Umiłowani bracia i siostry światła.
Moje serce jest wypełnione radością, że jest w was tyle energii miłości. I to wewnętrzne światło świeci coraz bardziej, tak że płynie do całego wszechświata, abyśmy mogli je zobaczyć.
Dzisiaj daję wam wgląd w czas wokół moich narodzin, mojego dzieciństwa i nastawienia do życia w moich wczesnych latach, w życiu jako Jezus na ziemi.
Moje narodziny były przepowiedziane i dlatego moja matka Maryja wiedziała, z jakiej mocy owoc wzrósł w jej łonie. A gwiazdy wskazywały drogę do nas, aby mędrcy mogli złożyć swoje uwielbienie.
Stało się to wiosną czwartego roku waszego kalendarza.
Moje dzieciństwo było beztroskie i oddychałem zdrowym i kochającym środowiskiem moich rodziców. Choć często przebywaliśmy poza domem, zawsze miałem poczucie absolutnego bezpieczeństwa, a moje zaufanie do wszystkiego, co JEST, krzepło.
Tak dorastałam, tak rodzili się moi bracia i siostry.
Moje pierwsze lata były kształtowane przez uczucie miłości i przybycia na ziemię.
Moi rodzice byli w pełni świadomi swojego zadania i wszędzie tam, gdzie wydawało się to konieczne i możliwe, towarzyszyli mi we wspaniały sposób.
Stopniowo byłam informowany o swoich obowiązkach.
Wiele nakazywała tradycja, gdyż byłem z domu Dawida i ten fakt tłumaczył przyjęcie przeze mnie tytułu króla. Ale do tego czasu był jeszcze czas.
Nadszedł rok dwunasty.
W tym czasie nasza rodzina przebywała w Egipcie, w Aleksandrii. Mój ojciec pracował w swoim zawodzie jako "stolarz". Jednak ta nazwa nie do końca odpowiada, bo w tamtych czasach oznaczało to wykonywanie całego planowania, od rysunku do budowy domu.
W tym czasie zostałem wprowadzony do społeczności żydowskiej Aleksandrii i był to bardzo miły czas nauki i zrozumienia. Całe dnie spędzałem w pomieszczeniach świątynnych czytając pisma święte.
Mieszkaliśmy w małym domu i naszej rodzinie niczego nie brakowało. Wszystko było zawsze na miejscu, dbano zarówno o nasze fizyczne samopoczucie, jak i o nasz duchowy rozwój.
To poczucie absolutnej intymności z Bogiem pozostało w naszej rodzinie, gdziekolwiek się udaliśmy. A moi rodzice mieli tę głęboką wewnętrzną świadomość, że nigdy się o to nie troszczyli.
Świątynia powoli stawała się moim domem. Spędzałem tam coraz więcej czasu, a bracia w tym kościele byli otwarci i mogłem im stawiać swoje pytania.
Moja wewnętrzna potrzeba uczenia się i doświadczania wiedzy o rzeczach ostatecznych rosła.
W tym czasie zacząłem również kontaktować się z moimi nauczycielami. Dzięki intuicji i zdolności słyszenia "głosu Boga" bardzo wcześnie udało mi się uzyskać zrozumienie, które zadziwiło wielu ludzi.
Interpretacja Pisma Świętego była głównym tematem wielu dyskusji z uczonymi w Piśmie.
Mogłem to praktykować w Aleksandrii i stopniowo zdobywałem wszechstronną wiedzę o naszych zadaniach i o życiu na ziemi.
Gdy w Jerozolimie sprawy się uspokoiły i wydawały się trwałe, wróciliśmy i gdy miałem dwanaście lat zostałem formalnie wtajemniczony w tamtejszej świątyni.
Moja nabyta wiedza o Piśmie Świętym i mój sposób jej przedstawiania zaskoczył i zadziwił wielu.
Jerozolimska społeczność żydowska była wierna Pismu Świętemu i łatwość, z jaką o nim mówiłem, oraz moje interpretacje nie były raczej mile widziane.
W miarę jak nasza rodzina się powiększała, po Jacobusie przyszedł Szymon, po nim Judasz, moja droga zaczęła się przede mną rozchodzić. Często zapominałem o "czasie" wokół mnie, kiedy słuchałam Bożych odpowiedzi. Moc miłości zaczęła się we mnie rozszerzać i często wydawało mi się, że łączę się z całym światem.
"Wolność, którą przynoszę, nie jest z tego świata, a jednak odkupi ten świat".
Wzrastałem w tej świadomości. Moje codzienne życie było życiem chłopca w tej okolicy.
Pomaganie ojcu w pracy w nauce rzemiosła, zabawy z rodzeństwem, między innymi mieliśmy wspaniałą grę w piłkę, nieco podobną do waszej gry w piłkę nożną, a często było wielu młodych ludzi, którzy dzielili z nami radość z tego powodu.
Wśród nich było wielu późniejszych towarzyszy, a w tym czasie wykazałem się również umiejętnością uzdrawiania.
Gdziekolwiek ktoś został zraniony, starałem się udzielić mojej mocy uzdrawiania. Albo kładłem ręce na bolącym miejscu danej osoby, albo koncentrowałem się i wysyłałem "wiązki światła" w pole energetyczne tej osoby.
Po latach ta umiejętność nabrała wielkiej mocy i gdziekolwiek byłem, emanowała ze mnie moc światła, która przekształcała i uzdrawiała ludzi. I w tych wczesnych latach testowałem to boskie błogosławieństwo.
Moja matka była w tych latach zajęta opieką nad rodziną, a jej łagodność i miłość do wszystkich ludzi była dla mnie źródłem czystej wiedzy, która objawiała się w codziennym życiu poprzez jej działania. Dla niej nie istniało ani dobro, ani zło, a wszelkie oceny były jej obce.
Nigdy nie mówiła źle o innych, a jej serce było pełne dobroci i uważności. Miłość moich rodziców opierała się na głębokim wewnętrznym zrozumieniu dla partnera i często miałam wrażenie, że ta miłość rosła z biegiem lat, bo w ich oczach można było wyczytać, jak bardzo ich serca były naprawdę bliskie.
W tym środowisku mogłem się rozwijać, a przygotowania do mojego zadania trwały do 18 roku, kiedy to zacząłem chłonąć "czyste nauczanie".
Wspólnota w Essen
Moje przyjęcie do Kościoła w Essen, poza Jerozolimą, było "logiczną" kontynuacją mojej drogi formacji i wzrostu. Zrozumienia i stawania się.
W tych latach zdobyłem najbardziej istotne umiejętności i całą wiedzę o prawdziwej przyczynie istnienia nas, ludzi, na ziemi. Wiele zostało mi przekazane przez moich braci w Qumran, ale to, co najważniejsze, otrzymałem poprzez moje coraz bardziej otwierające się kanały światła.
Moje serce było bezwarunkowo otwarte i dzięki temu mogłem w pełni połączyć się ze światem poza nami. Były to lata poprzedzające dorastanie, zarówno fizyczne, jak i przede wszystkim duchowe.
W tym czasie spotykaliśmy się często, ponieważ John był również bratem zboru, nieco starszym i dobrze zaawansowanym na drodze do szerzenia przesłania o czystości, prawości, pokorze, jasności i oddaniu Bogu. Rozpoznaliśmy się jako dzieci i choć nie widywaliśmy się zbyt często, istniała wspólna, wciąż odczuwana intymność i zrozumienie ponad słowami.
Łączyło nas oddanie Bogu i znajomość naszych zadań. I przez te lata, ta świadomość krzepła, o znaczeniu naszych narodzin w tej części świata. Często siedzieliśmy godzinami na kamieniach lub pod cienistym drzewem, w piasku pustyni lub na dziedzińcu świątyni.
Mówiliśmy o Ojcu Niebieskim i o tym, jak dokonuje się wieczny powrót do jedności. Ale większość czasu spędzaliśmy w ciszy. Zanurzeni w nas i połączeni ze źródłem, które nas tu sprowadziło, połączyło i oświeciło.
W końcu nadszedł czas i Johannes wyszedł, aby rozwinąć swoją misję zupełnie sam. Odbyło się wielkie przyjęcie pożegnalne, a wylane łzy były w większości łzami radości. Bo nie było to pożegnanie na zawsze i każdy wiedział, że tajemnica powinna zostać wypełniona.
I każdy czuł głęboką więź ze swoimi braćmi, wykraczającą poza wszelkie ograniczenia, jakie nakładają na nas nasze ciała.
Kolejne lata sprawiły, że stał się powszechnie znany, gdyż jego przenikliwy umysł i nieugięte oddanie prawdzie nie pozostały niezauważone. Tymczasem ja przeszedłem przez swoje "procesy", moja świadomość stale wzrastała, to co było mi przeznaczone rosło i rozwinąłem swoją boską świadomość.
Moje wędrówki
Pełen pokoju w sobie, pożegnałem się z braćmi, by wyruszyć w moją "ostatnią" na razie podróż.
Udałem się do Egiptu, Syrii do Grecji. Ale ta podróż zabrała mnie do mojego serca, do mojej wewnętrznej istoty i zobaczyłem mój wieczny wyraz miłości w świadomości wszechjedności wszelkiego życia.
Podczas gdy to się działo, odwiedziłem wiele wiosek i miasteczek. Badałem ludzi i ich zachowania, ich intencje i motywacje. Ich historia była jak otwarta książka przede mną, czytałem ich umysł i mogłem zobaczyć ich uczucia. Mój wzrok się wyostrzył i otrzymałem odpowiedzi na temat sensu ludzkiego życia.
Raz po raz wycofywałam się i często traciłam całe dnie na rozmowę z moim Ojcem w niebie. Z niebiańskimi posłańcami, mistrzami poza tym, co widzialne i z braćmi i siostrami z mojego duchowego domu.
Podczas tych lat wędrówki zwróciłem się w końcu do mojej wszechstronnej istoty i w pełni zaakceptowałem to, co zostało mi dane. Wrosłem więc w buty, które zostały dla mnie wymierzone, moją rodziną byli teraz ludzie z całej ziemi, wszystkie żywe istoty i każda świadomość w Bożym stworzeniu.
Kiedy wróciłem do Jerozolimy, byłem inny, a jednak byłem tym, kim zawsze byłem: KIM JESTEM.
"... wszedłem więc do wody do Jana i serce moje napełniło się radością, zostawiłem sandały na brzegu i gdy wody Jordanu obmyły mnie, wielki pokój rozlał się wokół nas i w sercach ludzi .
W ten sposób zostało przypieczętowane to, co było przeznaczone od wieczności. Wieczna jedność człowieka z Bogiem, jedność nieba i ziemi."
Umiłowane dziecko Boga,
wszyscy jesteśmy jednością i połączeni mocą wszechobecnej miłości. Przyjmij ten fakt i rozwiń swoje piękno. Tylko w ten sposób można doświadczyć jedności.
I rzeczywiście, jesteśmy WSZYSCY jednym.
Ty jesteś nieskończenie kochany.
JEZUS CHRYSTUS
**Kanał: Jahn J Kassl
**Translation to English by EraofLight.com
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz