Konflikt w Afganistanie - przynajmniej dla USA - wydaje się być skończona. Zasadniczo przyznając się do porażki, amerykańskie samoloty biją pośpieszny i haniebny odwrót z Kabulu, z obrazami wycofywania się noszącymi uderzające podobieństwo do tych z upadku Sajgonu 46 lat wcześniej.
W miarę jak talibowie kończą przejmowanie władzy, wielu Amerykanów zastanawia się, o co w tym wszystkim chodziło. Na co, i na co, Stany Zjednoczone wydały ponad 2 biliony dolarów? Niedawno opublikowane studium Specjalnego Inspektora Generalnego ds. Odbudowy Afganistanu (SIGAR) - instytucji rządowej USA - obnaża marnotrawstwo i korupcję całej sprawy, rysując paralele ze słynnymi satyrami, takimi jak "Catch 22" i "M*A*S*H*". Bezkompromisowy w swojej szczerości, 124-stronicowy raport zarysowuje niekompetencję, wredność i mroczny absurd całego przedsięwzięcia. "Kiedy spojrzysz na to, ile wydaliśmy i co za to dostaliśmy, to aż dziw bierze" - przyznał SIGAR w 2015 roku jeden z wysokich rangą administratorów Departamentu Obrony.
Kongres założył SIGAR w 2008 roku, aby zapewnić neutralny i obiektywny nadzór nad prowadzeniem przez USA programów odbudowy Afganistanu. Nowy raport jest najnowszym - i być może najbardziej krytycznym - z 13 corocznych ofert analizujących amerykańskie wysiłki w tym kraju.
Zła metryka
W żadnym momencie Stany Zjednoczone nie kontrolowały całego Afganistanu. Ale urzędnicy w Waszyngtonie chcieli widzieć wymierne rezultaty. W regionie, gdzie amerykańscy żołnierze ledwo byli w stanie opuścić swoje bazy bez narażenia się na atak, "wydana gotówka" stała się jedną z niewielu konkretnych miar, które dowódcy mogli przedstawić z dokładnością. Jak podsumowano w raporcie:
Przewrotnie, ponieważ była to najłatwiejsza rzecz do monitorowania, ilość pieniędzy wydanych przez program często stawała się najważniejszą miarą sukcesu. Jeden z urzędników USAID powiedział SIGAR: "Wzgórze zawsze pytało: "Czy wydaliście pieniądze?"... Nie słyszałem wielu pytań o to, jakie były efekty".
Budżety programów były masowo zwiększane, często pomimo sprzeciwu USAID i innych osób na miejscu, które twierdziły, że zalewanie kraju dolarami nie przyczynia się do prawdziwego zdobywania serc i umysłów, a także jest strategią rozrzutną i nieefektywną.
Nie istniała żadna zachęta do zgłaszania finansowych ekscesów, oszustw czy nadużyć, a nadzór nad tym, na co właściwie idą pieniądze, był prawie żaden. Kontraktorzy, organizacje pozarządowe i inni, którzy byli na pokładzie pozornie niekończącego się pociągu gravy również milczeli, gdy wypchali swoje kieszenie miliardami dolarów z publicznych pieniędzy.
MintPress rozmawiał z osobą, która była centralną częścią tej dziwacznej historii. Matthew Hoh był kapitanem w Korpusie Piechoty Morskiej USA i urzędnikiem zarówno w Departamencie Obrony, jak i Departamencie Stanu, spędzając prawie 12 lat w Afganistanie i Iraku. W 2009 roku zrezygnował ze stanowiska w Departamencie Stanu w prowincji Zabul w Afganistanie, w związku z polityką USA w tym kraju. "Sposobem na udowodnienie, że wykonywałeś swoją pracę, było wydawanie pieniędzy" - powiedział Hoh agencji MintPress, kontynuując:
Pieniądze wydawane na poziomie instytucjonalnym były metryką sukcesu. W jakiś sposób w umysłach amerykańskich przywódców politycznych, w Iraku i Afganistanie, wydawane dolary równały się budowaniu rzeczy i skutecznej kontrofensywie [przeciwko Talibom]... Ale Talibowie sami brali pieniądze! Talibowie wykonywali prace budowlane. To było absolutne szaleństwo!".
Finansowanie wroga
W tym czasie USA skutecznie straciło kontrolę nad Afganistanem. Jeden z oficerów powiedział Hohowi, że kontroluje tylko obszar "tak daleko, jak sięgają moje karabiny maszynowe, a Talibowie kontrolują wszystko inne". Jeśli tak było, to dlaczego Talibowie nie opanowali żadnej z sieci małych baz amerykańskich w całym kraju? Jednym z powodów był strach przed amerykańskim lotnictwem. Ale równie ważnym czynnikiem, twierdzi Hoh, było to, że placówki NATO w ramach swojej misji rozdawały miliony dolarów w gotówce lokalnym firmom i grupom - ogromne sumy w kraju, w którym większość żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. "Talibowie zarabiali na tych placówkach mnóstwo pieniędzy," powiedział Hoh, "i wszyscy dokładnie wiedzieli, gdzie te pieniądze trafiają!".
Podczas gdy dla laika może to brzmieć niedorzecznie, koncepcja, że USA bezpośrednio płaciły talibom, jest ustalonym faktem od ponad dekady, a ostatni raport SIGAR odnotowuje, że Waszyngton "kupował" współpracę powstańców, czyniąc talibów "nieoficjalnymi podwykonawcami rządu USA".
"Mówimy o fontannie pieniędzy, które talibowie chętnie brali. Czy brali je bezpośrednio, czy to kuzyn talibskiego dowódcy był wykonawcą, to nie ma znaczenia. Absurdalność tego wszystkiego - a wszyscy wiedzieli, że to się dzieje!" wykrzyknął Hoh.
Zalewanie Afganistanu gotówką
tarając się zdobyć serca i umysły, siły amerykańskie zaczęły wydawać ogromne sumy pieniędzy na odbudowę i projekty społeczne. Jednak wydane pieniądze były o wiele większe niż Afganistan mógł produktywnie wchłonąć i rosły do tego stopnia, że amerykańskie agencje nie miały możliwości ich efektywnego wydawania i nadzorowania. Ten system "gotówka w rękę" stworzył również rozległe sieci korupcyjne, które utrzymywały ogromną liczbę ludzi, w tym wielu w Waszyngtonie.
Jak wyjaśnia studium SIGAR, założeniem leżącym u podstaw całej strategii było to, że źródłem korupcji są zwykli Afgańczycy i że zwiększone wydatki z czasem zredukują oszustwa. Dopiero po latach stosowania tej strategii Stany Zjednoczone zdały sobie sprawę, że to ogromny zastrzyk gotówki sam w sobie powodował problemy. Ale "zamiast zrewidować swoje założenia, gdy postęp okazał się nieuchwytny, amerykańscy urzędnicy doszli do wniosku, że lepiej będzie pójść na skróty, dodając jeszcze więcej pieniędzy" - decyzja, która może skłonić niektórych do zakwestionowania motywów urzędników.
Zalewanie kraju gotówką przyniosło mnóstwo nieprzewidzianych negatywnych skutków ekonomicznych, sprawiając, że niektóre miejsca przypominały miasteczka gorączki złota. Na przykład w prowincji Helmand tempo i ambicje odbudowy były tak duże, że miejscowi nauczyciele porzucili pracę, by zostać robotnikami dniówkowymi za lepsze wynagrodzenie, pozostawiając dzieci na pastwę losu.
Hoh, który został wysłany do Iraku, aby pełnić zasadniczo tę samą funkcję, nigdy nie widział czegoś podobnego. "Żyłem jak Człowiek z blizną... Wypłacałem od 300-400 tys. dolarów tygodniowo do 5 mln dolarów tygodniowo. Wszystko w gotówce," powiedział.
Miałem 50 milionów dolarów w gotówce. Najwięcej, co miałem, to 24 miliony dolarów na rękę, w banknotach po 100 dolarów, w sejfie w mojej sypialni. I nie było prawie żadnego nadzoru. Kiedy już wyjęliśmy te pieniądze ze skarbca w Bagdadzie, to ode mnie zależało, jak udokumentować, że te pieniądze zostały wydane i gdzie trafiły... Nie miałem żadnych wymagań. Dosłownie. Nie żartuję. Żadnych wskazówek i żadnych wymagań, aby dostarczyć dokumentację, gdzie te pieniądze poszły".
Brak nadzoru
Ponieważ siły amerykańskie nie mogły swobodnie podróżować po Afganistanie, rzadko zapuszczając się daleko poza swoje bazy, były w dużej mierze zmuszone wierzyć afgańskim wykonawcom na słowo. Spowodowało to, że cięcie na skróty i tandetne wykonanie stało się normą, ponieważ Afgańczycy nie mieli żadnej motywacji do wykonywania pracy wysokiej jakości. SIGAR odnotował jeden szczególnie żenujący przypadek, kiedy USA zapłaciły 2,4 miliona dolarów za nowy kompleks, którego nigdy nie mogły użyć, ponieważ został zbudowany poza granicami bezpieczeństwa bazy, dla której został zamówiony.
Zarabianie pieniędzy na amerykańskiej niewiedzy stało się stosunkowo wyrafinowaną operacją, a jedna z organizacji z Kandaharu dostarczała nawet wykonawcom sfałszowane zdjęcia fałszywych projektów, pełne oszukańczych geotagów osadzonych w cyfrowych fotografiach, pomagając lokalnym firmom oszukać USAID. Jak powiedział SIGAR były ambasador w Afganistanie Ryan Crocker, "ostatecznym punktem, w którym nasze wysiłki zakończyły się niepowodzeniem, nie była rebelia. Był nim ciężar endemicznej korupcji".
Makowe fiasko
Handel heroiną eksplodował pod okiem USA. W 2001 roku - roku inwazji - Afganistan wyprodukował zaledwie 185 ton tego narkotyku. Jednak do 2017 roku liczba ta wzrosła do ponad 9000 ton, według Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości. Narkotyków i Przestępczości. Ten boom przekształcił Afganistan w pierwsze na świecie prawdziwe państwo narkotykowe, jak twierdzi profesor Alfred McCoy, autor książki "The Politics of Heroin: Współudział CIA w globalnym handlu narkotykami".
Handel wplątał w to prawie wszystkich u władzy, w tym brata prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja, Ahmeda Wali, wśród największych i najbardziej znanych narkotykowych królów na południu kraju.
Próby zdławienia produkcji opium często kończyły się komicznie. Miejscowym rolnikom dawano gotówkę, by nie sadzili maku. Często jednak, nie wiedząc o tym Amerykanom, po prostu brali te pieniądze i sadzili uprawy w innym miejscu. W ten sposób jednocześnie płacono im za sadzenie i za to, by nie sadzili.
USA często płaciły też ogromne sumy afgańskim watażkom za niszczenie pól maku. Jednak lokalni bossowie - którzy sami uprawiali tę roślinę - po prostu niszczyli pola swoich rywali i odbierali pieniądze, wzbogacając się i zyskując pozycję dominującą, która pozwalała im dalej kontrolować handel na swoim terenie.
Znamiennym tego przykładem jest lokalny przywódca Gul Agha Sherzai, który zlikwidował uprawy swoich konkurentów w prowincji Nangarhar (pozostawiając nietknięte swoje własne w prowincji Kandahar). Ale USA widziały tylko lokalnego polityka, który wydawał się być zaangażowany w walkę z nielegalnym handlem narkotykami. Dlatego też obsypały go pieniędzmi i innymi przywilejami. "Dosłownie daliśmy facetowi 10 milionów dolarów w gotówce za wytarcie konkurencji" - powiedział Hoh. "Gdybyś chciał napisać o tym film, powiedzieliby 'To jest zbyt daleko idące. Nikt w to nie uwierzy. Nic nie jest tak szalone i głupie. Ale tak właśnie jest".
Na wojnie z prawdą
Prawda, jak zauważył starożytny grecki dramaturg Ajschylos, jest zawsze pierwszą ofiarą na wojnie. A Afganistan jest doskonałym przykładem tego zjawiska. Ujawnienie dokumentów z Afganistanu w 2019 r. pokazało, że przez lata dążono do celowego oszukiwania opinii publicznej na temat konfliktu, a urzędnicy konsekwentnie dzielili się zbyt optymistycznymi liczbami i ocenami, o których wiedzieli, że są nieprawdziwe, a wszystko to w celu utrzymania okupacji.
Raport SIGAR wyszczególnia, jak "[e]normalna presja, aby zademonstrować postępy przed Kongresem oraz Amerykanami i Afgańczykami, zniekształciła systemy odpowiedzialności w maszyny do robienia pieniędzy", potępiając "całkowicie nieuczciwe" prowadzenie wojny i konkludując, że "[t]było mało apetytu na uczciwą ocenę tego, co zadziałało, a co nie". "Amerykanie zostali okłamani" - podsumował John Sopko, specjalny inspektor generalny w SIGAR.
Czy USA poprawiły sytuację?
Obrazy zrozpaczonych ludzi uciekających przed pozornie niepowstrzymanym postępem talibów zalały zachodnie sieci telewizyjne i kanały informacyjne mediów społecznościowych, a dobrze opłacani pundenci załamywali ręce nad tym, że taki odwrót nigdy więcej nie może się zdarzyć, że porzucamy naszych sojuszników i że cała nasza dobra praca w całym kraju szybko zostanie zniweczona.
Ważne jest jednak, aby trzeźwo ocenić stan, w jakim pozostawiono Afganistan. Podczas gdy przed inwazją USA sytuacja była daleka od ideału, sondaże przeprowadzone przez amerykańskie organizacje pokazują, że Afganistan jest najsmutniejszym miejscem na ziemi. Zero procent respondentów twierdziło, że "dobrze prosperują", w przeciwieństwie do 85 procent, którzy twierdzili, że "cierpią", zapytani przez Gallupa w 2019 roku. I chociaż wojna była dobrym biznesem dla niektórych, prezydent Ashraf Ghani - który uciekł z kraju, gdy tylko amerykańskie wojska opuściły kraj - przyznał niedawno, że 90% populacji żyło za mniej niż 2 dolary dziennie.
Na Papiery Afganistanu, MintPress News współpracownik i założyciel anty-wojennej grupy CODEPINK Medea Benjamin napisał:
Defilada w Afganistanie jest tylko jednym przypadkiem w fundamentalnie wadliwej polityce USA z ogólnoświatowymi konsekwencjami. Nowe quasi-rządy zainstalowane przez amerykańskie "zmiany reżimu" w kraju za krajem okazały się bardziej skorumpowane, mniej prawomocne i mniej zdolne do kontrolowania terytorium swojego kraju niż te, które USA zniszczyły.
Przed powstaniem talibów (którzy, nawiasem mówiąc, czerpali znaczną część swojej władzy z amerykańskich pieniędzy i broni płynącej do antysowieckich mudżahedinów), połowa studentów afgańskich uniwersytetów była kobietami, podobnie jak 40% lekarzy w tym kraju, 70% nauczycieli i 30% urzędników państwowych.
Mimo że mówi się o postępie w zakresie praw kobiet i edukacji w kraju, dziś w połowie afgańskich prowincji mniej niż 20% nauczycieli to kobiety (a w wielu z nich liczba ta wynosi mniej niż 10%). Według Human Rights Watch tylko 37% dziewcząt potrafi nawet czytać (w porównaniu do 66% chłopców).
Strach o bezpieczeństwo osobiste w kraju wzrastał praktycznie każdego roku w Afganistanie od 2005 roku, osiągając obecnie najwyższy poziom. Setki tysięcy ludzi straciło życie, a 5,9 mln ludzi uciekło ze swoich domów. Tylko w 2018 roku Afgańczycy złożyli 1,17 mln skarg do Międzynarodowego Trybunału Karnego, szczegółowo opisując relacje o okrucieństwach ze strony wszystkich grup, w tym sił amerykańskich.
Zabijanie i zarabianie na zabijaniu
Jest więc boleśnie jasne, że w tym konflikcie jest wielu przegranych. Ale byli też wyraźni zwycięzcy. Nawet przegrane wojny przynoszą pieniądze, a wiele z tych pieniędzy trafiło do prywatnych lub półprywatnych firm, które zamieszkują przedmieścia Waszyngtonu.
Hoh stwierdził, że zarówno wśród urzędników amerykańskich, jak i afgańskich panowała korupcja i kradzież. Transakcje nie były udokumentowane, często zawierano je na podstawie samego uścisku dłoni i często nie ma żadnego papierowego śladu, który wyjaśniałby, dokąd poszły te wszystkie pieniądze. "Ale wiele z nich było po prostu legalne", powiedział, zauważając, że 40% pieniędzy przeznaczonych na "pomoc" dla Iraku i Afganistanu nigdy nawet nie opuściło Stanów Zjednoczonych, idąc na opłaty za zarządzanie i doradztwo dla głównego wykonawcy.
Jedną z takich grup jest Creative Associates International, organizacja pozarządowa nastawiona na zysk, która otrzymała w Afganistanie kontrakty o wartości 449 milionów dolarów, w tym jeden na odbudowę systemu edukacji w kraju w oparciu o sprywatyzowany model. Creative Associates przeprojektowała afgański program nauczania, usuwając z podręczników wszelkie wzmianki o ostatnich kilku dekadach historii kraju (w tym o talibach). "Nie można kupić takiego rodzaju kontroli myśli - chyba że ma się kilkasFirmy zbrojeniowe również zarobiły krocie na dostarczaniu Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom broni niezbędnej do prowadzenia 20-letniej kampanii. Jak zauważył Jon Schwarz z The Intercept, akcje spółek z sektora obrony w ciągu ostatnich dwóch dekad zyskały 58% w stosunku do rynku. Doskonałym tego przykładem jest Lockheed Martin. 10.000 dolarów akcji tej firmy kupionych we wrześniu 2001 roku byłoby teraz warte ponad 133.000 dolarów. Sam Lockheed Martin otrzymuje dziś więcej kontraktów federalnych niż wszyscy producenci broni razem wzięci 20 lat temu.
Hoh sardonicznie zauważył, że "jedynym miejscem, w którym odbudowa zakończyła się sukcesem, była Północna Wirginia". Reszta Ameryki może borykać się z problemami, ale Raytheon Acres kwitnie.
Dlaczego walczymy
W następstwie ataków z 11 września 2011 roku Stany Zjednoczone i ich sojusznicy wkroczyli do Afganistanu, aby schwytać Osamę Bin Ladena, któremu Talibowie udzielili wcześniej schronienia. W tamtym czasie nie informowano o tym, że Talibowie zaoferowali przekazanie go krajowi trzeciemu, jeśli USA dostarczą dowodów łączących go z atakami terrorystycznymi.
Misja USA powoli zmieniała się z likwidacji Al-Kaidy na przeciwstawianie się talibom, do tego stopnia, że kiedy Bin Laden został zabity w 2011 roku (w Pakistanie), niewiele mówiło się o wycofaniu USA z Afganistanu. Fenomen mission creep podkreśla fakt, że w pierwszym projekcie amerykańskiej strategii wojskowej dla Afganistanu z 2009 roku nie ma żadnej wzmianki o Al-Kaidzie, ponieważ NATO uważało, że grupa ta "nie stanowi już problemu".
Podczas gdy prezydent Joe Biden był chwalony i potępiany w równej mierze za swoją decyzję o wycofaniu wojsk z kraju, starał się wyraźnie zaznaczyć, że nie było to wyrzeczenie się przemocy, mówiąc:
Dziś zagrożenie terrorystyczne przerzuciło się daleko poza Afganistan. Al-Shabab w Somalii, Al-Kaida na Półwyspie Arabskim, Al-Nusra w Syrii, ISIS próbujące stworzyć kalifat w Syrii i Iraku oraz zakładające filie w wielu krajach Afryki i Azji. Te zagrożenia uzasadniają naszą uwagę i nasze zasoby".
"Rozwinęliśmy zdolności antyterrorystyczne over-the-horizon, które pozwolą nam mieć oczy mocno osadzone na bezpośrednich zagrożeniach dla Stanów Zjednoczonych w regionie i działać szybko i zdecydowanie, jeśli zajdzie taka potrzeba" - dodał.
Widać więc wyraźnie, że Biały Dom nie wyciągnął wniosków, na które liczyli antywojenni aktywiści. W sytuacji, gdy Waszyngton w coraz większym stopniu kieruje swój wzrok na Chiny i Rosję, wygórowane koszty w Afganistanie mogą wydawać się niewielkie w porównaniu z przyszłymi wojnami, których skala będzie większa od tej.
**Przez Alan Macleod
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz