samo zło i powinniśmy z nimi walczyć ile się da –
tymczasem to nasza mikroflora stanowi podstawowy czynnik regulujący funkcje układu odpornościowego).
Podczas całego życia nasz mikrobiom
podlega zmianom, a szczególnie w procesie starzenia się. Im zatem
jesteśmy starsi tym większą wagę powinniśmy przykładać do jego ochrony:
wraz z wiekiem zmniejsza się ilość szczególnie korzystnych dla nas
szczepów Lactobacillus oraz Bifidobacterium. Nadmierna higiena, ciągły
stres, siedzący tryb życia, niewłaściwa dieta, używki, stosowanie
antybiotyków i innych leków – to czynniki dodatkowo działające na
niekorzyść naszych małych przyjaciół. Przetrzebiona, zubożona flora
jelitowa (dysbioza) jest charakterystyczna dla osób cierpiących na różne
choroby (zarówno fizyczne jak i psychiczne), człowiek zdrowy powinien
mieć mikroflorę bogatą, zapewniającą szczelność jelit i prawidłowy
poziom ochrony. Więcej informacji na ten temat znaleźć można w tych
artykułach:http://www.akademiawitalnosci.pl/tag/probiotyki-i-prebiotyki/
Oto 10 najważniejszych niedoborów mających
wpływ na przyspieszone starzenie się. Oprócz tego warto wiedzieć, że
również czynniki pozadietetyczne mają wpływ na nasze piękne starzenie
się. Niekorzystnie wpływa przewlekły stres (nieumiejętność radzenia sobie z nim), brak ruchu(wystarczy nawet pół godziny spaceru dziennie), przejadanie się (szczególnie
pokarmami wysokoglikemicznymi: cukier, biała mąka). To ostatnie jest
ważne – szczególnie w kontekście badań, które potwierdziły ograniczenia kaloryczne jako
czynnik opóźniający starzenie się i wydłużający życie. Badania te nie
były co prawda robione na ludziach, lecz przyglądając się długowiecznym
społecznościom można potwierdzić, iż jest w tym ziarenko prawdy:
długowieczni Grecy, Włosi, Japończycy czy też Adwentyści przestrzegają
dni postnych, czyli ograniczeń kalorycznych. Również dr Dąbrowska
wspominała o tym na swoim wykładzie oraz w swoich książkach: pacjenci
(bez względu na aktualny wiek) dzięki zastosowaniu ograniczeń
kalorycznych (post warzywno-owocowy) wyraźnie młodnieli w oczach. Z
osobistych doświadczeń nie pozostaje mi nic innego jak tylko to
potwierdzić. Okresowe posty (oprócz zdrowego odżywiania się, panowania nad stresem oraz dawki umiarkowanego ruchu) sprzyjają odmłodzeniu ciała i ducha!
Pomocne linki:
1. Witamina D pomaga spowalniać starzenie się: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,67808,witamina-d-moze-spowalniac-starzenie.html
2. Omega-3 przeciwko starzeniu:http://www.solgar.pl/wiedza/profilaktyka-i-leczenie/omega-3-przeciwko-starzeniu
3. Dr Carolyn Dean o prawidłowym stosunku wapnia i magnezu: http://deliciousliving.com/blog/time-ditch-21-calcium-magnesium-ratio
4. Żelazne zdrowie, mity i fakty:http://www.ekomedycyna.net.pl/?p=206
5. „Witamina K a choroby cywilizacyjne”, autor prof. Elżbieta Anuszewska, artykuł naukowy:http://www.kwadryga.pl/upload/Dokumenty/Artykuly_naukowe/11_07_naukowy.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz