"Kto pilnuje strażników"? To pytanie od sędziego federalnego w tym tygodniu przyszedł w konfrontacji z Departamentem Sprawiedliwości na jego ukierunkowanie lub ładowania dziennikarzy. Chodzi o oskarżenie kontrowersyjnego gospodarza skrajnie prawicowej strony internetowej o nazwie Infowars. Owen Shroyer został oskarżony o wtargnięcie i zakłócanie porządku podczas zamieszek z 6 stycznia. Shroyer twierdzi jednak, że był obecny jako dziennikarz, podczas gdy Departament Sprawiedliwości upiera się, że jest on aktywistą. Kiedy sędzia US Magistrate Zia Faruqui poprosił o podstawę tego rozróżnienia, administracja Bidena odmówiła. Konflikt ten obnaża problem z nowymi przepisami chroniącymi dziennikarzy bez jasnego zdefiniowania, kto jest dziennikarzem.
Niedawno doniesienia o tym, że administracja Bidena wzięła na celownik dziennikarzy w dochodzeniach kryminalnych, doprowadziły do przesłuchań kongresowych i nowej polityki, którą Prokurator Generalny Merrick Garland obiecał chronić dziennikarzy w przyszłości. Zeznawałem przed Komitetem Sądownictwa Izby, jak to było tylko ostatnim z takich kontrowersji rozciągających się od administracji Clintona do administracji Bidena. Jak pisałem na tych stronach w tym czasie, najbardziej rażącą wadą jest ciągły brak definicji, kto jest dziennikarzem. Bez takiej definicji nowa reforma jest równie bezwartościowa, jak długa litania poprzednich reform.
Shroyer został aresztowany pod zarzutem wtargnięcia i zakłócania porządku na terenie Kapitolu. Prokuratorzy zarzucili mu również, że naruszył umowę o nieangażowaniu się w takie zachowania po tym, jak został usunięty z przesłuchania w sprawie impeachmentu w 2019 r. za przekrzykiwanie demokratycznego ustawodawcy. Shroyer otwarcie opowiadał się za protestem i poglądem, że wybory zostały skradzione. Maszerował z tłumem w kierunku Kapitolu krzycząc "Nie zamierzamy się na to godzić!". Upiera się jednak, że wszedł na Kapitol, by relacjonować wydarzenia dla Infowars.
Zgodnie z wytycznymi Departamentu Sprawiedliwości, prokurator generalny musi zatwierdzić śledztwo lub postawienie zarzutu popełnienia przestępstwa przez członka mediów informacyjnych. To doprowadziło sędziego Faruqui do zadania oczywistego pytania, czy wytyczne były przestrzegane, czy też administracja Bidena po prostu odmówiła uznania roszczenia Shroyera do statusu dziennikarza. Sędzia zauważył, że "wydarzenia z 6 stycznia były atakiem na fundamenty naszej demokracji. Ale to nie zwalnia Departamentu Sprawiedliwości z przestrzegania jego własnych wytycznych, napisanych w celu ochrony tej samej demokracji."
Departament Sprawiedliwości jednak po prostu przeciwstawił się sądowi i powiedział, że przepisy były "skrupulatnie przestrzegane", ale odmówił wyjaśnienia, w jaki sposób wytyczne zostały spełnione. John Crabb, szef Wydziału Kryminalnego w biurze prokuratora USA w Waszyngtonie, napisał "[s]uch zapytania mogłyby grozić utrudnieniem szczerych i przemyślanych wewnętrznych rozważań w ramach Departamentu na temat tego, jak najlepiej zapewnić zgodność z tymi wzmocnionymi zabezpieczeniami dla członków mediów informacyjnych."
Faruqi nie był usatysfakcjonowany takimi odmowami i zauważył, że "Departament Sprawiedliwości wydaje się wierzyć, że jest jedynym egzekutorem swoich przepisów. To pozostawia sądowi pytanie, kto pilnuje strażników."
Zapytanie sądu podkreśliło fakt, że wcześniejsze przyrzeczenie jest bezwartościowe bez jakiejś możliwości przeglądu takich decyzji i, co najważniejsze, jakiejś definicji tych, których ono chroni.
Nie tylko Departament Sprawiedliwości odczuwa dyskomfort z powodu tego pytania. Równie niespokojne są same media. Podobnie jak w przypadku statusu Juliana Assange'a, media wolałyby nie zajmować się kwestią rozróżnienia między Shroyer a innymi obrońcami w mediach.
Gazety takie jak New York Times zjednoczyły się wokół dziennikarzy takich jak Nikole Hanna-Jones, która ogłosiła, że "całe dziennikarstwo jest rzecznictwem". Będzie ona teraz wykładać dziennikarstwo na Howard University, a inni naukowcy zachęcają do porzucenia tradycyjnych poglądów na obiektywizm i neutralność w mediach. Profesor dziennikarstwa ze Stanford, Ted Glasser, nalegał, że dziennikarstwo musi "uwolnić się od tego pojęcia obiektywizmu, aby rozwinąć poczucie sprawiedliwości społecznej." Odrzucił on koncepcję, że dziennikarstwo opiera się na obiektywizmie i powiedział, że postrzega "dziennikarzy jako aktywistów, ponieważ dziennikarstwo w najlepszym wydaniu - i w istocie historia w najlepszym wydaniu - jest o moralności." Tak więc "dziennikarze muszą być jawnymi i szczerymi orędownikami sprawiedliwości społecznej, a trudno to robić w ramach ograniczeń obiektywizmu."
Kiedy odrzuci się obiektywizm, reszta jest już prosta. Schroyer był "jawnym i szczerym orędownikiem", ale nie został uznany za "orędownika sprawiedliwości społecznej". Tak więc, rzecznictwo na stronach takich jak Infowars lub Fox News nie jest prawdziwym dziennikarstwem, ponieważ jest fałszywe lub "dezinformacja", podczas gdy rzecznictwo na stronach takich jak Daily Kos lub CNN jest oparte na prawdzie.
Reporterzy nie tylko określają teraz, co jest prawdą, ale mogą aktywnie protestować przeciwko tym, którzy mają przeciwne poglądy. Ostatnio National Public Radio oficjalnie ogłosiło, że po raz pierwszy jego dziennikarze będą mogli aktywnie uczestniczyć w protestach. NPR będzie jednak wybierać sprawy, do których dziennikarze będą mogli się otwarcie przyłączyć. Zasada pozwala reporterom protestować w sprawach, które wspierają "wolność i godność istot ludzkich, prawa wolnej i niezależnej prasy, prawo do rozwoju w społeczeństwie bez narażania się na dyskryminację ze względu na rasę, pochodzenie etniczne, płeć, tożsamość seksualną, niepełnosprawność lub religię". Dwa przykłady szczytnych celów proponowanych przez NPR to protesty Black Lives Matter i protesty gejów. Wątpliwe jest, czy NPR uznałaby protesty pro-life lub pro-policyjne za pasujące do tej niejasnej definicji. Podobnie jak Departament Sprawiedliwości, rezerwuje sobie prawo do stwierdzenia, które cele są godne, a które niegodne.
Rzecznictwo w mediach jest obecnie powszechne. W rzeczy samej, Biały Dom regularnie promuje poglądy takich postaci mediów jak Joy Reid z MSNBC i Jennifer Rubin z Washington Post, które od dawna są krytykowane za ich ślepe popieranie prodemokratycznych i antyrepublikańskich spraw. Prawdopodobnie byłyby one chronione na mocy przepisów Departamentu Sprawiedliwości. Nawet jeśli udowodniono im fałszywość ich twierdzeń, są traktowani jako medialni obrońcy prawdy.
Raportowanie o rzecznictwie jest nowym kamieniem milowym dziennikarzy... chyba, że rzecznictwo dotyczy spraw lub grup konserwatywnych. Nie zgadzam się z Shroyer tak samo jak z Reid. Jednak obaj są zaangażowani w to, co jest teraz celebrowane jako dziennikarstwo wspierające. Jest wystarczająco źle być świadkiem upadku tradycyjnego dziennikarstwa, ale przypadek Shroyer może zapowiadać jeszcze gorszą przyszłość, w której tylko niektóre formy rzecznictwa będą dozwolone. Podobnie jak w przypadku NPR, to, co jest popierane, będzie decydować o tym, kto nadal jest dziennikarzem. Doprowadzi to do nieuchronnego końca ruchu dziennikarstwa orzeczniczego, pozostawiając po dziennikarstwie jedynie rzecznictwo.
Przedruk za zgodą z JonathanTurley.org.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz