Tak dużo osób wchodzi na tą drogę, a tak niska liczba ludzi
osiąga duchowy sukces… alarmująco niska jak na ilość tych
wszystkich, którzy rozpoczęli ten bieg, którzy są
dyrektorami wszystkich tych kursów i niedzielnych duchowych
studiów i wychodzi spod ich rąk coraz więcej „oświeconych”.
Niestety, ci co próbują innych budzić sami są dalecy od
prawdy, a ci naprawdę przebudzeni tak naprawdę żadnych szkół
i przewodników nie potrzebują, prawdę noszą w sobie. To są
inne akty wznoszenia się i wchodzenie na wyższy poziom,
choćby przebudzenie lub tzw. Nirvana.
Ale jak ty masz się przebudzić, kiedy tęsknisz za
przeszłością, i kurczowo trzymasz swoją, pomimo że sam
wiesz, że nie jest dobra. W dodatku, kiedy starasz się
budzić duchowo uciekasz się do różnych sztuczek, które na
siłę rozrywają twoje ciało, często je niszcząc… a my dobrze
wiemy, że najlepiej czuje się dziecko, które urodziło się
naturalnie, a nie kiedy jeszcze nie gotowe a ty mu ustalasz
dzień porodu i technikę jego narodzenia.
Dużo osób tzw. uduchowionych najmocniej bywają
zainteresowani własnym dobrobytem, odsuwają od siebie
wszystko, co bywa dla człowieka ciężkie, traktują życie po
bardzo dziecięcemu. A czy ty naprawdę wiesz, jakie są
prawdziwe objawy duchowego przebudzenia? Czy ty tylko
myślisz, że to jedynie miłość bez końca i wieczny dobrobyt,
tworzy twój duchowy świat? A jednak może tobie pomyliły się
drogi?
Najważniejsze oznaki duchowego przebudzenia tylko na
poziomie fizycznym, to już jest ciężar wielokrotnie nie do
uciągnięcia… i to nie poprzez kilka dni, niczym sezonowa
grypa… to trwa latami, czasami całe życie. Aby to przejść
potrzebny jest do tego bardzo silny człowiek, nie tylko na
fizycznym ciele, te symptomy sięgają dużo głębiej:
emocjonalnie, mentalnie i duchowo.
Poziom fizyczny:
-głębokie zmęczenie, zaburzenie rytmu serca, ciągły ból
pleców, kręgosłupa, szyi, głowy… i niestety ciężko to
zatrzymać, bo to są bóle nowego narodzenia, zmian w naszym
fizycznym ciele, budowania się nowych połączeń, a nawet
całych organów. Nikt, kto tego procesu nie przeszedł, nie
wie jak ciężkie są zmiany podczas transformacji na poziomie
komórkowym i DNA. To są wielkie zawirowania energii, nawet
potrafi płynąć pod prąd, co odbija się mocno na naszym ciele
emocjonalnym. Cały czas, czasami długimi latami dokucza
człowiekowi dziwne mrowienie na całym ciele, ekstremalna
wrażliwość zmysłów na dotyk, wyrażanie wewnętrznej
przestrzeni.
To jest ekstremalna wrażliwość wszystkich zmysłów: wzroku,
słuchu, węchu, smaku, dotyku i odwrotnie – osłabienie
wszystkich tych zmysłów. Ciało człowieka zmienia się na
wszystkich liniach, a te zmiany bywają potężne. Czym
człowiek mocniej wchodzi w ten proces bywają coraz większe
huśtawki nastrojów… nie przypomina to człowieka ze świata
Nirvany… ponieważ w jego życiu pojawiły się potężne
wstrząsy, wszystkie uczucia wokół niego się rozpadają i
świat jaki go otacza, także się rozpada, ponieważ jego świat
przygotowuje się do zniknięcia, aby dać miejsce nowemu.
Właśnie obecnie Ziemia i jej ludzkość jest w tym miejscu,
stąd ten potężny chaos, wstrząs, beznadzieja… a to jeszcze
nie koniec, jeszcze daleko do finału. I nie ma się co
oszukiwać, że któregoś dnia się przebudzimy, ot tak sobie w
bajkowym świecie. Przed ludźmi jeszcze nie jeden duchowy
kryzys, przed którym ciężko będzie się wymigać, czy włożyć
go na cudze barki. Czym wcześniej zdamy sobie z tego sprawę,
tym będzie lepiej dla nas… bo oświecenie to nie oszukiwanie
siebie bajkowym światem, tylko burzenie iluzji i zakłamania.
Stare życie znika, ponieważ to my sami je rozpuszczamy i
wzrastamy w nowy świat... a kto trzyma kurczowo stary, nie
ma szans na wzniesienie. Toteż trudno się dziwić, że nasze
emocje nie jeden raz poszybują skrajnie w obie strony i to z
wielką intensywnością. Oczywiście taki stan budzi wewnętrzny
smutek, zniechęcenie, rozpacz, ale bywa, że przebudzi
entuzjazm i wybuchową radość… i tak w kółko aż do głębokich
depresji i obaw przed zwariowaniem. Stąd obecnie notowany
jest tak duży procent chorób psychicznych… właśnie u ludzi
na granicy przebudzenia.
Modeluje się nowy wzorzec myślowy, już dużo silniejszy… a tu
jak wielu próbuje takich ludzi trzymać na swojej smyczy
według własnych potrzeb. A nawet na siłę próbują ich leczyć
i wkładać w stare formy, nieważne, czy ktoś do nich pasuje,
czy nie… czy wytrzyma dany eksperyment, czy inne leczenie,
ma być taki książkowo ujęty… nic na lewo ani na prawo… a
duchowość człowieka kieruje się innymi prawami, dlatego
znajdujemy się właśnie w tym życiu. A tu nawet na światowym
duchowym rynku wymaga się tych samych schematów: wierzeń,
religii, nawet modlitw i medytacji, czy innych technik,
rytuałów. A na tej drodze wygrywają tylko indywidualiści.
A w człowieku trwa potężna wewnętrzna bitwa i niestety,
musimy ten proces przejść samotnie, dopóki nie znajdziemy
takich jak my.
Pytali Apostołowie Jezusa:
„Co mamy zrobić z
tym człowiekiem, który samotnie uzdrawia i uczy innych a do
nas nie przystaje, czy mamy mu zabronić?”
I odpowiedział Jezus:
„Jeśli niczego złego nie robi, niech czyni dalej - co czyni,
a wy mu w tym nie przeszkadzajcie.”
W czasie transformacji jesteśmy niczym innym tylko wiecznie
obolałym ciałem, niesamowicie zmęczonym, godzinami czekamy
na sen… albo śpimy non-stop. Nasze rozszerzające się zmysły
dostarczają nam każdego dnia coraz to więcej doświadczeń.
Mamy już inny wymiar… i ciężko go wymierzyć linijką, otoczyć
regułką… im głębiej, to bardzo często nie rozumiemy tego
zjawiska, bo to nie jest na miarę książek czy innego
człowieka… tym bardziej osób, które takich doświadczeń nie
miewają. To wszystko wychodzi od nas z wewnątrz. A kiedy
rozpoczyna się duchowa podróż tym bardziej rozszerza się
nasz osobisty obwód koła i zaczynamy podróżować we własnej
przestrzeni i według własnego kompasu.
Jestem od 21 lat ŚWIADOMIE na tej drodze… i co mogę
powiedzieć? Cały czas jest to nieustannie bardzo ciężki
proces. I jakże czasami zazdroszczę tym ekspresowo
przebudzonym, co to wszystko wiedzą i potrafią. Mój proces
każdego dnia zaskakuje mnie czymś innym i ciężko nadążyć za
tym wszystkim… i ciężko znaleźć u kogokolwiek na to wszystko
odpowiedzi. I potrzeba sporo czasu, aby to wszystko
odszyfrować. Nie sposób tego wszystkiego wymyślić, to nie
jest około 50 punktów z internetu na temat przebudzenia
duchowego… ale otwarte drzwi do wszystkich światów, w jakich
dusza człowieka kiedykolwiek się znalazła, które nagle jak
tsunami wpływają w nas przez nasze portale, które się budzą
i otwierają, czasami bardzo gwałtownie.… na przeróżnych
liniach czasu… a każdy z nas ma swoje. To śmierć i
zmartwychwstanie, to oddzielenie od Boga i wielka tęsknota
za Nim, to zaślepiony umysł i potężne światło wewnątrz... to
narodziny nowego ducha, który rodzi się w nas i to jak
potężnego… a my jesteśmy tylko jego kokonem… i dopóki on nie
zainstaluje się w tym kokonie, jesteśmy tylko marnym
prochem. Rodzi się ktoś zupełnie inny… a ludzie żyjący w
ciemnicy nie mają pojęcia, o czym ja piszę. W dodatku przez
te wszystkie lata budzę się organicznie, nie tylko żywność i
zioła staram utrzymywać na tym poziomie. NIGDY nie zażyłam
żadnego wzmacniacza, nawet tych duchowych typu „Ormus” etc.
Moje wezwanie Ducha jest tym prawdziwym wezwaniem, czystym i
spontanicznym, sam w sobie jest czystym złotem... i nie
jestem po żadnych kursach czy aśramach, póki co nie widzę
również dla siebie nauczyciela na właściwym poziomie,
kształtuje mnie moja Wyższa Jaźń… bo wiem, że w tym temacie
musimy być sami dla siebie nauczycielami, wówczas stajemy
się w pełni duchowo dojrzali… a to moja Wyższa Jaźń
najlepiej wie, co jest dla mnie a co nie. Nasza Wyższa Jaźń
jest tu najlepszym przewodnikiem i nauczycielem zarazem. I
to jej trzeba ufać.
Aby ujrzeć Światło Boga należy samemu przejść z krainy
śmierci do światów słońca… a nie na zasadzie prowadził ślepy
ślepego. Moja duchowość każdego dnia przynosi mi nową
niespodziankę, wczorajszy dzień nie jest podobny do
dzisiejszego…
ale ty możesz iść drogą, jaką chcesz, która ci się podoba,
do której pasujesz…
ale nie każ mi kroczyć swoją, nie naruszaj mojej
przestrzeni!
Przebudzenie – bolesny proces
ponieważ wymaga
podejmowania osobistych trudnych wyborów
szukania właściwej drogi
nowej życia perspektywy
otworzenia drzwi do wyższej świadomości
i odkrywania swojej prawdziwej natury.
Człowiek jest spadkobiercą światła
kopalni obfitego płynnego złota
-to nasze prawdziwe dziedzictwo
błogosławiony dar
którego nie trzeba spożywać
to ono płynące w nas uzdrawia świat…
rośnie od środka
tak jak duchowość człowieka
nikt nie może go nauczyć
uczynić duchowym
-człowiek rośnie na miarę własnej dojrzałości
nie tylko w miłości
również pośród własnych frustracji
-to jest wymiar człowieka
który trzyma stopy na ziemi
i patrzy w niebo
i odkrywa drugą stronę siebie
niczym ciemnej strony księżyca
-ale musi w siebie uwierzyć
i z tej małej iskierki ognia
stanie się Wielkim Płomieniem.
To jest cud życia – przebudzenie własnej duszy
i dopiero nazywa się prawdziwym życiem.
Vancouver
13 Aug. 2021
WIESŁAWA
https://www.vismaya-maitreya.pl/miecz_prawdy_duchowe_wzniesienie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz