Większość Amerykanów prawdopodobnie załada, że misją Straży Przybrzeżnej jest ochrona wybrzeży Stanów Zjednoczonych przed zagrożeniami morskimi. Coraz częściej jednak przestaje to być prawdą, gdyż statki i personel Straży Przybrzeżnej działają obecnie rutynowo tysiące mil od ojczyzny USA. Co więcej, często nie są one zaangażowane w misje "obronne", lecz stanowią nieodłączną część aroganckiej projekcji siły Waszyngtonu na całym świecie.
Tradycyjne misje nie zawsze były sensowne i możliwe do zrealizowania. W latach dwudziestych i wczesnych trzydziestych XX wieku kutry Straży Przybrzeżnej miały za zadanie przechwytywać transporty trunków, które próbowały dotrzeć do spragnionych konsumentów w Stanach Zjednoczonych. Nic dziwnego, że misja ta okazała się całkowicie daremna i frustrująca. Niedawno Straż Przybrzeżna (wraz z innymi agencjami, takimi jak Drug Enforcement Administration) podjęła podobne quixotic wysiłki w celu przechwycenia statków przewożących ładunki marihuany, kokainy, heroiny i innych obecnie nielegalnych narkotyków. W rzeczy samej, Straż Przybrzeżna sama chwali się, że jest "pierwszą linią obrony narodu" przed przemytnikami narkotyków.
Podczas obu prohibicyjnych krucjat, takie wysiłki okazały się bardziej symboliczne niż znaczące. Władze konfiskują tylko około 10 procent kontrabandy, a przemytnicy i handlarze narkotyków po prostu odpisują takie straty jako część normalnych kosztów prowadzenia biznesu. Próby zwiększenia liczby udanych przechwyceń nie zmieniają tej rzeczywistości ekonomicznej.
Poziom sukcesu Straży Przybrzeżnej w innej misji jest niewiele lepszy. Chociaż większość nielegalnych migrantów próbuje dostać się do Stanów Zjednoczonych drogą lądową (głównie przez granicę USA z Meksykiem), znaczna liczba próbuje dostać się lądując na własnych łodziach lub jako ładunek ludzki profesjonalnych przemytników. Nieszczęśliwa mniejszość zostaje przechwycona, ale większość ludzi uciekających przed biedą i przemocą w swoich krajach w poszukiwaniu lepszego życia w Stanach Zjednoczonych dociera do celu, pomimo najlepszych starań Straży Przybrzeżnej.
Tak błędne, jak niektóre z tych tradycyjnych misji mogą być, przynajmniej obejmują operacje na wodach w pobliżu Stanów Zjednoczonych. Jednak coraz więcej czasu, budżetu i personelu Straży Przybrzeżnej poświęca się na operacje daleko od wybrzeży Ameryki. Pod koniec zeszłego miesiąca kuter Straży Przybrzeżnej USCGC Hamilton wpłynął na Morze Czarne jako część pokazu siły Marynarki Wojennej USA przeciwko Rosji. Zgodnie z komunikatem prasowym marynarki wojennej, ta część rejsu odbyła się "po tym, jak Hamilton przeprowadził wizyty logistyczne w Neapolu we Włoszech i Rocie w Hiszpanii". Amerykańska Straż Przybrzeżna prowadzi rutynowe rozmieszczenie w ramach Szóstej Floty USA, pracując u boku sojuszników, budując świadomość domeny morskiej i dzieląc się najlepszymi praktykami z marynarkami wojennymi i strażami przybrzeżnymi krajów partnerskich." To nie brzmi jak misja, która ma jakiekolwiek znaczenie dla obrony amerykańskich wybrzeży.
Reporter Wall Street Journal, Gordon Lubold, podobnie przeoczył podstawową ironię w głównym akapicie swojej historii z 26 kwietnia 2021 roku o innej operacji Straży Przybrzeżnej: "Grupa łodzi z irańskiego elitarnego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej nękała dwa statki amerykańskiej straży przybrzeżnej wcześniej w tym miesiącu w Zatoce Perskiej". Później historia wspomniała, że amerykańscy urzędnicy wojskowi oskarżyli, że jeden irański statek zbliżył się na odległość 70 jardów od amerykańskiego statku w "niebezpiecznych i nieprofesjonalnych" manewrach. Ani Lubold (ani nikt inny) nie zadał sobie trudu, by zapytać, co robił statek amerykańskiej straży przybrzeżnej 6 000 mil od domu, działając w ramach wrogiej demonstracji siły w pobliżu wybrzeża innego kraju. Obiektywny obserwator mógłby dojść do wniosku, że to irańskie okręty broniły swojego kraju przed zagrożeniem morskim.
Straż Przybrzeżna jest jeszcze bardziej aktywna na zachodnim Pacyfiku w ramach wysiłków Waszyngtonu zmierzających do powstrzymania potęgi Chin. Na przełomie 2020 i 2021 roku na te wody zostały wysłane dwa najbardziej zaawansowane kutry tej służby. Reporterzy Wall Street Journal Lucy Craymer i Ben Kesling zauważyli, że ich lokalizacja była "prawie 4 tys. mil bliżej Szanghaju niż San Francisco". W 2019 r. kuter Straży Przybrzeżnej, USCGC Bertholf, przepłynął nawet przez niezwykle wrażliwą Cieśninę Tajwańską, aby pokazać amerykańskie wsparcie militarne dla oporu Tajwanu wobec rosnącej presji Chin. Lyle Morris, starszy analityk polityki w Rand Corporation, twierdzi, że "największą zmianą [w amerykańskiej strategii bezpieczeństwa na Pacyfiku] było bardziej jawne sygnalizowanie przez Straż Przybrzeżną swojej roli w rywalizacji z Chinami".
Niektóre z oficjalnych uzasadnień tych nowych misji są jawnie nieszczere. Kuter amerykańskiej straży przybrzeżnej Kimball właśnie zakończył wielotygodniową misję "przeciwdziałania nielegalnym połowom" na "Morzu Filipińskim". Ten akwen jest o wiele bardziej znany jako Morze Południowochińskie, a statek był tam namacalnym dowodem poparcia Waszyngtonu dla Manili w jej coraz bardziej napiętym sporze terytorialnym z Chinami o tamtejsze wyspy.
Należałoby móc nalegać, aby architekci imperialnej polityki zagranicznej Waszyngtonu przynajmniej praktykowali prawdę w etykiecie. Nie jest już jasne, że głównym zadaniem Straży Przybrzeżnej jest ochrona amerykańskich wybrzeży. Mimo że oficjalnie jest ona częścią Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w coraz większym stopniu działa jako pomocnik Marynarki Wojennej w projekcji amerykańskiej potęgi na całym świecie. Orwellowskim eufemizmem jest przedstawianie jej jako agencji zajmującej się obroną wybrzeża, podczas gdy rutynowo wykonuje ona takie ofensywne funkcje tysiące mil od domu.
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz