Człowiek z Tauredu. Tajemniczy mężczyzna z równoległej rzeczywistości
Na
lotnisku w Tokio pojawił się tajemniczy mężczyzna. Wyglądał na
biznesmena i mówił w kilku językach. Kiedy poproszono go o paszport,
podał obsłudze pełen pieczątek dokument, w którym jako kraj pochodzenia
wpisano Taured. O takim kraju nikt nigdy nie słyszał! Przedziwne
wydarzenia zaczynają się mnożyć, a dziwny pasażer w międzyczasie… znika.
505
89
231
Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach. Już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie wykształconego i doświadczonego biznesmena. Wtedy urzędnik pyta go o pochodzenie. To pytanie rozpoczyna serię bardzo tajemniczych wydarzeń. Jak to możliwe, że tajemniczy podróżnik przebył tak daleką drogę z paszportem kraju, który nigdy nie istniał?
Nie ma takiego kraju jak Taured!
Kiedy zapytano go, skąd jest, mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu.
Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że
taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii
amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość
jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój
paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią.
Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na
Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w
Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii.
Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał
się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa. Sytuacja
stała się na tyle zagmatwana, że postanowiono zabrać przybysza na
kolejną kontrolę. Wtedy obie strony zapewne miały jeszcze nadzieję, że
cała sytuacja okaże się zwykłym nieporozumieniem.
Inteligentny, wykształcony, tajemniczy
Tajemniczy
pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał
służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego
paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu.
Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego
kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją
Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że
wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od
ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał.
Tylko że w całej historii Europy to nikt nigdy nie słyszał o państwie
zwanym Taured... Czy to możliwe, że mężczyzna przybył z równoległej
rzeczywistości?
Czy to kiepski żart?
Pracownicy
lotniska starają się wyjaśnić sprawę, proszą więc mężczyznę o kontakt
do osoby, która mogłaby potwierdzić jego tożsamość. Ten powtarza raz
jeszcze, że jest w podróży służbowej i ma odwiedzić pewną rozwijającą
się firmę w Tokio. Podaje numer do jej siedziby. Firma rzeczywiście
istnieje, jednak żaden z pracowników nigdy nie słyszał o tajemniczym
podróżniku. Obsługa lotniska wykonuje również telefon do hotelu, w
którym miał się zatrzymać, jednak żaden pokój nie został dla niego
zarezerwowany. Nawet w banku nie udaje się potwierdzić jego tożsamości,
okazuje się bowiem, że wskazany przez niego bank po prostu nie istnieje.
Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne.
Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że
jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają
na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałby podrabiać
paszport kraju, który nie istnieje?
Za dużo niejasności
Jak
to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim
paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką
pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie.
Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w
sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że
mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby
być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa. Podczas przesłuchania przez policję prowadzący rozmowę zauważyli, że w pewnym momencie mężczyzna nagle zrobił się nerwowy. Czy uświadomił sobie, że przedostał się do innej rzeczywistości?
Tajemnicza ucieczka
Japońscy
urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą
wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym
hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami
pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny.
Jak uciekł? Czy udało mu się wydostać z pomieszczenia, a może po prostu
wrócił do swojej rzeczywistości? Cała historia staje się jeszcze
dziwniejsza, gdy policjanci odkrywają, że zniknęły również przetrzymywane przez nich dokumenty mężczyzny. Historią interesowały się setki badaczy, a wielu z nich twierdzi, że tajemniczy podróżnik przybył z innej równoległej rzeczywistości.
Po prostu na chwilę przedostał się do naszego świata, w którym nie
powinien być. Sceptycy twierdzą jednak, że cała historia może być typową
miejską legendą i ciężko znaleźć jakiekolwiek dowody na jej
prawdziwość. Zagadka pozostaje niewyjaśniona i do dziś fascynuje wiele
osób.
Jan Chałupa
Materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz