czwartek, 27 lipca 2023

RODZI SIĘ FILAR CHRYSTUSOWY

 

Obecnie bardzo ważną częścią życia ludzkiego jest oczyszczenie. Stąd biorą się różne nastroje ludzi... od radości do krańcowego smutku. I to jest zupełnie normalny proces... i musimy przez to przejść... nie ma innej drogi. Szczególnie w tym cyklu, w którym jesteśmy i wszyscy bez wyjątku bierzemy udział w tej transformacji, czy się z tym utożsamiamy, czy nie, i czy tego chcemy, czy nie... bo na przykład nie przynależymy do żadnej religii i nasza filozofia życia jest inna. Dzisiaj wszyscy stanęliśmy na jednym wielkim apelu. I nasza ignorancja tylko sprawi, że będziemy któregoś dnia mocno zdziwieni, a nawet sfrustrowani, że nasze życie zostanie nagle wykolejone.

23 lata wcześniej ja byłam w takiej sytuacji, mój życiowy pociąg nagle wyleciał z torów i nigdy już nie wrócił na swoje miejsce... i siadłam w pociąg w zupełnie inną stronę, w kierunku dla mnie zupełnie nieoczekiwanym i nieznanym. I musiałam wziąć się za tematy, które były mi zupełnie obce.

Obecnie mamy wszyscy taki czas, nie tylko pojedyncze osoby poczuły to wykolejenie, cała Ziemia bierze w tym udział i przechodzi Ciemną Planetarną Noc. To, co przechodzimy, to jest cykl zbiorowy i czym głębiej wchodzimy w ten proces i już nawet wydaje się nam, że wychodzimy na prostą, a tu zaczyna się nowa zwariowana karuzela... i tak wiele ludzi czuje się, jakby jechało na szalonym byku. Wchodzimy w różne problemy... w różne formy oczyszczenia, chociaż wiele ludzi szuka winnych swojego stanu na innych odcinkach... i jedni obwiniają drugich, i nie mogą dogadać się z drugimi... bo wszyscy mają rację. I poniekąd tak jest, ponieważ jedna i druga strona przedstawia swoje argumenty. I mamy takie fazy ostre i przewlekłe.

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ zmienia się gęstość naszej planety, jej struktur, manifestują się zupełnie inaczej niż do tej pory... ale to jest ostre oczyszczanie naszej Ziemi, z tych wszystkich toksyn, w jakie nasza Ziemia i wszystko, co na niej się znajduje zostało oklejone. Dzieją się rzeczy, o jakich jeszcze kilka lat temu nawet nie słyszeliśmy. I te wszystkie splatania z nami wszystkimi i nasze szalone jazdy jak na wściekłym byku.

Budzi się nowy Duch Ziemi, o którym większa część ludzi nigdy nawet nie słyszała, a ta Ziemia wiezie i nas ludzi... i nie tylko ludzi, na swoim pokładzie, nieważne czy siedzą na burcie, czy w dolnym pokładzie, jak na Titanicu bogacze i biedni, ale wszyscy podzielili ten sam los... no może nie do końca, ocalało kilku wybranych z tłumu.

Wszyscy bierzemy udział w tej szalonej jeździe. I każdy z nas nie ma tu żadnego wpływu, chociaż mamy tyle wpływowych ludzi... tak po jednej, jak i po drugiej stronie. A tu się okazuje, że nie ma jednego mocnego, aby to wszystko zatrzymać... albo nadać konkretnego kierunku.

Nie tylko fizyczna ziemia jest w dziwnym procesie, ale i nasze fizyczne ciała, a nawet nastroje ludzi i dziwne zachowania zwierząt, inaczej zachowuje się przyroda. Póki co te nasze zachowania nadal biorą się z tożsamości 3 niższych wymiarów, czyli jesteśmy jeszcze przed wejściem w te wyższe światy... pomimo że już czasami poczujemy zapach wiosennego powietrza. I widzimy, jak to wszystko wygląda, i widzimy to w ziemskim krajobrazie, jakie są tego globalne efekty, jakie są ludzkie doznania, zamęt, wojny, niepokoje, umysłowe napięcia. Tylko tego szczęścia czasami maleńki naparstek. To wszystko odzywa się w naszej świadomości.

Te energetyczne przemiany Ziemi i ludzkości jeszcze nie osiągnęły swojej krytycznej masy, jeszcze nie przechyliły się nasze szalki i tak naprawdę, tylko się tak huśtamy, raz na prawo, raz na lewo. Czyli ani nic nie utraciliśmy, ani nic nie zyskaliśmy, wyrywamy sobie tylko jakieś cząstki z tej szalki... a za chwilę już tego nie mamy. Oczywiście to wszystko jest dla nas wszystkich bardzo frustrujące.

Szaleństwo ludzi udziela się Ziemi... i na odwrót, i ludzie i przyroda potrafią być mocno aroganckie, trzęsienia ziemi, wulkany, inne anomalia i celowe działania... odsłaniają się nowe tereny, znikają stare... i te wszystkie konflikty, które powodują największy niepokój w naszych umysłach. Oczywiści to nam odbiera siły w fizycznym ciele.

Nasza Ziemia, co oczywiście, nie jest już dla nikogo tajemnicą, przechodzi olbrzymi proces, to jest nowy cykl wniebowstąpienia, następny etap wznoszenia się Kundalini Ziemi. Chociaż dla wielu ludzi brzmi to śmiesznie i niewiarygodnie, Ziemia ma swój proces Kundalini i przechodzi swoją Ciemną Noc Duszy. A obecnie też jest w swoim czwartym kryzysie. I niestety nie da się tego procesu obejść, bo my nie chcemy ani tego procesu, ani nowego świata, my wszyscy płyniemy na tym pokładzie i nie mamy innego wyboru... i Ziemia przewiezie wszystkich swoich mieszkańców w wyższy wymiar... albo nie wszystkich, jak ten Titanic, a jak ktoś będzie za mocno w tym cyklu przeszkadzał, zrzuci go ze swojego pokładu, jak pies ze swojego grzbietu gryzące go pchły... i wszyscy ci, co chcą zatrzymać tą transformację w starym miejscu, są już z góry na przegranej pozycji.

Niestety, stare życie odchodzi... i już rodzi się nowe i zmusza nas do tego nowego... do wzniesienia się... i ziemia wchodzi w tą warstwę dziwnego wymierania... ziemia upuszcza swoją starą gęstość, i czym większą gęstość upuszcza, tym potężniejsze jest umieranie, ale tym samym większe jest duchowe zmartwychwstanie.

Ziemia ma swoje fazy Kundalini, wzrostu jej serca, i świadomości. I aby tego doświadczyć musi wejść głębiej w swoje etapy wymierania.

W procesie Kundalini człowieka, kiedy ta budzi się w nim, kiedy się wznosi i w końcu następuje jego wniebowstąpienie, takie osoby przechodzą Ciemną Noc Duszy, i to nie jedną fazę. Intensywne etapy wznoszenia się Energii Kundalini, to proces na 4 etapach. Tyle samo człowiek będzie przechodził Ciemnych Duchowych Nocy... i za każdym razem będzie ona silniejsza. Trwa to długie lata i te fazy są nieuniknione, kiedy chcemy wniebowstąpić. A nie tak jak słyszę od wielu ludzi, wystarczy im jeden tydzień, aby się przebudzić i wznieść na najwyższy poziom. To wielka ignorancja i niewiedza i straszna głupota, nauka takich ludzi... i wielka krzywda dla jego uczni. I życzę powodzenia tym nauczycielom, było już ich tak wielu na świecie, tylko wniebowstąpionych ciągle brak... ale ja nic na to nie poradzę, jeśli ktoś daje się nabrać na te ich nauki.

Taki człowiek nie jeden raz przejdzie śmierć za życia i im głębiej wchodzi w te warstwy wymierania, tym mocniej zmartwychwstaje, tym mocniej budzi się jego świadomość, poziom jego serca... i te jego fazy będą często bardzo ostre i znowu przewlekłe... bo to ciało traci gęstość, zmienia swoje struktury fizyczne i energetyczno-duchowe, to są za każdym razem nowe napływy w to samo ciało człowieka, innego już Ducha Kundalini, coraz silniejszego, którego nie sposób nie poczuć.

Towarzyszy nam kataboliczny rozpad poprzedniego ciała, apoptoza... wielokrotnie pisałam o tym procesie już wiele lat wcześniej. To jest ta forma nieustannego wymierania, a jest to potrzebne, aby uwolnić się od toksyn, od tej czarnej mazi, miazmy i wchodzimy w taki ostry proces transmutacji toksyn (i nie ma innej drogi)... i umieramy kilkanaście razy na dzień... też mówię o tym często... mam wrażenie, że umieram kilkanaście razy dziennie... i nie jest to miłe odczucie.

Tylko ci ludzie, którzy mieli przepływ Kundalini w górę kręgosłupa i doświadczają nieustannych mistycznych doświadczeń otwierają proces wymierania. Zwróćcie uwagę na mistyków, jak to oni często mówią – o swoim umieraniu, przybijaniu do krzyża... (?)... jakaś dziwna w nich fantazja, nieprawdaż?

Każde wymieranie to odrębny okres załamania katabolicznego, gdzie nie ma akcji osobistego ego. Widzimy po tym, że mamy takie okresy, że nie możemy nawet wstać z łóżka, nie można dojść do łazienki, nie umiemy wlać sobie wody do szklanki, ani podnieść łyżeczki do jedzenia... i trwa to jakiś czas... i niczym się nie da leczyć, nie można wzmocnić takiego człowieka. Często to mówię i życzę powodzenia osobom z przebudzonym Kundalini w zawodowej pracy... to był mój życiowy dramat jeszcze w Polsce... wiecznie niekończące się zwolnienia lekarskie i szarpania się z bosami... a nawet byłam na rocznej rencie. Czego tam u mnie nie leczyli... i nic nie naprawili, przychodził czas, a ja znowu leżałam w łóżku ledwo żywa z wielką gorączką... bez jedzenia i picia, bo nic do buzi nie wchodziło.

Póki co nadal funkcjonujemy w 3 wymiarze i nadal przenosimy się stopniowo do wyższego wymiaru... rozpuszczamy nasze głębsze poziomy, bo ciągle jeszcze nie mamy tej stacji tożsamości dla Wyższej Duszy, ta stacja dopiero się tworzy. Podobnie dzieje się to na naszej Ziemi, w naszym globalnym krajobrazie i stąd to całe ludzkie szaleństwo, brak spójności. Nasze pola energetyczne są na etapie energetycznego testowania. Czasami wielokrotnie, a to jest olbrzymie obciążenie dla naszej psychiki... i nikt nam w tym nie pomaga, wręcz przeciwnie, zawsze po drodze trafi się nam jakaś mucha Belzebuba, która próbuje nas włożyć we własną matrycę, a jak jej nie słuchamy bezlitośnie nas ukąsi.

I bywa nie wytrzymujemy i jak sama często pisałam, stałam z pięściami w górze i krzyczałam do Boga, aby mnie zostawił w spokoju... i tupałam nóżkami, bo nie byłam w stanie tego wszystkiego udźwignąć... podobnie jak dzisiaj w naszym świecie wielu ludzi poddaje się, a nawet ucieka z tego świata. Ale czasami lepiej się wykrzyczeć, wytupać nóżkami własną frustrację, niż ją zakneblować w sobie... ruch, jakikolwiek by nie był, zmiana linię czasową, czasami lepiej cofnąć linię frontu, niż popełnić samobójstwo lub zrobić inną głupotę. Tak jak to było w tym naszym globalnym szaleństwie, ludzie woleli popełnić głupoty, niż wycofać się np. z pracy, podczas tego szalonego keczupowania. Obserwowałam przebudzenie Kundalini El Collie, była na bardzo dobrej drodze, ale też nie wytrzymała tego olbrzymiego stresu, poddała się... poniekąd ją rozumiem, ponieważ wiem, ile razy mnie opadały mi ręce i czułam się tak bardzo bezsilna... a jeszcze kiedy ci wpłynie w twoje pola taka mucha Belzebuba, naprawdę jest ciężko! Toteż El, ku zaskoczeniu wszystkich, któregoś dnia sama przecięła swoją nić życia. To była jedna jedyna wiarygodna osoba, którą poznałam z przebudzoną Energią Kundalini. Wspominam o niej w swoich książkach.

Dlatego ważne jest zrozumienie, nie tylko tego procesu, ale i takiej osoby, z czym ona się mierzy. To potężne wydarzenie w cyklu naszej metamorfozy. Nie każdy znajdzie siły, aby donieść swój krzyż na własną górę, i nie zawsze można zapobiec tragedii, bo to jest wielka tragedia, kiedy tracimy taką duszę. Ale jak dzisiaj to widać, jak na luzie ludzie rzucają sobie ten krzyż na plecy... i wista wio ... i gnają przed siebie, a jeszcze po drodze, tych co „przeganiają”, biją batem po ich plecach...
no tak... wista-wio łatwo koniowi powiedzieć.

Musimy jakoś przetrwać te 4 wymiary, a każdy z nich jest coraz cięższy.

Pierwsze wydarzenie to potężna błyskawica, która spontanicznie wylewa się z kości ogonowej i jak potężny wulkan przelatuje przez cały kręgosłup i wylatuje ponad głowę. To tworzy nie tylko potężny ból fizyczny, ale i potężny strach... a później następuje euforia i poczucie braku komunikacji z całym światem.

Skąd to uczucie wielkiego bólu i strachu?
Wbrew co myśli człowiek o tym wybuchu ponad głowę, ta osoba schodzi głęboko w swoje materialne ciało, dotyka wewnętrznych energetycznych blokad i boi się bez powodu, bo dotykamy swojej nieświadomej strefy... i wyciągamy na powierzchnie ziemi własne ciało bólu, które było do tej pory przed nami ukryte, wyciągamy go z ciemniej groty i po szoku jakiego doznajemy, powoli próbujemy go uzdrowić.

To jest pierwszy etap przebudzenia... i człowieka zaczyna wszystko boleć i cierpi, nie tylko fizycznie, także mentalnie i duchowo. Staje się niesamowicie wrażliwy, wszystko mu dokucza i na ciele i na duszy. Wydaje się, że cierpi bez powodu, ale powód jest i to bardzo ważny... to jest cały nasz bagaż wcześniejszych inkarnacji, przeżyjemy to jeszcze raz... tak jak to słyszymy od ludzi, którzy mają doświadczenia bliskie śmierci, kręci się im ten sam film życia, ale w tym przypadku tylko doświadczenia z jednego życia... Energia Kundalini wyświetli nam wszystkie. Ponieważ to jest nasze ostatnie wcielenie. Musimy przejrzeć jeszcze raz całe to nasze archiwum i to wszystko uporządkować, a to jest bardzo ciężka praca.

Od czasu do czasu dotrze też do człowieka ta wspaniała błogość, stan – jakby wakacje między tym sprzątaniem, czasami dłuższe, czasami krótsze... i znowu do roboty, i wcale nie wchodzimy na wyższe piętro, tylko schodzimy coraz głębiej do własnej piwnicy, gdzie coraz ciemniej i ponuro i dokuczają nam coraz większe gady, a my porządkujemy i to wszystko wywozimy na wyższe piętra, aby budować naszą budowlę... i musimy to wszystko posklejać i uzdrowić, jak Isis onego czasu Ozyrysa, aby mogło narodzić się nowe życie. Tym razem uzdrawiamy sami siebie. Dopóki nie poprowadzimy linii Hara, na wszystkich piętrach, nie będzie spokoju... ani światła, i trzeba bardzo uważać, aby się nie zatrzasnąć w tej najniższej gęstości ani w swojej euforii... na to tylko czekają gady, i chętnie nam pomagają... a nawet podkładają nogę. Czasami taka długa euforia, to może być taka pustka, która w tym przypadku nie doprowadzi do nikąd, a nawet złe siły ci podpowiedzą, że jesteś już na samej górze (to biały astral)... a taki człowiek tylko zawiesza światło w tym samym punkcie, czyli na tym samym miejscu ciała świetlistego. I tak się poczuje taka zawieszona osoba... zawieszona, pusta, apatyczna.

Drugi etap jest jeszcze cięższy od pierwszego wymierania toksyn poprzez apoptozę, spowodowany utlenianiem przez wolne rodniki, następna nadciąga fagocytoza przez mikrofagi. Jest to proces tak fizyczny, jak i energetyczny.

Następna pojawi się detoksyfikacja na wszystkich poziomach ciała, w tym w ciele mentalnym i emocjonalnym... i przeżyjemy nowe huśtawki nastoju. Najmocniej dotyczy to ciała bolesnego i osobistego ego. Zaczynają się funkcje endokrynologiczne, to jest śmierć ego.

Trzecia faza, wypalanie, pali się nie tylko skóra, jakby lał na żywą ranę spirytus, palą się w środku mięśnie, kości, serce, mózg... i można oszaleć... i nawet już nie można tupać nóżkami... tylko łzy płyną bezszelestnie po policzkach, tak bardzo ten człowiek jest wyczerpany, brak na tym etapie neuroprzekaźników, hormonów i innych substancji odżywczych w organizmie, dochodzi do krańcowego wyczerpania, dużych spadków wagi, tak wygląda ta wspinaczka na naszą górę... i tu ponownie pojawia się wielka depresja. Całe szczęście pojawią się również chwile spokoju, Wyższa Jaźń kontroluje cały proces, człowiek w tym czasie zbiera siły... i może siedzieć w jednym miejscu cały dzień i patrzeć w jeden punkt i jest mu dobrze. Po tej wielowymiarowej burzy ciało potrzebuje spokoju i trzeba mu to zapewnić w takiej formie, w jaką wchodzi, albo spokojnie leżeć na wybranym boku, albo siedzieć i patrzeć w jeden punkt. Podobnie jest z jedzeniem, ciało wyrazi życzenie, czego chce, ważne, aby pić dużo wody i zażywać kąpiele ciała. Kiedy zbierzemy siły możemy wybrać się w podróż, nad morze, w góry, na inne przechadzki czy nawet na tańce, odstresować te wszystkie formy oczyszczania.

Kiedy dochodzimy do tego miejsca, wchodzimy w bardziej rozległe mistyczne światy, czyli już przebywamy w innym wszechświecie... jesteśmy już w dwóch wymiarach. Zaczynamy doświadczać Ciała Chrystusowego.

Ale właśnie tutaj przeżyjemy jeszcze jedno zejście do piekieł, już to ostatnie... niczym Jezus Chrystus, kiedy zmartwychwstał, wprzódy odwiedził piekielne czeluście... zapuścił się aż tak daleko... i tą podróż należy dobrze zrozumieć.

Tą fazę przerabiałam w roku 2019 w kwietniu, to była prawdziwa piekielna czeluść, i było tam niesamowicie zimno, ciemno, pusto... strasznie... nigdy w życiu nie poczułam się aż tak mizernie. I takiego strasznego emocjonalnego cierpienia. Płakałam jak małe dziecko i znikąd nie miałam ratunku. Upadlam nagle na plecy, jak podcięte drzewo, aby tylko rano postawiłam nogi na podłodze i już leżałam sobie taka bezsilna z całkowicie zachowaną świadomością. Kiedy się w końcu jakimś cudem z tego stanu podniosłam, nadal było tam w środku – strasznie, nie do opisania. Zeszło mi parę tygodni, zanim się trochę pozbierałam, ale już nie sama, Tutaj potrzebowałam pomocy, aby na nowo poskładać mój wywalony kręgosłup a przy okazji zalało całe moje obszary... i znowu tą powódź trzeba było porządkować. Miałam wrażenie, że upadło całe moje drzewo życia... a po jakimś czasie zaczęło budzić się nowe, a we mnie zaczęły budzić się nowe nieznane mi dotąd symptomy, które trwają do tej pory... to są już symptomy wniebowstąpienia, które są nie do znalezienia w jakichkolwiek książkach medycznych czy duchowych. Póki co cicho-ciemno w tym temacie. Opisywałam te zdarzenia w swoich doświadczeniach, w książkach.

Te 4 fazy osobistych kryzysów, to głęboka manifestacja naszej świadomości, dopiero wówczas poczujemy swoją wielowymiarowość, wielopiętrowość, nasze wewnętrzne systemy, podziały, granice i przerobimy różne częstotliwości strachu, bólu, złości, smutku i doświadczymy tysiąca traum z poprzednich wcieleń i nie możemy uciec od tej ciemności, i nie możemy żyć z tymi ukrytymi strachami, wyrzucamy je na zewnątrz... odsłaniamy... to jest takie nasze wewnętrzne objawienie, nasza apokalipsa. I powoli idąc w górę kręgosłupa, po tym ostatnim wyjście z tych ciemnych czeluści, gdzie nawet diabły już nie grasują, zaczyna się nasz proces wniebowstąpienia, czyli zmienia się w naszym ciele świetlistym widmo częstotliwości na każdym poziomie, proces, który może mieć miejsce w człowieku, tylko poprzez spontaniczne biologiczne przebudzenie Kundalini. W tym procesie zajdą już w takim ciele daleko posunięte neurobiologiczne zmiany, to już nie jest ten sam człowiek, który już zmienił całkowicie swoją starą świadomość. To już nie jakiś tam pojedynczy błysk światła, chwilowa euforia, to przebudowana cała świadomość na poziomie transcendentalnym.

Wniebowstąpienie to przeniesienie świadomości z jednej rzeczywistości do drugiej, wyciągamy wszystko ze swoich piwnic i przewozimy już świadomie całą ta zawartość w inny wymiar. Tu także już mamy pełną świadomość, jak działa nasze ciało świetliste, widmo częstotliwości, które wpływa na naszą świadomość, zrozumienie.

Etap wniebowstąpienia to wszystkie widma częstotliwości a każdy z prądów Kundalini jest Falą Trójcy, ustawionych z trzech energii razem splecionych w jedną falę triady, która gromadzi całą energetyczną świadomość, wszystko w celu zbudowania Poziomych Ciał Triady (różnych poziomów Merkabah). W takim ciele rozpoczyna się aktywacja płynnego światła plazmowego Świadomości Chrystusowej, kiedy Potrójny Płomień jest aktywowany w ciele świetlistym, już w całej kolumnie Linii Hara, to jest 12 poziom. Aktywowany jest wewnętrzny hydroplazmatyczny Filar Chrystusowego Światła... i rodzi się nam nowy człowiek, na zupełnie już innym poziomie świadomości.

Vancouver
21 July 2023

WIESŁAWA


  https://www.vismaya-maitreya.pl/miecz_prawdy_rodzi_sie_filar_chrystusowy.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz